Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego

7.12.2020
poniedziałek

Ukraina liderem upraw GMO w Europie

7 grudnia 2020, poniedziałek,

Zdecydowana większość osób zapytana o to, w jakim kraju europejskim uprawia się najwięcej roślin GM, odpowiedziałaby, że… nie wie 🙂 albo że w żadnym państwie europejskim GMO się nie uprawia.

Niewielu odpowie – uważając, że to właściwa odpowiedź – że najwięcej GMO uprawia się w Hiszpanii. Ale to też nie byłaby prawda. Hiszpania jest „oficjalnym” liderem w areale upraw GMO w Europie (ok. 110 tys. ha w 2019 r.). Drugie „oficjalne” miejsce zajmuje Portugalia z ok. 5 tys. ha upraw kukurydzy GM. Rzeczywistym liderem jest jednak inny kraj – a ciekawostką jest fakt, że w państwie tym komercyjne uprawy GMO są zakazane i nielegalne.

Tym państwem jest nasz sąsiad – Ukraina. Oficjalnie roślin GM w tym kraju się nie uprawia. Ale – też oficjalnie – od lat wykrywana jest tam obecność GMO w testowanym materiale. Skala upraw roślin genetycznie modyfikowanych jest ogromna. Przyznają to same władze, organizacje rolnicze, eksperci oraz organizacje ekologistów.

Szacuje się, że 50-65 proc. uprawianej soi to odmiany genetycznie modyfikowane. Biorąc pod uwagę, że całkowity areał upraw tej rośliny to ok. 1,8 mln ha, łatwo obliczyć, że każdego roku zasiewa się ok. 1 mln ha GMO.

Dodatkowo szacuje się, że 10-12 proc. rzepaku oraz 1-3 proc. uprawianej kukurydzy to także rośliny genetycznie modyfikowane. Kolejne tysiące hektarów GMO. Gdyby te dane były „oficjalne”, to Ukraina byłaby w pierwszej dziesiątce liderów upraw roślin GM na świecie.

Nikomu jednak za bardzo nie zależy na tym, by statystyki te stały się „oficjalne”, a uprawy legalne. Władze przymykają oko, przez co „oficjalnie” soja uprawiana na Ukrainie jest nie-GMO, korzystają na tym producenci, bo mogą eksportować duże ilości do… państw Unii Europejskiej (które na uprawy soi GM nie pozwalają). Te z kolei też przymykają na to oko, bo potrzebują „soi nie-GMO”.

I pomyśleć, że naszym remedium na uniezależnienie się od importu soi GMO z USA lub Ameryki Południowej miało być zastąpienie go importem soi z Ukrainy… Wcale nie tak dawno – bo kilka lat temu – takie wizje snuł ówczesny poseł Ardanowski (a późniejszy minister rolnictwa).

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 2

Dodaj komentarz »
  1. Bardzo sprytnie. Ciekawe czy płacą za używanie ziarna GMO, czy raczej sami je mnożą.

  2. Po przeczytaniu wywiadu o szczepionce Pfizera z prof.Romanem Zielinskim mam wrażenia że to pokolenie , które przyjmie szczepionkę, będzie genetycznie modyfikowane , czyli będzie to pokolenie GMO. Obok roślin GMO , będziemy mieli pokolenie GMO.

css.php