Minister rolnictwa 4 listopada podpisał rozporządzenie w sprawie znaków graficznych, jakie będą stosowane do oznaczania produktów spożywczych wyprodukowanych bez użycia GMO.
A zatem 1 stycznia 2020 r. zostaną wprowadzone znaki „Wolne od GMO” oraz „Wyprodukowano bez stosowania GMO”.Znak graficzny „bez GMO” – „stosuje się w przypadku żywności pochodzenia roślinnego i żywności składającej się więcej niż z jednego składnika, w skład której nie wchodzi produkt pochodzenia zwierzęcego, oraz pasz”.
Znak graficzny „Wyprodukowano bez stosowania GMO” – „stosuje się w przypadku produktów pochodzenia zwierzęcego i żywności składającej się więcej niż z jednego składnika, w skład której wchodzi produkt pochodzenia zwierzęcego”.
Wprowadzenie znaków graficznych to wymóg zapisów ustawy z 13 czerwca 2019 r. o oznakowaniu produktów wytworzonych bez wykorzystania organizmów genetycznie zmodyfikowanych jako wolnych od tych organizmów. Jak czytamy w uzasadnieniu:
Dzięki jednolitej formie oznakowania konsument otrzyma jednoznaczną i łatwą w odbiorze informację o specyfice produktów, czyli braku modyfikacji genetycznej w żywności pochodzenia roślinnego i w paszach oraz braku stosowania modyfikacji genetycznej w procesie wytwarzania żywności pochodzenia zwierzęcego (przede wszystkim o niestosowaniu pasz GMO w żywieniu zwierząt).
Jednym słowem – wszystko dla dobra konsumenta, żeby był prawidłowo poinformowany. Efekt jest zgoła odmienny. Gdy przeanalizować obecny stan prawny oraz propozycje ministerstwa, okazuje się, że system znakowania przyczynia się do całkowitej dezinformacji.
Należy pamiętać, że od wielu lat w Unii Europejskiej (i w Polsce) obowiązuje nakaz znakowania żywności zawierającej GMO. Jakikolwiek produkt zawierający w składzie więcej niż 0,9 proc. składnika GMO musi zawierać na opakowaniu informację, że został wyprodukowany z wykorzystaniem genetycznie modyfikowanych organizmów. Tak więc produkty niezawierające takich informacji są z definicji „wolne od GMO” i nie ma potrzeby wprowadzania dodatkowego systemu znakowania.
System znakowania jest dobrowolny. Jednak aby go zastosować, należy poddać się „certyfikacji” firmie, która za odpowiednią kwotę – po przeprowadzeniu stosownego audytu – wyda opinię, że dany produkt spełnia wymogi ustawy i może być znakowany wzorami „bez GMO”. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać kolejne firmy zajmujące się „certyfikowaniem” i wydaje się, że im wprowadzone prawo sprzyja najbardziej.
Na przepisach stracą ci producenci, którzy w produkcji nie stosują GMO, a nie zapłacą zewnętrznej firmie za „certyfikację”. Konsument, widząc na półce produkt A oznakowany etykietą „wolne od GMO”, a obok produkt B, który nie zawiera GMO i jednocześnie nie ma na opakowaniu etykiety „wolne od GMO”, przyjmie założenie, że produkt B zapewne to GMO musi zawierać. Z tego względu wielu producentów żywności i przetwórców krytykowało system znakowania.
Gdyby tego było mało, to okazuje się, że w przypadku znakowania „wyprodukowano bez stosowania GMO”, które dotyczyć będzie głównie produktów odzwierzęcych, konsument także będzie dezinformowany. Otóż resort rolnictwa zamierza wprowadzić okres karencji bezpośrednio przed pozyskaniem produktów dla przetwórstwa. Oznacza to, że tylko w okresie karencji zwierzę musi być karmione paszami bez GMO, natomiast przez pozostały okres swego życia może spożywać do woli GMO, a jednocześnie produkty uzyskane z takiego zwierzęcia będą mogły być znakowane etykietą „Wyprodukowano bez stosowania GMO”. Kuriozum, bo trudno znaleźć bardziej odpowiednie określenie dla tej propozycji.
Dlaczego jednak zdecydowano się na takie podejście? Otóż samo Ministerstwo Rolnictwa wskazuje, że bez GMO produkcja zwierzęca miałaby duże problemy:
Ze względu na postęp hodowlany i wymagania pokarmowe współczesnych ras zwierząt, w powiązaniu z potrzebą utrzymania rentowności prowadzonego chowu, hodowcy zwierząt deklarują, że stosowanie pasz GMO jest w pewnych okresach życia wybranych gatunków zwierząt niezbędne.
Można by pokusić się o stwierdzenie: karmienie zwierząt paszami bez GMO szkodzi. W uzasadnieniu dla wprowadzonego rozporządzenia o wzorach etykiet i systemu znakowania ministerstwo pisze:
Oznakowanie wprowadzane przepisami projektowanego rozporządzenia nie będzie wprowadzać w błąd konsumenta.
Nic bardziej mylnego. Jednoznacznie wykazałem, iż nowy system znakowania nie tylko nie służy informowaniu konsumentów, ale sprzyja dezinformacji. Taki stan rzeczy sprzyja chyba najbardziej dużym firmom spożywczym, które stać na „certyfikację” bez GMO oraz prowadzenie agresywnego marketingu oparte na haśle „produkt wolny od GMO”. Zresztą sami producenci przyznają wprost, że jest to zwyczajny chwyt marketingowy.
9 listopada o godz. 9:17 90680
Gdy rozum spi budza sie upiory. Wolne od GMO? Co? Gdzie i kiedy? Po co? I dla kogo? I to by bylo na tyle.