Świat naukowy długo musiał czekać na to co wydarzyło się przed kilkoma dniami. A wydarzyło się to co musiało się wydarzyć – kontrowersyjna publikacja prof. Seraliniego z zeszłego roku została unieważniona przez redaktora naczelnego czasopisma Food and Chemical Toxicology.
Przypomnijmy. W listopadzie zeszłego roku prof. Gilles-Eric Seralini przedstawił na konferencji prasowej wyniki badań na szczurach, które karmił genetycznie modyfikowaną odmianą kukurydzy NK603 oraz glifosatem (herbicyd). Praca pt. „Long term toxicity of a Roundup herbicide and a Roundup-tolerant genetically modified maize” została opublikowana w całkiem niezłym czasopiśmie Food and Chemical Toxicology. Prof. Seralini starał się udowodnić, iż szczury karmione paszą zawierająca kukurydzę NK603 częściej zapadają na nowotwory, krócej żyją, etc. Jak można było się spodziewać publikacja spowodowała ogromne kontrowersje. Świat obiegły makabryczne zdjęcia szczurów z ogromnymi nowotworami, co miało skutecznie oddziaływać na emocje. Niektóre kraje wprowadziły z tego powodu zakazy importu kukurydzy NK603, np. Rosja. Przeciwnicy GMO ogłosili wielki tryumf. Oto prof. Seralini w końcu dostarczył dowody na szkodliwość GMO.
Nieco bardziej sceptycznie do rewelacyjnych wyników badań prof. Seraliniego podchodzili eksperci, naukowcy oraz niektórzy dziennikarze. Prof. Seralini już wcześniej publikował wyniki, które były podważane i w których stwierdzano szereg błędów metodologicznych. Tym razem również na badania prof. Seraliniego spadła fala krytyki ze strony środowiska naukowego. Zarzucono jej szereg błędów metodologicznych, błędną analizę danych i przede wszystkim wyciąganie nieuprawnionych wniosków o rzekomej szkodliwości GMO. Wiadomo jednak, że naukowcy krytykujący Seraliniego stanowią tzw. lobby pro-GMO, więc nie dziwne, że niczym sępy rzucili się na Bogu ducha winnego naukowca.
Na nieszczęście prof Seraliniego analizę publikacji i zawartych w niej wyników wykonały również liczne agencje zajmujące się bezpieczeństwem żywności. Wśród instytucji, które podjęły się tego zadania należy wymienić:
– Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA);
– Federalny Instytut Oceny Ryzyka Niemczech (BfR);
– Federalne Biuro Ochrony Konsumenta i Bezpieczeństwa Żywnościowego w Niemczech (BVL);
– Australijsko-nowozelandzka Agencja ds. Bezpieczeństwa Żwyności (FSANZ);
– Wysoka Rada ds. Biotechnologii z Francji (HCB);
– Krajowa Agencja Bezpieczeństwa Sanitarnego we Francji (ANSES);
– Narodowy Instytut Zdrowia w Danii (DTU);
– Holenderska Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności (NVW);
– Kanadyjska Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności (Health Canada);
– Belgijska Rada ds. Biobezpieczeństwa;
– Rumuńska Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności (ANSV),
– Komisja Techniczna ds. Biobezpieczenstwa w Brazylii,
– Instytut Żywienia Rosyjskiej Akademii Nauk Medycznych.
Wszystkie wymienione wyżej instytucje konkludowały, iż z badań prof. Seraliniego nie można wyciągnąć żadnych wiarygodnych wniosków, wytykały jednocześnie szereg błędów metodologicznych.
Opinie w/w instytucji nie są jednak przekonywujące dla aktywistów anty-GMO oraz wielu naukowców (np. dr Katarzyny Lisowskiej, która niecałe dwa tygodnie temu broniła badań prof. Seraliniego na konferencji w Warszawie). Grupy anty-GMO zwietrzyły międzynarodowy spisek mający na celu zdyskredytowanie pana Seraliniego. Jeśli to spisek to naprawdę jego autorom należy się duże uznanie. Do grona „spiskowców” należy dołączyć jeszcze kilka organizacji eksperckich i naukowych:
– Europejskie Towarzystwo Toksykologiczne (ESTP) które skupia ekspertów od badań toksykologicznych,
– Sześć komitetów naukowych Francuskej Akademii Nauk (Komitet Nauk Rolniczych, Komitet Medycyny, Komitet Farmacji, Komitet Nauki, Komitet Technologii oraz Komitet Nauk Weterynaryjnych),
– Włoska Federacja Nauk Przyrodniczych – FISV (zrzesza 14 stowarzyszeń naukowych reprezentujących 7000 naukowców),
– Flamandzki Instytut Biotechnologii (VIB).
Podejrzewam, że to nie koniec imponującej listy. „Tylko” na tyle udało mi się trafić.
W związku z dużymi kontrowersjami wokół publikacji oraz na wniosek środowiska naukowego redaktor naczelny czasopisma Food and Chemical Toxicology podjął się szczegółowej analizy pracy. W tym celu skontaktował się z prof. Seralinim prosząc go o przesłanie surowych danych z eksperymentu. Na ich podstawie stwierdził, iż francuski naukowiec wyciągnął nieuprawnione wnioski o szkodliwości kukurydzy NK603, wskazując jednocześnie na błędy metodologiczne (uzasadnienie redaktora naczelnego w linku poniżej). O swej decyzji redaktor poinformował prof. Seraliniego prosząc go o wycofanie pracy, a jeśli tego nie zrobi czasopismo ją unieważni.
Decyzja o retrakcji (wycofaniu) publikacji pana Seraliniego jest ostatecznym dowodem na to, iż wyniki badań prowadzonych przez francuskiego naukowca nie przedstawiają żadnej wartości. Mam nadzieję, że informacja o tym wydarzeniu dotrze do naukowców, którzy posługują się wynikami badań prof. Seraliniego dowodząc szkodliwości GMO. Oczywiście już pojawiły się doniesienia o spisku przeciw prof. Seraliniemu, który doprowadził do unieważnienia publikacji. Tych osób już nic nie przekona.
Przewrotnie napiszę, iż żałuję że doszło do retrakcji publikacji prof. Seraliniego. Żałuję, ponieważ publikacja ta nie powinna nigdy ujrzeć światła dziennego. Dla osób zwalczających GMO stała się ona pożywką do wzbudzania kontrowersji. I uważam, że właśnie taki był zamiar jej głównego autora – prof. Gillesa-Erica Seraliniego.
Controversial Seralini GMO-rats paper to be retracted;
Elsevier Announces Article Retraction from Journal Food and Chemical Toxicology.
28 listopada o godz. 21:51 44609
Wow, kontrowersyjna decyzja. Najpierw redaktorzy zawalili, dopuszczajac taki bubel do druku, a teraz redaktor naczelny che wycofac publikacje, bo… nie jest wystarczajaco „cool” i „sexy”. Rozumiem, ze robi to zeby bronic marki swojego czasopisma, ale jak na moj gust to tylko jeszcze bardziej sie pograza… Wstyd.
29 listopada o godz. 10:21 44630
Jasno i wyraźnie.
Publikacja Seraliniego ma taką samą wartość naukową, jak i 99% publikacji linkowanych przez Gronkowców MR czy Zalewskich. Wcale mi nie zależy na obronie jednej czy drugiej strony. Obie strony są siebie warte. Jak każdy bełkot, który ma na celu udowodnienie racji za którą kryją się dotacje, wpływy i dochody, a nie obiektywizm. A jeśli ktoś ma inne zdanie to już nie raz był wyrzucany z blogu.
29 listopada o godz. 10:35 44634
@ZWO
„Publikacja Seraliniego ma taką samą wartość naukową, jak i 99% publikacji linkowanych przez Gronkowców MR czy Zalewskich.”
Jedynym komentarzem do powyższego zdania może być tylko to, że mija się pan całkowicie z prawdą.
29 listopada o godz. 13:06 44640
Wow, ktos wrzucil mnie do wspolnego worka z MR i WZ 🙂 Czuje sie dowartosciowany 😛
29 listopada o godz. 17:51 44647
Być może Gospodarz już pisał na ten temat. W kontekście informacji o panu Seralinim i tego co pisze o jego kontrowersyjnych badaniach szereg
ośrodków naukowych po obu stronach Antlantyku i Pacyfiku (też), byłoby interesujące co sądzą różne placówki badawcze o tzw. standardach i wymogach jakościowych dotyczących żywności tu w Europie i za Oceanem – np. za wysokie i w pewnym sensie zbędne (Europa) , wystarczające lub niedostateczne (USA, Kanada).
Co do wpisu o p. Seralinim , faktycznie unieważnienie (to też nieco pokrętny termin) publikacji nie daje dobrego świadectwa wspomnianemu pismu.
29 listopada o godz. 20:35 44652
No. Co dalej, towarzyszu Zalewski? Piece pamięci? Retuszowanie zdjęć (dzisiaj to pestka, za Uljanowa i Dżugaszwilego trzeba było się namęczyć)? Jak tu nie zadumać się nad przysłowiem: „Prawda jest jak d… – każdy ma swoją”.
29 listopada o godz. 20:45 44653
Czyli unieważnili publikację, znaczy się gówno warci skoro dopuścili do publikacji.
Bo powinni być jak papież, w sprawach nauki, nieomylni. To jest religijne myślenie typowe dla ludzi nieogarniających rzeczywistości i posiłkujących się wiarą żeby świat sobie wytłumaczyć.
Że też w takim gównianym czasopiśmie guru publikowało. Poważne się nie zgodziły?
29 listopada o godz. 23:32 44663
Parkerku – nie, to dopiero teraz okazali się, jak ja to nazywam, „scientytutkami”, skoro ugięli się przed „uczonawą poprawnością”.
Paradoksalnie, to przydaje Seraliniemu wiarygodności.
30 listopada o godz. 2:25 44673
Logika pytajnika jest czymś, co nasz kraj załatwiło już w przeszłości i nadgryza obecnie. Coś jak „najsilniejszy dowód smoleński na zamach” czyli kompletny brak dowodów – znaczy ktoś ukrył i zamazał! Pewnych ludzi nikt i nic nie przekona, bo oni nie mają przekonań tylko wiarę a ta nie podlega rozumowi, nie poddaje się argumentom. Przecież wiemy to wszyscy, bo żyjemy w kraju tą wiarą ocipiałym.
30 listopada o godz. 2:57 44674
Dali się oszukać „uczonemu” , chcieli być sławni więc opublikowali kontrowersyjne badania, zaniedbali czegoś, coś stoi za ludzkimi decyzjami, zazwyczaj splot tych okoliczności, ty pytajniczku skoro czule się do siebie zwracamy, wiesz co stało za ich decyzją o publikacji i wiesz co za decyzją o wycofaniu. Bo ci do tezy taka interpretacja pasuje.
To ty nie jesteś pytajniczek tylko wykrzykniczek pytajniczku.
30 listopada o godz. 8:30 44683
problem w tym, ze zarowno zwolennicy jaki i przeciwnicy gmo „chca tylko dobrze”…
na tej wojnie ideologicznej traci najbardziej ostatnie ogniwo lancucha – konsument…
no, ale nie inaczej jest i z innymi tematami n.p. „gender” 😉
30 listopada o godz. 10:44 44690
Nie ma czegoś takiego jak zwolennicy GMO.
Przy wyborze żywności „zwolennicy” wybierają tę smaczniejszą, tańszą, ładniej wyglądającą. Ja lubię kosztele, jak nie pryskane:))
30 listopada o godz. 11:49 44694
@camel
Na blogach nie istnieją wspólne fronty ani poglądy. Występują sami najmądrzejszy. Łamiąc tę zasadę gratuluję Panu stwierdzenia „Logika pytajnika jest czymś, co nasz kraj załatwiło …”. Super, pozwolę sobie z niego korzystać i rozszerzyć: Codziennie otrzymuję do 70 maili z zapytaniem „Czy mogę przesłać informacje o..?” Czyli coś robię ale nie chcę ponosić odpowiedzialności. Jeszcze 10 linków i jestem z linii strzału. Winni inni.