Dziś przeczytałem krótkie doniesienie prasowe, w którym cytowano wypowiedź kandydata na Prezydenta RP pana Adama Jarubasa.
Komentując kwestię toczących się pomiędzy USA i UE rozmów na temat porozumienia o wolnych handlu (TIPP), wyraził on zaniepokojenie, że niesie ono wiele zagrożeń – wiąże się m.in. z napływem żywności GMO.
Nie tylko pan Jarubas obawia się GMO w kontekście TIPP. Dwa dni temu podobną opinię wyraził pan Marek Zagórski, prezes Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej, który zauważył, że dzięki GMO Amerykanie produkują taniej żywność:
Wróćmy do pana Jarubasa, który stwierdził:
To, czego się obawiam, to możliwość bardzo mocnego narzucania przez Stany Zjednoczone chociażby genetycznie modyfikowanej żywności. Polska, Europa bronią się przed napływem właśnie tej produkcji. Jest w tym wiele zagrożeń, nie mamy przekonujących badań, które by pokazywały, że genetycznie modyfikowana żywność, jeśli nie odezwie się nawet w pierwszym pokoleniu, to być może za kilkadziesiąt lat okaże się, że nie jest zdrowa.
Czytelnicy tego bloga od razu powinni wychwycić nieprawdziwe informacje rozpowszechniane przez polityka, który kandyduje na jedno z najważniejszych stanowisk w tym kraju.
Wypowiedź pana Jarubasa sugeruje, jakoby żywność GM nie była dostatecznie przebadana i stanowiła zagrożenie dla zdrowia człowieka. Jest to nieprawda, o czym pisałem w ostatnim wpisie – Konsensus naukowy ws. bezpieczeństwa GMO. Co więcej, w związku z wieloma restrykcjami, jakie są nałożone na GMO, żywność tego typu należy do najlepiej przebadanej, w efekcie najbezpieczniejszej na świecie.
Niemniej obawa, że do Europy zacznie napływać tańsza żywność, jest całkowicie uzasadniona – w końcu chcemy powołać strefę wolnego handlu czy nie? Zastanawia mnie tylko brak głębszej refleksji nad przyczynami zaistniałej sytuacji. Amerykańska żywność jest tańsza m.in. dzięki GMO. Cieszy, że w końcu zaczynamy dostrzegać ten fakt.
Zaskakuje jedynie, że tak ważni politycy nie rozumieją, że Unia Europejska sama skazała swoje rolnictwo na porażkę w starciu z rolnictwem USA. Od lat zwalcza się wykorzystanie roślin GM w rolnictwie europejskim. Skutek jest taki, że w Europie praktycznie nie ma firm, które prowadziłyby badania nad nowymi odmianami GM skierowanymi do rolników europejskich – jest wręcz odwrotnie.
Firmy, które starały się prowadzić tego typu działalność, zostały skutecznie „wyrzucone” z Europy. Taki gigant jak firma BASF w roku 2012 poinformowała, że porzuca badania nad rozwojem roślin GM przeznaczonych na rynek europejski. Zamknęła laboratoria, a centrum badawcze przeniosła do… USA. Podobne kroki podjęły niemiecki Bayer CropScience, szwajcarska Syngenta czy nawet Monsanto (ku wielkiej uciesze organizacji zwalczających GMO).
Do obecnej sytuacji – mniejszej konkurencyjności europejskiego rolnictwa względem USA – doprowadzili sami politycy, wykorzystujący populistyczne hasła „Polska wolna od GMO” czy „Europa wolna od GMO” w celu doraźnego zbicia kapitału politycznego. Dziś zbieramy żniwa tej bezsensownej polityki.
Pan Jarubas jest zaniepokojony, ale cóż uczynił, by rolnictwo europejskie nie traciło na konkurencyjności? Przypominam, że partia, którą reprezentuje, od lat powtarza jak mantrę, że Polska ma być wolna od GMO. Od prawie 25 lat odpowiada za kształt polityki rolnej Polski i w ostatnim czasie ma także wpływ na politykę całej Unii Europejskiej (podobno pozycja Polski stale rośnie).
PSL konsekwentnie i z premedykacją ignoruje głos polskich naukowców, ekspertów i organizacji rolniczych (np. plantatorów kukurydzy) w sprawie wykorzystania GMO w rolnictwie. Wybrano tani populizm. Politycy wolą układać się z aktywistami, niż podjąć odważne, ale ważne decyzje. To tym bardziej rozczarowuje, gdy uwzględnimy, że PSL to partia licznych absolwentów najlepszych uczelni rolniczych oraz ludzi z tytułami naukowymi.
Jak zwykle w takich sytuacjach dopiero po latach zdajemy sobie sprawę z błędnych wyborów – w tym przypadku zignorowanie, a wręcz walka z GMO w rolnictwie. Możemy się obrażać, że świat jest tak urządzony, możemy kreślić różne teorie spiskowe, a proza życia okazuje się odmienna. Postępu hodowlanego (bo tym jest GMO w rolnictwie) nie da się powstrzymać.
Mleko się jednak rozlało – zaczynają to dostrzegać prominentni politycy. Co zrobić? Zablokować TIPP z powodu GMO? Odnoszę wrażenie, że właśnie do tego dojdzie. Będziemy cieszyć się „wolnością od GMO”. Będzie to stan podszyty ogromną dawką hipokryzji, bo może GMO nie będzie się uprawiać na szeroką skalę w UE, ale nadal będziemy masowo importować produkty GMO z USA i Ameryki Południowej (tak jak to ma miejsce obecnie).
Przepaść między rolnictwem UE a USA nadal będzie rosnąć, a i tak wcześniej czy później przyjdzie czas, że będziemy zmuszeni zaakceptować GMO, np. z przyczyn ekonomicznych. Pamiętajmy, że to my, podatnicy, utrzymujemy rolników europejskich. Mniejsza konkurencyjność będzie wymuszać zwiększanie subsydiowania rolnictwa, co oznacza jeszcze większe obciążanie podatników.
Unia Europejska popełniła ogromny błąd, decydując się na marginalizację GMO w rolnictwie. Zaczynamy to dostrzegać – za późno. Ponad 20 lat zostało zmarnotrawione. Zamiast starać się rozwijać własne produkty GMO, w oparciu o wiedzę i infrastrukturę od dawna obecną w państwach Wspólnoty, wytoczono walkę z pożyteczną technologią (w imię walki z amerykańskim „najeźdźcą”). Sami się wykluczyliśmy z tego wyścigu, a teraz obawiamy się skutków podjętych decyzji. Zamiast narzekać, może już czas najwyższy podjąć odważne kroki – niepopularne społecznie, ale konieczne z punktu widzenia przyszłości nie tylko rolnictwa, ale i sektora produkcji żywności, a w konsekwencji całej gospodarki?
PS Na poniższym wykresie przedstawiono liczbę uwolnień GMO do środowiska w celach eksperymentalnych (Unia Europejska). Wykres ten ukazuje, jak skutecznie zwalczyliśmy GMO w Europie. Uwzględniając potencjał, jaki posiada UE, można wręcz uznać, że badania nad rozwojem roślin GM nie są w ogóle prowadzone.
Bez tego typu doświadczeń nie można wprowadzić do uprawy żadnego GMO (wymóg prawa UE). W 2014 roku prowadzono tylko 12 doświadczeń polowych w całej Unii (z czego część przez amerykańskie firmy). W roku 1997 prowadzono ponad 270 tego typu doświadczeń. Dla porównania: w USA prowadzi się ok. 1200 doświadczeń rocznie.

Liczba uwolnień GMO do środowiska w celach eksperymentalnych (za Nausch i Sautter 2015)
26 marca o godz. 13:17 90048
Moim zdaniem, pan Jarubas nie boi się GMO, boi się jak większość rolników umowy o wolnym handlu, boi się konkurencji, GMO jest tylko pretekstem. Ten strach nie dotyczy zresztą tylko rolników, jest wiele branż, które boją się konkurencji, to strach stary jak świat, dla producenta czegokolwiek, mniej konkurencji to mniej wysiłku i wyższe zarobki. Tylko, na rynku wszyscy występujemy w dwóch rolach, dostarczyciela towarów i usług, wtedy zależy nam, na braku konkurencji, i konsumenta towarów i usług, wtedy konkurencja nam sprzyja. Wielowiekowe doświadczenie ludzkości mówi, że więcej konkurencji, mniej ograniczeń w handlu, to więcej produkcji, wyższej jakości usługi, więcej konsumpcji i dobrobytu. A wszelkie administracyjne ograniczenia to zyski dla uprzywilejowanych kosztem reszty społeczeństwa.
Pan Jarubas występuje w roli średniowiecznego starszego cechu, cechu rolników.