To jest dzień, na który czekałem od dawna. Dziś premierę ma książka „W królestwie Monszatana. GMO, gluten i szczepionki” wydawnictwa Czarne. Autorem książki jest jeden z najlepszych dziennikarzy naukowych w naszym kraju – redaktor Marcin Rotkiewicz z tygodnika POLITYKA.
Jeśli w tym kraju ktokolwiek ma odpowiednie doświadczenie i kompetencje, by napisać książkę popularnonaukową poświęconą GMO, to jest to właśnie Marcin Rotkiewicz.
I na tym w zasadzie można by zakończyć „recenzję” tej publikacji. Nazwisko autora gwarantuje, że do rąk trafi nam opracowanie nie tylko rzetelne i poparte ogromną liczbą odwołań do źródeł naukowych, ale także – że będzie to lektura po prostu ciekawa i wciągająca. Co jest nie bez znaczenia w przypadku literatury popularnonaukowej, która mówiąc wprost, bywa nazbyt naukowa.
Otrzymujemy książkę, którą momentami czyta się jak świetny reportaż albo powieść sensacyjną opartą na faktach. Mnogość poruszonych tematów, faktów i historii jest godna podziwu. Jednak wszystko spójnie układa się w kompletną całość, nie powodując dezorientacji u czytelnika. W żadnym razie nie jest to spis definicji i technicznych opisów technik stosowanych w biotechnologii rolniczej – i bardzo dobrze. Na rynku mamy całe mnóstwo podręczników akademickich i nie tylko, które na wszelki możliwy sposób opisują tego typu tematy.
„W królestwie Monszatana” jest historią o rozwoju biotechnologii rolniczej, która rozpoczęła się… kilka tysięcy lat temu. Poznamy najpopularniejsze GMO stosowane w rolnictwie, dowiemy się, jak powstały i jakie wydarzenia im towarzyszyły. Temat GMO jest tu jednak tylko spoiwem i tłem.
Książka opowiada o rozwoju ruchu anty-GMO na świecie. Dowiemy się, kiedy i kto zapoczątkował walkę z pożyteczną technologią oraz jakimi motywami się kierował. Dowiemy się, jak to się stało, że – trochę z przypadku – ruch ten rozwinął się także w Europie i jakie wydarzenia temu sprzyjały. Dowiemy się, kim są czołowi działacze ruchów anty-GMO i w jaki sposób działają. Poznamy zawiłe mechanizmy funkcjonowania tego antynaukowego i niestety potężnego ruchu. Autor szczegółowo analizuje argumenty przeciwników agrobiotechnologii, dobitnie ukazując, iż nie mają one odzwierciedlenia w faktach.
„W królestwie Monszatana” to w dużej mierze opowieść o porażce nauki. O tym, że prawda mimo wszystko sama się nie obroni. O tym, jak nierówna jest walka w jej obronie z fanatykami, manipulantami i wyrachowanymi oszustami, którymi kierują różnorakie pobudki. Faktom oraz dowodom naukowym przeciwstawiane są wyrafinowane sztuczki socjotechniczne, awanturnictwo i manipulacja na szeroką skalę. Pożyteczna technologia stała się ofiarą błędnych przekonań prężnie działających i wpływowych środowisk, głównie związanych z ruchem tzw. ekologicznym. Dlatego ważne, by dawać odpór – „W królestwie Monszatana” ma pełnić właśnie taką funkcję.
Żyjemy w czasach dezinformacji. „W królestie Monszatana” jest jak powiew świeżego, ożywczego powietrza we wszechobecnym toksycznym zaduchu ignorancji. Jest to lektura obowiązkowa dla każdego, kto szuka prawdy i zrozumienia. Takiej pozycji bardzo brakowało na naszym rynku. To godna kontynuacja i uzupełnienie rewelacyjnej książki „The Lords of the Harvest” Daniela Charlesa, poświęconej historii rozwoju sektora agrobiotechnologicznego na świecie.
Marcinowi po prostu dziękuję, że zdecydował się napisać tę książkę – w moim odczuciu od dziś najważniejszą lekturę dla każdego, kto chciałby zapoznać się z kontrowersyjnym tematem biotechnologii rolniczej.
Słowa uznania należą się także wydawnictwu Czarne. Temat GMO budzi kontrowersje i zdecydowana większość wydawnictw stara się jednak zbywać temat milczeniem, nie dając powodów do ataków dla przeciwników GMO. Wydawnictwo musi przygotować się na falę krytyki za samo wydanie tej książki, co już nastąpiło, mimo że książka nie była jeszcze w dystrybucji – wyrok został wydany. Na profilu Facebookowym oficyny wydawniczej zaroiło się od nieprzychylnych tekstów pod zapowiedzią publikacji „W królestwie Monszatana”.
20 września o godz. 11:50 90513
Tak sobie myślę że jeżeli teraz narzekamy na nieuczciwość marginesu naukowców i tendencyjność badań, to co nas czeka w przyszłości – kiedy naukowcami zostaną młodzi obecnie ludzie, którzy bez żadnych skrupułów kradną muzykę i filmy z sieci. Czy będą uczciwie prowadzili badania? Czy można bedzie im zaufać? Wątpię.
21 września o godz. 22:28 90514
Dzięki za przypomnienie o książce, gratulacje dla autora za odwagę w czasach populizmu, podziękowania dla wydawnictwa (Stasiukowie jak zwykle na wysokości zadania). Na pewno przeczytam i już jestem ciekaw czy podjęty zostanie mój ulubiony i unikany temat – jak uprzedzenia i ataki na GMO przez perspektywę korporacyjnych praktyk zabijają lokalne, rządowe (państwowe) inicjatywy tworzenia GMO mogących korzystnie wpływać na ekonomię i ochronę środowiska na danych obszarach.
22 września o godz. 5:18 90515
Czy jest wydanie w ebook? Nie mam miejsca w bibliotece, kupuję tylko ebooki.
22 września o godz. 5:42 90516
PS. Tak, jest w wydaniu ebook. Dzięki.
22 września o godz. 9:38 90517
JackT – myślę, że to porównanie kradzieży muzyki i filmów z internetu, a prowadzenie badań w laboratorium to dwie zupełnie inne sprawy. Mam 30 na karku (nie wiem czy to dużo), ściągam muzykę z internetu (czyt. kradnę), a filmy oglądam przez internet, bo polska telewizja nie ma dla mnie nic do zaoferowania. W laboratorium natomiast, nie mam sobie nic do zarzucenia, postępuję etycznie, nie jestem naukowym szulerem, jak „wielcy profesorowie”, których mam na myśli 😉 A co będzie dalej? Może trochę racji jest odnośnie tej młodzieży, bo widać po studentach, że niestety tendencja jest spadkowa, jeśli chodzi o wiedzę i w ogóle jakiekolwiek logiczne myślenie.
23 września o godz. 14:50 90518
@marasek.
Pewnie troche przesadziłem, bo nasze pokolenie tez podkradało jabłka z proboszczowego sadu. Ale generalnie – rozglądając się dookoła – widzimy degrengoladę, upadek dobrych obyczajów a tryumf cwaniactwa oraz wazeliniarstwa. Myślę że ten upadek uczciwosci i etyki dopadnie też i naukowców.
25 września o godz. 10:07 90519
@JackT. Baa, z tego co widzę to już nawet dopadł. Nie można generalizować, ale przynajmniej u mnie jest tendencja raczej spadkowa wśród uczciwych „wyjadaczy”. Potencjał tak naprawdę tkwi w młodych, ale jeśli oni nie są zatrudniani, bo nie ma miejsc, nie ma godzin, marnują się, zmieniają branżę, chcą po prostu godnie żyć, a co niektórzy utrzymać rodzinę. Widzę po sobie, dwa wyróżnienia za doktorat, nie ma dla mnie miejsca na uczelni, za granicę wyjechać? Tutaj jest mój dom, tutaj mam mieszkanie, żonę i kredyt. Oczywiście super, sporo podróżuję, znam 2 języki, ale chyba nie o to chodzi. Nauka w Polsce to ciężki kawałek chleba. Nie wiem co jest przyczyną, słaba świadomość ludzi? Przecież po GMO rosną różki, a od szczepionek dzieciaki rodzą się z abberacjami. Wracając więc do tematu wydawnictwa, oby więcej takich książek! 🙂
25 września o godz. 10:46 90520
@marasek – ” Nie wiem co jest przyczyną,..”
A ja wiem !
Prawie 40 lat obracam sie w przemysle i wiem jak było dawniej a jak jest teraz.
Cóz z tego , że buduje sie u nas nowoczesne fabryki, skoro to nie są nasze fabryki.
My dajemy tylko ziemię i siłę robocza a reszta przychodzi zza granicy gotowe.
Naukowcy i iprojektanci są tu niepotrzebni.
27 września o godz. 9:37 90521
@kaesjot.
Niestety polski system edukacji nie jest nastawiony na intensywne zdobywanie wiedzy (szesciolatki siedzą w domu), a wyzsze uczelnie są obsadzone dożywotnio. Klops, wujaszku.
Co do fabryk, to tylko kilka marek samochodowych ma swoje biura konstrukcyjne – reszta to montownie.
Polska myśl techniczna może zabłysnać jeżeli Macierewicz zamówi kosy i cepy dla „pospolitego ruszenia”.
27 września o godz. 11:09 90522
@JackT
Polski system edukacyjny nastawiony jest na „równanie w dół” zamiast promowania zdolnych i wybitnych. Są ustawowe pieniadze na dodatkowa pracę z uczniami opóźnionymi w rozwoju i z róznymi dysfunkcjami lecz praca z najzdolniejszymi to tylko dobre checi dyrekcji i samych nauczycieli.
Co do 6-latków.
Nie jest wazne kiedy zaczyna nauke tylko czego, w jaki sposób i w jakich warunkach sie naucza. Gdy wprowadzono obowiazek nauki 6-latków to okazalo sie , że ŻADNA z warszawskich szkól nie była do tego dostosowana. Stosowny raport był na stronie MEN ale błyskawicznie zniknął i tylko nieliczni go zauwazyli.
A tak po prawdzie to dla kogo mamy kształcic tych najzdolniejszych?. Przecież u nas nie ma dla nich pracy !
28 września o godz. 4:12 90523
@kaesjot.
To może w piaskownicy do 15 roku, a potem wczesna emeryturka?
28 września o godz. 6:45 90524
JackT
28 września o godz. 4:12
Myslałem , ze jesteś poważny ….
28 września o godz. 14:23 90525
@kaesjot.
Dawno temu poważnie oceniłem moje szanse na realizacje moich planów zyciowych w Polsce – i wyjechałem. Teraz mogę już być niepoważny.
Polska to cyrk, a ja jestem widzem. Ale nie biję braw i nie śmieję sie. Patrzę jak watahy walczą o dostęp do koryta. Żenada.
28 września o godz. 14:42 90526
JackT
28 września o godz. 14:23
Przepraszam – nie wyczułem ironii.
A z tymi watahami to zgoda ale problem w tym, że Ty się tylko temu przyglądasz a ja jestem co prawda tylko biernym ale jednak tego spektaklu uczestnikiem.
1 października o godz. 0:41 90528
Naprawdę świetna książka autorstwa M. Rodkiewicza. Właśnie kończę (gluten zostawiłem sobie na niedziele) I muszę przyznać że to książka, która należało napisać na 20 rocznicę rozpoczęcia nagonki na rośliny MG.