Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego

5.07.2016
wtorek

To już przesądzone: Polska będzie strefą wolną od GMO (na papierze)

5 lipca 2016, wtorek,

Z końcem czerwca Ministerstwo Środowiska przedstawiło projekt nowelizacji Ustawy z dnia 22 czerwca 2001 r. o organizmach genetycznie zmodyfikowanych.

Byłem niemal pewien, że po przejęciu sterów przez ministra Jana Szyszkę organizmy genetycznie zmodyfikowane będą jednym z priorytetów jego działań. Prof. Szyszko jest wśród polskich polityków zdecydowanie najzagorzalszym przeciwnikiem GMO. W związku z tym należało się spodziewać mocnego zaostrzenia regulacji prawnych w tym obszarze. Projekt nowelizacji ustawy o GMO rzeczywiście je zaostrza, choć nie w takim stopniu, jakby można było oczekiwać.

Przyczynkiem do nowelizacji ustawy jest wymóg dostosowania naszego prawa do Dyrektywy 2001/18 WE. W 2014 roku zapadł w Trybunale Sprawiedliwości UE niekorzystny dla naszego kraju wyrok (C-478/13) z powodu braku utworzenia rejestru oraz sposobu zgłaszania upraw GMO w Polsce.

Nowelizacja ustawy o GMO tworzy rejestr upraw GMO oraz wskazuje sposób ich zgłaszania. Jednak aby rolnicy nie pomyśleli sobie, że poprzez wprowadzenie tych zmian pojawia się cień szansy na rozpoczęcie uprawy GMO, minister środowiska wprowadził dodatkowe regulacje, które mocno utrudnią rolnikom życie.

W noweli pojawia się kontrowersyjny Art. 49a: „Ustanawia się terytorium Rzeczpospolitej Polskiej strefą wolną od GMO…”.

Kuriozalne sformułowanie, które trudno w ogóle w jakikolwiek sensowny sposób interpretować. Można tylko snuć przypuszczenia, co autor mógł mieć na myśli. Należy to chyba przetłumaczyć w ten sposób, że wprowadza się na terenie Polski zakaz upraw GMO, bo na pewno nie jest możliwe, aby Polska w najbliższej przyszłości – a i dalszej zapewne również – stała się strefą wolną od GMO.

Mam wrażenie, że art. 49a ma służyć głównie celom propagandowym. Minister środowiska będzie mógł się chwalić tym, że oto historyczny moment – w końcu Polska stała się wolna od GMO. W praktyce sytuacja nie ulegnie jakiejkolwiek zmianie. W Polsce nie uprawia się komercyjnie GMO (poprzednicy wprowadzili stosowny zakaz), za to importuje się ogromne ilości pasz GMO (nadal będzie można to robić mimo ogłoszenia Polski strefą wolną od GMO). Nadal będzie można także prowadzić zamierzone uwolnienie GMO do środowiska w celach eksperymentalnych.

Dostosowanie naszego prawa do wymogów Dyrektywy 2001/18 WE – zgłaszanie i utworzenie rejestrów upraw GMO – wymusza na ministerstwie środowiska wprowadzenie informacji o sposobie prowadzenia uprawy GMO. I tu zaczyna się robić ciekawie. Po pierwsze, pojawia się definicja uprawy GMO. W moim odczuciu mocno nieprecyzyjna, bo ogranicza się tylko do roślin jednorocznych (minister założył, że nie będzie w najbliższej przyszłości np. drzew GM zarejestrowanych w UE). Po drugie, pojawia się informacja o tym, że uprawy GMO będą mogły być prowadzone tylko w „strefach wskazanych do uprawy GMO” – co też jest samo w sobie kuriozalne, bo zdanie wcześniej w ustawie wspomina się o tym, że Polska jest strefą wolną od GMO.

Utworzenie strefy wskazanej do uprawy GMO wykonuje się na wniosek rolnika, który chce uprawiać rośliny GM. Jednak aby taka strefa została ustanowiona, wymaga: zgody Ministra Środowiska, zgody Ministra Rolnictwa, opinii Rady Gminy, w której rolnik ma zamiar uprawiać GMO. Do wniosku rolnik powinien dołączyć szereg informacji – swoje dane, miejsce uprawy, obszar, rodzaj GMO itp., ale także powinien zdobyć pisemne oświadczenie (!) posiadaczy gruntów w promieniu 3 km o braku sprzeciwu na prowadzenie uprawy GMO. Do tego rolnik jest zobowiązany dostarczyć dokumentację potwierdzającą, że planowana uprawa nie będzie mieć negatywnego wpływu na bezpieczeństwo środowiska. Jak rolnik ma to udowodnić, nie uszczegółowiono.

Wszystkie powyższe zapisy na temat ustanawiania stref wskazanych do uprawy GMO powodują, że zdobycie pozwolenia na uprawę jest w praktyce niemożliwe. Sam fakt zdobycia braku sprzeciwu sąsiadów w zasadzie to gwarantuje. A nawet jeśli rolnik je zdobędzie, to jeden z ministrów może z wielu powodów (także politycznych) takiej zgody nie udzielić.

Na koniec pojawia się informacja o karach, jakie czekają niesubordynowanych rolników. Jeśli ktoś zdecyduje się nielegalnie uprawiać rośliny GM, musi liczyć się z usunięciem upraw na swój koszt oraz karą administracyjną rzędu 10-30 tys. zł od hektara upraw. Wątpię, żeby znaleźli się ryzykanci.

Nowelizacja ma wejść w życie 1 stycznie 2017 roku. Dobrze, że pojawiają się zapisy dostosowujące nasze prawo do regulacji UE, ale gorzej, że okazja ta została wykorzystana do zaostrzenia i tworzenia kuriozalnych przepisów, które w praktyce nie mają żadnego znaczenia, a służą jedynie realizacji populistycznej polityki.

Trudno przy tym nie odnieść wrażenia, że nowelizacja ustawy o GMO ma nieco przyćmić temat nowelizacji ustawy o paszach. Ta ostatnia będzie znowelizowana również 1 stycznia 2017 r. i wydłuży możliwość stosowania pasz GMO w Polsce do końca 2020 roku. Nowe władze są za ten ruch mocno krytykowane przez organizacje zwalczające GMO, bo działania te są w sprzeczności z wcześniejszymi deklaracjami posłów PiS, którzy będąc w opozycji, krytykowali poprzedników za wydłużanie moratorium na obowiązywanie zakazu stosowania pasz GMO, twierdząc, że to zrujnuje polskie rolnictwo. Zabieg z ustanowieniem Polski strefą wolną od GMO ma chyba na celu uspokoić nastroje.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 13

Dodaj komentarz »
  1. Przyjdzie czas na szczepionki i telefony komórkowe – też podobno szkodzą. Ciemnota zwycięża.

  2. @Autor,
    Doszukiwanie się logiki w prawodawstwie pisowskim, jest skazane na klęskę.

  3. @sugadaddy

    Niestety, nie jest to domena tylko tej opcji politycznej, czego dowiedli i poprzednicy 🙁

    (mowa oczywiście o regulacjach odnoście GMO, bo innych poczynań nie podejmuję się komentować)

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Decyzja jest słuszna. To jest również próba nie poddawania się globalnej dyktaturze koncernu, który powstanie po wykupieniu Monsanto przez Bayer.
    Polska powinna sama stworzyć, na własne potrzeby, instytut zajmujący się GMO, oraz badaniem konsekwencji zmian jakie przynosi stosowanie GMO.

  6. @ Autor,
    Ma Pan całkowitą rację; GMO, to dla przeciętnego Polaka czarna magia – wliczając w to przedstawicieli rządów IIIRP.
    Dlatego stosują metodę, panu bogu świeczkę, a diabłu ogarek.

  7. Proszę o skomentowanie tego artykułu: http://nutritionstudies.org/gmo-dangers-facts-you-need-to-know/

  8. @woytek

    „Polska powinna sama stworzyć, na własne potrzeby, instytut zajmujący się GMO, oraz badaniem konsekwencji zmian jakie przynosi stosowanie GMO.”

    Pełna zgoda. Jak to jednak zrobić gdy od władz idzie komunikat – „nie pozwolimy uprawiać GMO”. Jak mamy rozwijać własne GMO skoro polskim naukowcom zajmującym się GMO rzuca się kłody pod nogi. Polskie instytuty mają potencjał rozwoju odmian GM i niektóre nawet mają niewielkie sukcesy na tym polu (prof. Szopa-Skórkowski). Pozostawieni są jednak samym sobie.

    @Peter_PL

    Artykuł głównie oparty na „przeczuciach” autora, jak na naukowca to za dużo sformułowań typu „i belive”. Wiele tez nie popartych żadnymi odnośnikami. Skupię się na tezach o szkodliwości. Teza o szkodliwości białek bardzo naciągana, jedynym argumentem ma być fakt, iż białko to jest toksyczne dla komórek ludzkich (w hodowli in vitro) oraz tym, że podobna sekwencja jest podobna do rycyny (brak faktów na poparcie tej tezy). Autor ignoruje fakt, że białko to jest używane w rolnictwie od lat 20-tych ubiegłego wieku, na długo przed erą roślin GM. To już prawie 100 lat bezpiecznego stosowania. Dodam na koniec, że to białko wykorzystuje się do oprysku w rolnictwie ekologicznym. Więcej o białku Bt dowie się pan z jednego z moich wpisów: http://gmo.blog.polityka.pl/2012/08/17/hokus-pokus/
    Jeśli chodzi o argumenty dotyczące glifosatu, to przyznam że można by chyba analogicznie napisać o każdym herbicydzie stosowanym w rolnictwie.
    Teza o ukrytym białku wirusowy m CaMV to po prostu humbug. Sprawę opisywałem na blogu: http://gmo.blog.polityka.pl/2013/02/14/znanynieznany-smiercionosny-gen-wirusowy-w-gmo-czyzby/

    Jak na biologa, to niezbyt pokaźna lista dowodów naukowych na rzekomą szkodliwość roślin GM. W mojej ocenie przytoczone argumenty (białko Bt, glifosat czy fragmenty CaMV) nie mają poparcia w faktach.

  9. Polska strefą wolną od GMO i zdrowego rozsądku.
    Wkrótce ogłosi się Miczurina największym autorytetem.

  10. Fakty bywają niewygodne; wiara przenosi góry.

  11. Choć raz wyjdzie na Zalewskiego. Albo inaczej, Zalewski wyjdzie na swoje:
    Całe to gadulstwo o strefach wolnych jest funta kłaków warte. Chyba obraziłem nawet kłaki. W zawrotnym tempie toczą się super tajne rozmowy CETA (z Kanadą, bliska ukończenia) i TTIP. Choć niektórzy się zapierają, cała unijna i polska świta mędzi o wielkich korzyściach dla gospodarki. Pewnie amerykańskiej gospodarki. Pierwszy efekt takiej umowy to stawianie zysków firm ponad prawodawstwo państwowe. Inaczej mówiąc, jeśli firma amerykańska zamierza zarobić w którymś kraju Europy a ten kraj na to nie pozwoli, musi zapłacić odszkodowanie za niedoszłe zyski. Takie coś miało miejsce w Libii, która musiała płacić miliony za to, że w ogóle nie doszło do inwestycji jakiejś tam firmy. Bum!
    Wstający z kolan pod stołem naród może więc się suwerennić jak chce. Wszystko jedno, czy chce czy nie chce GMO, amerykańskie przepisy mają rację.
    P.S. mógłbym się wymądrzać o GMO, ale aktualnie żyję na pustyni bo każdy leniwy chłopek wokoło zamiast kosić chwasty w sadzie czy w rowach woli polewać wszystko roundupem. A ja zbieram potem nieżywe żaby, jaszczurki, myszy i krety. Mam już cały prywatny cmentarz. Ale polska żywność zdrowa.

  12. Bez sensu, jak dla mnie. Na tego typu żywność zawsze będzie popyt, a zamykanie tego rynku w Polsce będzie powodował import z innych krajów. Wolałbym taką żywność kupować jednak od polskiego rolnika, a nie np. niemieckiego… Co do samej żywności według mnie wszystko powinno być dla ludzi, tylko rzecz w tym, żeby ludzie wiedzieli co kupują. Niektórym może nie przeszkadzać to, że jedzą genetycznie modyfikowaną żywność, bo zależy im tylko na cenie produktu, a na jakości już mniej. Ostatnio właśnie przeczytałem artykuł tutaj: http://www.agropolska.pl o tym, że trwają prace nad systemem znakowania towarów z GMO. To już dawno temu powinni wprowadzić, a nie teraz…

  13. @Wojciech Zalewski

    Dziękuję za odpowiedź. Wypowiadane przez naukowca sformułowania typu „I believe” należy raczej tłumaczyć jako „jestem przekonany” niż „wierzę”, z kontekstu zresztą wynika, że autor zbudował swój pogląd w oparciu o naukową wiedzę i zawodowe doświadczenie biologa, a nie podany do wierzenia przez jakiś autorytet dogmat. W przytoczonym artykule pojawiają się zastrzeżenia dotyczące projektu badań, wyciąganych z nich wniosków czy szacowania ryzyka – choć jako laik nie potrafię zweryfikować w sposób naukowy zasadności tych zastrzeżeń, zastanawia mnie, dlaczego tak często się z nimi spotykam w wypowiedziach ludzi nauki i medycyny, którzy mają – w przeciwieństwie do Pana – bardziej sceptyczne i ostrożne nastawianie do GMO. Przekonuje mnie uwaga, że na obecnym etapie stanu wiedzy i badań nie powinniśmy formułować tak jednoznacznych stwierdzeń dotyczących bezpieczeństwa stosowanie żywności modyfikowanej genetycznie – ktoś, kto interesują się nauką, zdaje sobie sprawę, że w miarę przyrostu wiedzy wiele przyjętych pierwotnie teorii zostaje z czasem zrewidowana, odrzucona lub zmodyfikowana i w taki sposób dokonuje się postęp w naszym rozumieniu badanej rzeczywistości. Nie odniósł się Pan kwestii toksyczności glufosinatu, który także stosowany jest w przypadku roślin GMO, ani do poważnego problemu znacznego zwiększenia ilości zużywanych pestycydów w uprawach roślin modyfikowanych, co nie pozostaje bez wpływu na bezpieczeństwo tak uzyskiwanej żywności i stan środowiska naturalnego. Z tego, co pamiętam, w jednym z niedawnych wpisów twierdził Pan, że rośliny GMO ograniczają zapotrzebowanie na pestycydy, przez co tracą na tym producenci wytwarzający te środki ochrony roślin, tymczasem wydaje się, że jest dokładnie na odwrót: https://enveurope.springeropen.com/articles/10.1186/2190-4715-24-24
    i http://www.nationalacademies.org/OCGA/111Session2/testimonies/OCGA_147147
    Powtarza Pan, że tysiące badań przemawia za bezpieczeństwem żywności GMO, podczas gdy naukowcy są zadziwieni, jak bardzo ograniczone są dane na temat bezpieczeństwa jej stosowania:
    http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0160412011000055 Ponadto przeprowadzone badania na zwierzętach zaskakują krótkim okresem (od 90 dni do 2 lat), stąd trudno o miarodajność ich wyników. Skoro Pana zdaniem istnieje tysiące rzetelnych badań potwierdzających nieszkodliwość GMO, dlaczego firmy je produkujące w licencjach wciąż zastrzegają sobie, że sprzedawanych nasion nie można wykorzystywać do celów własnych badań ? Czy gdyby były one faktycznie bezpieczne, producentom nie zależałoby na czymś dokładnie odwrotnym, tak aby rozwiać wątpliwości zasiewany w społeczeństwie przez krytyków GMO ?

  14. Peter_PL

    „z kontekstu zresztą wynika, że autor zbudował swój pogląd w oparciu o naukową wiedzę i zawodowe doświadczenie biologa, a nie podany do wierzenia przez jakiś autorytet dogmat. ”

    Być może, szkoda jedynie, że na poparcie swych tez nie potrafi przytoczyć wiarygodnych źródeł i tekst opiera się na założeniu: „jestem biologiem, więc wiem co mówię i mam rację”. Niestety autor tego tekstu nie tylko wykazuje daleko idące braki wiedzy w obszarze, w którym próbuje z siebie robić eksperta, ale wręcz odnoszę wrażenie, ze celowo dezinformuje czytelników.

    „Nie odniósł się Pan kwestii toksyczności glufosinatu”

    Jak pan zauważył jest to herbicyd powszechnie używany nie tylko w uprawie GMO, czy poprzez analogię powinniśmy rozważyć zakaz uprawy konwencjonalnych roślin, bo używa się w nich glufosynatu? Z mojej wiedzy wynika, że zarówno glufosynat jak i glifosat należą do najmniej toksycznych herbicydów stosowanych w rolnictwie. Nie oznacza to oczywiście, że są nieszkodliwe. Ale nawet jeśli są to substancje śmiertelnie trujące, to nie jest to argument przeciw GMO, a raczej przeciwko tym środkom.

    „poważnego problemu znacznego zwiększenia ilości zużywanych pestycydów w uprawach roślin modyfikowanych”

    Nie wiem o jakim „poważnym problemie” pan pisze, bo ze znanych mi badań wynika, że uprawa GMO doprowadziła do ogromnego spadku zużycie pestycydów. Pana stwierdzenie jest po prostu nieprawdziwe.

    „co nie pozostaje bez wpływu na bezpieczeństwo tak uzyskiwanej żywności i stan środowiska naturalnego. ”

    Zdecydowanie. Dlatego tak drastyczny spadek zużycia pestycydów dzieki uprawie GMO jest ogromnym zyskiem dla konsumentów, środowiska a także samych rolników, szczególnie w państwach rozwijających się, gdzie zaobserwowano znaczący spadek zatruć pestydami dzięki uprawie GMO.

    „tymczasem wydaje się, że jest dokładnie na odwrót”

    Podaje pan link do nierzetelnych „badań” pana Benbrooka – człowieka opłacanego przez producentów żywności eko, który za 100 tys dolarów jest w stanie napisać pracę dowodzącą każdej tezy. Rewelacji tego pana nikt oprócz niego samego nie potwierdza. Zwróciłbym też uwagę na rezultaty jego „badań” w kórych sam pisze: „while Bt crops have reduced insecticide applications by 56 million kilograms (123 million pounds)” – całkiem ciekawy wniosek, szczególnie jak na tak skrajnie nastawioną do GMO osobę.

    „Ponadto przeprowadzone badania na zwierzętach zaskakują krótkim okresem (od 90 dni do 2 lat), stąd trudno o miarodajność ich wyników. ”

    Wręcz przeciwnie. Są to okresy od lat obowiązujące w standardach OECD, wypracowane w wyniku dziesięcioleci prowadzenia badań toksykologicznych, głównie w obszarze medycyny.

    „dlaczego firmy je produkujące w licencjach wciąż zastrzegają sobie, że sprzedawanych nasion nie można wykorzystywać do celów własnych badań ?”

    Wydaje mi się, że jest to nieprawda. Nawet polscy naukowcy nie mają problemu z uzyskaniem materiału do eksperymentów na zwierzętach, więc nie wiem skąd ta teza. Być może chodzi o panu o przypadki, kiedy to naukowcy żądali materiału do badań, ale nie chcieli powiedzieć do jakiego celu. Bo firma musi jednak chronić swoje IP i czasami prosi o informację czy służy to badaniom bezpieczeństwa czy może rozwojowi własnych odmian? W tym drugim przypadku firma ma jak najbardziej prawo się sprzeciwić.

css.php