Dzisiejszy post będzie w pewnym sensie kontynuacją mojego wcześniejszego wpisu (Poziom akceptacji rośli GM przez rolników).
Dlaczego rolnicy tak chętnie uprawiają GMO? Często czytam, że są w pewnym sensie przymuszani do uprawy roślin GM poprzez ograniczanie wyboru (nasion non-GM podobno już nie ma na rynku). Podobno firmy stosują też bardzo agresywne techniki marketingowe, niejako wprowadzające rolników w błąd – stąd tak szerokie rozpowszechnienie GMO. Możemy zaprzeczać, wymyślać rożnego rodzaju teorie, zaklinać rzeczywistość, jednak przyczyna tak szerokiej akceptacji roślin GM przez rolników jest banalna – rolnicy uzyskują wymierne korzyści wynikające z uprawy roślin GM (co zresztą jest dosyć dobrze udokumentowane w wielu opracowaniach).
Odpowiedz na pytanie, dlaczego rolnicy tak chętnie uprawiają rośliny GM, może być zawarta w jednym z ostatnich wpisów na blogu pani Jennifer Schmidt – The Foodie Farmer. Pani Jessica jest właścicielką farmy w Meryland (USA). Jej blog jest poświęcony tematyce związanej z rolnictwem, produkcją żywności czy samej żywności (jest też dietetyczką). Często pojawiają się także wpisy o GMO. W ostatnim z nich poddała analizie koszty produkcji odmian soi i kukurydzy uprawianych na jej farmie (GMO versus NonGMO: The Cost of Production). Co ważne, pani Jennifer wykorzystuje zarówno nasiona roślin konwencjonalnych (non-GM), jak i GMO, co czyni jej post bardzo interesującym. Mamy porównanie dwóch systemów upraw z jednej lokalizacji, tych samych warunków i przy zachowaniu takiej samej praktyki rolniczej. Pani Jennifer Schmidt zgodziła się na przedstawienie jej analizy czytelnikom bloga GMObiektywnie.
Zapraszam więc do zapoznania się z artykułem pani Jennifer (tłumaczenie za zgodą autora), uzupełnionym w niektórych miejscach o mój komentarz:
Od roku 1998 uprawialiśmy na farmie kukurydzę i soję GM oraz non-GM (w zasadzie nie używamy terminów „GM” czy „GMO”, ponieważ wszystkie rośliny użytkowe od czasów udomowienia je przez człowieka należy traktować jako genetycznie modyfikowane, używam tych skrótów dla celów tego artykułu). Każdego roku gromadzimy wiele danych i liczb dla każdej z uprawianych odmian i gatunku, ponieważ jest to jedyny sposób pozwalający na prowadzenie biznesu z sukcesem. Na podstawie zebranych danych analizujemy, co działa, a co nie i dokonujemy zmian i ulepszeń. W biznesie takie postępowanie jest określane terminem „ciągła poprawa jakości”.
Pani Jennifer najpierw przedstawia dokładne dane za rok 2014 bez opisu, więc postaram się nieco je omówić:
Kukurydza
Na farmie uprawiano kukurydzę Bt (GM) oraz konwencjonalną (Tabela 1). Łączne koszty uprawy były nieco większe w przypadku uprawy kukurydzy Bt. Głównym czynnikiem na to wpływającym była prawie dwukrotnie wyższa cena nasion GMO (65 dol. vs 114 dol.). Warto zwrócić uwagę na znacznie nisze koszty aplikacji herbicydów w przypadku uprawy GMO (21 dol. vs 40 dol.). Prawie dwukrotna różnica w koszcie wynika z niższej ceny środków oraz mniejszej ilości, jaką stosowano w uprawie GMO. Mimo wyższych kosztów produkcji przychód i zysk netto był znacznie wyższy w przypadku uprawy GMO. Czynnikiem o tym decydującym był wyższy plon odmian GM (221 vs 186). Zysk netto na akr w uprawie kukurydzy GM wyniósł 271 dol. i był większy o 110 dol. od kukurydzy non-GM. Znacząca różnica.

Tabela 1. Produkcja kukurydzy w sezonie 2014 – koszty, plon i dochody.
Dane liczbowe – dol./akr. BPA – buszel na akr.
Soja
Na farmie uprawiano cztery rodzaje odmian: soję non-GM na żywność, soję GM na paszę, soję GM na ziarno i soję GM wysoko-oleinową (Tabela 2). Najwyższe koszty produkcji były w uprawie soi konwencjonalnej (pomimo niższej ceny nasion). W uprawie GMO ponownie odnotowano znacznie nisze koszty herbicydów (18 dol. vs 40 dol.). Przychód i zysk netto był znacznie wyższy w przypadku uprawy GMO. Plony soi GM (50 buszli, 50 i 55) znacząco przewyższały soję konwencjonalną (35 buszli). W skupie za soję non-GM otrzymywano nieco większą cenę, jednak nie pozwalała ona na rekompensatę niższych plonów. Zysk netto na akr w uprawie soi konwencjonalnej wyniósł tylko 61 dol. „Tylko”, ponieważ w uprawie soi GM na paszę było to 124 dol., soi GM na ziarno 219 dol., a soi GM wysoko-oleinowej aż 263 dol., czyli ponad cztery razy większy.

Tabela 2. Produkcja soi w sezonie 2014 – koszty, plon i dochody.
Dane liczbowe – dol./akr. BPA – buszel na akr.
W roku 2000 po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na uprawę kukurydzy Bt [GMO]. Jak widać na poniższym zestawieniu [Tabela 3], kukurydza Bt w każdym roku była lepsza od konwencjonalnej. Najważniejsze, co należałoby podkreślić, to plonowanie kukurydzy Bt w latach o niesprzyjającej pogodzie. W latach 2010-2012 panowała susza. „Zdrowsze” rośliny zawsze dają wyższy plon w kiepskich latach, a to może stanowić niebagatelną różnicę dla stabilności finansowej farmy rodzinnej.
Jedno z poprzednich zestawień zawierało również dane z uprawy odmian organicznych [ekologiczne], ale postanowiłam je usunąć. Uprawialiśmy jednocześnie kukurydzę GM, konwencjonalną i organiczną. Jednak zrezygnowaliśmy z tej ostatniej w 2011 roku. Miała ona znacznie niższy plon. Zrezygnowaliśmy z certyfikacji na uprawy organiczne i od tego czasu nie uwzględniamy danych w porównaniach.
W przypadku soi plony odmian GM również każdego roku były wyższe w porównaniu do roślin konwencjonalnych [Tabela 4]. Uprawiamy cztery rodzaje soi: soję na żywność, soję na paszę, soje na ziarno oraz soję wysoko-oleinową (HO). Ziarno soi HO przeznaczone jest do produkcji pasz, ale ekstrahowany olej jest wykorzystywany do smażenia i pieczenia – ogranicza on powstawanie izomerów trans kwasów tłuszczowych powstających podczas używania olejów utwardzonych.
Nawet jeśli uzyskiwaliśmy dodatkowe zyski z uprawy roślin non-GM, np. w wyniku zwiększenia plonu, odmiany GMO każdego roku były lepsze. W naszym gospodarstwie odmiany GMO zawsze miały wyższy plon w 17-letniej historii stosowania nasion genetycznie modyfikowanych. Uprawiamy to, na co jest zapotrzebowanie w naszym regionie. Wybór nasion na kolejny sezon podejmujemy zarówno na podstawie naszych pozytywnych doświadczeń z różnymi odmianami, jak i w oparciu o doświadczenia przeprowadzane w naszym regionie przez uniwersytet. Nie przywiązujemy większej uwagi do danych napływających z innych regionów USA bo nie odpowiadają one naszym warunkom. Stosujemy zasadę „udowodnij swoje właściwości” w odniesieniu do nasion, poprzez wysiewanie ich na niewielkim areale naszego pola, a następnie porównujemy uzyskane rezultaty z danymi z reszty pola. Nasz proces decyzyjny dotyczący wyboru nasion na każdy rok jest zbalansowany pomiędzy dywersyfikację rynków zbytu, zapotrzebowania na rynku oraz uzyskiwanej produktywności.
Jak zaznaczyłam, to są nasze koszty i nasze wyniki. Nie należy zakładać, że są takie same u wszystkich rolników. Nie są.
Pani Jennifer wyraźnie zaznacza, że jej analizy nie można odnosić do sytuacji w innych stanach USA. To prawda. Jednak istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że inni rolnicy swój wybór co do zakupu nasion na kolejny rok podejmują w oparciu o takie same przesłanki, również wnikliwie analizując poniesione koszty i uzyskane przychody. Nie widzę innej opcji. Wiele wskazuje na to, że oni również uzyskują podobne wyniki. Odmiany GM są po prostu lepsze i najprawdopodobniej dlatego 93 proc. kukurydzy, 94 proc. soi, 96 proc. bawełny i 95 proc. buraka cukrowego uprawianych w USA to GMO.
Czy już teraz państwo rozumieją, dlaczego polscy plantatorzy kukurydzy domagają się prawa do uprawy genetycznie modyfikowanych odmian kukurydzy?
PS Swoją analizą pani Jennifer, zapewne nieświadomie, rozwiewa jeden z mitów na temat roślin GM, o którym wspominałem na wstępie. Często mówi się, że rolnicy mają ograniczony wybór nasion (= brak non-GM) i dlatego sytuacja zmusza ich do uprawy GMO. Jak widać na powyższym przykładzie, pani Jennifer nie ma problemów z prowadzeniem upraw konwencjonalnych, i to na przestrzeni kilkunastu już lat.
A jeszcze ciekawszy jest fakt, że pani Jennifer prowadziła przez 7 lat uprawy organiczne, tuż obok GMO. Jak widać, koegzystencja jest możliwa, i to na jednej farmie (o czym zresztą pani Jennifer pisała w jednym z wcześniejszych wpisów – We farmers coexist and so do our crops. The world would be a better place if others followed suit).
19 stycznia o godz. 18:35 89985
A więc zyski są z plonu i większej ceny w skupie (w USA). Czy wiadomo jak to się przekłada na zyski dla osób, które sieją na swoje własne potrzeby? Chodzi mi o kraje, w których znaczna część ludności zajmuje się rolnictwem dla własnych potrzeb i nie potrzebuje kupować nasion – zbiera je z plonu.
19 stycznia o godz. 21:48 89986
W kapitalizmie, jak nie ma popytu, nie ma podaży. Dlatego nie ma nasion konwencjonalnych w sklepach z nasionami, bo nikt ich nie kupuje. A nie, nikt nie kupuje, bo nie ma. Kupowaliby, byłyby, tak działa wolny rynek. Przeciwnicy GMO tego nie rozumieją, dlatego plotą bzdury. Przy okazji są przeciwnikami wolnego rynku, zakazami i nakazami by świat urządzali.
19 stycznia o godz. 21:53 89987
„Czy wiadomo jak to się przekłada na zyski dla osób, które sieją na swoje własne potrzeby?”
A ci opisani farmerzy to na czyje potrzeby sieją? Bo moim zdaniem na własne.
Czy zysk jest w postaci $ czy tortilli, jakie to ma znaczenie, albo opłaca się uprawiać jedną roślinę, albo drugą.
20 stycznia o godz. 12:32 89988
Parker – wolny rynek to jest pozostawienie przyrody samej sobie a ona najlepiej to wyreguluje. GMO, monokultury uprawowe, nawozy, sztuczne środki ochrony roślin to jest właśnie „gwałt na wolnym rynku przyrody”
20 stycznia o godz. 12:58 89989
@parker
Afryka, Azja Południowo-Wschodnia, Ameryka Łacińska to nie są części świata gdzie dominują „rozwinięte kraje kapitalistyczne”. Trudno byłoby pewnie przekonywać tubylca, który jest może w trzecim pokoleniu zajmującym się w ogóle rolnictwem (znaczna część plemion afrykańskich i nie tylko) do tez Adama Smitha i Miltona Friedmana. Bo dla niego pieniądz to na razie abstrakcja.
20 stycznia o godz. 13:57 89990
Zysk to nie jest pojęcie zarezerwowane dla rozwiniętych krajów kapitalistycznych. Sam pytasz, jaki jest zysk tych co sieją na własne potrzeby i masz na myśli kraje biedne, oczywiście rozumiem co masz na myśli, chodzi ci o gospodarstwa tzw, nietowarowe które i u nas występują nadal dzięki działalności miniterstws rolnictwa:)
Próbuję odpowiedzieć, że nie ma znaczenia, czy zysk będzie wyrażony w pieniądzach jak w przypadku gospodarstw towarowych, czy w większej ilości mąki na potrzeby własne, bardziej opłaca się GMO. Pieniądze są tylko nośnikiem wartości, same w sobie wartości nie mają
20 stycznia o godz. 14:17 89991
@parker
Trzeba kupić nasiona, a widzę, że to może być cena zaporowa. I dlatego pytam – czy jest? Jak ktoś ma kasy 0, bądź blisko 0, to na to się nie zdecyduje. W końcu potrzebuje ciułać m.in. na różnego rodzaju łapówki – znaczy się każdy wydatek może mocno osłabiać budżet domowy w gospodarstwach nienastawionych na sprzedaż.
W tabeli nie widzę jednostek (chyba, że pominąłem) – ile dolarów za cetnar ziarna, bo przeliczenie jest na akry.
20 stycznia o godz. 14:55 89992
Oczywiście masz rację, jak ktoś nie ma na ziarno, to nie zasieje. Jak umiera z głodu, to z tego co na siew odłożone też mąkę zrobi.
Myślę, że nie otrzymasz odpowiedzi na tak postawione pytanie. Gdyby rolnik miał na lepsze ziarno, nie ważne, GMO czy nie, zysk miałby większy, jakby miał na nawozy, miałby zysk większy, jaby miał na środki ochrony roślin zysk miałby większy, jakby miał na nawadnianie…
Jakby był wykształcony, łatwiej byłoby mu to wszystko ogarnąć, a jakbyśmy w bogatych krajach zaprzestali dotowania rolnictwa, to by się dla biednych rolników rynki otworzyły, i na to wszystko na co dzisiaj nie ma, środki by się znalazły.
21 stycznia o godz. 11:58 89993
@kaesjot.
” wolny rynek to jest pozostawienie przyrody samej sobie a ona najlepiej to wyreguluje.” – absurd. Co do wolnego rynku ma przyroda?
@bubekro.
Jakie ceny zaporowe? Ziarno GM jest droższe, a jednak rolnicy kupują bo gwarantuje wyższe plony. Szczegółnie w Afryce gdzie lokus lub susza mogą zniszczyć plon.
17 lutego o godz. 0:24 90013
@kaesjot
Wytwarzanie mebli z drewna jest całkowitym pogwałceniem „przyrodniczego wolnego rynku”, a nikt się przeciwko temu nie burzy.
9 maja o godz. 13:09 90329
Weźmy tylko tabelę1.
herbicydy – 40 do 21
To jest to kukurydza odporna na glifosat czy BT?
Oprysk pestycydami – 9 do 9
to po co to Bt jeśli koszt oprysków jest takie sam.
Coś nie gra w tej tabeli jak i w następnych.
9 maja o godz. 18:05 90333
@malgosi35
Dziękuję za wnikliwą analizę tabel i celne spostrzeżenia, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niespójne.
Jeśli chodzi o koszt herbicydów (40 vs. 21) to wynika on z faktu, że wymieniona kukurydza jest typu „stack” (odporna na szkodniki i herbicydy). W uprawie tego typu odmian stosuje się całkiem inne herbicydy, znacznie tańsze od stosowanych w uprawie odmian nonGMO, stąd wynika różnica w cenie.
Jeśli zach chodzi o pozycję „Oprysk pestycydami” (czyli herbicydami i insektycydami), to chodzi tutaj o koszt aplikacji (paliwo). Generalnie są porównywalne, bo wykonuje się podobną liczbę zabiegów.