Spożywanie oleju sojowego uzyskiwanego z genetycznie modyfikowanej soi Plenish może prowadzić do obniżenia nadwagi – na takie zjawisko wskazują rezultaty badań, których wyniki opublikowano na początku października w czasopiśmie „Scientific Reports” [1].
Soja Plenish została uzyskana przez naukowców firmy DuPont. W roślinie „wyciszono” gen enzymu desaturazy omega-6 odpowiedzialnej za syntezę wielonienasyconego kwasu linolowego powstającego z kwasu oleinowego. Obecność dużej ilości (ok. 65 proc.) wielonienasyconych kwasów (np. kwas linolowy) powoduje niestabilność olejów sojowych. Z tego powodu są one poddawane procesowi utwardzania (stabilizacji). Niestety skutkuje on powstawaniem szkodliwych dla zdrowia tłuszczów typu trans.
Obniżenie ekspresji desaturazy w soi Plenish skutkowało zwiększeniem poziomu korzystnego kwasu oleinowego do 75 proc. (konwencjonalna soja zawiera jedynie 22 proc.). Dodatkowo o 20 proc. zmniejszyła się zawartość nasyconego („złego”) kwasu palmitynowego. Ilość niestabilnego wielonienasyconego kwasu linolenowego spadła poniżej 3 proc. (Rysunek 1).
Dzięki modyfikacji genetycznej skład kwasów tłuszczowych soi GM jest niemal identyczny jak oliwy z oliwek, powszechnie uważanej za jeden z najzdrowszych rodzajów oleju roślinnego. Olej Plenish ma zaś korzystniejszy od oliwy z oliwek stosunek kwasów Omega-6 do Omega-3 (3:1 vs. 9:1). Idealna z punktu widzenia potrzeb żywieniowych jest proporcja 2:1.
Zmiany w składzie kwasów tłuszczowych powodują, że olej z soi Plenish jest bardziej stabilny, dzięki czemu nie ma konieczności poddawania go procesowi utwardzania, w wyniku którego powstają znacznie duże ilości szkodliwych tłuszczy trans. Spożywane w nadmiarze przyczyniają się do chorób układu naczyniowo-sercowego oraz sprzyjają powstawaniu cukrzycy.
Okazuje się jednak, że opisane wyżej korzyści są najprawdopodobniej niejedynymi zaletami soi Plenish.
Naukowcy z Kaliforni (UC Davis) przeprowadzili szeroko zakrojone doświadczenia na myszach laboratoryjnych. Zwierzęta podzielono na cztery grupy, którym podawano karmę o takiej samej zawartości tłuszczów – karma pierwszej zawierała olej sojowy, kolejnych grup odpowiednio: olej sojowy z soi Plenish, olej kokosowy, oliwę z oliwek. Następnie obserwowano wpływ diety na parametry zdrowotne i metaboliczne organizmu, a przede wszystkim wpływ na rozwój otyłości.
Najmniej niekorzystnych efektów metabolicznych obserwowano u myszy, których karma zawierała tłuszcze pochodzące z oleju kokosowego (o wysokiej zawartości nasyconych kwasów tłuszczowych). Najgorzej „wypadła” karma zawierająca tłuszcz z oleju pozyskanego z konwencjonalnej soi.
Myszy będące na diecie zawierającej olej soi GM (Plenish) charakteryzowały się mniejszą nadwagą o ok. 15 proc. w stosunku do grupy, której karma zawierała olej z konwencjonalnej soi. Zwierzęta charakteryzowały się również mniejszą opornością na insulinę. Efekty były identyczne z tymi, jakie obserwowano u grupy zwierząt, których karma zawierała oliwę z oliwek.
Rezultaty badań mogą mieć daleko idące implikacje. Potwierdzają negatywny wpływ spożywania dużej ilości olejów roślinnych na rozwój nadwagi. Olej sojowy stanowi 60 proc. spożywanych olejów jadalnych w USA. Rozpowszechnienie wykorzystania oleju sojowego w diecie skorelowane jest z epidemią otyłości obserwowaną w USA (jak również ze zjawiskiem wzrostu masy ciała zwierząt laboratoryjnych, których pasza zawiera soję). W ostatnich latach pojawia się coraz więcej głosów mówiących o tym, że kwestia wpływu różnych rodzajów kwasów tłuszczowych na zdrowie człowieka jest nieco bardziej skomplikowana niż tylko podział na „złe” – nasycone kwasy tłuszczowe (zwierzęce) oraz „dobre” – nienasycone kwasy tłuszczowe (roślinne).
Wskazuje się, że być może duża zawartość kwasu linolenowego w olejach roślinnych sprzyja powstawaniu nadwagi. Zapotrzebowanie człowieka na kwas linolenowy wynosi ok. 1-2 proc. w stosunku do pozostałych kwasów, podczas gdy konwencjonalna soja ma ok. 8 proc. Soja Plenish zawiera go nieco poniżej 3 proc. Ten fakt najprawdopodobniej powoduje, że spożywanie oleju soi Plenish skutkuje mniejszą nadwagą w porównaniu do zwierząt spożywających tłuszcz z konwencjonalnej soi.
Zapewne nie będzie łatwo zrezygnować ze spożywania oleju sojowego na dużą skalę. Jednak znaczącą poprawę sytuacji niosłoby zastąpienie oleju pozyskiwanego z konwencjonalnej soi tym z soi Plenish (GM). Jeśli efekty na człowieku byłyby podobne do tych obserwowanych u zwierząt laboratoryjnych, to zapewne skutki byłyby pozytywne dla zdrowia ludzi – obniżenie nadwagi.
Soja Plenish została wprowadzona do uprawy w roku 2010. Jej uprawa cieszy się dużym zainteresowaniem wśród rolników. Szacuje się, że w roku 2017 areał uprawy soi Plenish wyniósł ok. 300 tys. hektarów i będzie systematycznie wzrastał.
Więcej o soi GMO do przeczytania we wpisie poświęconemu soi Plenish:
Olej Plenish z soi GMO zdrowszy od oliwy z oliwek
[1] Omega-6 and omega-3 oxylipins are implicated in soybean oil-induced obesity in mice
15 października o godz. 8:07 90554
No tak…dzieki GMO olejowi mozna sie będzie bardziej obzerac …
To troche tak jak..ponieważ prawie połowę żywności sie wyrzuca lub po prostu marnuje dlatego trzeba jej produkować więcej…oczywiście dzięki GMO.
GMO dobre na wszystko nawet na 30 łyżek cukru w butelce Coca Coli.
15 października o godz. 20:47 90555
Generalnie jednak to kwasy nienasycone n-3, n-6 są najzdrowsze. Jakby więc tej soi po prostu nie utwardzać tym wodorem…
15 października o godz. 23:10 90556
Generalnie jednak oprócz jednonasyconych n-3 I n-6 znajduje się w każdym ojeju ze setka innych związków chemicznych. Estry, etery, związki zawierające halogeny, wielonienasycone, alkohole, sole, część z nich jest szkodliwa a część odpowiada za psucie(np. umożliwia by w masie obecna była woda). nasycenie umożliwia pozbycie się 3% nie porażądnych substancji kosztem modyfikacji pozostałych 97%.
17 października o godz. 4:42 90557
„To troche tak jak..ponieważ prawie połowę żywności sie wyrzuca lub po prostu marnuje dlatego trzeba jej produkować więcej…”
Nie mogę patrzeć jak młode kobiety zamawiają w restauracji np duże danie z sałatką i frytkami, następnie podziubią trochę sałatki, kilka frytek a reszta czyli 80% idzie do śmieci. To są często te same kobiety które walczą z marnotrawstwem żywności i ochroną środowiska. Dlaczego nie zamawiają małych porcji, albo nie poproszą o wyłaczenie z potrawy np frytek?
Poprawę należy zaczynać od siebie.
17 października o godz. 6:00 90558
Może najpierw małe porcje powinny być w menu?
17 października o godz. 7:50 90559
JackT
Mój ojciec zawsze nm powtarzał – „szanuj jedzenie. bo jak będzie wojna, to po smietnikach bedziesz go szukać”. Gdy powtarzam to moim dzieciakom i wnukom to patrza na mnie jak na idiote. Jak szykuje sobie kanapki to oczywiscie siega po swiezy chleb a nie ten napoczesty wczorajszy. Kupuję rózne „wynalazki” typu mąka ryżowa. mleko sojowe, olej kokosowy, jakieś egzotyczne owoce i warzywa, ktore pózniej zalegają w szafkach i lodówce bo nie wiadomo co z tego zrobic, gdyż sa obce „naszej kuchni”.
Uważam, że człowiek powinien zywić się tym, co rosnie w promieniu 200 km od miejsca jego bytowania. Oczywiście nie da się w pełni do tej zasady stosować przy takiej mobilnosci ludzi ale też nie dać się zwariować reklamom.
17 października o godz. 13:47 90560
Jak ten olej wygląda cenowo, w porównaniu z naturalnymi odpowiednikami?
Ile kosztują nasiona, zabiegi pielęgnacyjne?
Jakie jest zużycie chemicznych środków ochrony, w porównaniu z klasycznymi uprawami?
Zanim dojdziemy do rugowania z upraw tych klasycznych roślin, należy się też zastanowić nad wpływem takich monokultur na inne elementy biotopu.
Bo może się okazać, że kilka gigantycznych firm agrotechnicznych będzie w stanie zrujnować ekosystem.
BARDZO wydajnie…..
21 października o godz. 11:42 90561
Dlaczego jest nikt z komentujących nie podnosi problemu upraw szafranu? Uprawy te to ekologiczna tragedia: gigantyczne monolulturowe uprawy (na terenie Turcji a wcześniej na terenie Indii), olbrzymie zużycie ŚOR (krukusy charakteryzują się wolną wegetacją i są roślinami niewielkimi, nie o dostęp do słońca), opryski z samolotów, brak możliwości stosowania płodozmianu, uprawy ogrodzone wieloma kilometrami siatek, wyjałowione strefy buforowe wokół upraw. Pracochłonność i cena sadzonek (milion złotych za 1 hektar!) które sprawiają, że nie istnieje drobnorolnicza uprawa krokusów na szafran.
To wszystko po to, aby z 1 hektara zebrać 20 kg horrendalnie drogiej przyprawy dla milionerów! I nikt z tym nie walczy! Greenpeace i inne organizacje antyGMO wolą łatwiejszy cel. A i na tym forum komentujący krytykują GMO, w imię tej samej ideologii która każe spektakularnie walczyć się z dostawami soi i kukurydzy dla głodującej Afryki bo niby, że to GMO, toż to lepiej przedziurawić burtę statku i wysypać do morza; a biedni ludzie w Afryce niech głodują; a bogaci niech jedzą zupy zabarwione szafranem!