Brexit nie budzi już tak wielu emocji, niemniej chciałbym jeszcze spojrzeć na to wydarzenie z punktu widzenia przyszłości upraw roślin GM w Wielkiej Brytanii.
Zanim jednak przejdę do omawiania potencjalnych skutków dla Zjednoczonego Królestwa, należy stwierdzić, że Brexit jest niekorzystny z punktu widzenia przyszłości upraw roślin GM w Unii Europejskiej. Wielka Brytania jest jednym z nielicznych państw, które na łonie Unii Europejskiej domagało się podejścia do GMO opartego o naukę, nie tolerowało upolityczniania tematu i domagało się bardziej efektywnego autoryzowania nowych GMO na rynek europejski. Czołowi politycy angielscy, którzy zdawali sobie sprawę z potencjału płynącego z wykorzystania GMO w rolnictwie, wielokrotnie – słusznie zresztą – otwarcie krytykowali Komisję Europejską za łamanie prawa europejskiego ws. autoryzacji nowych GMO.
Władze angielskie, naukowcy i organizacje rolnicze widzą w Brexicie dużą szansę na rozkwit upraw GMO na Wyspach. Nie będą ich obowiązywać już niewydolne, długotrwałe, kosztowne, upolitycznione, nieoparte o naukę i skrajnie restrykcyjne regulacje unijne dotyczące dopuszczania roślin GM do komercyjnego zastosowania. Czy nadzieje te są uzasadnione?
W angielskich rolniczych instytutach naukowych, należących do najlepszych na świecie, prowadzone są bardzo zaawansowane prace nad nowymi odmianami modyfikowanych roślin (np. pomidor o zwiększonej zawartości antocyjanów, pszenica odstraszająca mszyce, lnicznik o zwiększonej zawartości kwasów omega-3, ziemniak odporny na zarazę i inne). Gdyby Wielka Brytania pozostała członkiem UE, najprawdopodobniej rośliny te nigdy nie zostałyby dopuszczone do uprawy także w UK, ponieważ kilka krajów (w tym Polska) mogłoby z powodów ideologicznych skutecznie blokować proces autoryzacji (tak jak ma to miejsce obecnie). Wysiłek naukowców, lata badań i miliony funtów mogłyby być po prostu zmarnowane.
Z końcem października minister rolnictwa George Eustice poinformował, że rozpoczęto już prace legislacyjne związane ze zmianą regulacji prawnych dotyczących uprawy roślin GM, które będą obowiązywać po wyjściu państwa z Unii Europejskiej. Jak zaznaczył, będą to regulacje prawne, które oparte będą o wiedzę naukową. W wielu kręgach wywołało to entuzjazm i nadzieję, że w końcu i rolnicy brytyjscy będą mogli swobodnie uprawiać GMO.
Czy jednak Brexit rzeczywiście spowoduje rozkwit upraw GMO i rozwój sektora agrobiotechnologicznego w Wielkiej Brytanii? Jest kilka okoliczności, które mogą spowodować, że może to być nieco bardziej skomplikowane, niż wydaje się brytyjskim politykom.
Pierwszym problemem jest sytuacja wewnętrzna, a mówiąc ściślej: Szkocja, Walia, Irlandia Płn. – wszystkie te państwa oraz ich władze są skrajnie negatywnie nastawione do uprawy roślin GM na swoim terytorium. Władze Szkocji otwarcie mówią o opuszczeniu Zjednoczonego Królestwa, Irlandia Płn. rozważa zjednoczenie z Irlandią. To sprawia, że jedynym państwem, w którym faktycznie możliwy byłby rozkwit upraw roślin GM, jest Anglia.
Drugi problem może stanowić brak zainteresowania ze strony samych firm nasiennych. Największe firmy, m.in. Monsanto, pozytywnie przyjęły informację o możliwej liberalizacji zasad autoryzacji roślin GM w UK i rozważają zwiększenie swej aktywności w tym sektorze na Wyspach. Niemniej pojawia się wątpliwość, czy firmy nasienne będą zainteresowane inwestowaniem w rozwój produktów tylko dla rolników z Anglii. Proces opracowania odmian jest kosztowny i długotrwały, a stosunkowo niewielki rynek angielski może nie zrekompensować poniesionych nakładów inwestycyjnych. Z drugiej strony może to być ułatwieniem dla mniejszych firm, które chcą działać lokalnie i na niewielką skalę.
Kolejną przeszkodą będą utrudnienia w handlu. Eksport produktów rolnych do UE jest dla gospodarki brytyjskiej istotny. Każda roślina GM, która zostanie w przyszłości dopuszczona do uprawy na terenie Anglii, a którą producenci będą chcieli wyeksportować na teren Wspólnoty, będzie wymagała przejścia przez długotrwały proces autoryzacji na rynek UE (największy partner handlowy UK). A jeśli dana odmiana nie będzie autoryzowana na innych rynkach, to rolnicy nie będą chcieli jej uprawiać. Pojawić się mogą także problemy ze zbytem takich produktów także w Walii, Szkocji czy Irlandii Płn., które najprawdopodobniej nie dostosują się do planów rządu brytyjskiego.
Ostatnią przeszkodą na drodze do szybkiego rozkwitu upraw GMO w Wielkiej Brytanii jest czas. Mimo wszystko nawet przy liberalizacji regulacji prawnych wprowadzenie na rynek komercyjnych odmian może zająć wiele lat. Pomimo obiecujących rezultatów badań i doświadczeń polowych większość opracowywanych roślin GM w jednostkach naukowych stanowią rośliny eksperymentalne. Do czasu opracowania komercyjnych odmian jeszcze długa i czasochłonna droga.
Z powyższego wynika, że liberalizacja regulacji związanych z dopuszczaniem na rynek nowych odmian do uprawy wcale nie musi oznaczać nagłego rozkwitu upraw GMO w Wielkiej Brytanii. W zglobalizowanym świecie to nieco za mało. Z drugiej strony – na pewno zwiększy się liczba gatunków dopuszczonych do uprawy na terenie UK, choć będą to raczej produkty typu pomidory czy lnicznik, które nie będą uprawiane na dużą skalę. Co bardzo istotne – umożliwi to wdrażanie na rynek projektów opracowywanych w krajowych jednostkach, a także rozwój lokalnych, średniej wielkości firm agrobiotechnologicznych, które w systemie prawnym obowiązującym w UE nie mają szans na wprowadzenie jakichkolwiek produktów na rynek.
25 listopada o godz. 1:40 90460
Osobiście nie mam oczywiście nic przeciwko podejściu naukowemu, ale Autor zdaje się dogmatyzować podejście naukowe, co pachnie również nieco ideologicznie i politycznie.
Chcę przez to powiedzieć, że nauki również nie można traktować jako wykładni absolutnej i jedynie obowiązującej. Nauka może się też poważnie i tragicznie mylić (patrz ziemia jest płaska i jest w środku wszechświata albo drastycznie różne interpretacje dewiacji homoseksualnych przez grona medyczne) a ponadto są ważniejsze sprawy niż nauka, którym nauka musi się podporządkowywać (np. najefektywniejsze, najskuteczniejsze są bronie ABC, ale właśnie tych broni według standardów humanizmu nie wolno używać)
25 listopada o godz. 3:19 90461
Gratuluje racjonalnego wpisu na temat GMO.
Dla przypomnienia insulina jest obecnie produktem GMO. Nie wiem czy wsrod protestujacych przeciwko GMO sa diabetycy na insulinie. Jesli sa to wyglada to bardzo dziwnie zeby nie powiedziec smiesznie.
Slawomirski
30 listopada o godz. 0:42 90462
Dlaczego nauka służy tylko temu aby żywność produkować taniej, więcej, łatwiej? Dlatego pomidor jest bez zapachu a jabłko smakuje jak tektura.
30 listopada o godz. 20:23 90463
@JackT
„Dlatego pomidor jest bez zapachu a jabłko smakuje jak tektura.”
To efekt stosowania tradycyjnych technik hodowli, gdzie najczęściej mamy „coś za coś”. W celu uzyskania pożądanej cechy (np. odporność na chorobę) z użyciem tradycyjnych metod często tracimy inne, być może mniej pożądane cechy (np. zapach). Jak na ironię nowoczesne techniki inżynierii genetycznej, dzięki temu że dają możliwość precyzyjnego przenoszenia tylko pożądanej cechy (genu), są pozbawione wad tradycyjnej hodowli.