W skali całego świata panuje zgodny konsensus naukowy co do bezpieczeństwa organizmów genetycznie modyfikowanych. Po prawie 20 latach doświadczeń z uprawą roślin GM nie stwierdzono ani jednego udokumentowanego przypadku negatywnego oddziaływania GMO na zdrowie ludzi i zwierząt oraz środowisko.
Takie stanowisko wyrażają liczne stowarzyszenia naukowe (z Prezydium Polskiej Akademii Nauk na czele) oraz instytucje zajmujące się bezpieczeństwem żywności (np. Światowa Organizacja Zdrowia).
Pomimo braku przesłanek co do ryzyka związanego z wykorzystaniem roślin GM w produkcji żywności nadal toczy się dyskusja na temat tego, czy organizmy GM są bezpieczne, czy nie. Przeciwnicy stale domagają się prowadzenia niezliczonych badań, które udowadniałyby nieszkodliwość GMO (co samo w sobie jest dosyć kuriozalne, bo nie da się udowodnić nieistnienia czegoś). Uważam, że kolejne badania już niewiele wniosą do debaty o GMO. Ile byśmy eksperymentów nie przeprowadzili, to niektórzy i tak będą je kwestionować i będą nadal odrzucać wnioski z nich płynące, tak jak to ma miejsce obecnie.
Jak wspomniałem, rośliny GM są uprawiane od niemal 20 lat. Zdecydowana większość z nich to rośliny przeznaczone do produkcji pasz dla zwierząt gospodarskich. Tak więc zwierzęta spożywają GMO od dwóch dekad. Naukowiec może spojrzeć na to jak na „eksperyment” zakrojony na szeroką skalę. A jaka to jest skala?
Tylko w USA produkcja zwierzęca to ok. 9 mld zwierząt rocznie. Jak się szacuje, w latach 2000-2011 dieta ponad 100 miliardów zwierząt zawierała pasze GMO (w skali świata to setki miliardów). Możemy wierzyć lub nie rządowym inspekcjom sanitarnym monitorującym zdrowie zwierząt na farmach, ale jeśli twierdzenia o rzekomym negatywnym wpływie GMO na zdrowie miałyby pokrycie w rzeczywistości, to proszę mi uwierzyć, ale nie ma takiej możliwości, byśmy tego nie zaobserwowali w praktyce. Ten sam sposób myślenia kierował dwójką naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego, którzy przeanalizowali oficjalne dane rządowe dotyczące zdrowia zwierząt gospodarskich [1].
W USA od wielu lat prowadzi się ścisły monitoring zdrowia zwierząt gospodarskich. Obserwacje obejmujące miliardy sztuk zwierząt jednoznacznie wykazują brak jakiegokolwiek negatywnego wpływu pasz GMO na zdrowie i produkcyjność. Jest wręcz odwrotnie. Dobrostan zwierząt stale się poprawia i wiele wskaźników jest obecnie na zdecydowanie wyższym poziomie niż jeszcze 20 lat temu (przed „erą GMO”).
Oczywiście nie jest to zasługa pasz GMO, ale należy zwrócić uwagę, że od wprowadzenia GMO do żywienia zwierząt nie odnotowano żadnych negatywnych objawów. Co więcej, departament rolnictwa USA (USDA) prowadzi regularne kontrole w wybranych rzeźniach. Inspektorzy oceniają stan zdrowia zwierząt zarówno przed ubojem, jak i po nim. Badane są organy w poszukiwaniu wszelkich nieprawidłowości i odchyleń od normy. W szczególności zwraca się uwagę na występowanie nowotworów. W ten sposób USDA przeprowadziła kontrolę na ponad 163 milionach osobników. Oficjalne dane nie wskazują na to, by od czasu wprowadzenia pasz GMO obserwowana ilość nieprawidłowości wzrosła.
Zachęcam do analizy artykułu, w którym znajdują się szczegółowe dane. Autorzy pokusili się również o przegląd literatury naukowej dotyczącej badań bezpieczeństwa pasz GMO w żywieniu zwierząt. Wykonano szereg tego typu eksperymentów (także w Polsce) i żadne nie wskazują na to, by GMO negatywnie wpływały na zdrowie zwierząt.
Cóż więcej dodać. Badania naukowe przeczą tezom przeciwników GMO, twierdzącym, że GMO stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia zwierząt. Nie potwierdza tego również prawie 20 lat wykorzystania GMO w produkcji zwierzęcej. Czego jeszcze potrzebujemy, by przekonać nieprzekonanych?
W chwili obecnej cała debata na temat GMO stała się całkowicie jałowa i nie posuwa nas nawet o krok do przodu. Wydaje mi się, że najwyższy już czas zmienić podejście do dyskusji o organizmach genetycznie modyfikowanych.
Skoro przeciwnicy technologii domagają się wprowadzenia szeregu zakazów wykorzystania roślin GM w rolnictwie, powołując się na rzekomą ich szkodliwość, to może już czas najwyższy przedstawić konkretne dowody? Skoro żywność GM (czy GMO w ogóle) jest tak bardzo szkodliwa, to chyba nie stanowi problemu przedstawienie wiarygodnych dowodów na potwierdzenie tej tezy? Jak długo jeszcze godzić się będziemy na to, by dominującą rolę w dyskusji o GMO odgrywały argumenty oparte o domysły, przekonania, wierzenia, przeczucia, a nierzadko kłamstwa?
1 – Prevalence and impacts of genetically engineered feedstuffs on livestock populations
11 września o godz. 10:44 84384
Czuję, że zaraz zapienią się tutaj wrogowie GMO, którzy i tak wiedzą swoje – badania są zmanipulowane przez koncerny, agencje rządowe są przekupione, rację mają jedynie przeciwnicy GMO itp. itd.
11 września o godz. 14:24 84413
Teraz w żywności jest tyle syfu (chemia) że GMO już nam więcej nie zaszkodzi.
11 września o godz. 18:47 84437
Jak można udowodnić bezpieczeństwo dla ludzi i środowiska organizmów jeżeli jedynym zagrożeniem jest metoda powstania? Metoda jest bezpieczna, powstało tysiące nowych organizmów i nic nie wybuchło i się nie skaziło.
Dlaczego metoda miałaby być źródłem zagrożenia?
Przeciwnicy GMO walczą z metodą, organizmy które zwalczają, zabraniają ich uprawy istnieją. Już są, rozmnażają się tradycyjnie i nikomu nie zagrażają jak widać.
Metoda się nie podoba bo przełamuje bariery, bariery są w głowach, strach przed ingerencją w naturę nowoczesnymi metodami, z pominięciem przypadku.
Co ciekawe, ludzie w przypadek nie wierzą ale go bronią zaciekle.
11 września o godz. 20:26 84446
Przez te GMO strasznie cierpią np. indyjscy rolnicy. Męczą się strasznie z tymi uprawami, a gdyby GMO nie było, umarliby sobie z głodu i mieli święty spokój.
Gdyby byli katolikami, dodatkowo uzyskaliby (poniektórzy) zbawienie. A GMO im przeszkodziło!
12 września o godz. 0:32 84474
Wynika z tego , że producenci organicznej żywności są oszustami ?
Dlaczego , żaden adwokat nie probuję ich podać do sądu, oskarząjąc producentów organicznej żywności, że uprawiają pospolite oszustwo.
Pan Zalewski widocznie wychowany na fast food. Organiczna żywność inaczej pachnie i inaczej smakuje, a pan Zalewski blog moderuje i przeciwnicy wychodzą na głupców.
12 września o godz. 9:30 84536
Czas zastanowić się nad prawnymi aspektami uprawy GMO. Praw autorskich dotyczących roślin, ewentualnych krzyżówek z roślinami istniejącymi oraz roszczeń różnych firm (np. Mosanto) jeżeli na polu rolnika stwierdzi się rośliny, które zawierają geny z GMO.
Prawnicy z takich firm nie zostawią na takim rolniku ostatniej koszuli – no chyba, że się mylę 😉
12 września o godz. 9:46 84540
@tedibear
„Prawnicy z takich firm nie zostawią na takim rolniku ostatniej koszuli – no chyba, że się mylę ;)”
Myli się pan i to bardzo.
Przykładem może być głośna sprawa pana Percego Schmeisera. Ponad wszelką wątpliwość udowodniono temu panu (w sądach trzech instancji), że umyślnie i z premedytacją naruszał prawo do własności intelektualnej hodowcy poprzez nielegalne namnażanie materiału siewnego. Pomimo trzech niekorzystnych wyroków, pan Percy Schmeiser nie zapłacił choćby 1 $ poszkodowanej firmie (właśnie Monsanto).
Firma Monsanto nigdy nie pozwała żadnego rolnika za to, że na jego polu znalazły się w niezamierzony sposób odmiany roślin GM.
12 września o godz. 10:59 84553
@Wojciech Zalewski
Trudno mi uwierzyc, ze nie zauwaza Pan innego (poza ewentualna szkodliwoscia dla zdrowia) problemu, a mianowicie „copy rights” dla materialu siewnego. Na razie nic groznego sie nie dzieje, ale od rzemyczka do koniczka i za chwile sadzac w swoim ogrodku swoje ziemniaki bede uznany za pirata i strasznego bandyte atakujacego najswietsze zasady najswietszej gospodarki rynkowej.
12 września o godz. 11:28 84555
@krasnal
Jeśli chodzi o ten „problem” to nie jest on powiązany tylko z GMO. Wielokrotnie wspominam, że materiał siewny odmian roślin użytkowych (niezależnie czy to GMO czy roślina konwencjonalna) podlega ochronie prawnej. Patentowanie roślin (przynajmniej w USA) jest możliwe od 1930 roku, czyli na długo przed erą GMO. W Polsce od 2003 roku obowiązują normy prawne chroniące „prawa autorskie” hodowcy do danej odmiany.
Owszem, możemy zastanawiać się nad reformą prawa do ochrony własności intelektualnej hodowcy i tego jak daleko ma sięgać ta ochrona, ale nie jest to „problem” powiązany stricte z GMO.
Prywatnie uważam, że ochrona prawna odmian wychodzi wszystkim na dobre. Sprzyja postępowi hodowlanemu, zwiększaniu produkcji roślinnej i paradoksalnie powiększaniu dochodów rolników. Proszę zwrócić uwagę, że w krajach gdzie nie ma ochrony prawnej odmian lub jest ona bardzo słaba, postęp hodowlany jest niewielki. Hodowcom i firmom hodowlanym po prostu nie opłaca się poświęcać czasu i pieniędzy na opracowywanie nowych odmian, wiedząc, że nie będą mieli z tego zysku. I mnie to nie dziwi, opracowanie nowej odmiany technikami konwencjonalnymi to minimum kilkanaście lat pracy. Każdy chce być wynagradzany za pracę, hodowcy/firmy hodowlane są jacyś gorsi?
13 września o godz. 11:15 84656
„Po prawie 20 latach doświadczeń z uprawą roślin GM nie stwierdzono ani jednego udokumentowanego przypadku negatywnego oddziaływania GMO na zdrowie ludzi”
Przykład istnieje i można by go udokumentować: przeciwnikom GMO sie ze strachu i zlosci cisnienie podnosi 🙂
„Przeciwnicy stale domagają się prowadzenia niezliczonych badań, które udowadniałyby nieszkodliwość GMO (co samo w sobie jest dosyć kuriozalne, bo nie da się udowodnić nieistnienia czegoś).” W naukach biologicznych lub medycznych nie dowodzi się w sensie matematycznych (np. nieistnienie największej liczby pierwszej jest łatwe do udowodnienia), tylko stwierdza się zależności istotne statystycznie.
14 września o godz. 13:49 84781
Trudno będzie w Polsce wprowadzić na szerszą skalę GMO, bo żadne dowody na pozytywne działanie, czy też brak negatywnego wpływu GMO na organizm człowieka, nie przekona jego przeciwników. Tu nie chodzi o wiedzę, tylko o wiarę ! Ludzie wierzą, że GMO = Frankenstein, tak jak zbite lustro = 7 lat nieszczęścia. Wszystko .
14 września o godz. 19:00 84819
Ale demokracji bezpośredniej nie mamy.