Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego

14.12.2013
sobota

Smutny koniec Amflory

14 grudnia 2013, sobota,

Lotem błyskawicy rozpowszechniła się w polskich mediach internetowych informacja o wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który unieważnił zgodę Komisji Europejskiej na uprawę genetycznie modyfikowanego ziemniaka Amflora na terenie Unii Europejskiej.

Amflora jest odmianą ziemniaka zawierającą modyfikację, w wyniku której zmieniono nieco charakterystykę skrobii. W bulwach transgenicznego ziemniaka nie jest produkowana amyloza, a jedynie amylopektyna. Amyloza jest zazwyczaj usuwana podczas procesów przetwarzania skrobi. Jest to jednak czasochłonne, kosztowne i nieprzyjazne środowisku. Amflora miała być rozwiązaniem tego problemu, takie przynajmniej było założenie producenta – niemieckiej firmy BASF. Ostatecznie rynek nie wykazywał zainteresowania tą odmianą, która miała być przeznaczona tylko do przemysłowej obróbki.

Firma BASF rozpoczęła proces autoryzacji ziemniaka Amflora w roku 1996. Wszystkie niezbędne dokumenty i wyniki badań zostały złożone do właściwego organu na terenie Szwecji. Regulacje prawne obowiązujące w Unii Europejskiej zakładają, iż aplikacja w pierwszej kolejności trafia do Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności, który wykonuje ocenę bezpieczeństwa nowej odmiany GM. Jeśli eksperci EFSA stwierdzają, iż dana odmiana nie stwarza zagrożenia wniosek zostaje poddany głosowaniu przez Radę UE. W teorii decyzja polityczna (czy to krajów członkowskich czy Komisji Europejskiej) powinna zostać podjęta w ok. 5 miesięcy. Niestety Komisja nagminnie opóźnia proces autoryzacji odmian. Obecnie łącznie to już ponad 50 lat opóźnienia w deregulacji produktów GM. W przypadku ziemniaka Amflora Komisja Europejska zezwoliła na uprawę w roku 2010. Z tego wynika, że proces autoryzacji ziemniaka Amflora trwał ponad 13 lat. W tym roku Europejski Trybunał Sprawiedliwości wydał niekorzystny dla KE wyrok, w którym skrytykował Komisję za nieprzestrzeganie prawa Unii Europejskiej odnośnie przeciąganie procedur (Wyrok z 26 września 2013 r.). Skarżyła się firma DuPont, która czeka już 8 lat na decyzję KE w sprawie dopuszczenia kukurydzy 1507 do uprawy. Po wyroku ETS Komisja wznowiła proces kierując wniosek firmy DuPont do Rady UE (w teorii etap ten powinien zając KE ok. 5 miesięcy a nie 8 lat).

W przypadku ziemniaka Amflora podczas procesu autoryzacji pojawiły się komentarze państw członkowskich oraz organizacji pozarządowych, które mają prawo do zgłaszania swych uwag. Zwykle są to motywowane politycznie wnioski podważające bezpieczeństwo danego GMO, których celem jest niedopuszczenie do wprowadzenia danej odmiany na rynek. Podobnie było i w tym przypadku. Komisja Europejska otrzymała komentarze odnośnie oceny bezpieczeństwa ziemniaka Amflory sporządzonej przez EFSA. Jak pisałem EFSA nie znalazła przesłanek świadczących o zagrożeniu ze strony nowego GMO. Komisja Europejska zwróciła się jednak o dodatkową ocenę ryzyka uwzględniającą zgłaszane uwagi. Tym razem opinia naukowa miała charakter skonsolidowany, tzn. że została rozszerzona o opinie ekspertów z Europejskiej Agencją Leków (EMA). Skonsolidowana opinia EFSA i EMA ponownie potwierdziła brak zagrożeń ze strony ziemniaka Amflora. Po otrzymaniu opinii EFSA i EMA, Komisja Europejska podjęła decyzję o autoryzacji genetycznie modyfikowanej odmiany ziemniaka zezwalając na jej uprawę. Właśnie ten etap zakwestionowali skarżący. Sędziowie ETS orzekli, iż z powodu dołączenia do wniosku nowej opinii ekspertów, Komisja powinna ponownie poddać aplikację pod głosowanie członkom Rady EU, a nie podejmować decyzję o dopuszczeniu odmiany na rynek. W związku z powyższym decyzja o dopuszczeniu ziemniaka Amflora na rynek UE została unieważniona. (Na końcu wpisu podaję link do wyroku ETS w którym szczegółowo opisano proces autoryzacji ziemniaka Amflora).

Unieważnienie pozwolenia na uprawę ziemniaka Amflora na terenie Unii Europejskiej nie jest porażką firmy BASF. Jest to symboliczna porażka Komisji Europejskiej oraz całego systemu autoryzacji odmian GM. Nie dość, że i tak jest to proces restrykcyjny, kosztowny, długotrwały, zależny politycznie to na dodatek niewydolny. Postawmy się w roli aplikanta, który latami zabiega o dopuszczenie na rynek odmiany na wytworzenie której przeznaczył miliony euro? Jak się szacuje całkowity koszt opracowania, testowania i autoryzacji to koszt od 25 do 100 mln dolarów. Dla niewielkiej firmy są to bariery nie do pokonania, które już na starcie skazują je na przegraną w konkurencji z gigantami. Nie może więc dziwić, że np. polskie spółki hodowlane są przeciw GMO. Nasi hodowcy nie obawiają się technologii. Obawiają się wszystkiego co wiąże się z procesem autoryzacji = koszty, restrykcje. Nie chcą również stać się celem ataków aktywistów.

Procedury autoryzacji nowych odmian GMO do uprawy stanową barierę nie tylko dla niewielkich firm nasiennych, ale również dla gigantów tej branży. Wspominałem o przeciągających się procedurach, które poddają w wątpliwość ekonomiczny sens wprowadzania modyfikowanych roślin na rynek europejski. Firma BASF już w roku 2012 podjęła decyzję wycofaniu ziemniaka Amflora z rynku. Więc obecna decyzja ETS o unieważnieniu decyzji KE zapewne nie spowoduje wielkiego zmartwienia. Przy okazji wycofania Amflory z rynku, BASF zrezygnował z rozwoju kolejnych odmian GM przeznaczonych na rynek europejski. Według przedstawicieli firmy, w Europie nie ma sprzyjającego klimatu politycznego, prawnego i społecznego dla wprowadzania produktów GMO do uprawy. Za tą deklaracją poszła decyzja o likwidacji centrum badawczego, które przeniesione zostało za Atlantyk (do USA). Szkoda, bo firma zarzuciła ciekawe prace np. nad ziemniakiem odpornym na zarazę ziemniaka (Fortuna) czy pszenicą odporną na choroby. Projekty trafiły do szuflady na długie lata.

Podobne kroki podjęły takie firmy jak Monsanto, Bayer czy Syngenta. Wiele osób i organizacji decyzje o wycofaniu z rynku europejskiego potężnych i bogatych firm przyjmuje z euforią i zadowoleniem. Ja bym jednak skłonił się ku pewnej refleksji. Skoro potężne korporacje nie radzą sobie z regulacjami prawnymi w Europie to czy poradzą sobie z nimi rodzime, zazwyczaj niewielkie firmy hodowlane, które chciałyby wprowadzić na rynek własne odmiany GMO? I jak to się ma do walki z monoplizacją rynku nasion GM? Kolejny raz zapytam (bo ekonomistą nie jestem), w jaki sposób powinniśmy zwalczać monopole (w jakiejkolwiek branży)? Wprowadzając kolejne obostrzenia i restrykcyjne procedury? Czy może powinniśmy stwarzać takie ramy prawne, które wspierałyby niewielkich graczy na rynku?

Wydaje się, że jak na razie Unia Europejska zmierza w kierunku wprowadzania szeroko idących ograniczeń, co jak widać jest nawet całkiem skuteczne, niemniej w dłuższej perspektywie czasu bardzo krótkowzroczne i sprzyjające gigantom branży nasiennej. Oni mogą sobie pozwolić na zamknięcie czy przeniesienie centrum badawczego za ocean. Tam w spokoju prowadzą nadal swe prace nad rozwojem nowych odmian. W tym czasie w Europie postęp hodowlany nie korzysta z najnowocześniejszych technologii. Brak postępu, to zmniejszenie konkurencyjności sektora produkcji roślinnej na globalnym rynku (np. wyższe koszty produkcji). Wyjściem może być zwiększenie dopłat bezpośrednich dla rolników, stać nas?

Wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z dnia 13 grudnia 2013;
o ziemniaku Amflora.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 12

Dodaj komentarz »
  1. W skrócie, rak to sama natura, bo buk tak chcial, a precyzyjna zmiana jednej cechy to wynaturzenie.
    Demokracja kuleje, bo brak mechaniki do NATYCHMIASTOWEGO odbierania głosu głupcom.

  2. jaja. modyfikowane genetycznie.

  3. @ Xitami
    Bo nie ma żadnego testu wykrywającego głupców. Bo kto jest durniem w jednej sprawie i ziemniakofobem, w innej może mieć rację.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. ani smutny, ani koniec; przenisiono produkcje gdzie indziej, i tyle…
    oczywiscie pana to trafilo, ale, jako zaprawiony w bojach, da sobie konzern monsanto,
    no i pan rade, nie?

  6. „Brak postępu, to zmniejszenie konkurencyjności sektora produkcji roślinnej na globalnym rynku (np. wyższe koszty produkcji). Wyjściem może być zwiększenie dopłat bezpośrednich dla rolników, stać nas?”

    A jaką konkurencyjność ma EU w sektorze produkcji roślinnej na świecie? Żadnej, bo rolnictwo europejskie nigdy nie byłoby w stanie konkurować z resztą świata bez sporych dopłat. I żadne GMO nie pomoże Europie w osiągnięciu faktycznej zyskowności produkcji roślinnej, bo nowa technologia szybko zostałaby zaadoptowana w innych regionach świata, więc przewaga konkurencyjna momentalnie by się ulotniła.

    Europa zarabia nie na produkcji roślinnej, tylko na przetwórstwie i eksporcie żarcia dla snobów z całej Ziemi. W tym przypadku znaczek GMO Free EU jest dla zamożnych i średniozamożnych konsumentów raczej zachętą, niż elementem zniechęcającym. Zarówno w Azji, jak i USA poznałem sporo osób które systematycznie wydają grube pieniądze na żywność z EU, właśnie dlatego że postrzegana jest jako zdrowsza, lepsza, smaczniejsza, bezpieczniejsza. Produkcję rolną dla mas zostawmy innym regionom świata, z którymi i tak nie bylibyśmy w stanie konkurować, a jako EU dbajmy raczej o naszą markę wśród zamożniejszej części populacji świata, która gotowa jest płacić duże pieniądze za europejską żywność, i często traktuje jej konsumpcję jak symbol statusu.

    Ludzie blokujący GMO w EU nie są ani głupi, ani krótkowzroczni. Śmiem twierdzić, że w kwestiach finansowych, potrafią liczyć lepiej niż autor bloga 😉

  7. To my mądre dwa razy, raz że utrzymujemy swoje rolnictwo w stanie zacofania co jak wiadomo nie od dziś zapewnia sukces.
    Naukę też sobie w rozwoju zahamujemy na razie w biotechnologii, ale sukces zachęca, my religię mamy w godzinach zaraz po polskim i matematyce więc nie można powiedzieć, mamy sukcesy w tej dziedzinie, hamowania rozwoju dla przyszłego sukcesu.
    A kto tak usiadł, policzył i taki marketing dla europejskiego rolnictwa zaplanował?
    Zachował się jakiś dokument?
    Gdzie ten antymonsantowski sztab się zbiera i planuje? W Grinpisie?

  8. @Parker:

    „To my mądre dwa razy, raz że utrzymujemy swoje rolnictwo w stanie zacofania co jak wiadomo nie od dziś zapewnia sukces.”

    Ale o jakim zacofaniu piszesz? Przecież Europa, nawet z pomocą GMO, nie będzie w stanie konkurować w produkcji roślinnej bez znaczących subsydiów, bo po prostu mamy gorsze warunki klimatyczne, znacząco wyższe koszty pracy i znacząco wyższe ceny energii. Skoro nigdy nie będziemy w stanie osiągnąć przewagi kosztowej w tej branży, to po co się ścigać? Tym bardziej, że w nadchodzących dziesięcioleciach populacja Europy będzie maleć, a udział europejczyków w globalnej populacji będzie maleć jeszcze szybciej, więc dla kogo mielibyśmy zwiększać dotowaną produkcję roślinną?

    „Naukę też sobie w rozwoju zahamujemy na razie w biotechnologii”

    Ale kto Ci broni prowadzić badania, a ich wyniki sprzedawać za granicą?

  9. Sprawa subsydiów i barier celnych nijak się ma do technologii o której rozprawiamy.
    Uważasz, że jak będziemy bez GMO to będziemy mogli konkurować a teraz, że bez względu na GMO konkurować nie możemy. Sam sobie przeczysz.

    „Ale kto Ci broni prowadzić badania, a ich wyniki sprzedawać za granicą?”
    Na razie jeszcze nikt nie broni ale jak się postraszy ludzi, to i tego mogą zabronić, wtedy spytasz, co mi broni wyjechać, skoro badać muszę.
    A dlaczego mam sprzedawać za granicę a nie u siebie, czemu mam rezygnować z tak dużego rynku zbytu, to nie jest dla mnie dobre?
    Bo mi się opłaci, bo będę wolny od GMO i będę mógł konkurować na rynku na którym konkurować nie mogę bo cena energii, robocizny, warunki klimatyczne.
    Tacy to z was realiści, ale wam się wszystko zgadza, na zacofaniu się korzysta, na ograniczaniu rynku zbytu się korzysta.
    Wy nawet korzystacie na katastrofie, bo jak się skutki katastrofy usuwa, odbudowuje miasta jak po tsunami w Japonii to wam się gospodarka rozwija, bo inwestycje za tym idą.
    Az dziw, że katastrof nie wywołujecie, żeby pobudzić gospodarkę.

  10. @parker:

    „Sprawa subsydiów i barier celnych nijak się ma do technologii o której rozprawiamy. Uważasz, że jak będziemy bez GMO to będziemy mogli konkurować a teraz, że bez względu na GMO konkurować nie możemy. Sam sobie przeczysz.”

    Nie, nie przeczę. W świecie w którym coraz większy procent ziemi rolnej jest wykorzystywany pod uprawy GMO, podkreślanie naturalności żywności będzie ważnym elementem w walce konkurencyjnej o zamożnego klienta. Masy, wrażliwe na ceny, będą jadły cuda z laboratoriów, a ci którzy mają kasę będą kupować żywność naturalną. To już się dzieje! Myślisz że pracownicy średniego i wyższego szczebla Monsanto jedzą to co wyprodukowali? Bo ja obstawiam, że ich rodziny są w większości przypadków stałymi klientami Whole Foods i Trader Joe, a nie Walmarta 😉 No i czytaj ze zrozumieniem, uwaga odnośnie niemożności konkurowania UE dotyczy PRODUKCJI ROŚLINNEJ, przetwórstwo rolne UE ma się świetnie i generuje ogromne zyski.

    „Na razie jeszcze nikt nie broni ale jak się postraszy ludzi, to i tego mogą zabronić, wtedy spytasz, co mi broni wyjechać, skoro badać muszę.”

    Gdybanie.

    „A dlaczego mam sprzedawać za granicę a nie u siebie, czemu mam rezygnować z tak dużego rynku zbytu, to nie jest dla mnie dobre?”

    A ja bym chciał postawić na swoim podwórku reaktor jądrowy, bo czemu nie?! Dlaczego miałbym rezygnować z tak dużego rynku zbytu, to nie jest dla mnie dobre?

    „Tacy to z was realiści, ale wam się wszystko zgadza, na zacofaniu się korzysta, na ograniczaniu rynku zbytu się korzysta.”

    Oczywiście że się korzysta. Proste prawo popytu i podaży. Miałeś je chyba na lekcjach ekonomi? A krzywą popytu dla dóbr luksusowych? Nadal nie łapiesz? Wolę by Europa wygodnie siedziała sobie w segmentach rynku, w których marże są liczone w setkach procentów, a klienci zabijają się o twoje produkty, niż próbowała konkurować z tłumem tłukącym masówkę na symbolicznej marży. Nie zapominaj, że populacja UE to zaledwie 7% populacji Ziemi, i szybko zmierzamy w kierunku 5% – naprawdę nie musimy się z nikim ścigać.

  11. To się nie ścigaj ale innym pozwól.
    Ja nie postuluję zakazu uprawy Antonówek, jestem wielkim admiratorem żywności DOP z oznaczonym obszarem pochodzenia, uwielbiam farmerskie sery, wędliny i wina, to jeden z celów podróżowania i trochę się tym zajmuję zawodowo, jedno drugiemu nie przeszkadza a wręcz pomaga. Kura z Bresse lepiej jak biega obok pola GMO, mniej sypią.

  12. Może ogłosić, że woda jest niezdrowa i zaczać kampanię najlepiej pod egidą Greenpeacu. Przestać nawadniać i nic już nie pomoże. Europa padnie i o to chodzi. Po co produkować „niezdrową” żywność w ogóle? Najbardziej niezdrowi są aktywiści, ale jak chwast są nie do wyplenienia 🙂
    Nigdy nie widziałem Amerykanów rzekomo kupujących zdrową europejską żywność. To bzdura. Snobowanie sie na Europejczykow mogło mieć tylko na celu zmiane obyczajów i walkę z jedzeniem na kolanie i nie chodziło o żywnosc a obyczaje. Dopóki aktywiści nie zrobili zadymy nikt się nawet nie interesowal GMO bo nie było powodu. Azjaci, przynajmniej ci mieszkający w Ameryce preferuja swoja żywność.

  13. WESOLYCH SWIAT 🙂

css.php