Polityka, zieloni, szantaż i GMO

Ciągle słyszę slogany o tym jak to Europa odrzuciła GMO. Przedstawiane są mapki na których wyróżnione są kraje z obowiązującym moratorium (a nie zakazem!) upraw poszczególnych odmian GMO (a nie GMO w ogóle!). Francja, Niemcy, Węgry, Grecja, Luksemburg, Austria, Grecja i w ostatnim czasie do tego grona dołączyła Polska. Podobno moratoria to skutek niechęci społeczeństw oraz rolników do samej technologii. Nie jest to prawda.

Społeczeństwo europejskie nie jest wcale bardziej sceptycznie nastawione do biotechnologii niż mieszkańcy pozostałych rejonów świata (takie są przynajmniej wnioski meta-analizy obejmującej 200 tys. respondentów). A może to rolnicy nie chcą GMO na swoich polach i ministrowie rolnictwa w ten sposób im pomagają? To też nie jest prawda. Polscy rolnicy wręcz domagają się dostępu do najnowocześniejszych osiągnięć nauki. Zresztą nie tylko polscy. We Francji po wprowadzeniu moratorium na uprawę kukurydzy MON810 (odporną na szkodniki) plantatorzy kukurydzy skierowali do Sądu Najwyższego skargę na działania swego Rządu (podobnie postąpiły organizacje rolnicze w Polsce).

W takim razie dlaczego politycy wprowadzają moratoria? Jest to konsekwencja pewnego rodzaju szantażu jakiemu są poddawani przez organizacje pseudoekologiczne z Greenpeace na czele. Pisałem o kulisach wprowadzenia moratorium na uprawę kukurydzy MON810 i ziemniaka Amflora w Polsce. Na konferencji prasowej Minister Kalemba bez zażenowania stwierdził, że zakaz był efektem „negocjacji” z Greenpeace Polska. Konsultacji nie prowadzono z ekspertami, naukowcami czy organizacjami rolniczymi, a z grupką aktywistów wśród których ze świeczką można szukać osób mających jakiekolwiek pojęcie o rolnictwie czy biotechnologii. Niepisana umowa była taka: minister wprowadza zakaz uprawy MON810 i Amflory, a Greenpeace Polska nie będzie prowadzić dezinformacyjnej kampanii przeciw nowelizacji ustawy o nasiennictwie. Tak też się stało, za co spadła na Greenpeace Polska krytyka ze strony innych grup anty-GMO w Polsce.

Kolejny dowód na to, że organizacje anty-GMO stosują rodzaj szantażu na politykach jest wypowiedź byłego premiera Francji – François Fillona. W wywiadzie udzielonemu dziennikowi „Les Echos” bez ogródek stwierdził, że doszło do pewnego rodzaju ugody między organizacjami tzw. „zielonych” a Rządem. Porozumiano się, że Rząd wprowadzi moratorium uprawy kukurydzy MON810, a w wyrazie wdzięczności „zieloni” nie będą protestować przeciw elektrowniom atomowym. Taki deal.

Nie mam złudzeń. Organizacjom/partiom tzw. „zielonym” wcale nie zależy najbardziej na kondycji środowiska naturalnego czy zdrowiu konsumentów. Gdyby tak było to wręcz domagaliby się wprowadzenia do upraw kukurydzy MON810, która znacznie zmniejsza zużycie chemicznych środków ochrony roślin (insektycydów), co sprzyja bioróżnorodności, zmniejszeniu zużycia paliw kopalnych oraz redukcji emisji gazów cieplarnianych. GMO stało się kartą przetargową służąca szantażowi polityków. Społeczeństwa i rolnicy stali się zakładnikami partykularnych interesów „zielonych”. Jedni zbijają na tym kapitał polityczny inni poprzez kontrowersyjne akcje anty-GMO przyciągają liczną grupę mniej lub bardziej hojnych dawców datków. Zapomnijmy o bezinteresowności aktywistów oraz o tym, że kieruje nimi troska o nas wszystkich. To tylko puste hasła za którymi kryje się wyrachowanie oraz zwykła polityka. Najbardziej boli, że głównym poszkodowanym i ofiarą różnych „deali” polityków z „zielonymi” stała się niczemu winna technologia. Technologia, która jest wielką nadzieją dla całej ludzkości.

The French deal: GM technology traded off for nuclear energy