Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego

13.01.2014
poniedziałek

Spór o naturalną żywność

13 stycznia 2014, poniedziałek,

Naturalny – zrobiony z surowców występujących w naturze. To jedna z definicji tego słowa w Słowniku Języka Polskiego PWN. W kontekście produktów spożywczych słowo „naturalny” słało się hasłem, które służy przyciąganiu uwagi klientów (wraz z ich portfelami). Możemy kupić naturalną żywność ale także produkty lecznicze, kosmetyki, mydła czy nawet chemię gospodarstwa domowego. Wykorzystanie tego słowa w promocji produktów żywnościowych powoduje w USA wiele kontrowersji.

Do amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) od lat kierowane są zapytania o zdefiniowanie słowa „naturalne” w odniesieniu do artykułów spożywczych. Najczęściej prośby o zajęcie stanowiska ws. statusu „naturalności” żywności przesyłają sędziowie, którzy starają się rozstrzygać spory pomiędzy osobami lub organizacjami, które twierdzą, iż niektórzy producenci żywności nie powinni stosować etykiet „naturalne” na swych produktach. Początkowo spory dotyczyły wyrobów mocno przetworzonych, zawierających syntetyczne dodatki. Spierano się również o status naturalności kukurydzianego syropu glukozowo-fruktozowego. Wraz z pojawieniem się organizmów genetycznie modyfikowanych, kontrowersje wzbudza umieszczanie etykiety „naturalne” na wyrobach wytworzonych z wykorzystaniem GMO.

W chwili obecnej toczą się w USA trzy sprawy (Cox v. Gruma Corp., Barnes v. Campbell Soup Co. i General Mills, Inc. Kix Cereal Litigation) związane z wykorzystaniem etykiet „naturalne” na produktach zawierających kukurydzę GM. Skarżący domagają się usunięcia etykiet mówiących o naturalności produktu argumentując, iż producenci wprowadzają klientów w błąd. Trójka sędziów czasowo wstrzymała postępowania i zwróciła się do Agencji ds. Żywności i Leków by ta wydała opinię czy i na jakich zasadach na produktach zawierających GMO mogą być umieszczane etykiety „naturalne” lub „naturalne w 100%”.

W odpowiedzi FDA kolejny raz konsekwentnie odmawia zajęcia stanowiska w zdefiniowaniu „naturalnej” żywności. Stworzenie definicji „naturalne” w kontekście żywności będzie niosło za sobą wiele konsekwencji i to nie tylko dla artykułów zawierających GMO. Stworzenie definicji i zasad etykietowania żywności powinno być wykonane w oparciu o analizę ekspertów ale również należałoby przeprowadzić szerokie konsultacje społeczne obejmujące nie tylko producentów ale i konsumentów. W związku z tym oraz mając na uwadze to, iż eksperci mają na głowie obecnie liczne sprawy wymagające pilnej realizacji, FDA nie podejmie się zdefiniowania terminu „naturalny” i nie wyda opinii w sprawie zasad wykorzystania tego słowa, również w odniesieniu do wyrobów zawierających w składzie GMO. Tak w skrócie brzmi odpowiedź Agencji ds. Żywności i Leków skierowana do trójki sędziów.

W spór o etykietę „naturalny” włączyli się również aktywiści. Center for Food Safety (organizacja pozarządowa walcząca z GMO) wystosowała do FDA list, w którym domaga się zakazu stosowania terminu „naturalny” dla żywności GM. Co więcej domaga się również, by w przypadku gdy FDA zdecyduje się jednak na opracowanie wytycznych do stosowania takiego oznaczenia, wyłączyć spod definicji produkty GM. Jednym z argumentów jest stwierdzenie, iż pozwolenie na umieszczenie etykiety „naturalne” na produktach zawierających składniki GM będzie wprowadzać klientów w błąd, ponieważ GMO z samej natury nie jest niczym naturalnym.

Niejasne zasady stosowania etykiety „naturalne” oraz coraz liczniejsze pozwy sądowe w tej sprawie martwią także producentów żywności. Organizacja zrzeszająca producentów z branży spożywczej – Grocery Manufacturers Association (GMA) wystąpiła w grudniu 2013 roku o zdefiniowanie słowa naturalny w odniesieniu do wyrobów spożywczych oraz opracowanie wytycznych stosowania tego typu etykiet w celu zapobieżenia dalszym sporom sądowym w tej materii. W związku z tym, iż Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) od lat unika zajęcia stanowiska w kwestii etykiet „naturalne” GMA zapowiedziała, iż z początkiem roku 2014 wystosuje do FDA petycję w sprawie umożliwienia stosowania etykiet „naturalny” na produktach zawierających składniki GM. Zeszłego lata stan Connecticut wprowadził zakaz stosowania etykiet „produkt naturalny” na żywności zawierającej GMO. Przedstawiciele przemysłu spożywczego żądają by kwestie znakowania uregulowane zostały na szczeblu federalnym, ponieważ obawiają się pozostawienia kwestii władzom stanowym, co doprowadzić może do stworzenia całej mozaiki regulacji prawnych, które utrudnią handel żywnością i zwiększą koszty produkcji.

W mojej opinii na produktach zawierających GMO rzeczywiście nie powinno umieszczać się etykiety „naturalne”, „100% naturalne”, „tylko z naturalnych składników”, etc. Produkty te powstają dzięki świadomej ingerencji człowieka, więc nie ma to nic wspólnego z naturalnymi mechanizmami powstawania i ewolucji organizmów żywych. Jednak etykiety „naturalne” nie powinny być stosowane również na produktach, powstałych z „konwencjonalnych” odmian roślin i odmian zwierząt (nie-GMO). Nie są one niczym naturalnym ponieważ powstały w wyniku świadomej selekcji i hodowli prowadzonej przez człowieka. I nie ma tu znaczenia, czy są hodowane w gospodarstwie konwencjonalnym, ekologicznym czy też wielkoobszarowym. Prawie cała żywność, którą spożywamy (GMO i nie-GMO) jest w jakiś sposób zmodyfikowana przez człowieka. Te gatunki są tak bardzo zmienione, że nie są w stanie przetrwać w środowisku naturalnym, więc nie może tu być mowy o naturalnych produktach. Tak, więc umieszczanie etykiety „naturalny” na produktach spożywczych (GM i non-GM) rzeczywiście wprowadza klientów w błąd.

Dzięki skutecznym zabiegom specjalistów od marketingu i reklamy słowo „naturalny” słało się hasłem, które kojarzy się klientom z czymś dobrym, smacznym i zdrowym. Niestety jest to całkowicie błędne założenie. Naturalny nie równa się zdrowy. W Polsce w latach 1991-2012 doszło do 4009 przypadków zatruć grzybami, z czego 219 ze skutkiem śmiertelnym. W większości przypadków to efekt spożycia całkowicie naturalnego produktu jakim jest muchomor sromotnikowy. Grzyb ten jest prawdziwym przykładem „100% naturalności”. Natura jest najbardziej przebiegłym i pomysłowym trucicielem na naszej planecie. Myślę, że etykieta „naturalne” na żywności powinna w nas wzmagać czujność, a nie zachęcać do zakupu żywności. W dzisiejszym świecie słowo „naturalny” mocno się zdewaluowało.

Nadejdzie taki czas, że temat umieszczania etykiet „naturalne” stanie się w końcu priorytetem dla FDA. Wydaje mi się, że najrozsądniejszym sposobem, zgodnym z definicją słowa naturalny, którą przywołałem na wstępie wpisu, jest wprowadzenie takich wytycznych znakowania produktów, które pozwalałyby na umieszczenie etykiety „naturalny” tylko na produktach, które nie powstały z organizmów modyfikowanych (zarówno konwencjonalnymi technikami jak i z wykorzystaniem inżynierii genetycznej). Definicja powinna również objąć dotychczasowe reguły, wykluczające produkty wysoko przetworzone czy zawierające syntetyczne substancje. Podejrzewam, że właśnie w ten sposób postąpi FDA (w nieznanej przyszłości). To zapewne wzbudzi wielki opór producentów tzw. produktów „naturalnych” czy „ekologicznych”, którzy to najczęściej posługują się etykietą „naturalny”. Nie dziwi, więc postawa organizacji związanych z producentami żywności organicznej (np. Center for Food Safety), które zwracają się z prośbą do FDA o nie wprowadzanie definicji i regulacji związanych ze stosowaniem etykiety „naturalne”. Ich produkty, tak samo jak GMO, nie mają nic wspólnego z „naturalnością” a niemożliwość korzystania z takich etykiet zapewne spowodowałoby niemałe zamieszanie wśród klienteli.

Lektura nadobowiązkowa:
What would the FDA do? Court asks agency to resolve GMO labeling issue in “All Natural” case involving Mission Tortilla Chips;
Two more courts defer to the FDA in food “misbranding” class actions;
Will the FDA take a stance on “natural” claims for GMO products?;
Ben & Jerry’s and Campbell Soup Co. face “all natural” suits;
FDA declines to define „Natural”.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 23

Dodaj komentarz »
  1. Na produktach w sklepach Whole Foods Market umieszcza się napis „organic”,
    naturally to może być flavored.

  2. @Adalbert

    A na stronie Whole Foods można przeczytać:
    „One of the most important things Whole Foods Market does is expressed in our first Core Value: Selling the highest quality natural and organic products available. (….)”

  3. Panie Zalewski, ale „natural” to se moze kazdy nalisac, bo to nie jest zadna „etykieta” i nie ma co do tego zadnych regulacji. Regulacje dotycza znaczka „”organic”, zielono-biale kolko.. I bywa, ze jeden producent ma kilka rodzajow np. jajek w ofercie, jedne maja na etykiecie „natural”, inne „organic” I tylko the drugie maja ten znaczek.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Hmm… zywnosc „konencjonalna” (nie-GMO, nie uzyskana za pomoca celowej mutagenezy) wydaje mi sie jednak byc w miare „naturalna”, bo uzyskana „silami natury”, co najwyzej popadzanymi przez czlowieka. Dobor naturalny wytwarza rozne dziwa – i chodowca okazal sie po prostu kolejnym czynnikiem wplywajacym na tenze dobor.

    Z kolei zywnosc GMO „silami natury” nigdy nie powstanie, bo chocby nie wiem ile czlowiek stawial np rybe kolo truskawki, to truskawka sama sie nie wymieni genami z ryba. Tu wymagana jest „super-naturalna” interwencja biologa molekularnego.

  6. wlasnie tutaj w Whole Foods Market i w mnostwo innych, powszechne sa napisy ‚all naturall’, np. na jogurtach dannona, a jak mozna zobaczyc w u2b powstaje on nie ma mleku, tylko na ‚mleku w proszku’ z dodatkami. jablka ‚organic’ sa prawie 2x drozsze, a te same leza obok juz nie ‚organic’ choc przeciez ‚natural’. po panskich artykulach i innych w ‚polityce’, przestalem zwracac na to uwage. jemy zwykle juz nie organiczne lub rzadziej. jajka np z hodowli kur z ‚czesciowym wybiegiem’ czy ‚wiekszo-przestrzenne’ maja diete pod scisla kontrola. zupelna inflacja zapewnien o naturalnosci a wiec zdrowiu kienta. ostatnio kupilem sol czarna z hawajow, cakowicie inny smak niz ta biala, jest natural i kosher; biala z boku tylko oczyszczona, tez jest naturalna i koszerna i drozsza, bez napisow o naturalnym pochodzeniu soli, nie mozna juz znalezc.

  7. … A w ogóle to trzeba dodać, że pomysł „naturalności” to wymysł czysto kulturowy (tak jak „dżender”:p ). Nie istnieje taki abstrakcyjny byt jak „naturalność”, to co uznajemy albo nie uznajemy za naturalne to tylko wynik naszej umowy kulturowej. W najlepszym razie można co najwyżej mówić o dominującym w społeczeństwie w danej chwili rozumieniu „naturalności”.

    A biorąc pod uwagę to, jak obecnie rozumiana jest naturalność (łączona często z „pięknem” i „pierwotnością”) – zaryzykowałbym hipotezę, że zwierzęta hodowlane i rośliny uprawne są dużo bardziej „naturalne” niż ich dzicy krewniacy, tak jak np. wyfotoszopowana dziewczyna pokazująca „naturalne kobiece piękno” jest powszechnie uważana za bardziej naturalną niż np. zdeformowany płód, który w najlepszym razie jest „wybrykiem natury”, ale z pewnością na miano „naturalnego” nie zasłuży.

  8. @Gronkowiec

    Cóż, dla mnie naturalny to znaczy powstający bez ingerencji człowieka, a więc w wyniku doboru naturalnego. I nie wiedzę sensu w budowaniu bardziej naturalnego obrazu odmian utworzonych „siłami natury” jak pan to opisuje, bo jest to sztuczne i prowadzi tylko na manowce. Pisanie o tym, ze hodowca stał się elementem doboru naturalnego jest bardzo naciągane i całkowicie nieuprawnione. Równie dobrze można twierdzić, że biotechnolog też stał się kolejnych czynnikiem doboru naturalnego.

    @Bever

    Temat soli jest sam w sobie ciekawy bo to przecież związek chemiczny (chyba, że mówimy o soli wypadowej). Są firmy, które oferują sól GMO-free (link), więc mnie już obecnie nic nie zdziwi.

  9. @WZ

    Dobór sztuczny („hodowla”) ma jakoś ponad 100 tyś lat historii (udomowienie wilka), wiec choćby z tej perspektywy ma trochę większy sens określać go „naturalnym” niż manipulacje przeprowadzane w laboratorium. Do tego, przynajmniej teoretycznie, hodowla może się odbywać właściwie bez użycia żadnych „osiągnięć technologii” (patrz znowu udomowienie psa), tymczasem GMO lub indukowana mutageneza bez laboratorium się już nie obejdą.

  10. @Gronkowiec

    Jeśli chodzi o udomowienie wilka to chyba o jedno zero pan się pomylił.
    Nadal jednak nie przekonuje mnie próba zakwalifikowania hodowli (doboru sztucznego) jako elementu doboru naturalnego. Sama definicja nie pozostawia żadnych złudzeń. Owszem, na potrzeby polityków, urzędników i producentów żywności, można zacząć tworzyć jakieś karkołomne definicje, które część technik klasyfikowałyby jako naturalne, a innych nie ale nie będzie to miało nic wspólnego z rzeczywistymi i naturalnymi mechanizmami ewolucji powstawania gatunków, a prowadzi jedynie do niepotrzebnych kontrowersji.

  11. @WZ

    Zera podaje za wikipeida. Rozejscie sie ewolucyjne psa i wilka: 100.000 lat temu, najstarsze kopalne pozostalosci psa: 33.000-36.000

    Pies jest chyba tez dobrym przykladem tego, ze dobor naturalny w dobor sztuczny przechodzi bardzo plynnie. Bo nawet wzgledne ejst czy to czlowiek udomowil psa, czy pies udomowil czlowieka… Dlatego w moim odbiorze, czytso emocjonalnym, metody wymagajace laboratorium i techniki (mutacje, GMO) roznia sie JAKOSCIOWO od metod opierajacych sie tylko na metodach hodowlanych.

    Niemniej jednak moje prywatne podejscie do kwesti „naturalnosci” lepiej oddaje moj drugi post, wiec nie ma co po proznicy sie o udomawianie psa czy kapusty sie spierac 🙂

  12. @Gronkowiec
    żywność konwencjonalna też często z naturą ma niewiele wspólnego. Chociażby pszenica, która ma 6 zestawów chromosomów, zamiast jednego lub dwóch, jak na szanującą się, ‚naturalną’ roślinę przystało. Banany z kolei są całkowicie bezpłodne, bez ingerencji człowieka nie byłyby w stanie się rozmnażać. Poza tym, nowe odmiany żywności konwencjonalnej uzyskuje się często dzięki mutagenezie chemicznej lub promieniowaniem. Czyli, bierzesz tonę nasion, wrzucasz pod rentgena (albo, częściej, promienie gamma), wysiewasz na pole i patrzysz czy trafił się jakiś przydatny mutant. Różnice między mutagenezą chemiczną/promieniowaniem a GMO są dwie. Mutageneza chemiczna/promieniowaniem jest przypadkowa, nikt nie wie jakie są jej efekty poza tymi widocznymi na pierwszy rzut oka; w przypadku GMO mutacja jest wprowadzana celowo, w znane miejsce, tam, gdzie powinna wywołać znany efekt. Druga różnica, to przyklejona etykietka: „konwencjonalne” vs. „GMO”.

  13. @ Gronkowiec
    PS. Wspomniana przez Ciebie truskawka też z naturą nie ma nic wspólnego. Pochodzi ona ze skrzyżowania dwóch odmian poziomek. Jedna pochodziła z Ameryki Północnej, druga z Ameryki Południowej. Nie spotkały się w Meksyku, tylko w Europie 🙂

  14. @Autor: Pisze Pan w komentarzu „Cóż, dla mnie naturalny to znaczy powstający bez ingerencji człowieka, a więc w wyniku doboru naturalnego.”
    Skoro tak, to chyba nie powinien mieć Pan nic przeciwko temu by określać produkty GMO mianem „nienaturalnych”.

  15. @mall

    Autor pisze:
    „W mojej opinii na produktach zawierających GMO rzeczywiście nie powinno umieszczać się etykiety „naturalne”, „100% naturalne”, „tylko z naturalnych składników”, etc. Produkty te powstają dzięki świadomej ingerencji człowieka, więc nie ma to nic wspólnego z naturalnymi mechanizmami powstawania i ewolucji organizmów żywych. (…)”

    „Skoro tak, to chyba nie powinien mieć Pan nic przeciwko temu by określać produkty GMO mianem „nienaturalnych”.”

    Jeśli za definicję słowa „naturalne” przyjąć, że są to produkty powstałe z organizmów wykształconych w ramach doboru naturalnego, to nie mam nic przeciwko by określać produkty ekologiczne/organiczne, konwencjonalne czy GMO jako nienaturalne.

  16. @taka je-DNA

    Jasno napisałem, dlaczego nie widzę sprzeczności w nazywaniu „naturalnymi” organizmów które wyhodował człowiek korzystając z selektywnej hodowli i krzyżowania. O indukowanej mutagenezie też napisałem. Proszę, czytaj starannie co piszę zanim odpowiesz – zwłaszcza że, no offense, twój tekst brzmi jak typowa agitka „pro-GMO”.

  17. @Gronkowiec

    Swoją drogą, to dlaczego mutageneza radiacyjna nie może być zaliczona do technik naturalnych? Przecież w naturze istnieje wiele źródeł naturalnego promieniowania, które działają w ten sam sposób jak te używane w procesie indukowanej mutagenezy. Skoro hodowca, który po prostu „przyśpiesza” i ukierunkowuje procesy ewolucji traktowany jest jako czynnik doboru naturalnego, to indukowaną mutagenezę można traktować tak samo. Po prostu intensyfikujemy to co już występuje w naturze.

  18. @WZ

    o ile jakas roslinka nie postanowila wyrosnac na terenie, gdzie testowano bomby atomowe, to szanse ze dostanie taka dawke promieni gamma albo neutronow jak uzywane w mutagenezie indukowanej promieniowaniem sa niemal zerowe. Tak samo z mutageneza chemiczna.

    Ale jak juz pisalem: spor o to co jest naturalne a co nie to jak spor o to, ktore rosliny sa ladne a ktore brzydkie. Czyli wszystko jest uznaniowe.

  19. @Gronkowiec

    „o ile jakas roslinka nie postanowila wyrosnac na terenie, gdzie testowano bomby atomowe, to szanse ze dostanie taka dawke promieni gamma albo neutronow jak uzywane w mutagenezie indukowanej promieniowaniem sa niemal zerowe.”

    To w sumie tak samo jak z np. z kukurydzą tworzoną przez hodowcę. Szanse powstania takiej rośliny w naturze (która w zasadzie bez pomocy człowieka nie jest w stanie się rozmnażać) są nie tyle niemal zerowe co całkowicie zerowe.

    „spor o to co jest naturalne a co nie to jak spor o to, ktore rosliny sa ladne a ktore brzydkie. „

    Jeśli dotyczy to tylko rozmowy o technikach hodowli i modyfikacji to rzeczywiście ma pan rację.

  20. @WZ

    Ok, no to moja prywatna definicja „naturalnosci” jest taka, ze naturalne sa te roslinki, ktore otrzymano przy uzyciu z grubsza tych technik, jakie czlowiek mial do dyspozycji 4000 lat temu 🙂

    I oczywisice ze ja mam racje, zawsze i wszedzie ;P I moze jednak przekonam Pana (i innych..), ze „naturalnosc” nie odnosi sie do realnej rzeczywistosci, tylko do pewnego wyobrazenia, tak wiec w najlepszym razie „naturalne” znaczy „to, co ktos uznaje za naturalne”, a w najgorszym razie – jest pustym slowem bez znaczenia. Tak wiec rownie dobrze mozna powiedziec, ze dzika Brassica oleracea jest „nienaturalna”, a domowa kapusta jest „naturalna” – no bo czemu nie? „Naturalnosc” jest czysto uznaniowa. (A co do kapusty – spora czesc spoleczenstwa pewnie faktycznie uwaza ze „naturalna” – czyli „zgodna ze zwykłym porządkiem rzeczy, zrozumiała sama przez się” jak podaje slownik PWN jest kapusta chodowlana, a dzika kapusta to jakies wynaturzenie).

    Dla mnie morze ma kolor niebieski a GMO jest nienaturalne, dla MR (dajmy na to) morze ma kolor zielony a GMO jest w pelni naturalne, a dla Pana np. morze jest seledynowe, a natualne sa wylacznie dziko rosnace gatunki roslin. I musimy sie z tym pogodzic 🙂

  21. ostatnio bracia amerykanie wykryli, że w ichnich F-35 (to takie myśliwce odrzutowe) są części produkcji chińskiej (tu sobie wybierzcie co chcecie do poczytania: https://duckduckgo.com/?q=Honeywell+under+investigation+for+Chinese-made+parts+in+US+warplanes+ ). Żeby było śmiesznie, to nie jest powiedziane, czy „chińskie” z ChRL czy z Tajwanu. Można powiedzieć „te głupki amerykańskie”. Ale: Lenovo swoje kompy, laptoki etc które chce sprzedać w Japonii, MUSI montować w Japonii. Japończyki tyż głupki? Konkluzja: każde państwo – o ile się traktuje poważnie – dba o to co się sprzedaje na jego terytorium prawnym. Mnie nie interesuje, czy „naturalne” czy „czyste” – ja chcę aby moje państwo dbało o to co jest do użytku na terytorium państwa spełniało kryteria BEZPIECZEŃSTWA (w każdym aspekcie, wliczając w to każde ryzyko) PAŃSTWA a więc jego obywateli też (państwo bez obywateli to chyba non essiste). Dlatego GMO, czyste, naturalne – ale zwłaszcza MONSANTO (mają dobrą praktykę w Orange Agent – świetnie sprawdzony defoliant w Wietnamie), BASF (oni to chyba ten cyklon w czasie IIWW) – WON Z POLSKI, WON Z EUROPY.

  22. @gjasz:

    „Mnie nie interesuje, czy „naturalne” czy „czyste” – ja chcę aby moje państwo dbało o to co jest do użytku na terytorium państwa spełniało kryteria BEZPIECZEŃSTWA (w każdym aspekcie, wliczając w to każde ryzyko) PAŃSTWA a więc jego obywateli też (państwo bez obywateli to chyba non essiste)”

    To jest interesujący pogląd, na którym (obawiam się) raczej niedaleko da się zajechać. Bo istota sporu polega na tym, że zwolennicy GMO definiują GMO jako bezpieczne, a przeciwnicy jako strasznie niebezpieczne. Jedni i drudzy uciekają się do, hm, pewnych nadużyć: straszność wynika u przeciwników z szacunków opartych na przypuszczeniach, przewidywań dotyczących skutków społecznych i ponurych przeczuć (każda ingerencja w naturę może zakożczyć się katastrofą, o jezu). Zwolennicy natomiast biorą swą beztroskę z (podsycynego przez marketing) przeświadczenia, że „każdy postęp jest dobry”, chociaż każdy widzi, że niekoniecznie. Spór nabrał cech dogmatycznych i przypomina wojny religijne. bbez urazy, ale Twój komentarz łączący BASF z cyklonem i używający tegoż cyklonu jako argumentu w sporze o naturalność, bądź nienaturalność GMO – jest tego najlepszym przykładem.

  23. @telemach: masz abs rację, że przejaskrawiłem ale wg mnie cywilizowana dyskusja polega na wymianie opinii aby podjąć decyzję. Ja po prostu nie wierzę w zapewnienia Monsanto, BASF, etc robiące w GMO, że ich produkty są bezpieczne. A podstawy mojej wiedzy są natury stricte technicznej. Nie trzeba być biologiem – wystarczy zastosować tylko trywialną metodę FMEA uzupełnioną o 6Sigma stosowane w przemyśle a umożliwiające oszacowanie ryzyk (i to też nie do końca bo nawet archeologia genetyczna działa w oparciu o MODELE). Drugim aspektem – kto wie czy dla mnie nie najważniejszniejszym – to jest fakt, że styl działania tych geszeftów: KLASYCZNY IMPERIALIZM. Wiem,że brzmi to ideologicznie ale też tak ma być. NIE WSZYSTKO JEST NA SPRZEDAŻ ( i nie tylko Michael Sandell tak sądzi). Wystarczająco dużo ten styl (wszystko jest na sprzedaż) kosztuje ludzkość w tym ciebie, mnie a także tych którzy bawią się w piarowsko-lobbystyczne zarabianie kasy (czy jako profesor czy jako dziennikarz).
    Mam nadzieję, że zrozumiesz, że mój dogmatyzm jest tylko odpowiedzią na dogmatyzm „wielbicieli” GMO, tym bardziej że są oni („wielbiciele”) opłacani przez ‚imperialistów”.

  24. Dużo spraw jest bardzo dyskusyjnych. Na pewno nie powinno się przesadnie zawężać pewnych pojęć, bo za chwilę przyjdzie się nam cofnąć do czasów zbieractwa i łowiectwa haha 😉

css.php