Na początek przedstawmy bohaterów wpisu:
Greenpeace Polska – organizacja pozarządowa, której członkowie sami siebie nazywają ekologami. Śmiem twierdzić, iż większość z nich nie ma pojęcia czym jest ekologia i jakimi prawami się rządzi, a jest to ważna i poważna dziedzina nauki. W organizacji tej nie znajdziemy specjalistów od polityki rolnej, ekonomiki rolnictwa, agronomii, hodowli roślin, biotechnologii, etc. Nie przeszkadza im to jednak w tym, by głośno wypowiadać się o kształcie polityki rolnej naszego kraju.
Pan Stanisław Kalemba – minister rolnictwa. W niedawnym plebiscycie radiowej Trójki – Srebrne usta, tak się przedstawił: „Jestem przyzwyczajony do ciężkiej pracy. Tym się głównie zajmowałem do czasu, kiedy zostałem posłem (…) taka jest prawda”.
Pan minister Kalemba, a tak naprawdę jeszcze jego poprzednik – minister Sawicki, wprowadził zakaz uprawy genetycznie modyfikowanych odmian kukurydzy MON810 oraz ziemniaka Amflora. Na niedawnej konferencji prasowej w Sejmie poinformował wszem i wobec, iż rozpoczęła się na terenie naszego kraju akcja informacyjna „Stop GMO”. Kierowana jest do rolników, a jej głównym celem ma być uświadomienie naszym farmerom, iż nie powinni interesować się nasionami odmian GMO, bo będą ich czekać srogie kary. O to by prawo było przestrzegane i egzekwowane zadbać ma Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Rozumiem, że to z naszych podatków finansowana jest cała „akcja informacyjna”?
Wydawałoby się, że wydarzenie nie warte zbyt wielkiej uwagi. Jest zakaz to i kary muszą być za jego łamanie. Proste. Chciałbym jednak skupić się na pewnej wypowiedzi naszego ministra, który ujawnił nieco kulisy wprowadzenia zakazu oraz roli jaką w tym wydarzeniu odegrała organizacja Greenpeace. Pan minister z rozbrajającą szczerością mówił:
„Podkreślę jeszcze to, że w trakcie prac nad ustawą [o nasiennictwie] byliśmy w konsultacji z przedstawicielami Greenpeace, bardzo żywo się tym interesowali. Ich stanowisko było takie, ze jak uchwalimy tę ustawę i stosunkowo w krótkim czasie wydamy rozporządzenia o których tutaj mówimy, to wtedy oni podzielają naszą opinię, że Polska ma szansę być wolna od GMO jeżeli chodzi o wysiew i uprawę roślin (…)”
Słowa ministra rozumieć należy mniej więcej tak: „Ustaliliśmy, że jeśli wprowadzony zostanie zakaz upraw GMO, to Greenpeace będzie grzeczne i żadnych protestów przeciw ustawie o nasiennictwie organizować nie będzie”.
Tak więc, za to jaką sprawnością wykazało się ministerstwo przy uchwalaniu rozporządzeń/zakazów, podziękowania należą się Greenpeace? Pan minister nie chwalił się na konferencji tym by prowadził rozmowy z organizacjami rolniczymi. Nie wspomina o tym by konsultował się z ekspertami, z zakresu rolnictwa/agronomii. Prowadził natomiast negocjajcie z przedstawicielami organizacji, która nie ma absolutnie żadnych kompetencji do tego, by decydować o polityce rolnej naszego kraju. Zastanawiam się, czy nie przekroczyliśmy kolejnej granicy absurdu?
Doceniam rolę organizacji pozarządowych i uważam, że to ważne by brały udział w procesie legislacyjnym. Jakkolwiek ich argumenty powinny być rozpatrywane, tak należy również w odpowiedni sposób je weryfikować. Proces decyzyjny nie powinien służyć „ugłaskaniu” aktywistów i spełnianiu ich żądań tym bardziej, że najczęściej nie mają oni kompetencji w zakresie rolnictwa.
Pan minister Kalemba wydaje się kompletnie ignorować opinie środowisk rolniczych, których rozporządzenia bezpośrednio dotykają. Takim stowarzyszeniem jest Polski Związek Producentów Kukurydzy, który nawet opublikował specjalne oświadczenie. Cytuję:
„Polski Związek Producentów Kukurydzy w Poznaniu, biorąc pod uwagę interesy reprezentowanej branży, skupiającej kilkadziesiąt tysięcy producentów kukurydzy w Polsce, zajmuje krytyczne stanowisko w sprawie projektu rozporządzenia w sprawie zakazu stosowania materiału siewnego odmian kukurydzy MON 810. Rozporządzenie wymierzone jest przeciwko producentom kukurydzy w naszym kraju. „
i dalej:
„… straty spowodowane przez omacnicę prosowiankę w 2012 tylko w uprawach kukurydzy na ziarno osiągną gigantyczną sumę około 850 milionów złotych. Taka kwota mogłaby wpłynąć do kieszeni rolników i powiększyć ich przychody. W sytuacji zablokowania możliwości uprawy kukurydzy MON 810, która jest jedyną realną metodą ograniczenia strat powodowanych przez omacnicę, producenci kukurydzy będą mieli prawo domagać się odszkodowań ze strony skarbu państwa.”
Jak do tej pory minister rolnictwa nie odniósł się do stanowiska farmerów. Twierdzi natomiast, że wprowadzony zakaz ma chronić interes polskich rolników.
Producenci kukurydzy są po prostu rozgoryczeni. Ciekawych informacji udziela nam rzecznik Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych:
„Nawet 4,5 mln zł wydano na badania, których nie wzięto pod uwagę, wydając rozporządzenie w sprawie zakazu upraw GMO” (…)
Ministerstwo Rolnictwa poinformowało, że w prowadzonych badaniach nie stwierdzono negatywnego wpływu pasz GMO na zwierzęta. I zadaje pytanie:
„Dlaczego przed wydaniem tak ważnej decyzji ministerstwo nie wzięło pod uwagę badań, na które wydano 4,5 mln zł? O co w tym wszystkim chodzi?„.
Wydaje mi się, że rzecznik związku źle adresuje swe pytania. Być może trzeba by je zadać „specjalistom” Greenpeace Polska. Szczerze mówiąc ja też nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.
Po co w ministerstwie zatrudnia się doradców naukowych? Po co wydaje się miliony złotych na badania naukowe, których wyniki są ignorowane? Dlaczego nie uwzględnia się opinii uczonych zatrudnionych w polskich instytutach naukowych podległych ministrowi rolnictwa? Jeszcze wiele tego typu pytań mógłbym zadać naszemu ministrowi rolnictwa. Kimże jednak ja jestem, skoro zwykli rolnicy nie mogą się przebić ze swymi prośbami do osoby, która z definicji powinna o ich interes dbać. Nie wróży to niczego dobrego naszemu rolnictwu, gdy politycy łatwo ulegają wpływom organizacji takich jak Greenpeace Polska.
14 marca o godz. 12:56 30982
Nie tylko w tej sprawie uprawia się politykę sprzeczną ze współczesną wiedzą idąc za głosem ludu. To się nazywa populizm, jak się ludziom szkodzi w imię przypodobania się im.
14 marca o godz. 13:32 30983
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy, ministerstwo wierzy w mit, że promocja polskiej furmanki napędza sprzedaż produktów rolnych. A to mit, sprzedawaliśmy i sprzedajemy dlatego, że produkujemy taniej, ale taniej w przetwórstwie, w rolnictwie już często drożej i staliśmy się importerem. Bardziej szkodzą wizerunkowi afery jak ostatnio z koniną niż go buduje nasze zacofanie które próbujemy uczynić atutem. A galanteria żywnościowa, typu DOP i tak pochodzi z Francji, Włoch, czy Hiszpanii, bo nie furmanka tylko promocja lokalnego produktu buduje markę kraju w tej branży.
Nie ma żadnegomarkowego polskiego produktu spożywczego poza wódką.
14 marca o godz. 15:01 30985
Dlaczego Gospodarz tego blogu uwaza ze NGO maja brac udzial w procesie legislacyjnym? Czy zostaly wybrane w wyborach? Jesli chca wplywac na polityke kraju to moga startowac w wyborach. Wiedza ze nie maja szans wiec tego nie robia. Wymuszaja za to na politykach okreslone zachowania czy dzialania szantazem. Czy weglug Gospodarza tego blogu to jest demokracja?
Sam Pan pisze ze nie maja pojecia o ekologi a potem ze jest OK ze biora udzial w procesie legislacyjnym? Ciekawa koncepcja. No chyba ze poza Greenpeace’m inne NGO to sami fachowcy nad fachowcami. Po co organizowac wybory moze od razu przekazac wladze roznym Greenpeace’om i bedzie fajnie i taniej a o skutkach juz nam nie dadza podyskutowac.
14 marca o godz. 15:05 30986
No zaraz, oni te uprawy mieli nieubezpieczone? Bo jeśli ubezpieczyli, to powinni miec te straty pokryte, nie? A jeśli nie ubezpieczyli, to to przecież nie rządu (choćby nie wiem, jak głupiego) wina. Naprawdę bardzo fajnie by było, gdyby Pan (i juz którys raz o tym piszę), albo rzeczywiście był obiektywny, albo nie udawał, że próbuje być i nie dzielił świata na kryształowe ofiary – zwolenników GMo i złych przeciwników. Rząd kogoś przymuszał do siania kukurydzy? Skoro nie, to niby dlaczego ma wypłacać odszkodowania? Równie dobrze ktoś może żądać odszkodowania za straty w energii, bo sobie opala chatę węglem, a gdyby mógł sobie zainstalować malutką elektrownię jądrową, to byłoby taniej, cieplej i czyściej, ale prawo mu raczej nie pozwoli.
14 marca o godz. 15:28 30989
Farmer polski donosi
Rekordowe zbiory kukurydzy rzędu 4 mln ton w 2012roku, po rekordowych w 2011…
Jeśli cena za tonę w skupie obraca się w okolicach 900 zł, to straty szacowane przez Związek Producentów Kukurydzy musiałyby sięgać prawie miliona ton czyli 25 procent 😯
1/4 zeżarła omacnica, a zbiory rekordowe, ciekawe.
Areał zwiększył się o 63 proc. a zbiory wzrosły o 67 proc. w porównaniu z 2011.
„Szczęśliwie dla producentów, ta dodatkowa ilość ziarna kukurydzy została z łatwością zagospodarowana przez krajowy przemysł paszowy (zastąpienie importu i mniejsza dostępność pszenicy) lub zostanie wyeksportowana.”
14 marca o godz. 15:30 30990
Ubezpieczalnia to taka firma co pokrywa straty. Wystarczy się od straty ubezpieczyć, i straty nie ma. A koszty ubezpieczenia? Muszą być wyższe od strat chyba, bo ubezpieczyciel zarabia?
To koszty ubezpieczenia kto ma pokryć? Minister rolnictwa?
Straty są wywoływane przez szkodnika i są stratami w plonach którym można zapobiec. Mieć więcej kukurydzy przy tym samym narobieniu się.
Ty chcesz, żeby ludzie mieli mniej, bo co ci zależy, ty się boisz i już.
Niech uprawiają proso. A jak im się proso nie opłaci, niech nic nie uprawiają, dopłacisz z podatków do rolników.
14 marca o godz. 15:32 30991
Farmer o zbiorach 2012
14 marca o godz. 15:49 30993
@nemo
Cóż w tym dziwnego, że mamy rekordowe zbiory, skoro na początku roku wymarzły zboża ozime i rolnicy decydowali się na uprawę kukurydzy, bo coś uprawiać musieli. Areał wzrósł to i plon wzrasta (zresztą sam Pan o tym pisze). A mogłyby być jeszcze wyższe. No ale być może Polski Związek Producentów Kukurydzy kłamie. Nie wiem. Mam wybór, wierzyć Panu lub im.
„musiałyby sięgać prawie miliona ton czyli 25 procent 8O”
Straty w plonach ziarna, w rejonach corocznego, wysokiego nasilenie szkodnika wynoszą od 20-30, a niekiedy nawet 40%.
14 marca o godz. 16:40 30994
Sw. Panienko – gmo to trucizna, choroby co Doda pokazala, Polska ma zostac bez gmo-trucizny, my chlopi polscy chcemy tylko po staremu role uprawiac i doplaty, bo nam sie gorzej zyje na wsiach niz miastowym. Te uczone nie moga ustalic co zabilo Sp. Prezydenta L. Kaczynskiego a tu wmawiaja nam ze gmo jest dobre dla ziemi, dla bydla i czlowieka, podobno trza mniej sypac chemi, a nam to nie robi bo i tak unia pokrywa koszty uprawy jak jest, po staremu. Niech sie obcy truja, my narod obronimy. Z Bogiem i dla Ojczyzny umilowanej.
14 marca o godz. 16:44 30995
parker, nie, nie, ja nie chcę, żeby ludzie mieli mniej, ja chce odszkodowanie od państwa, bo nie moge sobie elektrowni jądrowej w domu założyc, tylko muszę korzystac z usług ciepłowni, która przy dostarzcaniu ciepła generuje po drodze potężne straty, a ja przeciez płacę za ogrzewanie mase forsy, również za ciepło, które do mnie nie dociera.
14 marca o godz. 16:58 30996
Już nie mówiąc o tym, że gdyby plony nie zostały zeżarte przez szkodniki i byłyby większe, to ich cena by spadła, więc strata rolników jest przeszacowana.
14 marca o godz. 17:33 30998
Elektrownię możesz sobie założyć, nie tak drogo, parę tysięcy euro i masz turbinę wiatrową+panel solarny. Jak założysz odszczędne oświetlenie to i wodę zagrzejesz.
Co do ceny masz rację, spadłaby, taniej by było. Byśmy więcej na eksporcie zarabiali i mięso taniej jedli, że o platkach śniadaniowych nie wspomnę. Za bogata jesteś?
14 marca o godz. 17:49 30999
Dlaczego wierzyć mnie?
To Farmer.pl podaje te informacje.
Wysokość szkód teoretycznie wyrządzanych przez szkodnika, a straty rzeczywiste to dwie różne pary butów.
Jeśli podawana wydajność w Polsce w 2012 roku wyniosła 73 dt/ha, to bez 25-procentowych strat z powodu omacnicy wyniosłaby ok. 97 dt/ha. Taką wydajność (i wyższą) osiągają bez trudu rolnicy niemieccy. Bez GMO.
Średnia światowa wydajność kukurydzy w ubiegłym roku wyniosła ca 49 dt/ha, w USA – 77 (12 proc. spadek z powodu suszy), na Ukrainie – 64, w Argentynie – 77, Francji – 91, Kanadzie – 92 dt/ha.
14 marca o godz. 17:55 31000
„Taką wydajność (i wyższą) osiągają bez trudu rolnicy niemieccy.”
A jak to robią?
Sprawdzałeś ilość chemii?
14 marca o godz. 18:04 31001
nie zarabialibysmy na eksporcie, bo gdyby w Unii była kukurydza GMO, to reszta by też sobie hodowała. Juz nie mówiąc o tym, ze najpewniej w ogóle importowałoby się ją z USA, gdzie rząd daje do niej takei dopłaty, że nikt nei jest w stanie z tym konkurować.
14 marca o godz. 18:50 31003
W Europie nie daje dopłat? A Europa to wyspa na morzu gospodarki, nie konkuruje z resztą swiata? A my nie jesteśmy Europa, nie mamy kożyści jak Europa ma? To nie tylko polski problem, europejski. Pamiętasz strategię lisbońską? Tak chyba się nazywała. W którym to roku mieliśmy technologicznie i gospodarczo dogonić Amerykę? Minął już chyba ten dzień, 2010?
15 marca o godz. 8:26 31025
Wojciech Zalewski
14 marca o godz. 15:49
„Areał wzrósł to i plon wzrasta ..” pisze Pan o rolnictwie a mylą się Panu pojęcia.
Wcale nie jest oczywistym, że gdy wzrasta areał to wzrasta plon. Może być odwrotnie wzrasta areał, plon spada.
Krótko – plon=zbiór/areał czyli plon jest miarą wydajności roślin uprawnych wyrażną najczęściej w q/ha lub t/ha
15 marca o godz. 9:05 31026
Plon to rownież zbiór, gadasz głupoty bo rolnictwo z wykypedy znasz albo szkoły rolniczej. Spytaj chłopa co to plon.
15 marca o godz. 9:48 31029
Kto to jeszcze pamięta?
Sprawdziłem, to był rok 2010. A ja już chyba do grupy starców należę, bo pamiętam entuzjazm w chwili jej uchwalenia.
To dobry dodatek do wpisu:))
Strategia lizbońska
Strategia lizbońska – plan rozwoju przyjęty dla Unii Europejskiej przez Radę Europejską na posiedzeniu w Lizbonie w roku 2000.
UkryjZałożenia
Celem planu, przyjętego na okres 10 lat, było uczynienie Europy najbardziej dynamicznym i konkurencyjnym regionem gospodarczym na świecie, rozwijającym się szybciej niż Stany Zjednoczone.
Strategia opiera się przede wszystkim na założeniu, że gospodarka krajów europejskich wykorzysta do maksimum innowacyjność opartą na szeroko zakrojonych badaniach naukowych, zwłaszcza w nowoczesnych dziedzinach wiedzy, co miało się stać głównym motorem rozwoju. W związku z tym zdefiniowano następujące cele do 2010 roku:
inwestycje na badania i rozwój (R&D) wzrosną do 3% PKB,
zredukowana zostaną biurokracja i utrudnienia dla przedsiębiorczości,
nastąpi wzrost zatrudnienia do 70% dla mężczyzn i 60% dla kobiet[1].
15 marca o godz. 9:52 31030
Plon = wydajność z ha.
W 2012 polskie zbiory kukurydzy były rekordowe, wzrósł nie tylko areał lecz i wydajność czyli plony.
Jeśli WZ używa terminologii „chłopskiej”, to wcale mnie nie dziwi, że pisze „A mogłyby być jeszcze wyższe”.
Chłop nigdy nie jest zadowolony.
A najgorsze, jak się zdarzy klęska urodzaju 🙄
Narobi się, nazbiera, nazwozi, nastoi w kolejce do skupu, a tu ceny marne, bo i innym obrodziło 🙁
Dobrze, że chociaż w USA i na południu Europy susza była…
I pszenica w porę wymarzła…
15 marca o godz. 10:46 31033
@parker
„Kto to jeszcze pamięta?”
Była strategia lizbońska, a obecnie „realizuje się” strategia Europa 2020. Jakie są założenia? Cytat:
„propozycję zmian w kierunku szerszego i bardziej zrównoważonego wykorzystania odnawialnych źródeł energii oraz wezwanie do przejścia od społeczeństwa opartego na paliwach kopalnych do społeczeństwa opartego na biotechnologii, wspieranego przez badania i innowacje.„
„biogospodarka jest kluczowym elementem inteligentnego i ekologicznego wzrostu oraz przyczynia się do celów strategii „Europa 2020” i inicjatyw przewodnich „Unia innowacji” i „Europa efektywnie korzystająca z zasobów”.”
„Uznaje, że przejście to jest konieczne do przekształcenia Europy w światowego lidera biogospodarki, zwłaszcza w dziedzinie innowacji i konkurencyjności; uważa jednak, że w planie działania brakuje praktycznych środków i instrumentów służących sprostaniu ewentualnym barierom lub zagrożeniom towarzyszącym przechodzeniu na gospodarkę opartą na biotechnologii.„
Jak to się mawia, papier wszystko przyjmie. Mam nieodparte wrażenie, że jak na razie zmierzamy jakby w przeciwnym kierunku.
15 marca o godz. 12:58 31037
Kto inny od strategii a kto inny od rolnictwa mam wrażenie. A od wdrożenia strategii nikt.
15 marca o godz. 14:20 31039
Te „plony” to niezręczność i użycie zwrotu potocznego tam, gdzie przydałby się fachowy termin, ale nie jest to błąd językowy. Dożynkowa pieśń „Plon niesiemy, plon” nie mówi w końcu o podnoszeniu wydajności z jednego hektara (i przenoszeniu jej na drugi, jak w znanym tekście Wiesława Dymnego), tylko o płodach ziemi.
17 marca o godz. 3:01 31090
Zamiast „plon” powinno być „plenność”, słowo też polskie a nie ma niejednoznaczności.
17 marca o godz. 8:46 31092
A nie jest tak, że plenność odnosi się do cech, zdolności odmiany roślin lub zwierząt do wydania potomstwa (młodych, nasion, bulw) w warunkach hodowlanych i służy raczej do określania jakości tych odmian jako wysoko- lub niskoplennych?
Plon uzyskany z tych odmian daje informację o plenności.
Odmiany znane z wysokiej plenności dają szansę na wysokie plony w optymalnych warunkach, a w warunkach gorszych zawsze jest szansa, że będą wyższe niż z odmian znanych z niskoplenności.
Na tym polegała m.in. zielona rewolucja, że rozpowszechniono nasiona roślin wysokoplennych, hybrydowych.
17 marca o godz. 10:13 31097
Czy szanowny Autor przeanalizował wpływ walki z omacnicą prosowianką za pomocą modyfikacji genetycznych na cały ekosystem, czy też po prostu uważa, że interesy plantatorów kukurydzianych są tu jakimś dobrem nadrzędnym? Bo wydaje mi się, że poziom ignorancji po stronie Greenpeace odpowiada poziomowi interesowności plantatorów.
17 marca o godz. 11:00 31100
@frugopij
„Czy szanowny Autor przeanalizował wpływ walki z omacnicą prosowianką za pomocą modyfikacji genetycznych na cały ekosystem, „
Może na wstępie chciałbym zaznaczyć, że omacnicę nie zwalcza się modyfikacją genetyczną, a toksyną/białkiem Bt, które owa roślina produkuje. Tak więc należało by zadać pytanie inaczej.
Odpowiadając na Pana/i pytanie trzeba by w ogóle pomyśleć o uprawie kukurydzy jako takiej. Zacznijmy od początku, czyli od tego, że kukurydza nigdy w naszym klimacie nie występowała i uprawia się ją w Polsce gdzieś tak od lat 70-tych ubiegłego wieku. Parafrazując skierowane do mnie pytanie: czy ktokolwiek przeanalizował wpływ upraw kukurydzy na cały ekosystem? Nie. Czy Greenpeace w związku z tym nie powinno domagać się wycofania z upraw kukurydzy?
I dalej. Omacnica prosowianka stanowi poważny problem w uprawie kukurydzy. Zwalcza się ją różnymi metodami, zazwyczaj mało skutecznymi. I znów: czy przeanalizowano dogłębnie wpływ każdej z metod zwalczania omacnicy prosowianki na cały ekosystem? Zapewne nie.
Idźmy dalej. Kukurydza o której mówimy, różni się od konwencjonalnej tym, że wprowadzony został do niej gen, dzięki któremu produkuje ona powszechnie występującą w naturze substancję – toksynę Bt. W związku z powyższym, jeśli uznać, że uprawa kukurydzy jest ok (mimo, iż nikt nie sprawdził jaki to ma wpływ na cały ekosystem), to należy zastanowić się czy sama toksyna Bt może powodować jakieś skutki dla ekosystemu. Tylko dlaczego mamy to rozpatrywać, skoro substancja ta, jak już pisałem, jest powszechnie występującym białkiem w glebie?
I na koniec. Toksyna Bt jest powszechnie stosowana w uprawach ekologicznych (rośliny spryskuje się de facto bakteriami, które tę toksynę zawierają). I znów: czy ktoś przeanalizował jaki skutek na cały ekosystem ma używanie tej toksyny w rolnictwie ekologicznym? Idźmy jeszcze dalej, czy ktoś przeanalizował jaki wpływ na cały ekosystem ma to, że rolnicy ekologiczni używają do oprysku bakterii (a wraz z nimi setek/tysięcy metabolitów/substancji obecnych w takiej bakterii?).
Nie wiem czy to Pana/ią uspokaja? Chciałbym na zakończenie dodać, że prowadzi się różnego rodzaju badania, wpływu uprawy roślin genetycznie modyfikowanych „na ekosystem”. Głównie poprzez badanie wpływu uprawy tego typu roślin na organizmy niedocelowe, skład mikroflory/fauny glebowej, wpływ na bioróżnorodność, etc. Okazuje się, że uprawa tego typu roślin (w porównaniu do odmian konwencjonalnych) wpływa pozytywnie na bioróżnorodność oraz organizmy niedocelowe. Spada zużycie środków chemicznych. Zmniejsza się ilość zabiegów agrotechnicznych (opryski) więc i zużywa się mniej paliwa, w związku z czym mniej emitujemy spalin do atmosfery. Tego typu doniesień jest bardzo wiele. Na przykład badania finansowane przez Niemieckie Ministerstwo Badan i Rozwoju. Przez okres 25 lat zrealizowano 300 projektów naukowych, za sumę 100 euro. Wnioski były takie, że uprawa kukurydzy MON810 sprzyja bioróżnorodności i pozytywnie wpływa na kondycję gleby, zapobiegając jej erozji – KLIK.
17 marca o godz. 11:06 31101
Na jaki ekosystem, planety?
Wpływ upraw rolnych w tym kukurydzy na ekosystem planety jest katastrofalny, zmienił go bezpowrotnie.
Powstały w to miejsce ekosystemy stworzone przez człowieka.
Na ekosystem pola uprawnego kukurydzy wpływ jest znany, nie występuje w tym ekosystemie omacnica prosowianka.
18 marca o godz. 0:19 31123
Ależ to oczywiste, że każde ludzkie działanie wiąże się z pewnym ryzykiem. I oczywiście nie jest to powód do tego, by zaniechać wszelkich zmian. Natomiast rachuba zagrożeń i kosztów zwykle jest prowadzona w taki sposób, że oszczędza się na możliwych zabezpieczeniach, co wychodzi na jaw dopiero po fakcie (Bhopal, wyciek z odwiertu Deep Horizon, Fukushima, tysiące szkód związanych z działalnością górniczą), a potem zostawia rzekomych beneficjentów z kłopotem.
Neonikotynoidy wydawały się stosunkowo rozsądnymi środkami ochrony roślin, choćby ze względu na podobieństwo chemiczne do naturalnie występującej w przyrodzie nikotyny. Niestety, z czasem okazało się, że zapewne to właśnie preparaty z tej grupy są główną przyczyną masowego ginięcia pszczół. Trudno, pewnie stopniowo zostaną wycofane z użytku albo ich zakres stosowania zostanie poważnie ograniczony. Ale gdyby nie chodziło tu o środek chemiczny, tylko o modyfikację genetyczną, powodującą wytwarzanie przez same rośliny uprawne neonikotynoidów, to już mogłoby być z tym trudniej, zwłaszcza gdyby ich szkodliwość wyszła na jaw w chwili, gdy 80 czy 90% upraw ważnego gospodarczo gatunku stanowiła właśnie tak zmodyfikowana odmiana… A gdyby doszło do transferu odpowiedniego genu do roślin naturalnie występujących w danym środowisku i stosunkowo odpornych, radzących sobie bez wsparcia rolnika, za to ekspansywnych (np. jakiegoś chwastu), to być może na znacznych obszarach trzeba by się z pszczołami pożegnać na dobre albo ponieść olbrzymie koszty dla ich zachowania. Co wówczas zrobią koncerny biotechnologiczne? Ich przedstawiciel rozłoży ręce, powie „No i kto to mógł przewidzieć”, zaznaczy, że przecież rolnicy bardzo chcieli to uprawiać, a stosowne organizacje kontrolne dopuściły produkt do użytku, zaś dbanie o jego bezpieczeństwo dla środowiska doprawdy nie leży po stronie producenta, którego odpowiedzialność wyłączają zresztą klauzule na pięćdziesiątej siódmej i pięćdziesiątej ósmej stronie umowy licencyjnej. A co zrobią pszczoły? Nic nie zrobią, co komu mogą zrobić pszczoły, zwłaszcza martwe.
18 marca o godz. 8:51 31129
A gdyby doszło do transferu odpowiedniego genu do roślin naturalnie występujących w danym środowisku i stosunkowo odpornych, radzących sobie bez wsparcia rolnika, za to ekspansywnych (np. jakiegoś chwastu), to być może na znacznych obszarach trzeba by się z pszczołami pożegnać na dobre albo ponieść olbrzymie koszty dla ich zachowania.
„Gdyby… gdyby morze zaczęło wrzeć, siła ryb by się ugotowała.” Denis Diderot, Kubuś Fatalista i jego Pan.
Protestujecie nie przeciwko roślinom, tylko metodzie ich pozyskiwania.
Ta sama roślina uzyskana inną metoda nie budzi oporów.
To kwestia religijna, opór budzi wchodzenie w rola Boga, jak Bóg ma swój udział w powoływaniu nowych gatunków pod postacią przypadku, metoda jest akceptowana. Eliminacja przypadku w działaniach człowieka spotyka się z oporem.
A gdyby doszło do transferu odpowiedniego genu do roślin naturalnie występujących w danym środowisku i stosunkowo odpornych, radzących sobie bez wsparcia rolnika, za to ekspansywnych od rośliny uzyskanej inna metodą, mutagenezy na przykład?
18 marca o godz. 9:07 31130
Primo: udokumentowane publikacjami naukowymi w renomowanych periodykach przypadki „wyrwania się na wolność” modyfikacji genetycznych były już i w komentarzach do tego blogu opisywane. Na szczęście na razie okazywały się niegroźne, ale zwraca uwagę, że to nie dostawcy technologii czy właściciele upraw wyłapali te sytuacje, tylko niezależni badacze. Zapewne nie za każdym razem będziemy mieli szczęście – oszczędzanie na zabezpieczaniu odwiertów głębinowych też się do pewnego momentu sprawdzało.
Secundo: mówimy o zmianach, których metodami tradycyjnego krzyżowania i selekcji, a nawet mutagenezy, nie da się szybko uzyskać, jeśli w ogóle – po to między innymi doskonali się techniki transgenezy. Tempo, w jakim wystawiamy przyrodę na wytwarzane przez nas zagrożenia, też ma znaczenie – jeśli już ktoś miałby do mnie strzelać ze stu metrów, to wolałbym, by używał do tego siedemnastowiecznego pistoletu niż karabinu maszynowego.
Tertio: mamy tu do czynienia z typowym propagandowym dwójmyśleniem. Jak trzeba bronić nieszkodliwości GMO, to modyfikacje okazują się takie jak zawsze, a organizmy modyfikowane genetycznie – nie do odróżnienia od niemodyfikowanych. Gdy przechodzimy do kwestii własności intelektualnej i patentów, te same modyfikacje okazują się unikatowe wręcz nie do opisania, a organizmy GMO zupełnie, ale to zupełnie wyjątkowe i inne od tych, które istniały wcześniej. Niezdolny do skupienia uwagi na więcej niż trzy sekundy przeciętny obywatel na ogół jest w stanie łyknąć to bez popitki. „W telewizji pokazali, a uczeni potwierdzili…”
18 marca o godz. 9:46 31134
Gall Anonim
Jasno, precyzyjnie wyłożyłeś i uzasadniłeś to, co wielu z nas, niefachowców intuicyjnie czuje.
Pozostaje tylko popisać się pod Twoim postem.
18 marca o godz. 11:25 31136
@kaesjot
„Jasno, precyzyjnie wyłożyłeś i uzasadniłeś to, co wielu z nas, niefachowców intuicyjnie czuje.”
Nie pozostaje mi nic innego jak się z tym zgodzić. Rzeczywiście w debacie o GMO dominują „odczucia” i emocje oraz przekonania, a nie racjonalne argumenty oparte o dowody naukowe.
A skoro tak wielu „niefachowców” po prostu „czuje”, że coś jest nie tak, no to przecież nie mogą się mylić?
A fachowcy? Im wierzyć nie można, z definicji są nieobiektywni.
18 marca o godz. 12:21 31137
1.przypadki „wyrwania się na wolność” modyfikacji genetycznych.
A przypadki wyrywania się na wolność modyfikacji genetycznych uzyskanych inną metodą czemu są mniej groźne?
Tempo zmian nie jest bez znaczenia, trzeba szybko planetę ratować przed zasypywaniem chemią i wycinaniem lasów pod uprawy dla zwiększającej się liczby ludności. Ci co czekają na witaminy z ryżu też nie mają czasu czekać i umierają na bieżąco. Tak tempo nie jest bez znaczenia.
Patenty na GMO niczym się nie różnią od patentów na nie GMO, nie wiem o czym piszesz po trzecie.
18 marca o godz. 14:58 31141
@parker: Z tej przyczyny, że „tradycyjne” metody i mutageneza odtwarzają jedynie w przyśpieszonym tempie i większej skali procesy, które w naturze działają w sposób ciągły (selekcja naturalna – tu po prostu zmienia się jej gradient, bo decydujące staje się dopasowanie do ludzkich potrzeb – oraz naturalne mutacje, np. podczas zwykłych „pomyłek” w procesie mejozy czy na skutek mutagennego działania promieniowania kosmicznego). Transgeneza służy zaś często do przenoszenia genów pomiędzy bardzo odległymi taksonami. Owszem, w naturze też się to dzieje, ale niezwykle rzadko, i dobrym analogiem pod względem potencjalnego wpływu na ekosystemy są tu raczej zdarzenia o charakterze „katakliktycznym” – na zabłąkanym kawałku kory ciężarna samica jakiegoś ssaka dopływa do odległej od lądu wyspy i na przestrzeni kilku pokoleń dochodzi do hekatomby nielotnych ptaków i innych bezbronnych wobec nowego zagrożenia stworzeń. Potem następuje proces różnicowania i potomkowie tej jednej ciężarnej samicy zasiedlają dużą liczbę uwolnionych nisz ekologicznych, dając początek wielu różnym gatunkom. Otóż wpuszczenie do środowiska naturalnego gatunku z bardzo obcym genem wprowadzonym za pomocą transgenezy może okazać się właśnie dokładnie odpowiednikiem tego typu inwazji. Mało nam jeszcze zwykłych gatunków inwazyjnych zawleczonych przez ludzi do obcych ekosystemów i pustoszących je? Mamy wierzyć, że przed tego typu zagrożeniem uchroni nas skutecznie jakiś monitoring, skoro z trudem wyłapujemy sprzedaż koniny jako wołowiny, a pierogów bez mięsa jako pierogów z mięsem?
18 marca o godz. 15:53 31143
Często, rzadko, jakie to ma znaczenie, do krzyżówek w przyrodzie dochodzi rzadko, a człowiek ich dokonuje często jak chce nową roślInę otrzymać. Promieniowanie z kosmosu rzadko dokonuje mutacji a ludzie w laboratoriach często. Jak wybudujemy więcej laboratoriów to uznasz,że za często? To obsurdalny argument. Szybko, wolno zmiany to samo. Najlepiej krótko, taniej.
A poszukiwanie analogów pod względem wpływu na środowisko to są literatom potrzebne, do straszenia ludzi.
Dobrym analogiem dla tego co piszesz w literaturze jest marne SF 🙂
18 marca o godz. 16:18 31145
@ Gall Anonim
” Z tej przyczyny, że „tradycyjne” metody i mutageneza odtwarzają jedynie w przyśpieszonym tempie i większej skali procesy, które w naturze działają w sposób ciągły (selekcja naturalna – tu po prostu zmienia się jej gradient, bo decydujące staje się dopasowanie do ludzkich potrzeb – oraz naturalne mutacje, np. podczas zwykłych „pomyłek” w procesie mejozy czy na skutek mutagennego działania promieniowania kosmicznego).”
No tak, ale to uzyskane „tradycyjnymi” technikami nadal nie ma nic wspólnego z naturalnymi procesami ewolucji bo:
1. Bo dobór nie jest naturalny tylko sztuczny – inne są czynniki selekcyjne niż w naturze: w odmianach dla rolnictwa nie chodzi o rozmnażanie osobników najlepiej zaadaptowanych do lokalnego środowiska tylko tych które mają najwięcej korzystnych rolniczo cech. W efekcie odmiany ważne dla rolnictwa nie są w stanie przetrwać w naturalnym środowisku, bo przegrywają konkurencje z lepiej przystosowanymi dzikimi krewniakami. mogą funkcjonawać tylko na polu i tylko z pomocą człowieka
2. Te „tradycyjne” techniki uzyskiwania nowych odmian jak krzyżowanie i ukierunkowana mutageneza różni od naturalnej ewolucji gatunków własnie czas działania czynników selekcyjnych oraz czas testowania „nowych rozwiązań w genomie”. Przeciwnicy GMO zarzucają odmianą transgenicznym że są zbyt krótko testowane, a te „tradycyjne”- w ich rozumieniu naturalne – są owocem „mądrej” ewolucji działającej przez setki pokoleń i dlatego są naturalnie bezpieczne, bo to rozwiązanie już natura sama przetestowała. Nie dość, że to nieprawda bo „tradycyjne” odmiany nie były testowane ani przez naturę ani przez człowieka przez setki pokoleń, to jeszcze można tu wyczuć naiwne religijno-pobożnościowe podejście do natury, ewolucji i ekologii mających zagwarantować człowiekowi dobro, zdrowie i piękno i długie życie – namiastkę „życia wiecznego”. O naturalnie trujących roślinach jakoś się tu zapomina.
Nadal upierasz się że „tradycyjne” odmiany są lepsze, bo te techniki bardziej przypominają działanie ewolucji? Wszystkie Twoje rozróżnienia pomiędzy „tradycyjnym” i „transgenicznym” są przecież czysto umowne i służą wyłącznie retoryce. A czy fakt, że przekłada się geny pomiędzy organizmami z różnych królestw ma nas niepokoić? A czy zdajesz sobie sprawę, że ludzie i rośliny mają ok. 40% wspólnych genów, bez ich przekładania i „wyrywania się na wolność”. Pomiędzy innymi królestwami też występują takie zależności. Wszystkie organizmy mają teoretycznego wspólnego przodka, czego własnie dowodzą wspólne geny bardzo odległych filogenetycznie organizmów i zasadniczo bardziej podobną niż różną biochemię komórek.
18 marca o godz. 17:12 31148
Wojciech Zalewski
18 marca o godz. 11:25
Czy zamawiając projekt u architekta przyjmuje Pan bez zastrzeżeń wszystko, co on zaproponuje , bo to on jest fachowcem od tych spraw i Pańskie ODCZUCIA estetyczne się nie liczą , bo „Pan nie na tym nie znasz!” ?
Fachowcy, naukowcy prowadzą ze sobą spory na konferencjach naukowych, w pismach fachowych a Polityka takim nie jest.
Skoro podjął się Pan misji popularyzowania GMO to proszę nas przekonać a nie strofować ludzi o innych poglądach „jest jak wam mówię, bo się na tym znam a wy nie zabierajcie głosu „.
18 marca o godz. 17:31 31150
„Bo dobór nie jest naturalny tylko sztuczny – inne są czynniki selekcyjne niż w naturze”
Naturalny, czyli zgodny z boskim zamierzeniem, a że zapisane jest w Biblii, ma czynić Ziemię poddaną, to nie ma różnicy naturalny-sztuczny, oba dobre, boskie. Człowiek zmienia, Bóg mocą przypadku zatwierdza, ( Tak sobie Boga wyobrażam, jak istnieje, rzuca monetą albo kośćmi)
Tajemnica nie jest złamana, kary boskiej nie będzie.
Kościół GMO milcząco akceptuje, uznając człowieka za upoważnionego do czynienia sobie Ziemi poddanej a zatem do manipulowania genami też.
Odnoszę wrażenie, że przeciwnikami GMO są ci, co nauki kościoła odrzucają. Z potrzeby wiary w absolut, za taki sobie obrali jakąś mityczna naturę. Wtedy mają rację, nie ma człowiek prawa w naturze rozumem gmerać. Bo to sacrum. Co innego naturę do procesu zaprzęgnąć. Naturę czyli przypadek, bo jak wiemy to ON jest bogiem w Naturze, to on jest tym palcem bożym który wszystko sprawia.
Wolno nam jest, naturę do przypadku zmuszać, promieniowaniem, zapylaniem i jak tam jeszcze się nie powołuje nowych organizmów.
To jakby Bogiem rządzić, co to za Bóg?:)
Ale powołać bez przypadku, nie można, na własna rękę nie.
Taka wiara. W boską moc przypadku.
Tak to widzę.
18 marca o godz. 17:56 31151
@kaesjot
Nie wiem jak w ogóle można porównywać architekturę do biotechnologii. Tak, w biotechnologii i naukach przyrodniczych ODCZUCIA się nie liczą. A jeśli ktoś ma tego typu intuicję, że „coś tu jest nie tak”, to pisze projekt naukowy, realizuje go i publikuje wyniki. Udowadnia jakąś tezę lub nie.
„„jest jak wam mówię, bo się na tym znam a wy nie zabierajcie głosu „.”
Pan chyba od niedawna zagląda na blog, więc w ramach wyjaśnienia. Ja nie mam zamiaru nikogo do niczego przekonywać. Jak ktoś ma taki „światopogląd”, że GMO jest z natury złe lub coś w ten deseń, to szanuję tego tupu decyzję. Szanuję, bo tu nie ma pola do dyskusji, trochę jak w świecie religii.
Jeśli natomiast padają pewne „argumenty”, że GMO jest złe ponieważ: A, B lub C, to staram się tylko i wyłącznie to weryfikować. Tyle i aż tyle. Uważam, że to uczciwe podejście.
I nie jest prawdą, że „ja tak mówię” i się na tym znam, więc inni nie mają głosu. Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że ten blog o tym świadczy. Nic jednak na to nie poradzę, że zdecydowana większość argumentów przeciwników, w konfrontacji z faktami naukowymi czy rzeczywistością okazuje się po prostu fałszywa. Dodam również, a jeśli Pan czyta bloga to Pan to potwierdzi, iż w zdecydowanej większości swe posty lub doniesienia o których piszę, opieram o opinie ekspertów/naukowców lub instytucji naukowych. Nie kreuję rzeczywistości tylko staram się przekazać czytającym to jaka ona jest.
18 marca o godz. 21:22 31157
@parker
„Tak to widzę” – czyli tylko swój punkt widzenia..;)
Ja „czuję”, choć się na tym nie znam (może dlatego też, że zawsze miałam kiepskie oceny z biologii;)) , że wypuszczanie GMO do ekosystemów jest ryzykowne. Ale chętnie czytam ten blog i ze względu na odnośniki, o których pisał WZ, i ze względu na dyskusję pod każdym wpisem. „Ziemniak odporny na zarazę” dał mi do myślenia, że może nie taki -diabeł- straszny, i że może uogólnianie: „GMO – sieje zło” jest błędem. ale wracając do tematu, teza, że – zwolennicy kościoła czynią sobie ziemię poddaną także w kwestii wypuszczania GMO do środowiska – to jakieś nieporozumienie. W jednym z numerów „Przewodnika katolickiego” był cały artykuł, chyba na podstawie wywiadu z prof. Szyszko, o wyraźnym wydźwięku „antyGMO”.
18 marca o godz. 22:00 31159
@ Kasia S
Prof. Szyszko w imieniu KK chyba wypowiadać się jednak nie może, nawet jeśli wypowiada się na łamach „Przewodnika katolickiego”. W imieniu KK może się chyba wypowiadac katolicki arcybiskup, który uchodził w w episkopacie za naukowca:
http://www.biolog.pl/article5255.html
Oczywiście z łatwością można przytoczyć opinie hierachów np. abp. Michalika nieprzychylne GMO. Inna sprawa że tak jak profesor Szyszko nie posiada kwalifikacji do wypowiedzi na temat teologii, tak katoliccy biskupi nie posiadają szczególnych kwalifikacji do wypowiedzi na temat biotechnologii czy rolnictwa. I niech tak pozostanie. 🙂
@ parker
„Odnoszę wrażenie, że przeciwnikami GMO są ci, co nauki kościoła odrzucają.”
Coś w tym jest: zwłaszcza że ta wiara w naturę, ekologiczność i wynikającą z niej witalnośc jest taka trochę animistyczna, a wiec i pogańska. Ale to Twoje twierdzenie nie działa w druga stronę: wśród tych co odrzucają nauki KK jest także wielu zwolenników GMO 🙂
Za to nowy papież Franciszek pochodzi z kraju, który zdecydowanie GMO się nie boi. I na dodatek przybrał imię świętego od kwiatków i ptaszków, który jest także patronem ekologów i ekologii. Jestem ciekaw czy i jak się wypowie się na ten temat :))))
18 marca o godz. 22:19 31160
@Bakoro
Właśnie to miałam jeszcze dopisać, że oczywiście, nie ma oficjalnego stanowiska kościoła w tej sprawie – że cały kościół jest albo za albo przeciw GMO w rolnictwie. A to też oznacza, że ani artykuł w „Przewodniku Katolickim” ani „…czyńcie sobie ziemię poddaną..”, na czym się oparł parker, nie jest jednogłośnym stanowiskiem wszystkich katolików.
19 marca o godz. 1:14 31164
Naturalne vs. nienaturalne: Przed wyprawą Krzysztofa Kolumba zarówno w Starym, jak i w Nowym Świecie ludzi trapiły liczne choroby. Można więc przyjąć, że były one czymś całkiem naturalnym, a i na poziomie DNA miały wiele wspólnego. A jednak zawleczenie przez Europejczyków chorób ze Starego Świata do Nowego spowodowało tam masowe wymieranie (obecnie szacuje się, że w wielu społecznościach Nowego Świata jeszcze przed fizycznym zetknięciem się z najeźdźcami wymarła większość ludności, niektórzy badacze szacują wręcz, że przetrwało 10-20% pierwotnej populacji, co skądinąd mogłoby dodatkowo tłumaczyć błyskawiczne tempo podboju).
Ołów jest całkiem naturalnego pochodzenia, nie trzeba go wytwarzać w reaktorach jądrowych. A jednak jego obecność w ludzkim ciele wcale nie służy zdrowiu, zwłaszcza jeśli wprowadzany jest w formie pocisku.
Podobnie w procesie transgenezy nie dlatego przenosi się geny z odległego systematycznie organizmu, że od początku w organizmie docelowym takie już były, tylko wprost przeciwnie – dlatego, że ani ich, ani niczego do nich podobnego, w nim nie było. A jaką ekspresję będą w docelowym organizmie miały, jaką rolę odegrają kodowane przez nie białka w ekosystemie, jak wpłynie to na ich „mobilność” (w sensie prawdopodobieństwa ewentualnego późniejszego transferu horyzontalnego) i gdzie ulokują się po ewentualnym przeniesieniu się do gatunku innego niż zamierzony docelowo, to już jest do pewnego stopnia loteria.
Neonikotynoidy to była znacznie prostsza sprawa – żadnych etapów pośrednich, zagadek związanych z ekspresją itd. – od razu substancje chemiczne o znanej strukturze i podobne do naturalnie wytwarzanego przez rośliny alkaloidu. Przebadane pod kątem wpływu na owady w tę i we w tę, bo przecież stosowano je jako insektycydy. I co, ilu lat trzeba było, żeby ustalić, że to przez nie masowo giną pszczoły? Ale już ze znacznie bardziej skomplikowanymi pod każdym względem modyfikacjami genetycznymi wszystko jest jasne i klarowne, tak? Tylko, że neonikotynoidy wycofa się w końcu z użytku albo przerobi na mniej szkodliwe i będzie po krzyku, a z inwazyjnym genem, który „wybierze wolność” w jakiejś swojskiej roślinie będzie się walczyć znacznie trudniej niż z amerykańskimi norkami w Europie.
19 marca o godz. 7:52 31171
@BaKoRo
„Za to nowy papież Franciszek pochodzi z kraju, który zdecydowanie GMO się nie boi. I na dodatek przybrał imię świętego od kwiatków i ptaszków, który jest także patronem ekologów i ekologii. Jestem ciekaw czy i jak się wypowie się na ten temat 🙂 )))”
Ja myślę, że pod tym względem może to być przełomowy pontyfikat. Rzeczywiście nowy papież pochodzi z kraju, który mocno korzysta na GMO i gdzie nie ma tej całej histerii wokół tego tematu. Do tego ma być papieżem od biednych, a dla nich technologia ta może pomóc najbardziej. A z dotychczasowych doniesień prasowych wynika także, że to człowiek raczej pragmatyczny i o stosunkowo otwartym umyśle.
@Kasia S
Rzeczywiście nie ma oficjalnego stanowiska KK w kwestii GMO. Ja jednak skłaniam się ku temu, że Kościół raczej przechyla się w kierunku zaakceptowania tej technologii.
Na niedawnym synodzie biskupów stwierdzono wprost, że inżynieria genetyczna jest częścią ewolucji.
Członkowie Papieskiej Akademii Nauk trzy razy organizowali specjalne sympozja na temat wykorzystania GMO w rolnictwie (w 2000, 2004 i 20009 roku). Każde z nich kończyło się publikacją stanowiska, iż należy wykorzystywać tą technologię, szczególnie w walce z biedą i niedożywieniem.
Wiele osób zinterpretowało to jako stanowisko samego Watykanu, co nie było prawdą (tak jak stanowisko PAN nie jest stanowiskiem kraju Polska). Sam rzecznik Watykanu o tym mówił, że nie jest to stanowisko KK. Niemniej nie wspominał również, że KK jest przeciw.
19 marca o godz. 8:49 31173
Gdyby w Średniowieczu, kiedy Krzysztof Kolumb organizował wyprawy do Indii była demokracja i internet, śmiem twierdzić że żadnych wypraw by nie było.
Ludzie ze strachu by nie pozwolili.
Bo zawsze się nowego bali. Bali się nowych idei, maszyn parowych które odbiorą pracę, ale przede wszystkim bali się i odrzucali wszystko czego nie rozumieli. Od zawsze.
Na ścieżce odkryć oczywiście były i ślepe uliczki postępu ale raczej świat zmierza w dobrym kierunku, coraz mniej dewastujemy planetę, oczywiście w przeliczeniu na mieszkańca. W Średniowieczu nieporównywalnie mniejsza nas garstka zdewastowała przyrodę Europy. Wycięto lasy na dużych połaciach kontynentu, pod rolnictwo i budownictwo, pod budowę okrętów i do wytopu metalu. Okręty na bieżąco zatapiano w wielkich bitwach morskich, popyt był:)
Wybito wszystkie niedźwiedzie nawet w lasach Europy wschodniej w czasach Imperium, do walk na arenach je chwytano i tam widowiskowo zabijano. Arenę cyrkową miało każde miasteczko garnizonowe.
Cały ten ekosystem który chcesz chronić powstał ręką człowieka na gruzach przyrody.
Czas, by człowiek na kolejnym etapie zaprzestał rabunkowej dla Planety gospodarki jej zasobami, trzeba zatrzymać zastępowanie dziewiczych terenów przez rolnictwo, żeby to zrobić trzeba zwiększyć wydajność tych terenów które pod rolnictwo są przeznaczone, a resztę przywrócić naturze. Bez nowoczesnych technologi się nie da, ludzi przybywa szybko, i chcą jeść coraz więcej, lepiej, mięsa im się zachciewa jak się wzbogacą, nie mają prawa? My możemy sobie jeść co chcemy, bogaci jesteśmy, tylko w imię czego mamy jeść więcej chemii albo bardzo drogo płacić za mało wydajne „ekologiczne” produkty?
Nie wszystkich stać i nie wszyscy maja taka potrzebę.
Jabłek GMO jeść nie będę, bo lubię kosztele, ziemniaki też mam ulubione, kurczaka z klatki nie ruszę, inaczej mi smakuje wolno biegający i mam mniejsze wyrzuty sumienia, nawet świnkę pół dziką z wolnego wybiegu sobie kupuję jak jest okazja. Ale już bez różnicy, czy zjem chleb z mąki GMO czy nie, byle świeży, czy kura jest GMO czy nie, gdyby takie powstały, czy kura karmiona jest kukurydzą MON czy inną.
Ale to jest mój wybór, mam wybór.Nie mamy prawa pozbawiać wyboru innych, zabraniać dostępu do technologii bo się boimy, a się boimy z dobrobytu. Głodne dziecko w trzecim świecie też się boi, głodu.
19 marca o godz. 10:58 31178
Ot,mamy kukurydzę lub jakieś inne zielsko z genem produkującym insektycyd-robaczek robi dziab i nóżkami do góry.I tenże genek dostaje się do naszego organizmu [nagroda NOBLA za udowodnienie,że to niemożliwe],a tam czekają miliony mikrobów.Nasz genek zaprzyjaźnia się z jednym z nich,a może z wieloma i mamy fabrykę pestycydów .Pożytek i owszem jest komary i insze pchły nas nie tkną,a po śmierci będziemy leżeć i leżeć nienaruszeni.
19 marca o godz. 12:36 31183
Aha, czyli – dla ratowania głodnych dzieci w Afryce – Europa już od dawna mająca dużą nadprodukcję żywności ma zaprowadzać u siebie uprawy GMO? No, ale tak się składa, że w USA upraw GMO coraz więcej, a głodnych wciąż tam przybywa zamiast ubywać…
„Powtarzać, powtarzać, powtarzać.”
19 marca o godz. 14:25 31186
Nie, u siebie nie zaprowadzać, u dzikich zaprowadzać, nasze życie cenne bo bogate, ich niewiele warte, mogą ryzykować.
Patrz pan, Ameryka taka bogata a biednych ma. Jakby jedzenie było droższe w Ameryce, więcej byłoby głodnych, a jakby jeszcze tańsze to mniej, wyobrażasz pan sobie taką zależność?
Jak jedzenie zdrożało w ostatnich latach na swiecie troszeczkę, troszeczkę przybyło głodujących. Troszeczkę oznacza kilkadziesiąt milionów w skali globu. Nie do uwierzenia? A jak troszeczkę stanieje, to te miliony będzie stać na przekroczenie cienkiej granicy między głodem, gdzie o żadnej aktywności zawodowej być nie może, a stanem w którym można podjąć pracę i wydobyć się ze stanu zagrażającego egzystencji. Ceny żywności są globalne.
Jak w Europie będziemy produkować drogo, nie będziemy produkować wcale, import zastąpi. Artykuły przemysłowe z Chin, rolne z Ameryki, a u nas fryzjer, knajpka. Tylko czy nam kasy starczy.
19 marca o godz. 15:11 31187
Poniewaz wszyscy sie boja o swoje zdrowie to mam propozycje jak wyeliminowac choroby i smierc (tak, tak). Jesli po urodzeniu sie okazuje ze bedziemy musieli umrzec to powinnismy niedopuscic do narodzenia. Zakazac ludziom sie rozmnazac i mamy 100% pewnosc ze nikt nie zachoruje ani tym bardziej nie umrze. Wszyscy aktywisci bojownicy o klimat, walczacy z GMO i otyloscia, martwiacy sie o herminium monorchis, etc powinni poddac sie sterylizacji albo wstapic w zwiazki partnerskie z ta sama plcia. NIE ROZMNAZAC SIE. Nikt wtedy nie umrze. My bedziemy ostatni. Po nas nastapi idylla i moze nawet lody pokryja Europe i Ameryke a dinozaury wroca na Antarktyde. Naukowcy bowiem juz dawno udowodnili ze jak sie ktos nie narodzi to z cala pewnoscia nie umrze ani nie zachoruje. I nie ma tu znaczenia ile kukurydzy sie zmarnowalo przez susze w Arizonie. W przeciwnym wypadku jak sie matka nazre kukurydzy GMO to nie tylko bedzie otyla (chociaz glodna) ale dziecko jeszcze bedzie jak robaczek swietojanski swiecilo w nocy.
19 marca o godz. 15:31 31188
Tym wszystkim ktorzy tak zawziecie „udowadniaja” co MOZE sie stac od GMO przypomne ze jak nastepnym razem siada do klawiatury niech pamietaja ze MOZE nastapic krotkie spiecie i MOZE ich prad popiescic i MOZE… juz nawet nie napisze co MOZE sie stac. Z domu niech tez nie wychodza i boj sie Boga samochodem na lotnisko jechac. MOZE cegla spasc na glowe I MOZE sie zdarzyc wypadek bo jak ktos pisal latwiej zginac w wypadku jadac na lotnisko niz lecac samolotem ale samolot tez MOZE spasc wiec wiecej ludzi sie boi latac niz jezdzic. Ciekawe ze wyczuwaja strach przed samolotem a nie samochodem. Ich „czucie” bardzo zawodzi za co tysiace placi rocznie najwyzsza cene. Gdyby na lotnisko poszli na piechotke to mieliby czas na przemyslenia i dolecieli tam gdzie chcieli a tak…..kolejny wypadek i po ptakach jak to mowia.
Zona wola na obiad…. dzisiaj placki kukurydziane GMO.
20 marca o godz. 12:03 31231
No a jak z tą soją dla polskich rolników?
Zrobicie czy poczekacie na Monsantowski produkt?
20 marca o godz. 12:14 31232
Soja u nas nie rośnie.
20 marca o godz. 12:59 31234
„Soja u nas nie rośnie.”
Po to w końcu szkolimy biotechnologów by poszukali rozwiazania tej kwestii.
20 marca o godz. 14:21 31238
Kiedys sie martwili spece od rolnictwa ze rolnicy w zalozeniu narodek glupi wybija tzw. „stado podstawowe”. Pamietacie to jeszcze z PRL-u i wczesnych latach 90-tych. Rolnik z tej swojej pazernosci wybije wiec to stado podstawowo i juz nie bedzie mial z czego produkowac swinek. Zjedzona maciora przeciez nie urodzi. Wiec madrzy urzednicy jak teraz aktywisci anty za niego postanowilo myslec. Mowia temu chlopku-roztropku co i jak ma robic co siac i od kogo ziarno kupowac bo kmiotek guzik wie. Jak to sie skonczylo kiedys kazdy wie. Jak sie skonczy teraz jesli nie daj Boze te madre aktywistyczne mozgi postawia na swoim tez wiemy. Co zrobi rolnik, chlop, kulak. Zrobi jak kiedys. Zrobi swoje. Stada zadnego nie wybil a wrecz odwrotnie rozmnozyl az za wiele ale madre mozgi z przeszlosci dalej twierdza ze mieli racje i teraz zawiazali ruchy aktywnego protestu. Bo chlopa trzeba pilnowac skoro nie daje sie edukowac. 10 tys lat na roli niczego go nie nauczylo! A taki aktywista wie lepiej juz w pol godziny.
20 marca o godz. 14:35 31239
„Po to w końcu szkolimy biotechnologów by poszukali rozwiazania tej kwestii.”
A po co? Mało kwestii mamy do rozwiązania?
20 marca o godz. 14:47 31240
Ja proponuje zeby tych biotechnologow zajac plantacjami palm kokosowych na Polwyspie Helskim. Wyobrazcie sobie. Podplywa taki statek batory do Gdanska i co tysiace turystow widzi? PALMY. Jak okiem siegnac palmy. Piekne biale plaze. Turkusowe morze (trzeba by technoologow od wody zatrudnic). Na plazach serwuja wodeczke z sokiem kokosowym (polacolada) i mandarynki a mieszkanki Helu tanczu hula-hula. W krzakach siedza aktywisci i czekaja na znak tow. Che. Beda protestowac przeciwko palmom. Kokosy do Kosowa na plakatach maja wyrysowane. Mandarynki do Mandzurii. Syjonisci do Syjamu…… ech pomarzyc tylko mozna.
20 marca o godz. 15:42 31244
Człowiek jak się uprze, to banany będzie na Syberii uprawiał.
Słyszałem, że cło na banany w UE jest spowodowane uprawami hiszpańskimi na Wyspach Kanaryjskich. Jadłem, marne, małe, ale nasze, made in EU:)))
20 marca o godz. 16:07 31245
„A po co? Mało kwestii mamy do rozwiązania?”
By nie kupować tej z Ameryki Południowej, dać zarobić naszym plantatorom i taniej produkować to co na soi bazuje. To by była realna konkurencja i szansa dla polskiego/europejskiego rolnictwa.
20 marca o godz. 16:58 31246
A ta soja mogłaby być GMO?
21 marca o godz. 7:30 31264
„A ta soja mogłaby być GMO?”
No bez modyfikacji to raczej u nas nie będzie rosła.
21 marca o godz. 9:54 31271
a na Ukrainie i w „Czesji” anuszka rośnie.
21 marca o godz. 11:02 31274
Aaa, to jak GMO, to niech robią, innej bym nie ruszył. Panie WZ, czemu nie ma naszej soi? Opieprzacie się?
21 marca o godz. 20:41 31291
Prof. (zwyczajny) Grażyna Cichosz z Wydziału Nauki o Żywności Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego, w artykule dot. badań przeprowadzonych przez PONS (polsko-norweski fundusz badań naukowych), który m.in. badał wpływ odżywiania Polaków na przedwczesną umieralność, pisze m.in.
„Po drugie, zalecenia dietetyczne dotyczące spożycia białka, zostały niedawno zmienione (4-5 lat temu). Zamiast 1-1,5 g białka/kg masy ciała aktualnie zaleca się zaledwie 0,8g/kg masy ciała. Wielu dietetyków i żywieniowców, których znam, nie znają powodów tej zmiany. W mojej opinii pretekstem do podjęcia tej decyzji jest rosnąca zachorowalność na alergie. Z kolei przyczyną rosnącej zachorowalności na alergie jest wszechobecna w naszej diecie genetycznie modyfikowana soja, stosowana w wyrobach garmażeryjnych i wędlinach (nawet w kabanosach), w mięsie, a także w słodyczach i pieczywie. GM soja zawiera inhibitor trypsyny w ilości 5-7 krotnie większej niż soja tradycyjna. Blokując enzymy trawienne inhibitor trypsyny wydłuża czas trawienia pokarmu. Im dłużej niestrawione białko zalega w przewodzie pokarmowym tym większe zagrożenie nie tylko alergią, ale również chorobami układu pokarmowego (zachorowalność na raka jelita grubego oraz chorobę Leśniowskiego-Crohna wzrosła w ciągu ostatnich 20 lat ok. 5-krotnie). Ponadto, prawdopodobieństwo alergii zwiększa obecność GM białek, których nasz organizm nie rozpoznaje i nie toleruje.
Tak więc, oczywiście w „trosce o konsumenta”, zamiast zlikwidować przyczyny zagrożeń zdrowotnych (żywność genetycznie modyfikowana), zmniejszono w zaleceniach dietetycznych ilość białka nie licząc się wcale ze skutkami niedoboru białka w diecie.” .
Panowie, Gospodarzu, BaKoRo, MR, Parkerze, Sam’ie i paru innych, zbliżają się kolejne święta obżarstwa. Życzę Wam smacznego przy bezmyślnym opychaniu się wyrobami nafaszerowanymi produktami z soi GM i popijaniu płynami wprawdzie o różnych smakach a tak naprawdę to tymi, których podstawowym składnikiem jest syrop glukozowo-fruktozowy z kukurydzy GM. Ciekawi mnie, czy skarmiając tymi truciznami swoje rodziny macie czyste sumienia.
21 marca o godz. 21:23 31294
Uwolniles tyle CO2 tym gadaniem ze u mnie od razu cieplej sie zrobilo. I co ja rodzinie powiem? Jak wiadomo zanim wprowadzono GMO byli sami szczupli i niewysocy i zyli ponad 100 lat. Teraz rozpacz, same grubasy siedza i jedza GMO kielbasy. Za to w drugim wagonie Nemer z muminkiem slinka im leci a ciency jak szpilka. Nasze rodziny jedza co chca ale widac Twoja nie ma wyboru demokrato.
21 marca o godz. 22:08 31296
Tak tak, widzę jak Chór Wujów … Sam’ów nauczył demokracji cyklistę Bloomberg’a. Skuteczny jest ten Wór, nie ma co.
22 marca o godz. 7:48 31319
@Nemer
Trudno się odnieść do słów prof. Cichosz, która już niejedno o GMO mówiła, niestety zwykle nie miało to związku z rzeczywistością.
Nigdzie w literaturze nie znalazłem potwierdzenia słów pani profesor.
Należy pamiętać, iż inhibitor trypsyny to substancja antyżywieniowa występująca powszechnie w soi, konwencjonalnej również. Z tego powodu ziarna soi należy poddawać obróbce termicznej. Konwencjonalna soja ma tyle samo tej substancji co i transgeniczna. Przynajmniej nie znalazłem żadnej publikacji mówiącej o tym, że białka tego jest 5-7 razy więcej (być może prof. Cichosz zna takową, to poproszę o cytat).
Cała „afera” z inhibitorem trypsyny w soi GMO opiera się o teorie mówiące, że inhibitor trypsyny z soi transgenicznej jest bardziej odporny na wysokie temperatury (nie napisano z jakiego powodu i nie za bardzo mogę to zrozumieć) i stąd rzekomo ta 5-7 krotnie wyższa zawartość w soi GMO, jednak jak na razie chyba nie potwierdzona żadnymi danymi eksperymentalnymi (ja takowych nie spotkałem).
„Ciekawi mnie, czy skarmiając tymi truciznami swoje rodziny macie czyste sumienia.”
Nie wiem o jakich truciznach Pan pisze.
Niemniej czekam na kolejne „rewelacje” o GMO z Pana strony.
22 marca o godz. 8:07 31320
Mnie zainteresował temat badań, a konkretnie wpływ na przedwczesną umieralność.
To Polacy przedwcześnie umierają?
A kiedy jest na czas?
A może to nie Polacy przedwcześnie, tylko inni zbyt późno?
Już temat badań jest nienaukowy, stąd moja kpina.
22 marca o godz. 8:12 31321
I powiedz Nemer, gdzie się odżywiają lepiej, znaczy bez tej soi?
Bo rozumiem, Polacy przedwcześnie umierają, bo jedzą soję, a tacy Niemcy umierają o czasie, bo soi nie jedzą.
Boki zrywać Nemer:)
22 marca o godz. 16:01 31336
Wystarczy zajrzec na strony ONZ i sprawdzic jak wygladaja statystyki dlugosci zycia na swiecie, kraj po kraju etc zeby zobaczyc ze w skali swiata ludzie zyja dluzej i to znacznie dluzej teraz niz 30 lat temu. Z tego plynie prosty wniosek ze odbywa sie to za sprawa Monsanto. Szczegolnie ciekawe ze dlugosc zycia wydluza sie w krajach rozwinietych szybciej niz w takiej dajmy na to Afryce. ONZ co prawda to spolka corka Monsanto zalozona zaraz po wojnie w Kaliforni a wiemy jakie rzeczy sie wyprawiaja w Kaliforni i jest to sprawka hippisow i narkomanow i plantatorow GMO marihuany ale tak na wszelki wypadek wspominam o tym.
Takie potegi swiatowe i calkowicie czyste od GMO jak Zimbabwe ciesza sie zasluzenie dlugoscia zycia swoich obywateli w czasie narodzin przewidywanej na 46 lat.
Burundi kolejny kraj dlugowiecznych ostatnio poprosil zeby zamiast tabunow naprawiaczy swiata przyslac czysta butelkowana wode. Moze byc H2OGMO, byle czysta i mokra.
Na obiad dzisiaj GMO kartofle z importu i chleb dla alergikow. Na swieta jajka od GMO kury co znosi pisanki wiec malowac nie trzeba.
22 marca o godz. 19:34 31341
„ludzie zyja dluzej i to znacznie dluzej teraz niz 30 lat temu. Z tego plynie prosty wniosek ze odbywa sie to za sprawa Monsanto.”
Śmieszne bardzo:)))
22 marca o godz. 19:47 31343
Fandzolita chłopy, a Sammy zwłaszcza, jak po bimbrze z marnej meliny pędzonym na Amflorze. I nic z tego nie wynika.
Wciąż nie usłyszałem odpowiedzi od naszych biotechnologów.
To jak Panowie zrobicie tą soję?
Z tego co czytałem tą Anuszkę ukraińcom się udało wychodować bez inżynierii genetycznej, czyli projekt jest jak najbardziej możliwy do zrealizowania.
22 marca o godz. 21:37 31351
Gospodarz był łaskaw odnieść się do słów prof. Cichosz tak oto: „Nigdzie w literaturze nie znalazłem potwierdzenia słów pani profesor.”
Szanowny Panie Wojciechu,
ja też nie znalazłem bo nie szukałem i szukać nie zamierzam ponieważ się na tym w ogóle nie znam. Zadaję sobie pytanie, czy możliwe jest, by osoba z tytułem profesora zwyczajnego zajmująca się „od zawsze” sprawami żywności, łgała jak „bura suka” i czy słowa i zapewnienia lobbystów proGMOwskich mają być dla mnie bardziej przekonujące?
Co do „trucizn”, to żeby wyjaśnić Panu co rozumiem pod tym pojęciem dam przykład – to NP. substancja, której używanie powoduje np. cukrzycę(typu II), miażdżycę i otyłość, w tym otyłość monstrualną typu amerykańskiego i której negatywny wpływ na zdrowie ludzi chciał administracyjnie ograniczyć burmistrz Nowego Yorku, bez powodzenia zresztą.
Odnośnie rewelacji dot GMO niech się Pan ode mnie ich nie spodziewa bo zacząłem zaglądać na Pański blog by się czegoś dowiedzieć a nie wnosić czegokolwiek poza pytyaniami i rewelacją jest dla mnie, że wg mnie, Pan i kilku Pańskich akolitów uprawia tu nachalną propagandę proGMOwską. Ujmując w skrócie, chcecie przekonać wchodzących tutaj, że odżywiając sie GMO i hodując będziemy zdrowi i bogaci a jak jakimś głupkom to nie pasuje, to będą głodni, chorzy i biedni.
Czy mógłby mi Pan wskazać jakieś powody dla których to Pan a nie prof. Cichosz powinien być dla mnie autorytetem w dziedzinie odżywiania się GMO?
22 marca o godz. 21:51 31352
Parker,
mnie kwestie umieralności czy nadumieralności Polaków niewiele obchodzą. wskazałem jedynie miejsce gdzie znalazłem wtręt prof Cichosz dot. soi GMO i ewentualnych zagrożeń mogących mieć miejsce w związku z praktycznie niekontrolowanej jej „wszechobecności” w produktach spożywczych. Widzisz, możesz sobie „boki zrywać” ale jak się np. wie, że średnia życia mieszkańca Mokotowa jest o ok. 20 lat dłuższa od średniej życia przeciętnego mieszkańca Pragi Północ, który nie ma szans dożycia do emerytury, to ten fakt przestaje – przynajmniej dla mnie – być śmieszny a jest wart zastanowienia, w tym oceny jaki wpływ na ten stan rzeczy ma sposób odżywiania się.
22 marca o godz. 22:03 31353
@Nemer
„Zadaję sobie pytanie, czy możliwe jest, by osoba z tytułem profesora zwyczajnego zajmująca się „od zawsze” sprawami żywności, łgała jak „bura suka” i czy słowa i zapewnienia lobbystów proGMOwskich mają być dla mnie bardziej przekonujące?”
Nie mam pojęcia czym kieruje się Pani prof. Cichosz twierdząc, że to GMO odpowiada za alergie.
Moim zdaniem powinna powiadomić o tym jak najszybciej WHO, które twierdzi:
” No allergic effects have been found relative to GM foods currently on the market. „
Słów prof. Cichosz nie potwierdza również literatura naukowa. W 2005 roku w czasopiśmie Allergy opublikowano pracę przeglądową na ten temat. Konkluzje?
„The result of this risk assessment process to date is that no biotech proteins in foods have been documented to cause allergic reactions.„
Części wpisu o truciznach nie rozumiem.
„Czy mógłby mi Pan wskazać jakieś powody dla których to Pan a nie prof. Cichosz powinien być dla mnie autorytetem w dziedzinie odżywiania się GMO?”
Ponieważ pani Cichosz nie przytacza na poparcie swoich słów żadnych badań, a ja tak?
22 marca o godz. 22:05 31354
Sam,
Zimbabwe, Burundi a może jeszcze wynajdziesz sobie jakieś Burkina Faso, Górną Woltę czy dolny Gabon teraz i przed 30 laty.
Ty mi odpowiedz, czy dane jakie masz do dyspozycji uwzględniają kwestię np. umieralności niemowląt, i wtedy chrzań o tym jak długo ludzie żyli 30 lat temu.
A wiesz przynajmniej njakie są dane tej kwestii dotyczące z USA i Kuby, gdzie GMO nie ma ? I co ty na to?
Jaki procent Kubańczyków żyje z by-passami i po angioplastyce i faszeruje się insuliną przedłużając sobie życie w porównaniu do Amerykanów?
Masz tę rzadką zdolność, że ilekroc zabierzesz glos, ujmujsz coś z sumy wiedzy zgromadzonej przez ludzkość.
22 marca o godz. 22:07 31355
@ksin
„Wciąż nie usłyszałem odpowiedzi od naszych biotechnologów.
To jak Panowie zrobicie tą soję? „
A po co. Przecież już jest: Aldana.
A rolników/praktyków należy zapytać dlaczego nie chcą jej uprawiać, mimo b. wysokich dopłat do strączkowych.
A tak przy okazji:
Opolszczyzna wprowadza uprawę soi na dużą skalę
22 marca o godz. 22:13 31356
Ksin,
no właśnie! – wyhodowali bez genetycznych manipulacji. Wnosek – soi GMO to akurat tak potrzebujemy jak ryba rowera. Problemem jest polityka, lobbing i gry rynkowe, propaganda i naciski ze strony korporacji.
22 marca o godz. 22:30 31359
P.ZALEWSKI
Czy wyklucza pan powstanie w moim organizmie fabryki pestycydów,jeśli tak to na jakiej podstawie.
22 marca o godz. 22:45 31360
@mladen
„Czy wyklucza pan powstanie w moim organizmie fabryki pestycydów,jeśli tak to na jakiej podstawie.”
Niczego wykluczyć nie można. Ja myślę, że możliwość, iż pewnego dnia stanie się Pan/i fabryką pestycydów jest mniej więcej równa temu, iż zacznie Pan/i syntetyzować chlorofil.
@Nemer
Wracając do Pani Cichosz i jej twierdzenia o 7-krotnie większej ilości inhibitora trypsyny, to poszperałem nieco i natrafiłem na jej tekst o GMO, w którym podaje źródło tych rewelacji.
Co ciekawe powołuje się na publikację naukowców Monsanto:
The composition of glyphosate-tolerant soybean seeds is equivalent to that of conventional soybeans
Rzeczywiście w jednym z testów uzyskano zwiększone ilości inhibitora trypsyny. Autorzy twierdzą jednak, iż powodem było niewłaściwe przetwarzanie nasion soi. Testy były powtórzone trzykrotnie i wykazały, że zawartość inhibitora trypsyny odpowiada konwencjonalnej soi (a to prof. Cichosz już ignoruje).
Jak widać publikacja na którą powołuje się prof. Cichosz nie potwierdza jej twierdzeń (co mnie osobiście mocno nie dziwi). To w zasadzie jedyne doniesienie na podstawie którego buduje teorie o alergenności soi GMO.
PS. Najbardziej mnie dziwi jednak inna rzecz. Jak Pan zaznaczył, prof. Cichosz to „ekspert” od żywienia, pracuje na Wydziale Nauk o Żywności. Jest naukowcem i ma dostęp do niezbędnej aparatury. Co stoi na przeszkodzie by przeprowadzić szereg testów na zawartość inhibitora trypsyny w soi GMO? W ten sposób udowodniłaby swe tezy. Przecież to wręcz banalnie proste. Zagotować trochę ziaren i zmierzyć zawartość białka. Jak Pan myśli, dlaczego naukowiec ten nie przeprowadzi/ł takich badań?
22 marca o godz. 23:03 31361
Nemer, masz wyjatkowa zdolnosc nieumiejetnosci czytania, ale kombinuj, kombinuj. Moze buleczke z maki kukurydzianej zjedz. Z maslem sojowym.
Jakie to szczescie ze GMO jeszcze nie zabija niemowlakow w USA. A moze..? Jakies wydawnictwa kubanskie na temat? Wiemy ze meteor tunguski wyniszczyl dinozaury na Syberii a w USA oseski wypijaja syrop kukurydziany z mlekiem matki jak Polacy….no nie idzmy tym tropem. Swoja droga to ci Kubanczycy widze gluspi od Wietnamczykow. Na Floryde regaty sobie urzadzaja a tam na plazy czeka komitet powitalny Monsanto. A na Kubie tak zdrowo. Jak chlopi, nic nie kapuja, trzeba ich edukowac. Moze prof. Cichosz na wyklady wyslac?
24 marca o godz. 10:28 31412
Moja pierwsza wizyta na GMOs Court
____________________
Nigdy tu nie bylem na tym blogu. Poczytalem wypowiedzi @sama i ubawilem sie tym zdroworozsadkowym glosem.
Prosta sprawa: jedzta GMF(ood) a przestanta chlac gorzale i jarac papierosy
24 marca o godz. 17:21 31421
Widzisz, możesz sobie „boki zrywać” ale jak się np. wie, że średnia życia mieszkańca Mokotowa jest o ok. 20 lat dłuższa od średniej życia przeciętnego mieszkańca Pragi Północ, który nie ma szans dożycia do emerytury, to ten fakt przestaje – przynajmniej dla mnie – być śmieszny a jest wart zastanowienia, w tym oceny jaki wpływ na ten stan rzeczy ma sposób odżywiania się.
Czy to oznacza, że na Pradze więcej soi jedzą? Bo badania były o wpływie soi na nadumieralność Polaków. To my więcej soi od Niemców lub Holendrów zjadamy?
Widzisz absurd czy nie?
Jak nie widzisz, gadaj z kim innym. Brak mi argumentów.