Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego

9.05.2016
poniedziałek

Rząd PiS zapewnia o bezpieczeństwie GMO i ich kluczowej roli dla rolnictwa

9 maja 2016, poniedziałek,

Na początek zagadka. Kto mógł wypowiedzieć takie słowa?

Na podstawie uzyskanych wyników badań nie stwierdzono negatywnego wpływu skarmiania pasz GMO na jakość i bezpieczeństwo produktów zwierzęcych, zdrowie ludzi i zwierząt oraz środowisko.

Przedstawiciel firmy Monsanto? Lobbysta działający na rzecz przemysłu agrobiotechnologicznego? Kolejny „niezależny” naukowiec-biotechnolog, potajemnie wspierający przemysł agrobiotechnologiczny? Żadna z tych odpowiedzi. To jest stanowisko polskiego rządu tworzonego przez partię Prawo i Sprawiedliwość. Zaskoczeni? Ja bardzo.

Polski rząd rozpoczął proces legislacyjny, który wydłuży moratorium na obowiązywanie zakazu stosowania pasz GMO w żywieniu zwierząt gospodarskich. To bardzo dobra wiadomość nie tylko dla producentów drobiu i wieprzowiny, ale dla całego łańcucha żywieniowego oraz dla nas – konsumentów. Od lat eksperci alarmują, że wejście w życie zakazu oznaczałoby katastrofę dla polskiego rolnictwa, zwiększyłoby ceny produktów w sklepach, a w efekcie i tak nie zabezpieczyłoby to nas przed spożywaniem mięsa wyprodukowanego w oparciu o pasze GMO, bo naszą rodzimą produkcję zastąpiłby import tańszego mięsa z Zachodu (wyprodukowanego na bazie GMO).

O tym, że GMO jest niezbędne dla polskiego rolnictwa, przekonuje nas także rząd Prawa i Sprawiedliwości. Ministerstwo rolnictwa przygotowało projekt zmiany ustawy o paszach z 2006, w którym to wydłuża okres wykorzystania pasz GMO w żywieniu zwierząt gospodarskich. Na ośmiu stronach formatu A4 uzasadnienia do projektu jesteśmy przekonywani o tym, jak to pasze GMO są ważne, wręcz niezbędne dla polskiego rolnictwa. Co najciekawsze, przeczytamy również, że pasze GMO są bezpieczne – wykazały to badania prowadzone w polskich instytutach naukowych.

Mógłbym się podpisać niemal pod każdym zdaniem uzasadnienia wydłużenia obowiązywania moratorium na zakaz stosowania pasz GMO. W zasadzie znajdują się w nim informacje, o których piszę od kilku lat. Sytuacja jest o tyle zaskakująca, że do tej pory członkowie Prawa i Sprawiedliwości należeli do najzagorzalszych przeciwników GMO w Sejmie, krytykując każdą inicjatywę poprzednich rządów w kwestii wydłużania moratorium na zakaz stosowania pasz GMO. Gdy w 2012 roku koalicja PO-PSL przeprowadzała przez Sejm identyczny projekt noweli, posłowie PiS grzmieli z mównicy sejmowej.

Wyróżniał się poseł Ardanowski, który przekonywał, że pasze GMO zniszczą polskie rolnictwo:

Dane naukowe, opinia społeczna, zasada przezorności, która powinna wszystkich nas obowiązywać, każą jednoznacznie być przeciwko uprawom GMO, a także zalewaniu polskiego rynku produktami zawierającymi GMO. (…)

Przyjmując ustawę, Sejm popiera ograniczenie suwerenności żywnościowej.

Występ pana Ardanowskiego – bo w takich kategoriach należy traktować jego udział w debacie – był kuriozalny, ponieważ wg posła PiS aby zapewnić suwerenność żywieniową, należałoby zakazać importu śruty sojowej GMO poprzez zastąpienie go… importem soi z Ukrainy. Na zakończenie stwierdził:

Ci, którzy godzą się na uzależnienie polskiej produkcji mięsa i jaj od importu soi GMO, działają przeciwko polskim rolnikom, przeciwko polskim konsumentom i przeciwko interesowi Polski.

Poseł Ardanowski wyrażał opinię klubu parlamentarnego PiS, wtórowali mu koledzy i koleżanki z partii, m.in. pani Gabriela Masłowska:

Termin wycofywania pasz z GMO opartych na mieszance soi i kukurydzy modyfikowanych genetycznie był w Polsce już dwukrotnie przesuwany. Teraz ma nastąpić to po raz trzeci i to aż do roku 2017, oczywiście w interesie importerów i producentów pasz oraz ferm wielkoprzemysłowych.

Zapis debaty z 2012 roku, która odbyła się w Sejmie – w szczególności wystąpienia posłów PiS – jest niezmiernie interesujący, szczególnie w kontekście najnowszej inicjatywy obecnego Rządu.

Zakaz stosowania pasz GMO w żywieniu zwierząt gospodarskich wprowadził w 2006 roku rząd Prawa i Sprawiedliwości. Na szczęście w 2008 roku koalicja PO-PSL wprowadziła moratorium na jego obowiązywanie, które zostało wydłużone o kolejne 4 lata w 2013 roku. Każda z tych decyzji rządu PO-PSL była mocno krytykowana przez parlamentarzystów PiS, a oni sami zawsze głosowali za odrzuceniem wprowadzenia moratorium na obowiązywanie zakazu stosowania pasz GMO.

Lektura uzasadnienia noweli przedstawionej przez rząd jest niezmiernie ciekawa. Dowiadujemy się z niej m.in., że żadne państwo w Unii Europejskiej nie wprowadziło dotychczas zakazu stosowania pasz GMO:

Należy podkreślić, ze inne państwa Unii Europejskiej nie wprowadziły zakazu stosowania w żywieniu zwierząt pasz genetycznie modyfikowanych…

Dowiemy się, że wprowadzony w 2006 r. przez rząd PiS zakaz jest niezgodny z prawem UE i innymi międzynarodowymi porozumieniami, że właśnie z tego powodu przeciw Polsce toczyły się postępowania w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości:

Polskie przepisy zakazujące stosowania w żywieniu zwierząt pasz genetycznie zmodyfikowanych oraz organizmów genetycznie zmodyfikowanych przeznaczonych do użytku paszowego zostały zakwestionowane przez Komisję Euriopejską…

Rząd zapewnia także o bezpieczeństwie pasz GMO, powołując się na badania polskich naukowców, którzy realizowali wieloletni program badania bezpieczeństwa stosowania pasz GMO w żywieniu zwierząt gospodarskich:

Na podstawie uzyskanych wyników badań nie stwierdzono negatywnego wpływu skarmiania pasz GMO na jakość i bezpieczeństwo produktów zwierzęcych, zdrowie ludzi i zwierząt oraz środowisko (…) nie stwierdzono negatywnego wpływu skarmiania śruty sojowej genetycznie modyfikowanej na jakość i bezpieczeństwo produktów zwierzęcych , zdrowie ludzi i zwierząt oraz środowisko.

W dalszej części dowiemy się, że bez pasz GMO polskie rolnictwo napotka ogromne problemy, a stracą na tym także i konsumenci:

Wejście w życie ustawowego zakazu stosowania w żywieniu zwierząt pasz genetycznie zmodyfikowanych (…) przyczyni się do pogorszenia konkurencyjności produkcji zwierzęcej i wzrostu cen żywności, zwłaszcza mięsa drobiowego, wieprzowego, ale także jaj, i będzie nieskuteczne w zabezpieczaniu polskich konsumentów przed spożywaniem żywności wyprodukowanej z GMO (…) szacowany wzrost kosztów produkcji z tytułu zakazu stosowania pasz GMO znacznie zmniejszy naszą konkurencyjność cenowo-kosztową. Należy się więc spodziewać ograniczenia eksportu i napływu drobiu z importu, a w konsekwencji spadku produkcji żywca drobiowego oraz w konsekwencji bankructwa części ferm.

Przepraszam za mnogość cytatów, ale nie chciałbym być oskarżony o nadinterpretację czy przeinaczanie słów. Gdy tego typu słowa wypowiadają polscy naukowcy i eksperci, to są oskarżani o sprzyjanie potężnym koncernom agrobiotechnologicznym (w czym specjalizowali się posłowie Prawa i Sprawiedliwości). Jestem niezmiernie ciekaw zbliżającej się debaty sejmowej nad nowelizacją. Jedno jest pewne, wyborcy PiS mogą się czuć nieco rozczarowani.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 18

Dodaj komentarz »
  1. Trudno się dziwić skoro wycinanie Puszczy Białowieskiej dla pozyskania 160 tys m3 drzewa to działanie w imię ochrony drzew przed szkodnikami. Rozumienie przyrody jak w 18 wieku odpowiednie do zwracania KK majątków wtedy sekularyzowanych. Niedługo autostrady zamienią się w gościńce do jazdy wołami. Taka dobra zmiana.

  2. Panie Wojciechu
    Czytałem opinie Greenpeace na temat GMO. Wiadomo jakie one są. Ale dogrzebałem się także na ich stronie informacji o zastosowaniu selekcji wspomaganej markerami
    molekularnymi , na przykład do uzyskania (podobno) ryżu, który wytrzymuje pod wodą 2 tygodnie . Oni upatrują w tej metodzie alternatywy dla GMO twierdząc, że ta metoda bardzo poprawia skuteczność w uzyskiwaniu bądź co bądź naturalnych krzyżówek o pożądanych własnościach. Czy mógłby Pan przybliżyć tę metodę „zwykłemu czytelnikowi” i potwierdzić/zaprzeczyć, że może ona stanowić jakąś alternatywę dla GMO? Czy ona ma faktycznie same zalety, jak chce Greenpeace? A jakie są z nią problemy(o tym oni nie piszą ani słowa)?

  3. @FanER

    W żadnym razie selekcji wspomaganej markerami nie można uznać za alternatywę dla GMO. Owszem, jest to bardzo przydatne narzędzie w biotechnologii rolniczej, niemniej służy jedynie wspomaganiu czy przyspieszeniu klasycznej hodowli roślin. W dużym uproszczeniu można metodę tą przedstawić jako szukanie molekularnych markerów pożądanych cech. Dzięki temu, jeszcze podczas wczesnego rozwoju rośliny (zanim ujawnią się pożądane cechy) możemy wykonać analizy molekularne potwierdzające lub nie obecność cechy, co zdecydowanie przyśpiesza selekcję (stąd nazwa) potencjalnie najciekawszych linii, a w efekcie przyśpiesza i ułatwia pracę. Sama w sobie, metoda ta nie służy ulepszaniu odmian, a wspomaganiu selekcji. Stąd nie można jej uznać jako alternatywną technikę ulepszania roślin użytkowych (tak jak np. inżynieria genetyczna).

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Może zauważyli, że na świecie wielkimi przeciwnikami GMO są niektóre organizacje ekologiczne kojarzone z lewicą

  6. Panie Wojciechu
    Jeszcze jedna prośba. Czy mógłby Pan skomentować jakoś wyniki badań zespołu Seraliniego? Bo po wycofaniu jego publikacji z powodu zarzutów o błędach metodologicznych, jednak nastąpiła weryfikacja tego stanowiska i wyniki te są znów publikowane, a zarzuty uznane za nieprawdziwe. Ponadto wygrywa w sądach i Monsanto zostało zmuszone do ujawnienia wyników swoich badań na 40 szczurach.

  7. @FanER

    Ws. Seraliniego odsyłam do jednego z kilku wpisów na blogu na ten temat:
    Lepiej późno niż wcale

    Wpisując słowo „seralini” w wyszukiwarce na blogu, znajdzie pan więcej informacji nt. jego publikacji.

    Nie można natomiast mówić o jakiejkolwiek weryfikacji czy rewizji stanowisk ekspertów, naukowców i agencji ds. bezpieczeństwa żywności, które uznały badania pana Seraliniego za nierzetelne. To, że pan Seralinii opublikował ponownie swoją pracę w mało znaczącym periodyku, nie oznacza, że zarzuty są nieaktualne.

    Nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek wyrokach sądów Seralini vs. Monsanto. Ale nawet jeśli to prawda, ze Monsanto musiało opublikować surowe dane ze swych badań to jakie to ma znaczenie?

  8. To, ze ktoś publikuje wyniki swych badań w „małoznacznych periodykach” nie dezawuuje z miejsca ich wartości naukowej. Możliwe jest, że te „znaczące” odmówiły publikacji gdyż publikacja taka godziła w interesy sponsorów tych periodyków.

  9. @kasejot

    „To, ze ktoś publikuje wyniki swych badań w „małoznacznych periodykach” nie dezawuuje z miejsca ich wartości naukowej.”

    Oczywiście, tak samo jak nie potwierdza, ze praca reprezentuje jakaś wartość naukową. Tą zweryfikowały organizacje naukowe, Europejskie Towarzystwo Toksykologiczne czy liczne agencje ds. bezpieczeństwa żywności, uznając pracę za humbug. To, że pan Seralini wykupił sobie republikację w mało znaczącym czasopiśmie, nic nie znaczy dla wartości badań.
    Natomiast nie wiem od kiedy to czasopisma takie jak Environmental Sciences Europe (bez Impact Factor), zajmują się publikowaniem wyników badań z zakresu toksykologii. Może pan ma jakieś racjonalne uzasadnienie, że pan Seralini nie zdecydował się publikować ponownie pracy w branżowym periodyku? Ja mam tylko takie, że w czasopiśmie tym publikować może niemal każdy, kto za to zapłaci, tak jak pan Seralini.

  10. Pan Seralini płacąc za publikacje jeszcze dokładał to tego ‚interesu” a zatem jest dla mnie, zwykłego „zjadacza chleba” bardziej wiarygodny niż ten, który pisze z entuzjazmem o osiągnięciach koncernów dysponujących potężną kasą.
    Moje doświadczenie dowodzi, że często po czasie okazywało się, że ci, „idący pod prąd” mieli racje. Choćby Semmelweis czy Campbell lub von Arden.

  11. @kaesjot

    „płacąc za publikacje jeszcze dokładał to tego ‚interesu” a zatem jest dla mnie, zwykłego „zjadacza chleba” bardziej wiarygodny”

    Rozumiem, że dla „zjadacza chleba” może to być uwiarygadniające badacza, ale w rzeczywistości jest odwrotnie (szczególnie jeśłi dotyczy to takich czasopism jak ESE). Wielu kiepskich naukowców po prostu płaci za to by ich publikowano (a publikować trzeba, bo nie dostanie się kolejnych grantów na badania), bo ich prace są na tak niskim poziomie, iż żadne szanujące się czasopismo nie chce być kojarzone z nierzetelnymi badaczami takimi jak pan Seralini.
    Z drugiej strony pana Seraliniego stać, w końcu wspierają go finansowo takie tuzy jak Auchan, Carrefour czy Greenpeace oraz producenci leków homeopatycznych.

  12. Lekarz stosujący leki zgodnie z procedurami leczył mnie przez 3 lata bez odczuwalnej poprawy pomijając negatywny wpływ na moje samopoczucie stosowanych leków.. Rezygnując z jego leczenia „znachorskimi ” metodami pozbyłem się z dolegliwości bez skutków ubocznych mimo, iz lekarze twierdzili, że sa one nieuleczlne. Stąd moja sceptyczna postawa wobec „nowoczesnych” metod promowanych przez koncerny farmaceutyczne, chemiczne itp.

  13. @kaesjot
    Nie bardzo rozumiem, na jakiej podstawie wyciągasz wniosku.

  14. mpn – poróżniła nas ( mnie i lekarza ) ocena celowości stosowania statyn oraz dabitagranu. Coraz liczniejsze doniesienia, potwierdzające, że statyny to „medyczna pomyłka” oraz liczne negatywne opinie tych, którzy statyny stosowali dłuższy czas utwierdzały mnie w moim przekonaniu. Co do dabigatranu to ( cytat) „osoby przyjmujące dabigatran, zatwierdzony niedawno do użytku lek rozrzedzający krew, mogą być bardziej narażone na atak serca, w porównaniu z pacjentami, którzy pozostają przy starej i sprawdzonej warfarynie, wynika z najnowszych badań. Dodatkowo lekarka w Poradni Rodzinnej powiedziała mi ( po zasięgnieciu opinii starszch, doświadczonych lekarzy ) że nie bardzo jeszcze wiedzą jak kontrolować skuteczność jego działania ( tak jak INR dla warfaryny ) oraz nie wszystkie szpitale dysponuja skutecznym antidotum. Raport Quarter Watch (Agencji Żywności i Leków – FDA), który analizuje skutki uboczne leków, doniósł o 542 zgonach i 2367 przypadków krwotoku u pacjentów przyjmujących dabigatran. Główny konkurent – warfaryna – była odpowiedzialna za 72 zgony w tym samym okresie.
    Czy w takim przypadku zaufałbyś bezkrytycznie takiemu lekarzowi ?
    Temat bardziej pasuje do blogu dra Kaczmarewicza ale tam mam , jak wiesz przymusowy urlop.

  15. Z prof. E. G. Seralinim rozmawia Marek Kryda i Grzegorz Kuczek, Uwaga! TVN
    Pytanie do Seraliniego:

    – Czy pan jako naukowiec boi się żywności modyfikowanej genetycznie?

    Nie podaję moim dzieciom GMO. Nie chcę tego robić nie tylko z powodu manipulacji genetycznej, ale przede wszystkim dlatego, że GMO jest przesycone pestycydami. 99,9% żywności GMO z założenia musi zawierać pestycydy. 80% absorbuje Roundup, a 20% produkuje własne trucizny środowiskowe nazywane bacillus thuringenisis, w skrócie, ?BT?.

    Czyli nawet Seraliniemu nie przeszkadza sama w sobie modyfikacja genomu, tylko pestycyd, który pozostaje w roślinach (na niego odpornych, a którego te rośliny nie neutralizują) i my ten pestycyd po prostu jemy.
    Monsanto parę lat temu na opakowaniach Roundupu drukowało, że jest on biodegradowalny. Ale przegrało proces w USA(!) , a następnie we Francji w tej sprawie.

    Panie Wojciechu, czy mógłby Pan skomentować jakoś te obawy? Zapewniam, że jestem najdalszy od jakiejkolwiek złośliwości, czy napastliwości. Próbuję sobie od pewnego czasu jakieś racjonalne poglądy wyrobić. Na razie mam problem.

  16. @FanER

    Pan Seralini może nie podawać swoim dzieciom GMO, ale nawet jeśli by chciał to nie ma takiej możliwości, bo w Europie praktycznie nie występuje.

    GMO nie jest przesycone pestycydami, to po prostu bzdury. A już na pewno nie w większym stopniu niż żywność konwencjonalna, w uprawie której też stosuje się pestycydy (zresztą dużo bardziej szkodliwe niż glifosat). Jeśli nie będziemy uprawiać soi GMO to nie będzie oznaczać, że będziemy uprawiać konwencjonalną soję bez pestycydów. I jeszcze jedno, glifosat jest także stosowany w uprawach konwencjonalnych, w Polsce bardzo popularny w desykacji roślin.
    Część o „truciźnie środowiskowej” jest urzekająca, szczególnie uwzględniając fakt, iż jest to jeden z najczęściej stosowanych środków ochrony roślin w … rolnictwie ekologicznym. Substancja stosowana w rolnictwie od lat 20-tych ubiegłego wieku, całkowicie bezpieczna.

    „my ten pestycyd po prostu jemy” – spożywamy wiele pestycydów, w ilościach śladowych niezagrażających człowiekowi, wykazują to wszelkie analizy. Proszę też pamiętać, że glifosat jest jednym z najmniej szkodliwych pestycydów znanych w rolnictwie. Jego toksyczność jest mniejsza od soli kuchennej czy proszku do pieczenia.
    Przy okazji. Wczoraj ukazał się bardzo ciekawy wywiad z prof. Janem Krzysztofem Ludwickim, kierownikiem Zakładu Toksykologii i Oceny Ryzyka w Państwowym Zakładzie Higieny w Warszawie. Wywiad poświęcony GMO ale także glifosatowi. Oto fragment:
    „Nie byłbym szczęśliwy, gdyby glifosat został wycofany.
    Bo?
    – Nie ma w pełni bezpiecznych środków, ale nie znam bezpieczniejszego herbicydu.”

    „Ale przegrało proces w USA(!) ”

    Może pan podać źródło tej informacji? Nie słyszałem o tym. O sprawie we Francji owszem, ale w USA nie. Jeśli zaś chodzi o biodegradowalność to jest to ciekawa kwestia. Glifosat jest jednym z najszybciej rozkładających się środków ochrony roślin. Rozkłada się ok tygodnia, dwóch. Ale w niekorzystnych warunkach – zimno/chłód, brak wody, susza – może rozkładać się znacznie dłużej (całkiem normalne zjawisko). I zdaje się, że na ten argument powoływali się skarżący Monsanto we Francji.

  17. Panie Wojciechu
    Bardzo dziękuję za wyjaśnienia i pozdrawiam.

  18. @kaesjot
    To nie żadne znachorstwo, po prostu różne badania dają sprzeczne wyniki. To się zdarza. Póki co statyny trzymają się mocno, choć już nie tak mocno, jak kiedyś.

    Natomiast „rozrzedzanie krwi” to typowa bzdura, którą się obrazowo tłumaczy pacjentom, jak działa lek. Nie ma lekór rozrzedzających krew (chyba że sobie zrobisz transfuzję płynów w wielkiej ilości, ale nie polecam). Są leki przeciwkrzepliwe o różnymmechanizmie działania, między innymi antagoniści witaminy K uniemożliwiające tworzenie łączków pomiędzy białkami ukłądu krzepnięcia, są bezpośrednie inhibitory trombiny. Widzę, że trochę się już w badania zagłębiłeś.

    Natomiast żadna metoda nie gwarantuje, że akurat Tobie przyniesie korzyść.

  19. Znowu kłamiecie w żywe oczy, jak Wyborcza !
    Min. Rolnictwa wprowadza znak „wolne od GMO” na żywności pochodzenia roślinnego jak i zwierzęcego od zwierząt karmionych takimi paszami (np. mięso, mleko, jaja) !

    http://prawy.pl/32932-produkty-wolne-od-gmo-beda-oznakowane/

css.php