To był niewątpliwie bardzo trudny weekend dla prof. Kevina Folty (biolog molekularny, szef Departamentu ogrodnictwa University of Florida, autor bloga Illumination).
Prof. Folta od lat jest zaangażowany w publiczną debatę na temat wykorzystania roślin genetycznie modyfikowanych w rolnictwie – jest zwolennikiem GMO. Bardzo szanuję jego pracę i uważam, że brakuje nam osób takich jak prof. Folta, którzy w jasny sposób tłumaczą zawiłości agrobiotechnologii.
Od kilku dni prof. Folta jest pod nieustannym atakiem aktywistów jak i osób związanych z organizacjami anty-GMO. Kontrowersyjny autor „Czarnego łabędzia”, Nassim Taleb, napisał o Kevinie Folta m.in.: „nikczemny, odrażający, kłamca”.
To reakcja na artykuł w „Nature” autorstwa Keitha Kloora o dochodzeniu aktywistów anty-GMO, polegającym na przeszukiwaniu e-maili naukowców zatrudnionych w publicznych ośrodkach naukowych [1]. Powołując się na „prawo do informacji publicznej”, członkowie grupy US Right to Know (USRTK) zwrócili się do władz uniwersytetów o udostępnienie korespondencji elektronicznej ok. 40 naukowców zaangażowanych w debatę na temat wykorzystania roślin GM w rolnictwie. Aktywiści analizowali korespondencję, poszukując powiązań naukowców z koncernami agrobiotechnologicznymi.
W wyniku analizy ponad 4600 stron wiadomości e-mail prof. Folty wynika, że otrzymał on od firmy Monsanto grant w wysokości ok. 25 tys. dolarów. Pieniądze miały być przeznaczone na wygłaszanie wykładów wśród studentów, uczniów, rolników czy w mediach.
Prof. Kevin Folta odpowiedział, że otrzymane środki służyły mu m.in. na pokrycie kosztów transportu. Jak tłumaczy:
Nikt nie sugerował mi co mam mówić. Informacje jakie przekazuję są zgodne ze współczesną wiedzą naukową.
Prof. Folta popełnił błąd, nie tyle godząc się na przyjęcie grantu od firmy Monsanto, ile nie ujawniając tej informacji publicznie. W USA współpraca naukowców i przedsiębiorstw nie jest niczym nagannym, wręcz przeciwnie – wiele ośrodków naukowych zachęca badaczy do podejmowania wspólnych działań, tak by efekty ich pracy miały jak największe przełożenie na konkretne produkty. W Polsce taki typ kolaboracji kuleje.
Prof. Folta – będąc od lat uczestnikiem debaty na temat GMO – wystawiał się na krytykę organizacji anty-GMO. Znał ich argumenty i sposoby działania. Doskonale zdawał sobie sprawę, że każdy naukowiec, któremu wykazano choćby minimalne powiązanie z taką firmą jak Monsanto, od razu stawał się celem ataków – niestety, przekonał się o tym na własnej skórze.
Nieroztropność prof. Folty najbardziej zaszkodzi jemu samemu. To pewne, że już zawsze aktywiści anty-GMO będą mu wypominać, że przyjął pieniądze od Monsanto. Niestety, sytuacja ta nie przysłuży się debacie na temat wykorzystania roślin GM, bo będzie skrupulatnie wykorzystywana przez organizacje zwalczające GMO, które bardzo chętnie przekierowują dyskusję na wątki antykorporacyjne, różnej maści teorie spiskowe etc. I w tym miejscu mogę mieć do prof. Folty nieco żalu.
Mimo zaistniałej sytuacji nadal bardzo wysoko oceniam działania pana Folty w kierunku upowszechniania wiedzy na temat wykorzystania organizmów genetycznie modyfikowanych w rolnictwie – nawet jeśli były one wspierane finansowo przez firmę Monsanto. Opinie prof. Folty zawsze były zgodne z obecnym stanem wiedzy naukowej.
Casus prof. Folty powinien być lekcją dla wszystkich naukowców zaangażowanych w debatę o GMO. Jesteśmy częstym obiektem ataków tylko dlatego, że staramy się przekazywać społeczeństwu dostępną wiedzę naukową. W zdecydowanej większości przypadków pomówienia kierowane pod naszym adresem są bezpodstawne, niemniej nie dawajmy powodów do tego, by argumenty aktywistów zyskiwały na wiarygodności.
PS Z całą mocą należy potępić działania organizacji US Right to Know, która urządziła sobie „polowanie” na naukowców – niektórzy nazywają to Makkartyzmem XXI wieku, z czym w pełni się zgadzam.
1 – GM-crop opponents expand probe into ties between scientists and industry
11 sierpnia o godz. 1:44 90187
No coz, ludzie, ktorzy nie maja argumentow merytorycznych, szukaja jakichs hakow na naukowcow gloszacych tezy niezgodne z ich przekonaniami. Sprzedajnosc to bardzo czesto slyszany zarzut w nauce i w polityce. Wyjatkowo paskudny, bo latwy do przyjecia przez szeroka publicznosc.
Zaznaczam, ze na GMO sie nie znam.
11 sierpnia o godz. 8:19 90188
Tyle, że ten argument o sprzedajności bywa słuszny. Ot akurat poszła ciekawa publikacja jak Coca Cola wspiera badania naukowe dot. wpływu słodkich napojów na zdrowie.. a raczej nie wspiera (link: well.blogs.nytimes.com/2015/08/09/coca-cola-funds-scientists-who-shift-blame-for-obesity-away-from-bad-diets/)
Problem polega na tym, że wszystko opiera się na zaufaniu ludzi do tez głoszonych przez naukowców. A skoro tak należy być krystalicznie czystym.
11 sierpnia o godz. 8:54 90189
Warto przeczytać Colina Campbela ” Ukryta prawda” by poznać inny od dominującej polityki w zakresie badań punkt widzenia.
11 sierpnia o godz. 10:42 90190
Niestety, wielkie korporacje znane są z tego że przekupują naukowców, naginają wyniki badań, lobbują, dlatego każdy kontakt z nimi jest podejrzany. Przekupni naukowcy powodują powstanie teorii spiskowych i brak zaufania dla całej nauki. Nawet tej rzetelnej. Sami naukowcy powinni wykorzenić te chwasty. Wyniki badań powinny być publikowane niezależnie od wyników, a nie tylko pozytywne dla sponsora.
11 sierpnia o godz. 17:43 90191
JackT – a kto ma finansować te niezależne, obiektywne badania ?
Na pewno nie ci, którzy wskutek negatywnego wyniku badań mogą utracić już włożone miliony oraz szansę zarobienia miliardów. Są także wystarczająco mocni, by wpływać na decyzje gremiów rządowych w sprawie rozdziału środków budżetowych na cele badawcze. Mnie się np. marzy instytucja państwowa, pozarządowa, która zajmowałaby się badaniem tego całego badziewia, jakie się nam, konsumentom wciska i a wyniki publikowała by np. w państwowej telewizji, intrenecie czy biuletynie specjalnie do tego wydawanym.
Ale to tylko marzenie niepoprawnego optymisty.
11 sierpnia o godz. 21:11 90192
Przecież każdy naukowiec prowadzący jakieś poważniejsze badania z dziedziny nauk ścisłych cz też biologii jest finansowany w USA albo przez wojsko (Pentagon), albo też przez wielkie, ponadnarodowe firmy takie jak Monsanto. Problem jest w tym, że ci naukowcy nie chcą się do tego przyznać. Ale prawda i tak w końcu wychodzi na jaw…
Paradoksalnie to dobrze jest dla polskiej nauki, że w Polsce gospodarka jest na tyle słaba, że naukowcy nie dostają pieniędzy od prywatnych firm. Pamiętajmy, że „he who pays the piper calls the tune”, a więc jeśli naukowiec dostaje pieniądze od jakiejś firmy czy też od rządu, to ta firma czy też rząd oczekują od niego lojalności, w tym też określonych wyników jego badań.
Poza tym, to w USA napadanie na inne państwa nie jest uważane za coś nagannego, a więc „argumentum ad Civitatum Foederatarum Americae” nie jest uważany poza USA za poprawny rodzaj argumentacji. Przypominam także, że opinie astronomów wyznajacych teorię geocentryczną były przez setki lat zgodne z ówczesnym stanem wiedzy naukowej, o czym przekonali się na własnej skórze Galileusz a szczególnie zaś G. Bruno.
Tak więc w 100% popieram działania organizacji US Right to Know, jako że pokazują one dość dobrze, jak to naukowcy zaprzedają się elitom władzy i pieniądza – często za wręcz śmieszne sumy, jak te 25 tys. dolarów, które otrzymał od Monsanto niejaki Mr. Folta. Jeszcze raz przypominam: nic w kapitalizmie nie ma za darmo, a „he who pays the piper calls the tune”…
12 sierpnia o godz. 4:03 90193
W tym przypadku muszę przyznać Ci rację. Badania sa bardzo kosztowne. Kto ma pieniadze, ten ma władzę i wiedzę. Ale trzeba się starać to naprawić. Dla dobra Świata.
12 sierpnia o godz. 9:34 90194
JackT
Badania naukowe powinny być finansowane tylko i wyłącznie przez państwo, ale pod ścisłą kontrolą obywateli, którzy w referendach powinni mieć możliwość wypowiedzenia się, jakie badania chcą oni finansować ze swoich podatków. Podobnie cala sprawa GMO powinna być poddana pod referendum, przy czym obywatele powinni być poinformowani o zagrożeniach, jakie niosą ze sobą GMO: i tych polityczno-ekonomicznych (n.p. opatentowanie żywych organizmów przez prywatne firmy, co musi podnieść ceny żywności i ograniczyć jej wybór) oraz biologicznych (ograniczenie różnorodności genetycznej, co może poskutkować wręcz zagładą ludzkości, jeśli wyeliminowane zostaną naturalne odmiany roślin i zwierząt i zastąpione GMO, które to z definicji są łatwym celem dla różnych chorób, w tym przenoszonych przez inne GMO – wojna biologiczna). Naukowcom po prostu nie można zaufać, jako że zachowują się oni jak ten uczeń czarnoksiężnika z ballady Goethego, który opanował swą sztukę na tyle, że potrafi już wywołać demony, ale nie potrafi jeszcze mieć nad nimi pełnej kontroli. A GMO są właśnie takimi demonami – stworzyć jest je dziś już stosunkowo łatwo, ale kiedy zaczną się one rozmnażać i eliminować z biosfery naturalne gatunki, to wtedy będzie za późno aby uratować ludzkość przed wymarciem z braku dostępu do naturalnej, zdrowej żywności. 🙁
Niestety, ale w kapitalizmie liczy się tylko bieżący zysk, a nie dobro konsumentów, stąd też koncerny takie jak Monsanto mogą w tym ustroju robić to co robią, w tym także przekupywać i uzależniać od siebie naukowców, nawet tych pracujących na państwowych wyższych uczelniach, a więc takich, którzy powinni mieć, dla dobra nauki, wyraźny zakaz współpracy z prywatnymi firmami, gdyż jak to już pisałem, nic w kapitalizmie nie ma za darmo, a „he who pays the piper calls the tune”, a więc naukowiec opłacany przez prywatną firmę musi dostarczać jej takie wyniki badań, jakich oczekuje od niego ta firma. A dopasowywanie wyników badań do życzeń kapitalistów nie ma przecież nic wspólnego z nauką. 🙁
13 sierpnia o godz. 2:33 90195
@jakowalski.
Masz dużo racji, niestety.
13 sierpnia o godz. 2:43 90196
Uprawianie monokultur niesie ryzyko łatwego i totalnego zniszczenia. Nie będa już potrzebne tysiace ton „agent orange”, wystarczy kilka, genetycznego katalizatora.
13 sierpnia o godz. 8:32 90197
Równowaga w naturze to rzecz najważniejsza.
My, mimo swej inteligencji też jesteśmy częścią tej natury.
Jeśli jakiś gatunek nadmiernie się rozwinie tak, że zużywa on więcej zasobów niż natura jest w stanie odtworzyć to prosta droga do upadku.
Trzeba wziąć się za kontrole rozrodczości.
Od 1950 do 2012 liczba ludności świata wzrosła 2,8 raza ale kraje, gdzie ten wskaźnik przekracza 4 a nawet 5 ( Filipiny – 5,06; Etiopia – 4,89; Pakistan – 4,70; Bangladesz – 4,34; Nigeria – 4,24 ). Nawet w latach 1999 – 2012 tempo przyrostu liczby ludności w tych krajach jest dwukrotnie wyższe niż średnia światowa.
Gdyby Chiny trzymałyby takie tempo przyrostu jak Filipiny miałyby liczbę ludności o 1,5 mld więcej a gdyby cały świąt to byłoby nas już grubo ponad 15 mld !!!
Czyli mówiąc potocznie , problemem jest jak te wszystkie „gęby” wyżywić trzeba się zastanowić, co zrobić, aby tych „gęb” nie przyrastało a w dalszej perspektywie nawet zmniejszyć.
Nie nawołuję oczywiście do ludobójstwa lub prowokowania klęsk żywiołowych aby spowodować wyginiecie części ludności wskutek głodu, mrozu i ognia.
Trzeba wprowadzić skuteczną politykę kontroli urodzeń .
Już w tej chwili naukowcy szacują, że gdyby poziom konsumpcji na świecie osiągnął taki jak w USA to to, co natura wytworzy w okresie 12 m-cy zostałoby zużyte w ciągu 9 m-cy.
Jak to mówią – to już ostatni dzwonek, by się tym problemem skutecznie zająć.
13 sierpnia o godz. 8:55 90198
Polecam „Inferno” Dana Browna.
13 sierpnia o godz. 15:34 90199
@kaesjot.
Wskazałeś problem – pokaż realistyczne rozwiązanie, a ja zgłoszę Ciebie do nagrody Nobla.
PS. Wiemy jak przyroda sama rozwiązuje takie problemy – głód albo pomór. Chyba do tego dojdzie. Chwileczkę, zapomniałem o bombie atomowej i ociepleniu.
13 sierpnia o godz. 15:43 90200
Ale nie odchodźmy od tematu, piszmy o GMO.
Potencjał Marichuany wzrósł wielokrotnie dzięki krzyżówkom roślin, manipulacje genetyczne zapewne mogą to jeszcze bardziej zwielokrotnić. Tak samo z koką i makiem.
14 sierpnia o godz. 14:43 90201
@JackT – nie wiedziałem, że masz aż takie uprawnienia ;-).
Nie mam takich ambicji ale jak słusznie zauważyłeś ten temat nie wiąże się z GMO jakkolwiek tym właśnie konieczność ich wprowadzania.
Przykład choćby Europy pokazuje, że to samo się ustabilizuje z czasem, lecz wolałbym, abyśmy nie znaleźli się w sytuacji tego chłopa, który był bliski oduczenia swego konia jedzenia albo Jasia, który nie doczekał ….
18 sierpnia o godz. 4:44 90202
Manipulace genetyczne mogą być bardzo groźną bronią, DARPA pracuje nad tym od lat. Jak regionalne wersje Windows mogą na specjalny sygnał wykonać pewne zaprojektowane przez DARPA funkcje, np obezwładniając kontrolę ruchu lotniczego Iranu. Tak zapewne jest możliwe aby np regionalnie uprawiane rośliny mogły mieć jakieś ukryte przyswajalne związki organiczne, np oddziałujące na system nerwowy człowieka, które w połączeniu z innym elementem przyswajalnym powodują np depresję lub sterylność. Może DARPA ujawni to za następnych 25 lat?
18 sierpnia o godz. 5:28 90203
Na początku XX wieku nowe wynalazki znajdywały wpierw zastosowanie cywilne np silniki; elektryczny, parowy czy spalinowy – były to czasy indywidualnych wynalazców. Teraz tylko wojsko ma pieniądze na wielkie prace badawcze i nowe wynalazki służą do jak najbardziej efektywnego zabijania ludzi. Takie rzeczy jak laser, GPS czy MMS są tyko odpryskami techniki militarnej, okruszkami dla uciechy podatników.
Coraz częściej mój optymizm wypierany jest przez uczucie że przez naukę zbliżamy się do samozagłady. Nawet Stephen Hawking ostrzega przed AI.