Top 3 wydarzenia miesiąca
1. Mieszkańcy Kalifornii (USA) odrzucili obywatelski projekt, którego celem było wprowadzenie na terenie całego stanu wymogu znakowania żywności zawierającej GMO KLIK PL.
2. Sejm uchwalił bez poprawek ustawę o nasiennictwie, której projekt przygotował prezydent KLIK PL. Zgodnie z zapisami ustawy, możliwy będzie m.in. obrót nasionami GMO.
– Senat ustawę przyjął, a Premier RP zapowiedział, że zablokuje GMO rozporządzeniami KLIK PL.
3. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności opublikował ostateczną opinię odnośnie kontrowersyjnej publikacji prof. Seraliniego KLIK. Eksperci EFSA wskazali liczne błędy, m.in. niedostatki w zaplanowaniu doświadczenia, niewłaściwe przedstawienie wyników oraz błędy w analizie danych. EFSA stwierdza, iż publikacja Pana Seraliniego „nie spełnia akceptowalnych standardów naukowych”. Ostateczny dokument uwzględnia również opinie dokonane przez niezależne agencje sześciu krajów europejskich: Niemiec, Francji, Dani, Belgii, Włoch oraz Holandii.
Doniesienia naukowe/Publikacje/Raporty
1. W najnowszym numerze czasopisma naukowego Food an Chemical Toxicology, opublikowano szereg listów od ekspertów i naukowców, którzy kwestionują metodologię i sposób publikacji wyników przez zespół prof. Seraliniego KLIK.
2. Genetyczna modyfikacja soi w celu zwiększenia zawartości beta-karotenu KLIK. Naukowcom udało się zwiększyć 62-krotnie zawartość tej substancji w nasionach transgenicznych roślin.
3. Panel naukowy GMO Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) opublikował naukową opinię odnośnie umieszczenia na rynku produktów uzyskanych z genetycznie modyfikowanej kukurydzy odpornej na suszę (MON 87460) KLIK. Stwierdzono, iż w/w odmiana jest tak samo bezpieczna jak jej konwencjonalny odpowiednik i nie niesie ze sobą dodatkowego ryzyka dla zdrowia ludzi i zwierząt.
4. Skutki wprowadzenia zakazu uprawy transgenicznej soi w Rumunii KLIK. Rumunia jest jednym z nielicznych krajów w Europie o korzystnych warunkach do uprawy soi. W latach 1999-2006 rolnicy w tym kraju uprawiali transgeniczną soję odporną na herbicyd. Areał upraw odmian GMO sięgał 68% całkowitej powierzchni upraw soi. W związku z przystąpieniem Rumunii do Unii, w 2007 roku uprawa odmian transgenicznych stała się niemożliwa, w wyniku czego areał upraw soi zmniejszył się o 70% w ciągu zaledwie dwóch lat, a Rumina stała się importerem soi głównie z krajów Ameryki Południowej. Starty rolników liczone są w milionach Euro.
5. Wykorzystanie inżynierii genetycznej w celu opracowania zbóż o zwiększonej wydajności przyswajania azotu – stan obecny i osiągnięcia KLIK. Praca przeglądowa.
Polska
1. Naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego opracowali żel o właściwościach bakterio- i grzybobójczych na bazie genetycznie modyfikowanego lnu KLIK PL. Zawiera on szerokie spektrum związków antybakteryjnych i antygrzybiczych, w tym fenylopropanoidów, aminokwasów siarkowych i glutationu, karotenoidów i poliamin. Daje to szerokie, niespotykane dotychczas możliwości przeciwdziałania infekcji bakteryjnej i grzybowej wikłającej proces leczenia chorób skórnych.
I pomyśleć, że o mały włos organizacje typu Koalicja Polska Wolna od GMO czy Greenpeace, nie doprowadziłyby do zablokowania tego projektu. W imię walki z korporacjami amerykańskimi!
2. Zdaniem ministra Stanisława Kalemby, dopiero po przyjęciu ustawy o nasiennictwie, Polska będzie mogła stać się krajem wolnym od GMO KLIK PL. „Po przyjęciu tej ustawy Polska dołączy do grupy kilku państw i zgodnie z załączonym rozporządzeniem wyda zakaz uprawy, bez pytania Komisji Europejskiej o zgodę, kukurydzy MON810 i ziemniaka Amflora, czyli poprawiamy tu sytuację.”
3. Teorie spiskowe wokół ustawy o nasionach GMO. „Wydali na Naród wyrok śmierci” KLIK PL. Internauci posądzają media o współudział w spisku mającym wprowadzić modyfikowaną żywność „tylnymi drzwiami”. – To nas pozabija – piszą. – To podgrzewanie atmosfery – odpowiada Dorota Niedziela, przewodnicząca komisji pracującej nad ustawą i dodaje, że osoby, które ją podgrzewają, nie rozumieją, o co chodzi w ustawie.
4. Komisja Europejska wezwała w środę oficjalnie Polskę do monitorowania upraw organizmów zmodyfikowanych genetycznie (GMO). Chodzi o dostosowanie polskiego prawa do przepisów UE, które nakazują powiadamiać o miejscach upraw GMO organy krajowe KLIK PL. Jak podała KE w komunikacie, teraz Polska ma dwa miesiące na podjęcie działań „w celu zapewnienia zgodności z prawem UE” i poinformowania o nich KE.
5. Kilka dni temu przez polski internet przeszła fala oburzenia. Część internautów zarzuciła rządowi, że chce dopuścić w Polsce produkcję jedzenia modyfikowanego genetycznie. Rząd odpowiada internautom: „Jesteśmy przeciwko GMO” KLIK PL.
6. Doradca prezydenta o GMO: To wielka szansa cywilizacyjna KLIK PL.
7. Trzy ustawy i pięć mitów o GMO: Kontrowersje wokół żywności genetycznie modyfikowanej KLIK PL. „Już dziś jasne jest, że wprowadzenie na szerszą skalę GMO skutkuje niższą dynamiką wzrostu cen żywności na świecie.”
8. Prezydent jest przekonany o tym, że GMO nie zagraża życiu – stwierdziła Irena Wóycicka, minister ds. społecznych w Kancelarii Prezydenta RP KLIK PL.
9. – Nie mamy do czynienia z ustawą o GMO, ale z głupotą polityczną i zwykłą dezinformacją – tak Marek Sawicki skomentował w TOK FM polityczne protesty przeciwko ustawie o nasiennictwie. Jego zdaniem ta ustawa wręcz „zabezpiecza” Polskę przed hodowlą roślin genetycznie modyfikowanych KLIK PL.
Europa
1. Białoruscy i rosyjscy naukowcy uzyskali transgeniczne kozy, których mleko zawiera laktoferynę, substancję antybakteryjną znajdującą się w mleku matki KLIK. Jeden litr mleka od genetycznie modyfikowanej kozy zawiera 5 g laktoferyny. Na rynku 1 gram tej substancji kosztuje 5000 dolarów. Jak do tej pory uzyskano już 150 takich kóz.
2. Brytyjski Rząd ostro zareagował na fałszywe oskarżenia organizacji zwalczających GMO, jakoby przedstawiciele Rady Ministrów „w tajnych uzgodnieniach dobili targu z korporacjami w kwestii GMO” KLIK.
3. Islandia. Liczba 52 naukowców zaprotestowała przeciw inicjatywie grupy parlamentarzystów, którzy zaproponowali wprowadzenie całkowitego zakazu uwalniania GMO do środowiska KLIK.
4. Komisja Europejska ma łącznie 44 lata opóźnienia w zatwierdzaniu odmian genetycznie modyfikowanych KLIK.
5. Raport USDA dotyczący stanu biotechnologii rolniczej na Węgrzech KLIK.
6. Wielka Brytania. Szef DEFRA (odpowiednik ministerstwa rolnictwa) mówi: „Rolnicy powinni mieć możliwość uprawiania GMO odmian, które uznano za bezpieczne dla zdrowia i środowiska” KLIK. „Na Świecie GMO są uprawiane na dużych obszarach, w Europie potrzebujemy znaczącego przełomu w tej kwestii.”
7. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) już szósty raz w tym roku zorganizował spotkanie z organizacjami pozarządowymi, których tematem jest GMO KLIK. Spotkania służą przybliżaniu aktywistom rzeczywistego przebiegu procesu oceny ryzyka danych odmian GMO, których dokonuje EFSA.
8. Brytyjska firma Oxitec, specjalizująca się w produkcji genetycznie modyfikowanych owadów opracowała transgeniczne insekty, które mają być sposobem na walkę ze szkodnikami w uprawach KLIK. Firma planuje przeprowadzenie pierwszych testów polowych w Wielkiej Brytanii. Według przedstawicieli Oxitec, transgeniczne owady to „zielona” alternatywa dla chemicznych oprysków, które szkodzą zdrowiu ludzi i nie pozostają bez wpływu na środowisko.
Świat
1. Naukowcy uzyskali transgenicznego pomidora produkującego niewielki peptyd, który pełni podobną funkcję jak białko obecne w cząsteczkach tzw. dobrego cholesterolu (HDL) KLIK PL. Myszy karmione liofilizatem z pomidorów wykazywały obniżony poziom zmian zapalnych oraz znacznie mniejszą ilość odkładających się płytek miażdżycowych.
2. Międzynarodowy zespół naukowców opracował transgeniczną pszenicę, której nasiona zawierają o 76,4% mniej glutenu w stosunku do konwencjonalnej odmiany KLIK. Naukowcy z USA, Chin oraz Niemiec wierzą, iż uzyskana roślina będzie mogła pomóc osobom, które nie tolerują glutenu.
3. W ramach międzynarodowej współpracy naukowców University of California Davis, Instytutu ICRISAT, Arcadia Biosciences oraz India’s Krishidhan Seeds, będzie opracowywana nowa odmiana proso o zwiększonej tolerancji na suszę KLIK. Naukowcy z Kalifornii odpowiadają za charakterystykę genów, które będą wprowadzać do roślin. ICRISAT wspomoże naukowców w testach polowych, natomiast dwie firmy będą odpowiadać za wprowadzenie uzyskanych roślin na rynek. Nowa/e odmiana/y będzie przeznaczona/e dla mieszkańców Indii i Afryki.
4. Naukowcy z Danii, Tajlandii i USA za pomocą inżynierii genetycznej zmodyfikowali rośliny w taki sposób, który ułatwi ich rozłożenie na biopaliwa KLIK PL. Naukowcy są przekonani, że ich odkrycia mogą pomóc w opracowaniu alternatywnego źródła energii, które może znacząco ograniczyć zużycie paliw kopalnych.
5. Po tym jak kilka agencji bezpieczeństwa żywnościowego oraz liczni eksperci na całym świecie podważyli wartość naukową oraz wnioski wysnute przez pana Seraliniego w jego najnowszej publikacji, wielu naukowców z całego świata domaga się jej retrakcji KLIK.
6. Meksyk. Władze kraju wycofały się na jakiś czas z planów wprowadzenia do upraw genetycznie modyfikowanych odmian kukurydzy KLIK.
7. Boliwia. Plantatorzy soi zwrócili się do Prezydenta Moralesa by nie wprowadzał w życie zakazu uprawy GMO na terenie całego kraju, który ustanowiony został miesiąc wcześniej wraz z aktem prawnym Prawo Matki Ziemi KLIK.
8. Raport USDA dotyczący stanu biotechnologii rolniczej w Indonezji KLIK oraz na Tajwanie KLIK.
9. Rosja. Władze dopuściły do produkcji pasz transgeniczna odmianę soi BPS-CV127-9 KLIK.
10. RPA. Minister Przemysłu i Handlu wydłużył okres konsultacji w sprawie wprowadzenia w życie rozporządzenia wprowadzającego wymóg znakowania produktów zawierających GMO, co odkłada w czasie przyjęcie w/w dokumentu KLIK.
11. Peru. Na terenie całego kraju wprowadzono 10-cio letnie moratorium na uprawy genetycznie modyfikowanych zbóż KLIK.
12. Kenia:
– Powołując się na badania zespołu prof. Seraliniego, Rząd wprowadził moratorium na import genetycznie modyfikowanej żywności KLIK,
– Kenijscy naukowcy zgodnie twierdzą, że wprowadzony zakaz jest całkowicie nieuzasadniony i szkodzi rozwojowi rodzimej biotechnologii KLIK.
13. Indie. Sąd Najwyższy, pomimo rekomendacji panelu technicznego, odmówił wprowadzenia na terenie kraju zakazu prowadzenia testów polowych genetycznie modyfikowanych zbóż KLIK. W zgodnej opinii ekspertów, wprowadzenie takiego zakazu zatrzymało by rozwój badań nad odmianami GMO na długie lata.
Poczynania przeciwników GMO
1. Listopad był wyjątkowo aktywnym miesiącem aktywistów z organizacji anty-GMO:
– Raz. 08.11.2012. Około 30 osób protestowało w Warszawie przeciwko GMO. „Czy Polak zawsze mądry po szkodzie?” KLIK PL.
– Dwa. 16.11.2012. Nie dla GMO. Protest przed Pałacem Prezydenckim KLIK PL. Manifestanci uważają, że żywność genetycznie modyfikowana działa jak trucizna, dlatego chcą, by prezydent zawetował ustawę o nasiennictwie.
Sylwetki członków organizacji anty-GMO można poznać w niniejszym filmie z protestu (Weto dla ludobójstwa GMO). Zaśpiewajmy razem z Panią Jadwigą Łopata (szefową Koalicji Polska Wolna od GMO) teks piosenki: „Wykopać korporacje z pól, zniszczyć GMO.”
– Trzy. 25.11.2012. Kolejny protest przeciw GMO („GMO sieje zło”) odbył się znów przed Pałacem Prezydenckim, protestujący żądali zawetowania ustawy o nasiennictwie KLIK PL. W proteście licznie uczestniczyli polscy celebryci i celebrytki m.in. Pani Edyta Herbuś, Pan Michał Piróg oraz Pani Doda, która wystąpiła w „przerażającym” przebraniu i przemawiała do zgromadzonych: „Logicznie rzecz biorąc i mówię to jawnie, mogą mnie jutro zabić, mogę jutro nie zagrać koncertu, mam to w dupie, jest to ludobójstwo. To co się dzieje jest po prostu ludobójstwem. W konsekwencji wszystkich nas tutaj wybiją (…).” Swą „merytoryczną” do bólu wypowiedź Pani Doda skwitowała zdaniem: „Jeszcze jak wpadnę na jakiś genialny pomysł to dam znać, he, he, he. (…)” KLIK PL. Rzeczywiście, pomysł na zaistnienie w mediach dzięki GMO można rozpatrywać w kategoriach „genialnego pomysłu”.
– Cztery. 28.11.2012. Około stu osób demonstrowało domagając się weta prezydenta Bronisława Komorowskiego wobec ustawy o nasiennictwie KLIK PL.
2. Aktywiści Greenpeace, ubrani w maski oraz ochronne kombinezony, protestowali przeciw GMO przed siedzibą Komisji Europejskiej w Brukseli KLIK. Kolejny raz straszono ludzi Roundup’em, który de facto jest jednym z najmniej szkodliwych herbicydów jakie stosuje się obecnie w rolnictwie.
3. „Zbrodniarze w Sejmie zatwierdzają kolejną ludobójczą ustawę. GMO to śmierć” FILM PL. „Mamy więc do czynienia z przejęciem polskiego Sejmu przez zbrodniarzy, którzy idą na układ z neonazistowskim kartelem farmaceutyczno-przemysłowym kierowanym przez eugeników.”
4. Gra „STOP GMO” KLIK PL. „Nie chcesz jeść genetycznie modyfikowanych roślin, które mogą być niezdrowe. Dlatego w tej grze niszczysz uprawy GMO.”
5. „Z europosłem Januszem Wojciechowskim rozmawialiśmy o o GMO …” KLIK PL. Według rozmówcy zagrożenie jest realne i to w w wielu wymiarach – zdrowotne (nie wiadomo jakie są skutki używania żywności zmodyfikowanej), gospodarcze i kulturowe (zmiana charakteru polskiej wsi) i polityczne (uzależnienie krajowego rolnictwa od kilku koncernów).
6. Dwie członkinie australijskiego oddziału Greenpeace otrzymały wyroki 9 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 12 miesięcy KLIK. Sąd Najwyższy skazał aktywistki za zniszczenie finansowanych ze środków publicznych poletek transgenicznej pszenicy w ośrodku badawczym CSIRO. Mimo niekorzystnego wyroku Greenpeace zapowiada, że nadal będzie „walczyć” z GMO KLIK.
7. Doda przeciw GMO KLIK PL. „Nie chcę mieć raka wszystkiego!” 🙂
8. Około setki aktywistów francuskich zniszczyło w Port de Lorient zmagazynowany transport transgenicznej soi, którą uważają za toksyczną KLIK. Film z „akcji” można obejrzeć na końcu artykułu.
9. Zadziwiający komentarz odnośnie ustawy o nasiennictwie wystosował Greenpeace: „Joanna Miś: Polska otworzyła się na GMO? Nieprawda” KLIK PL.
10. Wywiad z prof. Janem Narkiewiczem-Jodko: „Nie ma żartów” KLIK PL. Przykro słuchać tylu nieprawdziwych informacji rozpowszechnianych przez tego już, można powiedzieć, starszego Pana.
Inne
1. Wojna Grennpeace w sprawie Złotego Ryżu (Golden Rice) KLIK. Greenpeace stało się finansowym gigantem o rocznych dochodach rzędu 360 milionów dolarów z biurami w ponad 40 krajach na całym świecie. Ta sprawna machina PR-owa zainicjowała akcję walki z transgeniczną odmianą ryżu o nazwie Golden Rice, uniemożliwiając w ten sposób milionom dzieci na świecie uzupełnienia diety o witaminę A, tak by mogły uniknąć ślepoty i śmierci.
2. Opinie ekspertów:
– Dyrektor Międzynarodowego Centrum Nauk Chemicznych i Biologicznych (ICCBS): „Genetycznie modyfikowane zboża są najlepszym sposobem na zwiększenie produkcji żywności.” KLIK
– Genetycznie modyfikowana żywność od lat budzi kontrowersje. Ludzie boją się, że z nasion GMO wyrastają gorsze, szkodliwe rośliny, których jedzenie jest niebezpieczne dla zdrowia. Zapytaliśmy eksperta, przewodniczącego Komitetu Biotechnologii PAN, które z obaw są słuszne KLIK PL. „Już od 15 lat trwa produkcja genetycznie zmodyfikowanych roślin na cele żywieniowe. (…) Przez te 15 lat nie było ani jednego doniesienia, że coś złego się stało.”
– Catherine Geslain-Lanéelle (Dyrektor EFSA) oświadczyła, że wszystkie odmiany GMO, które zostały dopuszczone na rynek europejski są bezpieczne KLIK.
– „W przypadku GMO nie ma najmniejszych dowodów, poza fałszywymi badaniami, że taka żywność komukolwiek zaszkodziła. W Polsce za modyfikowaniem żywności wypowiedziała się Polska Akademia Nauk jak i wszyscy poważni naukowcy.” Wywiad z prof. Piotrem Węgleńskim KLIK PL.
– „GMO to nic innego jak tylko technologia” – prof. Tomasz Borecki, doradca Prezydenta RP ds. rolnictwa KLIK PL.
– „GMO to strachy na lachy?” KLIK PL. „Czy rzeczywiście GMO zabija, tak jak straszy nas Doda i inni? – GMO nie tylko nie zabija, a wręcz przeciwnie, leczy.”
3. W oparach absurdu. Polscy narkomani palą zmutowaną trawę GMO! KLIK PL. „(…) krzaki marihuany, które były zmodyfikowane genetycznie (…). Nie wiadomo jakie choroby i skutki uboczne może przynieść palenie takich roślin.”
4. Spożywanie żywności genetycznie modyfikowanej jest bezpieczniejsze od kąpieli pod prysznicem KLIK.
5. Genetyczna modyfikacja roślin może przyczynić się do złagodzenia skutków kryzysu żywnościowego na Świecie KLIK.
6. Profesor Doda od GMO KLIK PL. „GMO to poważna sprawa. Zbyt poważna, by autorytetami w tej kwestii byli celebryci nie mający zielonego pojęcia o temacie.”
7. Racjonalne opinie polityków w sprawie GMO to rzadkość. Wojciech Olejniczak (SLD) pisze na swym blogu: „Czy pszenżyto od zawsze występowało w naturze?” KLIK PL. „… postęp w rolnictwie zawsze odbywał się poprzez tworzenie nowych odmian roślin. Zmieniają się tylko metody pracy naukowców.”
8. Obalono pięć największych mitów o GMO KLIK.
9. Dlaczego Kalifornijczycy odrzucili w referendum obywatelski projekt, którego celem było wprowadzenie znakowania żywności zawierającej GMO? KLIK. Jeśli zwolennicy znakowania chcą by ich cele kiedyś zostały osiągnięte, powinni odstąpić od manipulowania faktami naukowymi oraz powinni uczciwie informować obywateli jakie koszty niesie ze sobą znakowanie żywności.
30 listopada o godz. 22:54 14596
W Polsce uprawiano podobno „krzaki marihuany, które były zmodyfikowane genetycznie…”
Panie Zalewski,
na czym polegała ta modyfikacja i kto ją stwierdził?
30 listopada o godz. 23:31 14602
Panie Wojtku cała ta ściana płaczu wymięka przy tym jednym linku:
http://mitochondria.hfea.gov.uk/mitochondria/
1 grudnia o godz. 10:22 14705
Kto jest Twoim pracodawcą i czy współpracujesz lub współpracowałeś kiedykolwiek z Monsanto ?
1 grudnia o godz. 14:34 14747
@Kasia
Nie wiem, kogo pytasz (zapewne Gospodarza). Ale od razu mi się skojarzyło, bo ten mem ma siłę transoceaniczną i transkulturową:
http://www.skepticblog.org/2012/11/08/argumentum-ad-monsantium/
http://kfolta.blogspot.com/2012/07/thoughts-from-shill-for-monsanto.html
Nihil novi sub sole… Miłej lektury.
1 grudnia o godz. 14:51 14752
Odnosnie ostatniego punktu – bledna analiza zakladajaca ze wiekszosc glosujacych dokonuje racjonalnych wyborow lub kieruje sie sztywnymi zasadami metoda ‚albo wszystko albo nic’.
Ludzie odrzucili kampanie na „tak” dlatego ze zostali skutecznie omamieni kampania w mediach na ktora biotech rzucil 40-pare milionow dolarow plus pociagnal za wszystkie sznurki i przywolal wszystkie przyslugi. W mediach stanowych oraz krajowych slychac bylo przede wszystkim „nie nie nie nie nie”. Referendum bylo organizowawne w tym samym czasie co kampania prezydencka wiec ludzie glosowali za jednym zamachem i glosowali tak samo jak na Obame lub Romneya. Kto im sie bardziej w TV popdobal – kropka. Doszukiwanie sie tu jakiegos sensu, nieszczerosci…. takimi rzeczami przejmowala sie garstka zapalencow ktorzy beda sie klocic ze soba tak jak to robi polska prawica – ta „prawdziwa”. To ze kampania na „tak” byla zle zorganizowana i ze podeszla do tematu rownie szczerze jak biotech to fakt. Osobiscie sam pewnie glosowalbym na „nie” bo alternatywa dla istniejacego federalnego systemu bylaby stanowa biurokracja ktora kontrolowalaby wszystko i zdemolowala tym samym resztki drobnej przedsiebiorczosci w tym sektorze.
Tak wiec ciezko tez traktowac porazki w referendum jako zwyciestwa rozsadku. Ani glos na „nie” nie jest niczym madrym ani to co proponowali przeciwnicy nie bylo sensowna alternatywa. To troche w mysl – nie lubimy splacac dlugow bankow, znajonalizujmy je.
Glupota vs glupota. A na pomyslunek miejsca nie ma.
1 grudnia o godz. 19:44 14806
@nemo
Wiadomość o marihuanie GMO o dziwo można znaleźć nie tylko w „Fakcie” (który pisze tez o wielorybach pływających w Wiśle), ale też i w Gazecie Wyborczej. Więc pomyślałęm że może to jednak nie tylko idiotyzm „Faktu”? Stawiam jednak na głupotę dziennikarzy obu gazet i/lub agentów Straży Granicznej. Szybka próba wygooglowania czegokolwiek o Marihuanie GMO pokazuje ze wszyscy albo mówią „ta nowa marihuana na pewno jest modyfikowana” albo „na pewno niedługo Monsanto wyprodukuje jakąs modyfikowaną marihuanę”, ale żadnej informacji o naprawdę istniejącej marihuanie GMO nie ma. Tak wiec cała historia to chyba tylko uroczy przykład tego, jak ludzie nie rozumieją co to jest GMO…
2 grudnia o godz. 9:49 14943
Drogi autorze, z wyższością i drwiną odnosisz się do przeciwników GMO ośmieszając ich lęki, wytykasz małą wiedzę biologiczno-genetyczną. A starczy Ci lotności, by wyobrazić sobie świat opanowany przez firmy takie jak Monsanto, które posługując się patentami i wielkimi pieniędzmi sprawią, że jak firmy farmaceutyczne, nie będzie dostępu do tanich a skutecznych leków, bo opłaca się produkować tylko te na których jest największy dochód. Jak firm Apple będą skarżyć konkurentów by wzmacniać swój monopol.
2 grudnia o godz. 13:27 14983
Pytanie do Prowadzącego: w czym problem z oznaczaniem żywności GMO? Mam wrażenie, że za znakowaniem są zwłaszcza przeciwnicy (co mogę zrozumieć) a zwolennicy GMO rękoma i nogami zapierają się przeciw znakowaniu (czego zrozumieć nie mogę). Jeżeli GMO jest ok to co przeszkadza jej oznaczenie. Ot, jeden znaczek więcej na opakowaniu. 3/4 klientów nie zwróci uwagi a zielone bojówki będą tylko omijać szerokim łukiem. Ale zielone bojówki nie kupują w Biedrze tylko czekają aż samo spadnie z drzewa, więc nie są wśród potencjalnych odbiorców tak czy inaczej. Chyba, że GMO-soja, podstawa diety mieszczuchowego zielonego bojownika o zielone.
Jeszcze odnosząc się do dyskusji: bardzo spodobało mi się określenie „argumentum ad Monsatum” pozostające w znanej mi dobrze konwencji stosowanej regularnie przez zieloną stronę mocy w dyskusjach ze mną, a mianowicie „argumentum ad Charnobylum” ewentualnie w odmianie „argumentum ad Fukushimum”. Powinno zostać przyjęte jakieś rozszerzenie do Prawa Godwina o te sytuacje.
Pozdrawiam
2 grudnia o godz. 14:29 14989
Osobiście bardzo mnie ciekawi ten proces blokowania rozporządzeniami czegoś na co pozwala ustawa. Ostatnio Trybunał Konstytucyjny orzekał troszkę w innej sprawie ale też na linii rozporządzenie/ustawa. MRiRW zezwolił na postępowanie sprzeczne z tym, co nakazywała ustawa (ubój rytualny). TK stwierdził, że minister nie miał prawa poprawiać ustawodawcy. Ciekawe, że wśród polskich polityków panuje przekonanie, że ustawy muszą być zgodne z przepisami unijnymi, a rozporządzenia już nie…
Możliwe, że wypowiedzi Premiera i posła Sawickiego to tylko PR, żeby uspokoić żądny krwi tłum anty-gmo-wców.
2 grudnia o godz. 21:08 15019
Jako osoba zawodowo zajmująca się chowem i uprawą…
mam jedno pytanie tym wszystkim pseudonaukowcom…
ile czasu zajmuje sprawdzenie nasienie buhaja… albo nowej odmiany kukurydzy w warunkach polowych…. Wiecie czemu tak długo?
Bo Natura dyskwalifikuje nienormalność… A GMO jest nienormalne…
2 grudnia o godz. 21:24 15021
@jeyjey zootechnik
„Bo Natura dyskwalifikuje nienormalność…”
Ciekawe spojrzenie na tą Naturę. Wspomina Pan o kukurydzy. Czy kukurydza jest „naturalna”? Może Pan podać przykład/miejsce gdzie w Naturze, w klimacie polskim, rośnie sobie taka „naturalna” kukurydza? Pan, jako osoba zajmująca się chowem i hodowlą, powinien wiedzieć najlepiej, że kukurydza ani buhaj z naturą mają niewiele wspólnego.
Swoją drogą to ciekawe, że żadnej organizacji „ekologicznej” nie martwi obecność na polach np. kukurydzy. Przecież wprowadzamy do naszego środowiska tysiące genów, które nie występowały w Polsce. Nowa roślina to nowe szkodniki, problemy, środki chemiczne, wypieranie rodzimych gatunków do tej pory uprawianych przez rolników. Nikogo to nie martwi. Za to wprowadzenie dodatkowego, jednego genu, który już powszechnie występuje w naszym środowisku, może powodować nieodwracalne konsekwencje i jest zabawą w Boga lub łamaniem praw Natury.
3 grudnia o godz. 8:31 15081
@pytający
„Drogi autorze, z wyższością i drwiną odnosisz się do przeciwników GMO ośmieszając ich lęki, wytykasz małą wiedzę biologiczno-genetyczną.”
Bo mała wiedza biologiczno-genetyczna praktycznie uniemożliwia sensowne włączenie sie do dyskusji o GMO. Wtedy rozmowa przechodzi w paplaninę. Ja sie nie przyłączam do rozmów na tematy, o których nie mam bladego pojęcia, właśnie dlatego, że nie chcę gadać bzur.
@ Pług
„Pytanie do Prowadzącego: w czym problem z oznaczaniem żywności GMO? Mam wrażenie, że za znakowaniem są zwłaszcza przeciwnicy (co mogę zrozumieć) a zwolennicy GMO rękoma i nogami zapierają się przeciw znakowaniu (czego zrozumieć nie mogę). ”
O to kolejny przyklad bzdury! Nie wie nic o tym jak jest, ale już ma pretensje do zwolenników GMO. Zwolennicy GMO wcale nie zapierają sie przed znakowaniem żywności i pasz. I w Polsce i w UE się tego od 10 lat wymaga. W Polsce przestrzegania tego wymogu pilnuje aż 7 instytucji! Ludzie dowiedzcie się najpierw co nieco o temacie, w którym chcecie zabierać głos, zanim zaczniecie atakować.
3 grudnia o godz. 10:05 15104
Publikuję mój komentarz w dwóch miejscach na tym blogu, ponieważ bardzo mi zależy na odpowiedzi. Jest mnóstwo ataków na wynikin i sposób przeprowadzenia badań prof. Seraliniego. Czy podobnie podważane są wyniki badań producentów GMO, którzy wprowadzają je na nasze rynki? Z tego co się zorientowałam to i liczba szczurów i czas trwania badań są krótsze – dlaczego więc wyniki badań prof. Seraliniego są tak brane pod lupe, podczas gdy -wydaje się, że mniej dokładne- wyniki badań producentów – nie? Czy można znaleźć na stronach EFSA w jaki sposób wg nich producent przeprowadza badania i w jaki sposób oni na podstawie wyników dopuszczają na nasze rynki GMO. Bardzo proszę o wyczerpującą odpowiedź, bo naprawdę mam wrażenie, że praca prof. Seraliniego została prześwietlona ze wszystkich stron, natomiast badania producentów nie są poddane tak obszernej kontroli. I w ogóle nie są tak obszerne. Czy EFSA jest w tej kwestii -transparentna-, czy rzeczywiście jej obrady dotyczące wpuszczania na rynek GMO odbywają sie -za zamkniętymi drzwiami-?
3 grudnia o godz. 11:33 15122
Kasiu S,
w tym miejscu takie pytanie?
Nie sądzę, abyś otrzymała kompetentną (i wiarygodną) odpowiedź.
BaKoRo,
dobre!
„Zwolennicy GMO wcale nie zapierają sie przed znakowaniem żywności i pasz”.
Tak jest! Dali temu wyraz ostatnio w Kalifornii. Tylko im ci cholerni konsumenci popsuli szyki i nie pozwolili znakować.
Bo kalifornijski konsument lubi grać w ruletkę 😉
3 grudnia o godz. 11:53 15129
@Kasia S
http://www.efsa.europa.eu/en/faqs/faqgmo.htm
3 grudnia o godz. 13:09 15141
@nemo
No, a w Polsce i w UE jak z tym jest?
Znakuje się. Owszem, egzekwowanie tego prawa kosztuje krocie i z różnych stron pojawiają się pytania czy tych pieniędzy nie można by wydawać lepiej, ale póki co konsensus co do konieczności znakowania żywności i pasz jest i żadnej grupy w UE inicjującej zmiany tego wymogu nie kojarzę. Za to dykutuje się o granicach definicji GMO: co GMO jeszcze jest, a co już nie. O tym gospodarz już pisał – chodzi o nowe techniki transformacji organizmów.
@ Kasia S
To nie jest tak, że na temat GMO mamy tylko pozytywne wyniki badań koncernów i negatywne wyniki kilku niezależnych naukowców, że panuje ogólnoświatowy spisek, którego nikt ze specjalistów nie dostrzega, a który laik widzi gołym okiem. To nie jest tak, że naukowcy to są idioci, którzy nie rozumieją, że inny naukowiec zatrudniony przez Monsanto może podlegać presji konfliktu interesów i że się tym koncernowym badaniom nikt krytycznie nie przygląda (vide wyniki badań koncernów tytoniowych na temat szkodliwości palenia). W nauce liczą się te naukowe wyniki, które zostały opublikowane w uznanych naukowych czasopismach, które nadesłane przez badaczy prace wysyłają do recenzji do niezależnych, niepowiązanych recenzentów (niejako do sprawdzenia). Jeśli recenzje są zasadniczo negatywne, to praca nie zostaje przyjęta do publikacji. Jeśli wyniki nie budzą zasadniczych zastrzeżeń i artykuł się jednak ukaże, to potem ten artykuł czytają osoby zainteresowane i zaczyna się naukowa dyskusja specjalistów o uzyskanych wynikach i metodologii tych badań. I albo pojawia się fala krytyki, albo zaintrygowanie i kolejne zespoły podejmują ten temat w badaniach i sprawdzają, czy tak rzeczywiście jest. Jeśli wyniki są prawdziwe i metodologia jest prawidłowa, to eksperymenty powtarzane przez inne zespoły MUSZĄ dać zbieżne wyniki. I jesli tak się dzieje – ukazują się kolejne publikacje – dopiero wtedy uznaje się, że czegoś naukowo dowiedziono lub zaprzeczono. Ten system działa w miarę skutecznie od lat w naukach ścisłych, przyrodniczych, medycznych, technicznych i pozwala wyeliminować najpóźniej w ciagu kilku lat (zalezy od czasu trwania badań) wyniki zafałszowane, lub jawnie spreparowane. Nie ma powodu sądzić, że w kwestii dotyczących GMO ten system naukowego ustalania faktów działa wybiórczo wadliwie.
Pusztai swoje wyniki opublikował, pojawiała sie fala krytyki dot. jego metodologii, jego prace powtórzono (z prawidłowa metodologią) i wyniki sie nie potwierdziły. Ermakowa swoich wyników w recenzowanej prasie naukowej nie opublikowała, wiec tak jakby ich nie było, nikt powazny z tym nie dyskutuje. Inne zaspoły wykonywały zresztą eksperymenty podobne do tych, które niby robiła Ermakowa i nie zaobserwowano takich patologicznych zmian. A w przypadku Seraliniego to to co opublikował wzbudziło zastrzeżenia co do metodologii i znowy pojawiła się fala krytyki (o której Pani pisze), a to co ostatnio nieopublikował (przedstawił na konferencji prasowej) nie może być jeszcze z natury rzeczy przedmiotem poważnej dyskusji naukowców, bo nie wiadomo tak do końca o czym mowa, stąd żądania ujawnienia wysztkich wyników i całej metodologii badań.
Naukowcy to tacy sami ludzie jak wszyscy inni, tylko ambicje i ego mają może trochę większe niż średnia, wśród nich także zdarzaja się przypadki osób, które chcą zaistnieć za każdą cenę. Dlatego w nauce nie ma z zasady zaufania do pojedynczych alarmujących lub rewolucyjnych wyników, dopóki są zastrzeżenia co do metodologii ich uzyskania i dopóki nie zostaną powtórzone przez inne zespoły, które uzyskają zbieżne wyniki.
3 grudnia o godz. 14:11 15156
Dziękuję MR:) przeczytałam i można odnieść wrażenie, że EFSA „chce dobrze”;) Zaskoczyły mnie jej niektóre założenia – np. przy badaniu -long-term effects of human life: „…90-day feeding studies in rats are accurate enough to predict the potential effects of compounds after chronic exposure…” (wiadomo, że w tym momencie EFSA nie na rękę są wyniki badań prof. Seraliniego, który przedstawił, że dopiero po tym okresie szczury zaczynają chorować, co podważa takie założenie). Zastanawiam się także, jak to możliwe, że prof. Seralini miał takie trudności z otrzymanie dokumentacji nt. kukurydzy NK603 – czy w tym momencie zostało zastosowana „confidentiality”? (czyli to wygląda tak, jakby jednak była furtka dla EFSA i producentów GMO, by nie być „transparentnym”), cytat z linka:
11. Can the public access these GMO applications?
All EFSA opinions and the summaries of the GMO application are published and made available on the EFSA website. In addition, according to EU rules, the public may request access to the full documentation submitted by applicants and third parties to EFSA. Normally, access is allowed to such documentation except where information is claimed to be confidential by the applicant. If the applicant claims confidentiality to parts of an application, it is up to the European Commission or a Member State to decide whether the claim for confidentiality is justified or not.
3 grudnia o godz. 14:19 15160
Dziękuję BaKoRo:) moim zdaniem, przeciętny człowiek może dostać zawrotu głowy przy tylu „sprzecznościach”, mnie chodziło raczej o to, czy tak jak prześwietlono wyniki badań prof. Seraliniego wzdłuż i wszerz, po czym część założeń przyjętych do badań w ogóle skrytykowano (może i słusznie, na tym się nie znam), to czy takie same zasady i tak samo prześwietlane są badania i wyniki badań producentów GMO. Po przeczytaniu linka od MR wydaje się, że istnieje furtka, by nie mieć dostępu do informacji, na jakiej podstawie tzn. dokładnej informacji nt. badań, dopuszczono do obrotu u nas w Polsce GMO. Z tego co mi wiadomo, to prof. Seralini dwukrotnie musiał wygrać w sądzie by otrzymać wyniki dot. badań nad kukurydzą NK 603. Mnie – przeciętnego zjadacza chleba – martwi to, że te dane są tak tajne… i od razu rodzi się pytanie – dlaczego?
3 grudnia o godz. 14:36 15161
BaKoRo,
tak jest, w Polsce, a raczej w UE bojownicy o wolność dla GMO dopięli swego i znakują, aby wiadomo było, co dobre, choćby to nawet podatnika kosztowało krocie, które można by zapewne wydać z większym pożytkiem, nieprawdaż.
Czy ma Pan dane, ile te „krocie” wynoszą?
3 grudnia o godz. 19:56 15225
@Kasia S
Co do badań nad GMO to wszelkie poszukiwania należy rozpoczać tutaj:
http://en.wikipedia.org/wiki/Regulation_of_the_release_of_genetic_modified_organisms
Bynajmniej wikipedia to nie źródło w 100% wiarygodne niemniej stąd już łatwo będzie poruszać się dalej w temacie.
To co budzi kontrowersje to pojęcie „Substantial equivalence” czyli „zasadniczej równoważności”. W myśl tego pojęcia producent odmiany ma za zadanie wykazać wykonanymi przez siebie badaniami w jakim zakresie jego produkt różni się od naturalnego. Jeśli różnice są niewielkie uznawany zostaje za tak samo szkodliwy/nieszkodoliwy jak jego niezmodyfikowany genetycznie odpowiednik. Warto wspomnieć że badania w celu wykazania zasadniczej równoważnosci nie mają nic wspólnego z badaniami toksykologicznymi wymaganymi dla pestycydów czy chemikaliów.
Stąd cały rozgardiasz i problem z ustaleniem na ile wiarygodne są badania producentów którzy z natury działają dla zysku. Na ile wiarygodni są pracownicy służb publicznych oceniający stopień podobieństwa odmian GM do zwykłych i w końcu samych naukowców którzy dziś w ponad 80% badąń finansowani są przez sektor prywatny. Kiedyś zapewne będą o tym pisać książki a dziś dla nas to prawdziwy dylemat. Komu możemy zaufać?
3 grudnia o godz. 20:13 15227
Dla tych czytających którzy zastanawiają się skąd w Polsce tak silne lobby na rzecz GMO i wykorzystaniu GMO w paszach mam tutaj link który powinien rozwiać wątpliwości w tym zakresie:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=QT_RM9T9mSo#!
Mam nadzieję że zwolennicy GMO wypowiadający sięna tym blogu zrozumieją w czyim interesie tak naprawdę walczą.
3 grudnia o godz. 20:17 15228
Ja mam tylko krótkie pytanie.
Wiadome jest że prowadzone są badania laboratoryjne gdzie karmi się zwierzęta żywnością gmo. A czy są jakieś badania robione na ludziach? Bo gmo jest jedzone głównie przez ludzi, więc chyba przed wprowadzeniem takiej żywności na rynek były robione badania na ludziach?
3 grudnia o godz. 20:31 15231
@wypasiony
” Bo gmo jest jedzone głównie przez ludzi, więc chyba przed wprowadzeniem takiej żywności na rynek były robione badania na ludziach?”
GMO zjadane jest głównie przez zwierzęta. Od ponad 16 lat jak do tej pory nie stwierdzono ani jednego przypadku negatywnego oddziaływanie paszy zawierającej GMO na zdrowie zwierząt. Czego nie możemy powiedzieć o konwencjonalnych paszach.
Jeśli chodzi o ludzi. Nie bada się tej żywności na ludziach. Nie ma takiej potrzeby. Niemniej, jak się szacuje zjedzono jak do tej pory około 3 tryliony posiłków zapierających GMO. Jak do tej pory nie odnotowano ani jednego przypadku negatywnego oddziaływania takiej żywności na zdrowie człowieka. Czego nie możemy powiedzieć o konwencjonalnej żywności.
3 grudnia o godz. 21:04 15239
@ sceptyk
„Stąd cały rozgardiasz i problem z ustaleniem na ile wiarygodne są badania producentów którzy z natury działają dla zysku. Na ile wiarygodni są pracownicy służb publicznych oceniający stopień podobieństwa odmian GM do zwykłych i w końcu samych naukowców którzy dziś w ponad 80% badąń finansowani są przez sektor prywatny. Kiedyś zapewne będą o tym pisać książki a dziś dla nas to prawdziwy dylemat. Komu możemy zaufać?”
Myślę, że uchwyciłeś sedno sprawy!. Przeciwnicy GMO nie ufaja nikomu, ani sektorowi prywatnemu bo im chodzi tylko o zysk, a wiadomo że dla zysku wytrują sobie własnych klientów :), ani nadzorującemu sektorowi państwowemu bo wiadomo, że jest skorumpowany i leniwy :), ani tym bardziej naukowcom, bo kto wie nad czym oni tak naprawdę pracują, i wiadomo, kto finansuje ich badania :), i że w sumie też pracują tylko dla pieniędzy w odróżnieniu od przeciwników GMO, którzy żywią się tylko żywnością eko, która jest za darmo, bo jest bo jest bardziej naturalna :). Panie, wszyscy kradną, co robić, jak ukoić własne paranoje, trzeba bić w dzwony na trwogę! No komu wierzyć? Komu?
Ojcu Dyrektorowi i Jarosławowi? Może celebrytytom, może Dodzie i Herbusiowej, bo znane i ładne są no i artystki, co to dla pieniędzy na scene nie wychodzą, a może wierzmy bohaterom seriali, w koncu ich znamy najlepiej? 🙂
3 grudnia o godz. 21:08 15241
„zjedzono jak do tej pory około 3 tryliony posiłków zapierających GMO. Jak do tej pory nie odnotowano ani jednego przypadku negatywnego oddziaływania takiej żywności na zdrowie człowieka. Czego nie możemy powiedzieć o konwencjonalnej żywności.”
Panie Zalewski,
czy wiadomo Panu coś o tych norweskich badaniach?
Scientists in Norway have released results from experimental feeding studies, carried out over a ten year period. The results show a positive link between GE corn and obesity. Animals fed a GE corn diet got fatter quicker and retained the weight compared to animals fed a non-GE grain diet. The studies were performed on rats, mice, pigs and salmon achieving the same results.
Ludzie reagują oczywiście zupełnie inaczej, im szkodzi konwencjonalne. Widać to najlepiej w USA.
Jak ogólnie wiadomo, otyłość to problem głównie estetyczny, choć stwarza też inne problemy. Czasem samolot nie zabierze, łóżko się załamie czy drzwi za wąskie, ale na zdrowie nie szkodzi, o nie.
Chyba żeby cukrzyca czy zawał (na pewno dziedziczne) jednak skróciły żywot otyłemu konsumentowi, to problemów z trumną nie będzie, powstał już odpowiedni rynek.
Na wszystkim da się zarobić.
3 grudnia o godz. 21:15 15242
@BaKoRo
Uchwyciłeś sedno. Ja tylko już na poważnie dodam tylko jedno. W dzisiejszym świecie, po prawie 30 latach praktyki z GMO, mamy opinie wielu agencji rządowych, organizacji międzynarodowych takich jak FAO czy WHO oraz instytucji naukowych typu PAN oraz innych akademii rożnych krajów. Wszystkie są zgodne co do jednego GMO nie stanowi zagrożenia dla zdrowia ludzi czy środowiska, a na pewno nie większe niż konwencjonalne odpowiedniki. Zgodne są również co do tego, że jest to technologia o dużych możliwościach i która może przyczynić się może do rozwiązania wielu problemów ludzkości.
3 grudnia o godz. 21:19 15243
@WZ
W wielu sprawach nie zgadzam się z Pańska opinią, ale imponuje mi Pańska wiedza o GMO, zapał do prowadzenia bloga a przede wszystkim oparcie swoich wypowiedzi o dobrze udokumentowane fakty.
Dlatego chciałbym się zapytać, co Pan ma na myśli mówiąc że „w przypadku konwencjonalnej żywności/pasz stwierdzono przypadki negatywnego oddziaływania na zdrowie”. Ma Pan na myśli, że można się zakrztusić? To tak samo można się zakrztusić żywnością GMO jak i nie-GMO. Czy może że można trafić na partię „normalnego” jedzenia czymś przypadkowo skażoną? To tak samo w przypadku GMO (są zresztą ofiary śmiertelne takiego skażonego czymś GMO, więc nie ma co mówić że GMO nikogo nie zabiło). A może chodzi o to, że jak sam sobie wyhoduję rośliny do jedzenia w przydomowym ogródku to nie mają one wymaganych certyfikatów bezpieczeństwa? Dokładnie tak samo będzie jeśli w ogródku na własną rękę spróbuję hodować GMO. Czy też może ktoś przeprowadził badania porównując soję GMO – nie GMO albo kukurydzę nie-GMO i GMO i wykazał, że częściej na zdrowie szkodzi ta niemodyfikowana? Nie słyszałem o takich badaniach.
Dlatego proszę uściślić, o co chodzi. Bo argument „żywność GMO jest cacy, żywność niemodyfikowana szkodzi” brzmi jak wyssany z palca.
3 grudnia o godz. 21:30 15246
@Gronkowiec
Tak na szybko. Sprawa z czerwca. 15 sztuk bydła zeszło z powodu zjedzenia konwencjonalnej trawy pastewnej. O dziwo pierwsze doniesienia mówiły, że ta trawa była GMO. Wynikało to z niezrozumienia przez osoby zwalczające GMO czym jest hybryda. Szczęśliwie okazało się, że to tylko „naturalna” krzyżówka (oczywiście nikt nie żąda jej wycofania ani wieloletnich badań).
GMO food: Hybrid poison grass that kills Texas cattle not genetically modified
3 grudnia o godz. 21:38 15247
@Gronkowiec
Zwolennicy GMO także podziwamy Wojtka za stoicką cierpliwość także, ale przede wszystkim za linkowanie źródeł, ktore jakoś cudownie zawsze mam po ręką 🙂
Wydaje mi się, że słowa uznania także mu się nalżą zwyczajnie na osłodę tych gorzkich insynuacji i bzdur jakie pod jego adresem padają na tym blogu.
3 grudnia o godz. 21:43 15250
@WZ
Tak, pamiętam o tej sprawie trawy z cyjankiem ;P Ale oczywiście tego typu dziwne rzeczy mogą przydarzyć się równie dobrze z organizmami GMO, sądzę że Pan to wie.
Wiele razy czytałem już na tym blogu że „żywność ekologiczna jest niebezpieczna dla zdrowia”, mimo że brak na to dowodów. Ale stwierdzenie ze nawet normalna żywność jest bardziej niebezpieczna niż GMO, to już nawet w granicach propagandy pro-GMO się z trudem mieści. Więc może nie zapędzajmy się za daleko w propagandzie…
3 grudnia o godz. 21:49 15251
@sceptyk:
dziękuję za lekturę, już zaczęłam czytać:) co do zasadniczej równoważności, to z linka, który otrzymałam od MR:
In GMO risk assessment, a comparative assessment is made between the GM crop plant and its conventional crop counterpart to determine if the GM plant, such as GM maize, is as safe as its conventional non-GM counterpart (..).
Each of the following elements is considered for all applications during the risk assessment process:
the molecular characterisation of the GM product, taking into account the characteristics of the donor and recipient organism;
the compositional, nutritional, and agronomic characteristics of the GM product;
the potential toxicity and allergenicity of the GM product;
the potential environmental impact following a deliberate release of the GM product and taking into account its intended uses either for import, processing or cultivation.
Czyli wydaje się, że toksyczność jest badana niezależnie od stwierdzenia, czy GMO jest równoważne z rodzimą odmianą czy nie.
@BaKoRo:
ja całkowicie zgadam się ze sceptykiem – ja mam totalny mętlik w głowie. A jeszcze odnośnie Pańskiej odpowiedzi, to zastanawiam się, czy to nie powinno być tak, że skoro wyniki badań producenta danego GMO wskazują, że jest ono nieszkodliwe, to czy również jakieś niezależne ośrodki badawcze nie powinny przeprowadzić badań by to potwierdzić, by je uwiarygodnić; skoro z tego co zrozumiałam zwykle tak się dzieje przy innych badaniach? Znów wrócę do Seraliniego, który musiał wygrać dwa procesy aby otrzymać od Monsanto dane nt. Ich badań, o czym napisałam powyżej.
3 grudnia o godz. 21:51 15253
@BaKoRo
Jasne, zdecydowanie uważam że Pan WZ odwala kawał dobrej roboty, jego blog to chyba najlepsze miejsce w Polskim internecie żeby dowiedzieć się czegoś o GMO. Podziwiam że ma czas na to i ze mu się chce. Zgaduję ze bycie „na bieżąco” z światem GMO wymaga sporego wysiłku i to trochę jak dodatkowy etat 🙂
Ilość gości kłócących się na blogu pokazuje że to co robi Pan WZ nie pozostawia ludzi obojętnymi. Nieśmiało nawet podejrzewam, że to co tu Pisze Pan WZ ma wpływ na działania naszych organizacji anty-GMO.
Jedyne minus jaki widzę to to, że się rozleniwiłem i teraz zamiast samemu starać się być na bieżąco, sprawdzam tylko newsy na tym blogu 😉
3 grudnia o godz. 22:02 15255
@Gronkowiec
„Ale oczywiście tego typu dziwne rzeczy mogą przydarzyć się równie dobrze z organizmami GMO, sądzę że Pan to wie. „
Takie szanse istnieją. Tylko, że w przeciwieństwie do konwencjonalnych odmian, GMO jest przebadane przed dopuszczeniem na rynek, więc ryzyko to jest ograniczone. W przypadku odmian konwencjonalnych o tym, że uzyskaliśmy trującą czy szkodliwą odmianę być może dowiemy się dopiero po spożyciu. Czego nikomu nie życzę.
Ale stwierdzenie ze nawet normalna żywność jest bardziej niebezpieczna niż GMO, to już nawet w granicach propagandy pro-GMO się z trudem mieści. Więc może nie zapędzajmy się za daleko w propagandzie…
A co z kukurydzą Bt, która zawiera znacznie mniejsze ilości rakotwórczych mykotoksyn? Propaganda? Wiele konwencjonalnych roślin zawiera substancje trujące lub antyżywieniowe czy alergeny. A jakby usunąć tego typu substancje z roślin (co czasem jest bardzo łatwe) to też propaganda. Nawet w tym zestawieniu ma Pan informację o pszenicy o zmniejszonej ilości glutenu.
3 grudnia o godz. 22:11 15259
@KasiaS
„Znów wrócę do Seraliniego, który musiał wygrać dwa procesy aby otrzymać od Monsanto dane nt. Ich badań, o czym napisałam powyżej.”
Może Pani podać jakiś link do informacji o tych procesach? Bo nie trafiłem na taką informację jak do tej pory. Z tego co wiem EFSA z własnej woli udostępniła dane prof. Seraliniemu.
3 grudnia o godz. 22:26 15261
@Wojciech Z:
to jest ze strony: http://www.ppr.pl/forum/viewtopic.php?t=692909
z wywiadu przeprowadzonego z profesorem, nie wiem, moze klamie…
A ja mialabym jeszcze do Pana pytanie
powoluje sie Pan na PAN, a co z Komitetem Ochrony Przyrody PAN, ktory w swoich biuletynach 1-2010 i 2-2012 wskazuje na ryzyko zwiazane z GMO, takze na zdrowie czlowieka, jak sie Pan do tego odnosi
3 grudnia o godz. 22:49 15266
@BaKoRo
No tak my ciemna masa nie możemy mieć obaw ani zadawać pytań.
Wyśmiewanie ludzi i porównywanie ich do debili powoduje jedynie zwiększenie liczby wrogów GMO. Szczerze wieżę że producenci GMO by się do tego poziomu nie zniżyli by promować swoje produkty …
@KasiaS
Zgadza się ciut za bardzouprościłem. Przepraszam za wprowadzenie w błąd.
@Wojciech Zalewski
Jak to mówią bracia zza oceanu okocichruchach RESPECT! Za wiedzę i otwartość do rozmowy z tymi którzy mają wątpliwości i wiedzą mniej. Jeżeli ktoś ma się pzzyczynić do poprawy wizerunku GMO to własnie Pan.
Tak dla jasności. Nie jestem totalnym wrogiem GMO. Dostrzegam zalety tej technologii. Jestem jednak ostrymprzeciwnikiem dalszego rozwoju rolnictwa towarowo przemysłowego na styl USA bo to nic innego jak zatrute środowisko, niewyobrażalne cierpienie zwierząt i śmieciowe jedzenie. Nie jest to rolnictwo zrównoważone na kolejne wieki ludzkościna ziemi. GMO niestety stało się częścią tego systemu.
I o ile od strony naukowej przekonuje mnie część z linków które Pan tu wrzuca.
O tyle argumenty ze sfery ekologi, ekonomii społecznej, korzyści dla głodujących itp to najzwyklejsze kłamstwo służące ładnemu ubraniu produktu, tak jak zdjęcia szczęśliwych krówek na opakowaniu mleka.
3 grudnia o godz. 23:00 15270
@WZ
Co do zmniejszonej ilości mykotoksyn w kukurydzy Bt: mógłby Pan przypomnieć kilka publikacji na ten temat? Bo ja znam historię z drugiej ręki a chciałbym sprawdzić szczegóły. Od razu jednak zaryzykuję stwierdzenie, że gdybyśmy hodowali kukurydzę Bt bez żadnych oprysków, to pewnie miałaby ona więcej mykotoksyn niż kukurydza którą na co dzień mamy w sklepach. I odwrotnie: jeśli prawidłowo pryskamy „normalną” kukurydzę, to ilość mykotoksyn w niej mieści się w dopuszczalnych normach.
Ryż GMO z podniesioną zawartością beta-karotenu jest zdrowszy niż naturalny ryż bez beta-karotenu (chyba…). Za to otrzymany tradycyjnymi metodami pomidor z podniesioną zawartością witamin i przeciwutleniaczy jest zdrowszy niż np. pomidor GMO FlavrSavr. Przykłady na poparcie tezy w dowolną stronę można znaleźć – i nie widzę powodu, by twierdzić że produkty GMO są same w sobie zdrowsze niż produkty naturalne. Zwłaszcza że wyraźnie widać, że firmom biotechnologicznym nie zależy specjalnie na poprawianiu naszego zdrowia, bo rośliny GMO modyfikowane z myślą by przynieść konsumentom korzyści zdrowotne pozostają nadal radosną twórczością naukowców w ich laboratoriach, a firmy wprowadzają na rynek wyłącznie produkty tworzone z myślą o korzyściach dla rolnika, nie dla konsumenta.
A w ogóle, jak to jest, że zwolennicy GMO zmieniają swoją argumentację w zależności od tego jak im pasuje? Gdy zarzuca się, że GMO są „nie-naturalne”, to zwolennicy GMO udowadniają że ależ owszem, nie ma żadnych różnic między GMO i nie-GMO, GMO to metoda hodowli jak każda, nie ma potrzeby jej traktować wyjątkowo, a rośliny GMO niczym się od normalnych nie różnią. Gdy zaś mowa o korzyściach, to nagle zdaniem zwolenników GMO między GMO i nie-GMO jest przepaść, a rośliny GMO są o lata świetlne lepsze niż „zwykłe” i nie ma co nawet porównywać, bo to tak diametralnie różne kategorie…
3 grudnia o godz. 23:00 15271
@Godpodarz @Gronkowiec @BaKoRo
Rzadko zgadzam się na tym forum z Gronkowcem, ale tym razem przyłączam się do jego i BaKoRo pochwał na temat tego bloga. Wczoraj pisałem polemikę z tekstem o GMO MagdyTilszer w piątkowej „Gazecie Wyborczej” i bez wiedzy, którą tu zdobyłem, byłaby ona po prostu niemożliwa. Nieocenione okazały się m.in. comiesięczne Box Office, bo chciałem zebrać informacje, nad jakimi odmianami GMO pracuje się obecnie na świecie. Wiele dają mi również dyskusje, bo skłaniają do sprawdzenia różnych rzeczy, a i pojawiają się w ich trakcie ciekawe informacje. Tu ukłon w stronę BaKoRo, a nawet Gronkowca (za wskazanie pewnego bloga o Indiach). W każdym razie jest to miejsce niezwykle inspirujące, mimo niekiedy absurdalnych dyskusji oraz pojawiających się ekotrolli czy innych przybyszów z Otchłani.
Super robota! A ekowojownicy są rzeczywiście na Gospodarza mocno wkurzeni – sam słyszałem podczas wspomnianego już nagrania programu dla TVP.
3 grudnia o godz. 23:09 15273
@MR
Gdy zacząłem czytać tego posta to aż na krótki moment zaniemówiłem, bo myślałem ze się pan zgadza z jakimś moim argumentem merytorycznym, ale doczytałem do końca zdania i wszystko jasne 😉
A co do wkurzonych ekowojowników – to nie wiem co o tym myślą wojownicy czytający bloga, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że stanowisko Greenpeace odnośnie ostatniej ustawy mniej więcej przypomina to, co na temat regulacji prawnych w EU i konieczności dostosowania Polskiego prawa do prawa Unii pisał wcześniej Gospodarz. Więc może nie tylko są wkurzeni, ale i zainspirowani 😉
3 grudnia o godz. 23:53 15281
@BaKoRo
Coby nie być gołosłownym:
http://forsal.pl/artykuly/664987,pieniadze_definiuja_naukowa_prawde.html
http://www.wprost.pl/ar/?O=36360
http://en.wikipedia.org/wiki/Industrial_Bio-Test_Laboratories
http://www.monsanto.com/products/Documents/glyphosate-background-materials/ibt_craven_bkg.pdf
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Afera-korupcyjna-w-Komisji-Europejskiej-2658417.html
http://www.efsa.europa.eu/en/faqs/faqresignationdianabanati.htm
Czy z naszeo podwórka chce Pan również linki o tym jak się szarego obywatela okrada, okłamuje i oszukuje w imię zaysku, racji stanu i zwykłej chciwości?
4 grudnia o godz. 6:23 15344
@Gronkowiec
„mógłby Pan przypomnieć kilka publikacji na ten temat?”
Polecam pracę przeglądową. A review on comparative data concerning Fusarium mycotoxins in Bt maize and non-Bt isogenic maize.
„Przykłady na poparcie tezy w dowolną stronę można znaleźć – i nie widzę powodu, by twierdzić że produkty GMO są same w sobie zdrowsze niż produkty naturalne.”
Nie pisałem o tym, że są zdrowsze same w sobie. Odpisywałem tylko na Pana zarzut, że istnienie zdrowszych odmian to propaganda. Nie, nie jest to propaganda tylko fakt. Do tego należy wspomnieć, że GMO podlega restrykcyjnym regulacjom (w tym badaniom) przed dopuszczeniem na rynek, czego nie robi się przy wprowadzaniu nowych odmian konwencjonalnych. Jest to więc najlepiej przebadana żywność dostępna na rynku.
„że firmom biotechnologicznym nie zależy specjalnie na poprawianiu naszego zdrowia”
I znów Pana zaskoczę. Soja GMO ze zwiększoną zawartością kawsow omega-3 wchodzi na rynek amerykański KLIK. Lub kukurydza Visitive Gold, która zawiera większe ilości kwasu oleinowego KLIK.
Pokuszę się o stwierdzenie, że dzięki GMO łatwiej jest uzyskiwać odmiany i wysoko plonujące, odporne na choroby, etc. czyli o cechach interesujących rolnika oraz o zmienionym profilu składników odżywczych, co przyniesie korzyść dla konsumenta. Przy tradycyjnym krzyżowaniu zazwyczaj musimy zadecydować, czy wzbogacony skład odmiany czy wysoki plon. Wygrywało to drugie. To dlatego obecne odmiany, mimo że dają wysokie plony są „wyjałowione” z korzystnych cech dla konsumenta (na co tak wszyscy narzekają, że pomidory bez smaku, jabłka bez smaku, etc.). Obecnie możemy wprowadzić geny np. szlaku syntezy beta-karotenu do wysokoplennych odmian i jak to się mówi owca cała i wilk syty.
@KasiaS
„powoluje sie Pan na PAN, a co z Komitetem Ochrony Przyrody PAN, ktory w swoich biuletynach 1-2010 i 2-2012 wskazuje na ryzyko zwiazane z GMO, takze na zdrowie czlowieka, jak sie Pan do tego odnosi”
Cóż. Osobiście miałem okazję rozmawiać z vice-prezesem tego grona. Z rozmowy wynikało, że podpisał się pod czymś czego nawet nie przeczytał. Jest to tekst przygotowany przez prof. Tomiałojcia (znanego oponenta GMO). Zawiera mnóstwo nieścisłości oraz półprawd. Nie jest to grono ani specjalistów od rolnictwa, ani od ochrony roślin (np. Komitet Ochrony Roslin PAN popiera GMO), ani od biotechnologii… Pokuszę się o stwierdzenie, że niestety ale momentami dokument ten ujawnia braki w wiedzy odnośnie nie tylko GMO ale poruszanych tematów. W/w vice-prezes uczestniczył w konferencji zorganizowanej bodajże w lutym w siedzibie PAN. Zadał pytanie odnośni kukurydzy Bt, a dokładniej toksyny Bt w niej obecnej. Poddawał w wątpliwość uprawę tej odmiany wskazując, iż nie wiadomo jakie skutki może spowodować przedostawanie się toksyny Bt do gleby. Zadziwiło mnie to bardzo. Dlaczego? Otóż toksyna Bt obecna w kukurydzy, jest również obecna w bakteriach Bacillus thuringiensis, która jest… powszechną bakterią glebową. Jednym słowem jest od dawna w glebie obecna i to w bardzo dużych ilościach (informacja ta była nowością dla w/w vice-prezesa). W rozmowie w kuluarach, w/w vice-prezes przyznał bez zażenowania, że właściwie to on nie za bardzo wie co jest w tym dokumencie i że tylko się podpisał, a stanowisko nie jest dokumentem sprzeciwiającym się GMO, ale jedynie zwracającym uwagę na niektóre aspekty z GMO związane.
4 grudnia o godz. 9:51 15389
@ sceptyk
No właśnie, właśnie, Panie wszyscy kradną! Przecież o tym własnie mówię.
Po pierwsze, proszę wziąć na wstrzymanie. Odrobina poczucia humoru i dystansu do siebie nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Nikogo nie nazwałem debilem, sam Pan siebie tak nazwał, to są Pana słowa. A tego, że przejawia Pan objawy paranoicznego braku zaufania do innych nie da sie niestety ukryć. To co Pan podlinkował też tego dowodzi.
No co mam Panu powiedzieć, że naukowcy to tacy sami ludzie jak inni? Mówiłe to juz wiele razy. Że zdażają się też tacy, którzy oszukują i kradną bo chcą szybkiej sławy lub pieniędzy. No są i co? I to oznacza, że wszyscy naukowcy kłamią i nie można ufać nikomu i dlatego jest Pan przeciwny GMO ??? To jest właśnie paranoja. Czy dlatego że taksówkarz może Pana oszukać i pewnie kilku już oszukało, będzie Pan protestował przeciwko taksówkarzom. A ze sklepikarzami jak jest? Pozamykać wszystkie sklepy, bo w niektórych oszukuje się klientów przy wydawaniu reszty, a ponadto sprzedaje się towar przeterminowany? Zakazac handlu i rozdawac za darmo? No Panie, to jak tu w takim razie żyć?
Problem z nieuczciwymi naukowcami lub problem konfliktu interesów jest znany w nauce od jej zarania. Nie odkrył Pan nam tu Ameryki. Dlatego w nauce istnieje system weryfikacji uzyskanych wyników, który opisałem kilka postów wyżej. Dlatego nikt w nauce nie wszczyna alarmu po jednej sensacyjnej publikacji (tak jak to robią nieodpowiedzialni dziennikarze, i eko-aktywiści), tylko wszystkiemu się przyglądaja i sprawdzają. Powiem więcej każdy dobry naukowiec jest z natury sceptykiem i krytycznie i z dystansem podchodzi do różnych pojedyńczych naukowych doniesień. Tyle że dobry naukowiec weryfikuje swoje wątpliwości w konfrontancji w wiarygodnymi twardymi wynikami badań. Wyniki badań są uznawane za tym bardziej wiarygodne jeśli:
– pochodzą od uznanych międzynarodowo i niezależnych zespołów, ośrodków o dużym dorobku w danym temacie
– są powtarzalne i zbieżne z wynikami innych badaczy, są spójne z obecnym stanem wiedzy i teoriami naukowymi, które zostały juz zweryfikowane w starszych badaniach
– są wykonywane na dużej próbie badawczej, pupulacji
Kwestia tego kto finansuje jest ważna, ale niczego nie przesądza. Nie wszystkie wyniki zespołów związnych z koncernami są wynikami z definicjhi fałszywymi, myślę nawet, że to kwestia większego czy mniejszego marginesu. Ale oczywiście są tak samo sprawdzane przez inne zespoły jak wszystkie inne wyniki, także te pochodzące od niezależnych (uniwerysteckich) badaczy. W końcu cała masa odkryć oraz dobrych i działających produktów biotechnologicznych powszechnie stosowanych powstała właśnie w laboratoriach koncernów, a nie na uniwersytetach.
Prosze mi powiedziec jak doszło do ujawnienia tych zafałszowanych wyników? Ano nie znalazły potwierdzenia w pracach innych naukowców, w końcu wszystko się wydało bo musiało sie wydać.
Nie wszystko co powstaje z inicjatywy prywatnego kapitału jest złe, fałszywe, kłamliwe i nieuczciwe. A to jest paradygmat w myśleniu wszystkich „forumowych sceptyków” i „ekoaktywistów”. Przecież wielu z Was goraco wierzy, że Monstanto sprzedaje nie ziarna odmian GM z których ma być plon, tylko truciznę, zniszczenie i eksterminację narodów. A przecież gospodarki krajów rozwiniętych bazują na kapitałach i inicjatywie prywatnej i kwitną, a ich obywatele mają szeroki dostep do różnych dóbr. I to pomimo, że są wśród nich nieuczciwi przedsiebiorcy – wyjątki potwierdzający regułę. W Polsce też tak jest, polska gospodarkę popychają do przodu średni, mali i mikroprzedsiebiorcy. Ustalmy zatem czy w Polska przez te 20 lat oddania inicjatywy w prywatne ręce stała się lepszym krajem do życia niż była przed 89 rokiem czy nie? Lepiej się żyje w Polsce z kapitałem prywatnym czy na Białorusi z gospodarką państwową?
4 grudnia o godz. 11:12 15401
@sceptyk, Wojciech Zalewski:
i komu tu wierzyć…;) Może Prezydium PAN też nie wiedziało pod czym się podpisuje;)
Jeszcze jedno pytanie do Pana Wojciecha, wiem, że Państwo przedstawiacie tu linki do artykułów naukowych a ja zamieściłam link do wywiadu z programu „Uwaga”,
ale:
Czy sądzi Pan, że prof. Seralini kłamał w tym wywiadzie odnośnie tych procesów sądowych i tego wszystkiego co się dowiedział nt. wspomnianych w wywiadzie badań przeprowadzonych przez Monsanto?
4 grudnia o godz. 13:17 15428
@KasiaS
No mnie raczej nie 😛 ja dopiero się uczę 🙂
@BaKoRo
> Po pierwsze, proszę wziąć na wstrzymanie. Odrobina poczucia humoru i dystansu do siebie nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Nikogo nie nazwałem debilem, sam Pan siebie tak nazwał, to są Pana słowa. A tego, że przejawia Pan objawy paranoicznego braku zaufania do innych nie da sie niestety ukryć. To co Pan podlinkował też tego dowodzi.
Bynajmniej proszę nie zawężać mojej odpowiedzi do mojego paranoicznego strachu. Poprostu wyjaśniłem powody całego zamieszania w kwestii GMO (co sam Pan przyznał) bez wyrokowania o słuszności której kolwiek ze stron. Linki dorzuciłem by nie być posądzonym właśnie o oszołomstwo które wmawia się tym którzy nie podążają ślepo za medialnym wszystkowiedzącym mainstreamem.
Proszę przeanalizować publikacje o GMO w wybiórczej chociażby, ich poziom, użyte argumenty, sposób w jaki traktuje się potencjalnego czytelnika. Większość (znalazłem kilka perełek) to niestety nie jest rzetelne dziennikarstwo.
> Nie wszystko co powstaje z inicjatywy prywatnego kapitału jest złe, fałszywe, kłamliwe i nieuczciwe. A to jest paradygmat w myśleniu wszystkich „forumowych sceptyków” i „ekoaktywistów”. Przecież wielu z Was goraco wierzy, że Monstanto sprzedaje nie ziarna odmian GM z których ma być plon, tylko truciznę, zniszczenie i eksterminację narodów.
Oczywiście że większość firm działa z zachowaniem zasad etycznych i dla szeroko pojętego dobra swoich klientów (choć tu już różnie bywa). Ale wiele firm na drodze rozwoju też mnóstwo szkód dla osób trzecich o których nikt nie chce wspominać. To w co ja wierzę nie ma najmniejszego znaczenia. Liczą się jedynie fakty. A faktem jest że w każdej dziedzinie globalnego agrobiznesu na rynku mamy zwykle nie więcej niż 5 głównych graczy kontrolujących co najmniej 80% rynku.
Większość ludzi rozpatruje żywność GMO w oderwaniu od systemu w którym ten produkt powstał i jest rozwijany. Stąd wokół GMO żywności zbudowano piękną fasadę kłamstw i bzdur o walce z głodem, kożyści dla środowiska naturalnego, kożyści dla drobnych i biednychrolników, możliwościach poprawy sytuacji biednych i szansach na wyżywienie rosnącej populacji świata.
Pytanie się rodzi jakim sposobem koncerny mogą dostarczać ludziom tak tanią żywność? Sekret polega na tym że ta żywność nie jest wcale tańsza. Po prostu kto inny płaci za nas różnicę w cenie. To niezwykle łatwa do realizacji w dobie globalizacji idea eksternalizacji kosztów. Tak oto koszty plantacji soi w Ameryce południowej ponosi m.in. drobny rolnik w Argentynie, Brazyli Paragwaju oraz plemiona indian z wycinanej dżungli amazońskiej. Plantatorzy nie potzrebują pracowników z wykupionych wiosek i wylesionych połaci, mają przecież maszyny… najczęściej też pewnie z USA 😛
Najważniejszym faktem jest to że do upraw GMO w krajach rozwijających się zastosowano model rolnictwa przemysłowego z USA. A model ten zakłada ciągłą konsolidację, zmniejszanie nakładów pracy ludzkiej, wysoką mechanizację i chemizację rolnictwa. Oczywiście wiąże się to z rosnącym zużyciem energii nie tylko na etapie samej uprawy ale i przez przemysł dostarczający farmerom środków do produkcji. Zatrudnienie w rolnictwie w USA to obecnie chyba poniżej 2%.
Tymczasem w Brazyli to 26%, Argentynie 12,9%, Paragwaju 42,9%, Indii 60%. (niektóre dane mogą być nieścisłe ale wystarczą by zobrazować proces). Zastanówmy się jaki skutek przyniesie tym krajom wdrożenie od ręki modelu proponowanego przez Koncerny agro przemysłowe. Z czego mają żyć te procenty które stracą zatrudnienie w rolnictwie? Teraz ich produkcja rolnicza jest zapewne niskodochodowa ale przynajmniej nie trzeba ich karmić.
Ale to ma znaczenie jedynie dla rządów lokalnych nie zaś dla korporacji. Przecież korporacje chcą dobrze, chcą inwestować, rozwijać biedne gospodarki i ratować świat żywnością i innymi dobrami które sprzedają. To zadaniem rządów jest zadbać o swoich mieszkańców.
Tak oto dochodzimy do punktu zwrotnego w którym mierzą się siły potentatów gospodarki globalnej i szarych ludków żyjących swoim życiem gdzieś daleko poza tym systemem. Dla USA światowego potentata technologicznego i przemysłowego oczywistym jest dążenie do opanowania nowych rynków zbytu. W granicach swojego kraju margines zwiększania zysków jest bardzo wąski. No ale jak sprzedać innym krajom coś co nie zawsze jest dla nich korzystne.
Zawsze można takiej biednej gospodarce udzielić potężnego kredytu rozwojowego za otwarcie granic dla swojego przemysłu albo pomóc komuś objąć władzę. Poza tym wszyscy wiemy że dla polityków i rządów liczą się działania na poziomie organizacji międzynarodowych, banków i instytucji finansowych. A te jak wiemy od przyjaciół z pewnego radia wiadomo kto trzyma w lepkich łapkach 😛 (żart).
Ale wracając do naszej żywności GMO. W związku z aktualnym stanem globalnej gospodarki i środowiska argumentw stylu:
1. GMO może się przyczynić do zmniejszenia głodu.
2. GMO jest super dla wszystkich rolników i na całym świecie.
3. GMO ma dobroczynny wpływ na środowisko naturalne.
4. GMO rozwiązę problem rosnącej populacji.
4. GMO to samo dobro.
Są poprostu nieuprawnionym oszustwem.
Głodujących nie stać inie będzie ich stać na zakup żywności od producentów. Gdyby było ich stać nie głodowaliby. Rolnictwo tradycyjne dominujące w krajach trzeciego świata a więc biednych nie jest w stanie wykonać bez ofiar transformacji do modelu przemysłowego.
Skąd ma wziąć na pieniądze na maszyny, nasiona, irygację nawożenie i chemię. Skąd zapewnimy im paliwa i energię skoro już dziś przetwarzamy jedzonko na biopaliwa. Poza tym gdzie ma znależć pracę drobny rolnik bez wykształcenia który radełkiem i bawołem swoje 5 akrów uprawiał całe życie, może nie był potentatem agrobiznesu ale przynajmniej jakoś żywił siebie i rodzinę zamiast koczować w podmiejskich slumsach.
Tutaj spieramy się o pajączki i muszki jak im dobrze w roślinkach BT a zapominamy o tym jakie skarzenie i wyniszczenie wód i gleby niesie ze sobą monokultura upraw. Co rusz piszą zacne tygodniki o lasach tropikalnych, martwych strefach w ujściach rzek,skażeniu wód podziemnych o Pacyficznej Wyspie Śmieci o zatruciu gnojowicą ale to nam nie przeszkadza.
A raczej przeszkadza ale wiemy że taki jest koszt naszego tutaj wygodnego przyjemnego życia z możliwością wyboru wędliny od Krakusa czy z Morlin (obie marki należą do Animexu a ten należy do Smithfield Foods). Apelujemy do rządu Brazylii by nie wycinał nam płuc ale sami nic nie robimy by zatrzymać ten proces jako konsumenci owoców amazońskiej ziemi.
Aby podołąć wyzwaniom eksplozji demograficznej nie trzeba nam eutanazji, aborcji czy taniej żywności. Wystarczy podnieść poziom życia. Jak widać po krajach wysokorozwiniętych przyrost naturalny leci na łeb na szyję, niektórzy naukowcy wręcz twierdzą że nasza (biała) rasa wkrótce wyginie 😛 I w sumie poprawa warunków ekonomicznych jest na rękę przemysłowi bo zyska kolejne rynki zbytu tyle że nikt nie jest zainteresowany ufundowaniem „wedki” dla tych biednych krajów, nawet ci którzy w przysłości mogliby zarobić na tym krocie.
Czy warto wprowadzać GMO w Polsce? No cóż moje zdanie znacie. Zarobią na tym głównie wielkie koncerny otwierając sobie równocześnie furtkę na przyszłość. Odmianyobecnie dostępne nie niosąze sobąaż takiego ładunku dobra dla którego warto byłoby je kupować. Na dzień dzisiejszy nie widzę palącej potrzeby wprowadzania obecnie dostępnych odmian na nasz rynek.
Ilość kukurydzy jaką produkujemy jest w praktyce marginalna. Problemy ze szkodnikiem przy takiej skali można znacznie ograniczyć poprzez płodozmian („król kukurydzy” polskiej twierdzi że kukurydza dobra na monokulturę) i zabiegi agrotechniczne. Można też spryskać toksną BT pozyskaną od bakterii gdy zajdzie potrzeba.
Ukraińcy mają całkiem fajną odmianę soi w sam raz na nasze warunki. Gdyby ją wdrożyć (cześc rolników już testuje) zyskamy własną paszę wysokobiałkową niemalże likwidując import. I jak dumnie byśmy reklamowali mięsko w Niemczech że to nie na soi GMO chowane 🙂
Ponadto mamy opinię kraju czystego o bogatym środowisku naturalnym i niezniszczonego przemysłem a zatem dla mnie logicznym jest że powinniśmy wykorzystać tenatut i postawić na modne dziś ekologiczne rolnictwo i ekoturystykę. Trochę taki zielony zakątek europy. Zresztą rolnictwo ekologiczne choć nie ma takich dotacji jak przemysłówka w Polsce ciągle się rozwija i to po ok 15% rocznie. Zwiększenie produkcji zdrowej żywności (obecnie traktowanej jak luksus co jest trochę przerażające) i konkurencji zapewne wymusiłoby spadek cen do normalnych poziomów. Ale do tego trzeba długofalowej i mądrej polityki rolnej.
Co do świata i głodu to zamiast uszczęśliwiać biednych ludzi naszymi wspaniałymi ideami pomóżmy im zagospodarować i rozwinąć to co już mają zamiast im to zabierać.
W zasadzie to wystarczyłoby abym wcześniej umieścił ten piękny cytat:
„Postęp jest jak stado świń. I tak należy na ów postęp patrzeć, tak go należy oceniać. Jak stado świń łażących po gumnie i obejściu. Z faktu istnienia tego stada wypływają rozliczne korzyści. Jest golonka. Jest kiełbasa, jest słonina, są nóżki w galarecie. Słowem, są korzyści! Nie ma co tedy nosem kręcić, że wszędzie nasrane.”
– Andrzej Sapkowski „Pani Jeziora”
4 grudnia o godz. 14:32 15446
@KasiaS
„i komu tu wierzyć…;”
Może księdzu? 😉
Komitet Ochrony Przyrody jest jedyną znaną mi instytucją naukową aspirującą do miana poważnego grona, która oficjalnie sprzeciwia się uprawom GMO. Prezydium PAN jest instytucją nadrzędną nad w/w komitetem. Wydział Nauk Biologicznych i Rolniczych (popiera GMO) również. Na świecie wszystkie znane mi akademie naukowe (odpowiadające PAN) od dawna popierają użycie GMO w rolnictwie, w tym takie jak Royal Society czy Amerykańska Akademia Nauk, etc. Oprócz tego mamy opinie agencji bezpieczeństwa żywnościowego, które z kolei zgodnie wskazują, iż spożywanie GMO nie stanowi zagrożenia.
Sama Pani musi zdecydować komu ufać. Polecam stosować zasadę jak i w życiu. Jeśli słyszy Pani 20 opinii pozytywnych o np. jakimś produkcie, który zamierza kupić, a pojawia się jedna negatywna, to zapewne z dystansem podejdzie Pani do tej jednej. Podobnie jest w nauce, o czym świetnie napisał BaKoRo. Jedna opinia, doniesienie naukowe o niczym nie świadczy. Dopiero wspierające je publikacje dowodzą danej tezy. Oczywiście takiej jednej opinii ignorować nie można i należy traktować ją z uwagą, ewentualnie uwzględnić zasadność pewnych twierdzeń.
Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że zdecydowana większość naukowców popiera wykorzystanie GMO w rolnictwie.
4 grudnia o godz. 14:47 15449
@ sceptyk
A’ propos tych świń z Pana cytatu to mnie się ciśnie na usta pewna żydowska mądrość: „by nie rzucać pereł przed wieprze”. 🙂
„Linki dorzuciłem by nie być posądzonym właśnie o oszołomstwo które wmawia się tym którzy nie podążają ślepo za medialnym wszystkowiedzącym mainstreamem.”
Ale w kwestii negatywnego stosunku do GMO to jest Pan właśnie w polskim, ślepym, medialnym, wszystkowiedzącym mainstreamie. Tam, gdzie są nawet niektóre główne dzienniki, o czym sam Pan wspomniał. Ja dorzucę polityków, telewizje TVP, TVN, Polsat, młodą zdolną lewicująca eko-młodzież wielkich miast, gniewnych, bębniących niezależnych off-artystów, celebrytów, hierarchów i „katolickich nadawców społecznych” oraz tych od sztucznej mgły i trotylu. Oni wszyscy wierzą (tak jak Pan), że widzą wiecej i dalej niż Ci, co zwyczajnie użwaja rozumu, analizują, ważą i mierzą. No jest to dzisiaj w Polsce mainstream, przynajmniej w mediach. 🙂
Co do reszty Pana wypowiedzi ustosunkować się nie potrafię, bo jej nie rozumiem. Mnie się nie linkuje jedno z drugim, tam gdzie sie Panu to linkuje. Sorry, ale dla mnie to jest zwyczajna gonitwa myśli.
Nikt rolników z tych krajów o których Pan pisał nie przymusza do kupowania tych starsznie drogich nasion odmian GMO. Kupili raz, wysiali, zebrali plony. Ci co byli zadowoleni kupili znowu, Ci co nie byli wrócili do starego. Światowy areał upraw GMO rosnie co roku, a więc tych zadowolonych plantatorów przybywa. Jak to się to mówi „klient ma zawsze rację”. Przeciwnicy chcą stosowania GMO odgórnie zakazać. A przecież zgoda na użytkowanie nie oznacza obowiązku użytkowania dla wszystkich. Pozostawmy rolnikom wolność wyboru jeśli GMO to taki badziew oderwany od Polskich realiów, jak to przedstawią ekoaktywiści, to ludzie z tego zrezygnują i trafi na śmietnik nieudanych wynalazków.
Ale świat już zdecydowanie powiedział „tak’ dla inżynierii genetycznej w rolnictwie i ze skutkiem ją stosuje. I narody nie upadają, i przyroda nie kona, kury nie przestały się nieść i krowy dawać mleko. 🙂
4 grudnia o godz. 16:51 15472
@ BaKoRo
A pan znowu swoje. Używa Pan pustej retoryki jak ……….. (nie lubię go). Mam wrażenie że Panu nie chodzi o wymianę poglądów a jedynie o zdyskredytowanie tego co napisałem.
> Co do reszty Pana wypowiedzi ustosunkować się nie potrafię, bo jej nie rozumiem.
Myślę że doskonale Pan rozumie że soja z Ameryki Południowej jest tańsza ponieważ produkowana kosztem drobnych rolników których ziemię wykupili plantatorzy.
Rozumie Pan również że rolnik posiadający 5 ha ziemi ma nikłe szanse na większy zarobek dzięki odmianie GMO w porównaniu z ronikiem godspodarującym na 100 ha.
Że wędliny sątanie gdy mięso w nich zastępuje się soją, solanką i doprawia chemią.
Że w biednych, dyktatorskich, oligarchicznych, krajach nie trzeba przestrzegać praw człowieka, przepisów BHP, ani przepisów ochrony środowiska więc koszty produkcji spadają.
Że uprawy GMO służą do tuczu mięsa i produkcji biopaliw głównie dla rozwiniętych krajów nie zaś do wykarmienia głodujących w Afryce.
Doskonale Pan również rozumie że nowe powierzchnie upraw GMO typu solanki czy suche obszary to większe zużycie chemii rolniczej w skali globalnej. Tak samo zresztą jak każdy nowy obszar w krajach trzeciego świata gdzie wprowadzamy nowoczesność.
Doskonale Pan również rozumie że stwierdzenie iż GMO MOŻE POMÓC rozwiązać część problemów jest czysto PRowskie. Pomoże tylko jeżeli pozwoli to na uzyskanie jakiegoś zysku.
Tak jak rozumie Pan że dziś karty w gospodarce światowej rozdaje USA a wkrótce być może Chiny jeśli dobrze rozegrają tę grę. I jedni i drudzy w „głębokim poważaniu” mają takich jak my. Jesteśmy dla nich jedynie kolejnym rynkiem zbytu 😛 stąd powiedzą nam dokładnie to cochcemy usłyszeć 🙂
Nawiązując do Spakowskiego nosem na postęp nie kręcimy, bo mamy korzyści ale nasrane jest na czyimś podwórku nie na naszym.
No chyba że rzeczywiście Pan nie rozumie …
To polecam lekturę:
http://www.pah.org.pl/m/1365/%C5%9Awiatowa%20gospodarka%20%C5%BCywno%C5%9Bciowa.%20Batalia%20o%20przysz%C5%82o%C5%9B%C4%87%20rolnictwa.pdf
Pan poczyta to chętnie podyskutuję kokretnie.
4 grudnia o godz. 18:53 15493
@sceptyk
Pozwolę się wmieszać do tej dyskusji.
Ciężko z Panem dyskutować jeśli pisze Pan o problemach zupełnie nie związanych z GMO. Dyskusja o technologii jaką jest GMO jest ze swojej natury dyskusją ścisła, tymczasem Pan wykłada tutaj swoją alterglobalistyczną ideologie i łączy ją w magiczny sposób z GMO. Z tym debatować zbytnio się nie da popadając w politykę, emocje, przekonania itd.
Liczę, że w końcu do Pana dotrze, że GMO to tylko technologia pozwalające uzyskiwać nowe odmiany. Niech Pan sobie przemyśli każdy ze swoich zarzutów przeciw GMO, tylko w miejsce GMO wstawi „nowa, lepsza odmiana”.
4 grudnia o godz. 19:02 15495
@sceptyk
„Myślę że doskonale Pan rozumie że soja z Ameryki Południowej jest tańsza ponieważ produkowana kosztem drobnych rolników których ziemię wykupili plantatorzy”.
Rozumiem, że soja produkowana np. w Argentynie, która trafia do Europy z przeznaczeniem na pasze jest tańsza ponieważ, jest tam tańsza siła robocza niż np. w USA, jest Roundup Ready, więc nie wymaga tylu różnych oprysków jak soja niemodyfikowana. Nie wiem czy informacja o koncentracji ziemi jest prawdziwa. Nie rozumiem dlaczego ewentualna zmiana struktury agrarnej miałaby być zła, ani nie wiem dlaczego właśnie w tym Pan upatruje przyczyny niskich cen soi. Dlaczego Pan mówi, że odbywa sie to kosztem rolników? Czy oni ta ziemię sprzedają czy zostają uwłaszczeni, czy robią to z własnej woli i kalkulacji czy ktoś im przystawia pistolet do głowy?
Dodam tylko, że od kryzysu gospodarczego w 2002 roku w Argentynie kiedy państwo przestało być wypłacalne i gospodarka skurczyłą sie o 11%, po zerwaniu sztywnego kursu dolara i peso, w kolejnych latach średni roczny wzrost gospodarki to 10%. I jest to jeden z najszybciej rozwijających się krajów świata. Gdzie Pan widzi problem?
„Rozumie Pan również że rolnik posiadający 5 ha ziemi ma nikłe szanse na większy zarobek dzięki odmianie GMO w porównaniu z ronikiem godspodarującym na 100 ha”
Oczywiście, chodzi o efekt skali. Dotyczy to zysku z upraw czegokolwiek: czy to odmian tradycyjnych czy to odmian GMO. Jeśli sie rolnikowi nie opłaca to nie kupuje odmiany GMO tylko tradycyjną lub uprawia co innego co mu się bardziej opłaca. Albo chce żyć z tych 5 hektarów i pewnie klepie biedę, albo sprzedaję ziemię i wyjeżdża do miasta w poszukiwaniu lepszego życia. Na poczatku nowego zycia pewnie nadal klepie biedę i najmuje sie do prostych prac, ale jesli dopilnuje edukacji dzieci, to one mają sie juz lepiej i ich życie jest łatwiejsze niż gdyby ojciec pozostał na tych swoich 5 ha. Tak sie dzieje od stuleci we wszystkich regionach świata wraz z rozwojem cywilizacji, a nie od opatentowania GMO. To sie nawet w Polsce ładnie nazywa „awans społeczny” ze wsi do miasta, mimo, że u nas uprawa GMO ciągle zakazana. Rolnictwo nie daje zatrudnienia wszystkim.
„Że wędliny sątanie gdy mięso w nich zastępuje się soją, solanką i doprawia chemią.”
No to mi sie z GMO nie linkuje. Owszem do tanich wysokowydajnych wędlin ładuje sie wypełniacze masy. Do tych lepszych ładuje sie soję, do tych gorszych skrobię ziemniaczaną (wynalazek z ostatnich dwóch lat). Białko sojowe w polskich wędlinach w 99% pochodzi od odmian niezmodyfikowanych genetycznie. Skrobia ziemniaczana także z odmian niezmodyfikowanych. Jeśli klient nie lubi wedliny z soją to do marketu bierze okulary i kupuje taką bez soi. A jak chce tanio to kupuje z soją. Ma wybór. Musi czytać etykiety i nie może oczekiwać, że kilogram wędliny będzie kosztować tyle co kilogram żywca w skupie.
„Że w biednych, dyktatorskich, oligarchicznych, krajach nie trzeba przestrzegać praw człowieka, przepisów BHP, ani przepisów ochrony środowiska więc koszty produkcji spadają.”
To mi się z GMO nie linkuje. Mam być przeciwny uprawy GMO w Polsce, bo gdzieś w krajach dyktatorskich wyzyskuje się ludzi. Tu dla Pana zachodzi związek przyczynowo-skutkowy? Czy to, że ewentualnie będziemy mieć własne uprawy kukurydzy MON810 przyczyni się do cierpienia tamtych uciskanych? Nie. Czy w czasach przed GMO zjawisko wyzysku prostych robotników nie istaniało i dopiero koncern Monsanto to opatentował?
„Że uprawy GMO służą do tuczu mięsa i produkcji biopaliw głównie dla rozwiniętych krajów nie zaś do wykarmienia głodujących w Afryce”.
Rozumiem, że tuczenie zwierząt na mięso w rozwinietych krajach tanimi paszami z Argentyny uważa Pan za moralnie podejrzane? Lepiej jest tuczyć je drogimi paszami non-gmo i miec jeszcze droższe mięso. No kto na tym zyskuje? Koncern bo zarobił na ziarnie, rolnik bo sprzedał nadwyzki i konsument w bogatym kraju, ktory kupiłe te tańsze pasze i obiżył koszty produkcji mięsa u siebie. Dalej Pan będzie twerdził, że tylko Monsanto ma korzyści? Sądzi Pan że w Argentynie kraju najlepszej wołowiny i jednocześnie producenta soi na pasze i kraju ogromnych terenów przeznaczonych na pastwiska, krowy nie dojadają, bo rolnicy całą soję sprzedaja do Europy? Prosze mi wyjaśnic, gdzie w rolnictwie argentyńskim jest ta krzywda która wyrządza soja GMO? Te nadwyżki na eksport to ta ich krzywda? Niech Pan lepiej żałuje naszego rodzimego rolnictwa (hodowli) bo niestety nie jest samowystarczalne. Bez importu białkowych komponentów pasz nasza hodowla zwierząt załamuje w ciagu jednego roku.
„Doskonale Pan również rozumie że nowe powierzchnie upraw GMO typu solanki czy suche obszary to większe zużycie chemii rolniczej w skali globalnej”.
Nie rozumiem, jak zwiększa zużycie chemii skoro zmniejsza. Proszę mi wyjaśnić. Poważne publikacje wykazują spadek zużycia oprysków w stosunku do odmian tradycyjnych, ale Pan sceptyk i tak wie swoje. Plusy dodatnie i plusy ujemne zapewne.
„Tak samo zresztą jak każdy nowy obszar w krajach trzeciego świata gdzie wprowadzamy nowoczesność”.
Ta „nowoczesność” to nasz grzech pierworodny, prawda? Tu Pana boli. A czy nie robiąc nic i nie dzieląc sie zdobyczami naszej zachodniej cywilizacji z krajami trzeciego świata według naszej aktualnej wiedzy i wyobraźni, bylibyśmy bardziej moralni? Według Pana lepiej nie robić nić bo każde działanie to w efekcie tylko niszczenie lokalnej równowagi i kolorytu ubóstwa? Jeśli tak dobrze jest w krajach trzeciego świata bez nas to dlaczego tam jest głód i dlaczego wymagają naszej pomocy. No dlaczego oni tam sobie sami tych studni nie mogą wykopać i tych szkół wybudować tylko ten PAH im ciągle tam miesza w tym pierwotnym raju?
„Doskonale Pan również rozumie że stwierdzenie iż GMO MOŻE POMÓC rozwiązać część problemów jest czysto PRowskie. Pomoże tylko jeżeli pozwoli to na uzyskanie jakiegoś zysku”.
Na przykładzie Argentyny, która w ciagu kilku lat stała sie największym eksporterem soi mozna zaobserwować, że to nie jest czysty PR. Chyba że 10% wzrostu PKB, w czym udział ma na pewno eksport pasz jest czystym PR. Życzyłbym Polsce takich magików PR w eksporcie.
Tak jak rozumie Pan że dziś karty w gospodarce światowej rozdaje USA a wkrótce być może Chiny jeśli dobrze rozegrają tę grę. I jedni i drudzy w „głębokim poważaniu” mają takich jak my.
No ani Europa, ani Polska tym bardziej nie są już najważniejszymi graczami na arenie gospodarczej. Nikt nam sie juz nie będzie przypochelebiał, ani czapkował. I co teraz? Obrazimy sie i wyjdziemy z pokoju? Własnie dlatego, że nie jesteśmy juz najważniejsi nie możemy strzelac fochów tylko grać kartami, którymi jeszcze grać możemy. Czy jak nie zgodzimy sie na GMO to staniemy sie w gospodarce światowej ważniejsi? Nie! świat nam powie: „dobra, nie to nie, jak nie chcecie być w rolnictwie konkurencyjni cenowo to wasz wybór, wasze koszty”.
„Jesteśmy dla nich jedynie kolejnym rynkiem zbytu stąd powiedzą nam dokładnie to cochcemy usłyszeć”
Każdy kraj duży i mały jest kolejnym rynkiem zbytu dużym lub małym. To, że Europa także jest rynkiem zbytu to jej akurat nie uwłacza. Wbrew temu co Pan sądzi to nie jest określenie pogardliwe, tylko karta do rozegrania. Pan by wolał, żeby Europa była Imperium? No, Panie dobrze, ale to nie można karmic się lękami i bac się GMO w rolnictwie. jak sie chce byc Imperium, anie rynkiem zbytu to trzeba przeć do przodu i narzucac innym trendy. Trzeba miec innowacje, które się bedzie innym odsprzedawać, a nie skansen, który sie pielęgnuje ze łzą w oku.
200 stron o gospodarce żywnościowej? Czy Pan sądzi, że ja nie mam ciekawszych pomysłów na swoje życie tylko przygotowywac sie do dyskusji z Panem według klucza, który mi pan zapoda? Jeszcze raz to Panu napiszę: niech pan nabierze do siebie i swoich racji więcej dystansu, będzie sie Panu lżej żyło! Jeśli jest tam coś szczególnie ważnego na tych 200 stronach, to proszę nam to tu streścić, albo nie zawracac gitary rozdętymi formami literackimi. 😉
4 grudnia o godz. 19:38 15503
Ja to dopiero jestem laikiem w Panach dyskusji. Ale piszę, bo chcę wiedzieć. I dziękuję za wszystkie przekazane mi informacje.
@Wojciech Zalewski, Bakoro
mniej więcej poukładałam to sobie tak, że skoro X przeprowadził badania, i są one rewolucyjne, to dopiero po opublikowaniu ich wyników w czasopiśmie naukowym, a wcześniej uzyskaniu recenzji, można je uznać za wstępnie wiarygodne. Dopiero kolejne badania przeprowadzone przez innych naukowców i uzyskane przez nich wyniki sprawiają, jeśli wyniki pokrywają się z wynikami X, są rzeczywiście uznawane za wiarygodne.
Powiem Panom, moim zdaniem, na czym tracą zwolennicy GMO (choć może i przeciwnicy także, ale z tym jak na razie się nie spotkałam) – ocena ryzyka związanego z danym GMO często nie jest „transparentna” (patrz przykład z PAN i jednym z jego komitetów – gdzie informacja jest sprzeczna, lub ESFA, gdzie producent może część danych, na podstawie których stwierdził, że dane GMO nie jest szkodliwe, przekazać jako tajne), a na dodatek media nasze polskie kłamią w tej sprawie (dziś była audycja w Radiu Jedynka, gdzie dziennikarz z Focusa powiedział, że zanim GMO trafią na nasze rynki są nie tylko badane przez producenta ale także przez agendy przy KE UE – i po co to małe kłamstewko). To sprawia, że ludzie stają się ostrożni.
Wracając jeszcze do „uwiarygodniania” wyników danych badań przez kolejne badania przeprowadzane przez innych naukowców – czy w przypadku UE i dopuszczonych do obrotu ziemniaka i kukurydzy, badania producentów zostały najpierw opublikowane w czasopiśmie a potem jeszcze powtórzone przez szereg niezależnych naukowców (i czy koncern przekazuje wtedy materiał siewny – z tego co napisał BaKoRo o patentach, to raczej nie), i dopiero wtedy uznano je za wiarygodne i wprowadzono na nasz rynek te odmiany?
Proszę o odpowiedź
4 grudnia o godz. 21:28 15524
Wojciech Zalewski
4 grudnia o godz. 6:23
Jest to tekst przygotowany przez prof. Tomiałojcia (znanego oponenta GMO).Zawiera mnóstwo nieścisłości oraz półprawd. Nie jest to grono ani specjalistów od rolnictwa, ani od ochrony roślin (np. Komitet Ochrony Roslin PAN popiera GMO), ani od biotechnologii…
………………………………………………………………………………………
Czyli p. Tomiałojć to taki polski…Seralini? Coś powie,ale może nie do końca lub jak pan pisze ,półprawdy.
Zastanawia mnie fakt ,że są tacy ludzie mający tytuł profesorski (!) i w dodatku są w PAN . Innymi słowy PAN się niejako dyskredytuje. I dalej…. w takim razie jak na serio traktować te wypowiedzi na temat „za” GMO z ust innych naukowców , też PAN.
Prawie zabawnie brzmi Komitet Ochrony Przyrody jest przeciw Komitet Ochtony Roślin jest za. Czyżby w jednym byli naukowi ignoranci w innym nie?
4 grudnia o godz. 21:39 15526
Przecież to proste.
Kto jest „za”, ten jest światłym wysokiej klasy naukowcem, kto „przeciw” – reprezentuje Otchłań, gdzie tytuły profesorskie kupuje się w internecie i potwierdza pieczęcią z kartofla.
4 grudnia o godz. 21:51 15530
stolzmann
4 grudnia o godz. 18:53
Liczę, że w końcu do Pana dotrze, że GMO to tylko technologia pozwalające uzyskiwać nowe odmiany. Niech Pan sobie przemyśli każdy ze swoich zarzutów przeciw GMO, tylko w miejsce GMO wstawi „nowa, lepsza odmiana”.
…………………………………………………………………………………….
Bardzo to pan uprościł :”tylko w miejsce…”
Swego czasu pewien naukowiec chciał ułatwić przez nową technologię prowadzenie robót ziemnych , kopalnianych itp.
Jego pomysł wykorzystania owej technologii (a jakże) poszedł w zupełnie innym kierunku… Trapiony wyrzutami sumienia ustanowił nagrodę, wówczas w czterech dziedzinach nauki…
A może jeszcze inaczej,na wesoło: to „niech sobie pan przemyśli” przypomina mi pewną scenę filmowego już klasyka znanego w Polsce jako „Pół żartem,pół serio”.
4 grudnia o godz. 21:58 15534
@ zezem
Oj byłbym bardziej powściagliwy w porównaniach prof. Tomiałojcia. z Seralinim. To jednak inna liga. Tomiałojć jest uznanym ornitologiem i nikt nie kwestionuje jego dorobku na tym polu. W kwesti GMO (podobnie zresztą jak energii atomowej) wyraża swoje opinie, i obawy co do których ma prawo, choć może w niektórych tematach jest nieco mniej biegły niż w awifaunie. Ale nie prowadzi badań mających udowodnić słuszności jego obaw nie manipuluje wynikami. To co robi chyba mieści sie jeszcze jakoś w dyskusji naukowej, choć niektóre jego stwierdzenia są poddawane krytyce specjalistów z danych dziedzin. Problemem jest to, że te jego obawy są używane przez ekoaktywistów jako dowody przeciw i że stały się podstawą naukowej opinii jednego komitetu PAN. Może więcej pożytku dla ochrony przyrody byłoby gdyby pozostał w sferze ochrony np. terenów lęgowych ptaków niż z jego wypowiedzi o GMO.
@ Kasia S
Odpowiedź będzie ale już nie dzisiaj 🙂
4 grudnia o godz. 22:06 15538
@Wojciech Zalewski
Mam 2 pytania absolutnie bez podtekstów:
1. W którą stronę Pana zdaniem powinna iść praca nad dalszym rozwojem roślin GMO przeznaczonych dla rolnictwa?
2. Czy znalazł Pan jakieś oceny ujawnionych dotychczas badań producentów roślin GMO które służyły do zatwierdzania tychże odmian?
@ stolzmann
>Liczę, że w końcu do Pana dotrze, że GMO to tylko technologia pozwalające uzyskiwać nowe odmiany. Niech Pan sobie przemyśli każdy ze swoich zarzutów przeciw GMO, tylko w miejsce GMO wstawi „nowa, lepsza odmiana”.
Alterglobalizm coś w tym może i jest, możliwe że jestem tym alterglobalistą ale jakoś nie zależy mi na identyfikacji z kimkolwiek.
Ekologia owszem uważam że nalezy dbać o środowisko i staram się to robić bo to nie jest nasza własność i jesteśmy od niego zależni tak jak i nasze dzieci i wnuki
ALE
… jak słyszę dziś w TV że most 4 metrowy jest za niski by łoś przeszedł pod nim a GDDKIA ma go podwyższyć za nasze podatki to mam ochotę gościa „pod kilem” tego mostu przeciągnąć za jego „ekologiczną” brodę …
Proszę również przyjąć wreszcie do wiadomości że aby uczciwie rozmawiać o „nowych lepszych odmianach” należy rozwiać kilka mitów zarówno po stronie za, jak i po stronie przeciw. Mity po stronie przeciw stara się rozwiewać autor konkretami z którymi często trudno bądź nie sposób dyskutować. Ale już mity po stronie za są w opinii zwolenników nienaruszalne.
@BaKoRo
Wreszcie konkrety aż miło poczytać.
Ameryka Łacińska – wskaźniki makroekonomiczne i statystyki mówią jedynie tyle że gdy Pan ma 2 kurczaki a ja nie mam żadnego to średnio mamy po 1. Gdy wczoraj nie miał pan żadnego kurczaka a dziś ma Pan 2 to osiągneliśmy wzrost o 200%. Tymczasem:
http://dzialzagraniczny.wordpress.com/tag/argentyna/
Czyli potwierdza Pan że żywność GMO nie jest rozwiązaniem dla drobnych rolników jak twierdzą zwolennicy te technologii. Mamy zatem konsensus tutaj bo ja też tak uważam.
Niemniej trudno mi znależć na chwilę obecną (<10% bezrobocie) pracę i utrzymanie dla tego rolnika i jego rodziny w polskich miastach. Proces dużej migracji do miast nie trwa od stuleci ale rozpoczął się wraz z rewolucją przemysłową.
Ja nie zabranim nikomu zarabiać. Pokazuję jedynie że żywność GMO na chwilę obecną należy do systemu monopolistycznego opartego na maksymalizacji zysku z którego my tutaj też korzystamy. Proszę nie stwarzajmy iluzji że jest inaczej i służy humanitarnym celom.
Jeśli obszar nie był do tej pory użytkowany rolniczo lub był ale w "archaicznej" technologii upraw to chemii na nim nie stosowano. Adoptując go do upraw RR i HT doprowadzymy do użycia na nim chemii …. Akurat USA i Kanady to nie dotyczy ale innych producentów tak.
Europa zaprzepaściła swoją szansę na konkurencję z USA gdy przejadła efekty planu Marshala. Tymczasem USA wessało młodych naukowców z całego świata kształconych za "nasze" pieniądze. Nasze innowacje już tam są. A co do zacofania proszę poczytać ile świetnych polskich wynalazków leży w szufladach bo nikt nie chce lub nie może w nie inwestować.
Jesteśmy skansenem jeśli chodzi o pojmowanie procesów gospodarczych i demokracji oraz skansenem politycznym. A my konsumenci myślimy że inaczej się już nie da że musimy ten kapitał tutaj bo to szansa itd itd. . Sam Pan pisze że "klient nasz Pan". Klient woli amerykańskie seriale, amerykańskie filmy i amerykańskie żarełko. Tak mu tłumaczą w reklamie że tanie i dobre. Nieświadom tego że w ten sposób nie pomaga w rozwoju lokalnych MŚP które mają potencjał by tworzyć nowe miejsca pracy.
Mój pierwszy szef studiował w USA i pracował tam jako menadżer szkółki drzew ozdobnych. Opowiedział nam kiedyś jak właściciel przekonywał pracowników do kupowania towarów w lokalnym sklepie i paliwa na lokalnej stacji paliw choć ceny były nieco wyższe. ponoć stwierdził że "Za te pieniądze kitóre tam wydacie właściciel stacji i sklepu przyjdzie wcześniej czy później do mnie by zakupić drzewka do swojego ogrodu, a wy mu ten ogród zagospodarujecie. W ten sposób każdy z nas coś zyska."
Do dalszej polemiki na tematy gospodarcze zapraszam w prywatnej korespondencji: maag_net@o2.pl
4 grudnia o godz. 22:48 15545
@sceptyk
„W którą stronę Pana zdaniem powinna iść praca nad dalszym rozwojem roślin GMO przeznaczonych dla rolnictwa?”
W tą samą co kierunek rozwoju roślin otrzymanych za pomocą krzyżowań, w tym samych co roślin uzyskanych za pomocą mutagenezy, etc. i jeszcze troszkę. Technologia nie determinuje kierunku rozwoju odmian roślin użytkowych.
5 grudnia o godz. 10:02 15669
@ Sceptyk
Z artykułu który Pan podlinkował dowiadujemy się, że na wskutek wycinki lasów pod tereny dla rolnictwa kolejne plemię południowoamerykańskich Indian utraciło możliwość życia według tradycji przodków i będzie się teraz musiało ucywilizować, przyjąć styl życia 95% procent pozostałych Argentyńczyków.
Nad losem Indian można ubolewać. Poprzednio mówił Pan o wykorzystywanych rolnikach, którzy tracą ziemię, teraz okazuje się, że chodzi o plemię zbieracko-łowieckie, które jak rozumiem ziemi nie posiada. No nic Panu na to nie poradzę, że taka jest historia rozwoju cywilizacyjnego człowieka tym razem od tysięcy lat; od zbieractwa do rolnictwa, od wsi do miast. I że od wszystkie pokolenia ludzkie stają przed wyborem: albo sie zaadaptuje do zmian, które nadeszły i żyję dalej chociaż inaczej, albo staję w poprzek i ginę w walce, albo z głodu, lub ląduje na marginesie społeczności lub na jej garnuszku. I że Pan uważa że to jest złe. A dostrzega Pan w tych cywilizacyjnych zmianach jakies plusy czy sa tylko negatywne? Ma Pan jakąś konstruktywną gospodarczą alternatywę dla rozwoju świata? Pamieta Pan, że socjalizmu i dobra wspólnego juz sie wszyscy napróbowali i przejedli.
Ale jaki tu dla Pana zachodzi związek z soją RR to pozostaje dla mnie tajemnicą? Myśli Pan że gdyby nie uprawiali soi RR, tylko tradycyjną to mogliby tych lasów nie wycinać? I uprawialiby ją wtedy Indianie bez nawozów i bez pestycydów? I dlatego nie powinniśmy moc uprawiać kukurydzy GM w Polsce?
Reszty nie komentuję bo jest już zupełnie off topic z GMO.
5 grudnia o godz. 10:20 15674
@Bakoro
Pamięta Pan o mnie? naprawdę z niecierpliwością czekam na odpowiedź, choć wydaje się ona oczywista. Ale może się mylę.
5 grudnia o godz. 10:36 15678
@Kasia S Wojciech Zalewski
Znalazłem coś wreszcie na temat tych badań Monsanto. Zgodnie z unijnym prawem powinny one być w pełni jawne jednak Monsanto nie chciało ich ujawnić twierdząc że stanowią one „tajemnicę biznesową”. Niemniej:
1. Greenpeace w 2005 wygrał sprawę z Monsanto w Niemczech dzięki czemu ujawniono badania na podstawie których dopuszczona jest MON 863.
2. Szwedzkie Rada Rolnictwa w 2006 upubliczniła na prośbę Duńskiego Greenpeace badania nad NK 603.
3. Greepeace w 2006 wygrał kolejną sprawę z Monsanto w Niemczech co doprowadziło do ujawnienia materiałów o MON 810.
Badania te zostały przez część naukowców krytycznie ocenione jako niedostateczne i niewystarczające do uznania tych odmian GMO za bezpieczne. Większość z nich zwracało uwagę na wyniki które sugerują toksyczność i zaleca powtórzenie badań. Najcięższy jest zarzut że grupa kontrolna Monsanto liczyła kilka razy więcej zwierząt niż grupa badana co znacząco wpłynęło na wyniki statystyczne.
Czy te zarzuty wobec badań dostarczonych przez Monsanto są prawdziwe?
Wśród krytyków był wówczas i Seralini:
http://link.springer.com/article/10.1007%2Fs00244-006-0149-5
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2952409/?tool=pubmed
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2706426/?tool=pubmed
http://www.biolsci.org/v05p0706.htm
Apropos ostatniego badania Seraliniego to z tego co ja zrozumiałem to metodologia którą przyjął jest odpowiednia i zgodna z wytycznymi OECD dla 90 dniowego studium toksykologicznego takiego jakie wykonuje Monsanto. Nawet szczury ponoć użył te same co Monsanto. http://www.monsanto.com/products/Pages/biotechnology-regulatory-process.aspx#animalperformanceassessments Czyli można je rozpatrywać jako mające wartosć naukową tylko w okresie pierwszych 90 dni badań.
Czy poprawnie wnioskuję?
Nie jest natomiast ta metodologia odpowiednia dla 2 letniego studium ze względu na zbyt małą liczbę szczurów. No i z tego co rozumiem Seralini nie udostępnił surowych danych,
co obecnie uniemożliwia solidną weryfikację badań.
5 grudnia o godz. 11:12 15688
BaKoRo
4 grudnia o godz. 21:58
………………………………………………………………………………………
Nie wiedziałem kim jest prof. T. Skoro jest uznanym specjalistą w dziedzinie o której pan pisze, z kolei nie zajmuje się bezpośrednio biologią molekularną to widocznie jego obawy biorą się per analogiam z tego co zdążył zaobserwować w swoim spectrum prac i zainteresowań naukowych. Widocznie ma jakieś podstawy do owych wątpliwości. Bywa ,że pracując nad jakimś problemem i pochłonięci gorączkowym poszukiwaniem jego rozwiązania, nie widzimy niekiedy prostoty tegoż rozwiązania. Stojąca postronna osoba mówi: „a nie można by to w ten sposób” I w tym momencie:”Eureka”. Chyba znamy to wszyscy z autopsji. Dlatego sądzę, że warto niekiedy posłuchać niekiedy tzw. „gaworzenia”. Amerykanie robią z tego użytek, bodaj w Dolinie Krzemowej, gdzie specjaliści przysłuchują się niekiedy fantastycznym pomysłom laików(słyszałem ,że także dzieci…).
5 grudnia o godz. 11:49 15695
@ Kasia S
Tak, gromadzenie i uwiarygadnianie się nowych odkryć, które stają się naukowo zweryfikowaną wiedzą tak się w skrócie i pewnym uproszczeniu odbywa. Potem te nowe zaskakujące fakty próbuje się jakość teoretycznie wytłumaczyć w ramach zgromadzonej już wiedzy. Jeśli się to nie udaje opracowuje się nowe teorie, które próbują wyjaśnić co jak i dlaczego. Potem prawdziwość tych nowych teorii weryfikuje się kolejnymi eksperymentami. Itd.
Druga sprawa: wszystko co zostaje opublikowane staje się dobrem wspólnym wszystkich ludzi. Oczywiście są autorzy tych badań, ale wyniki i wiedza po opublikowaniu mogą być wykorzystywane przez wszystkich dla dalszych prac, a także komercyjnych zastosowań. To jest oczywiste w przypadku badań, które są finansowane ze środków publicznych. Wszyscy się na to w podatku składamy, więc wszyscy jesteśmy tego właścicielami. (tu nie obowiązują granice państwowe i różnice w stawkach podatku). Nie jest to takie oczywiste w przypadku wyników badań finansowanych z kapitału prywatnego, zwłaszcza jeśli ich wyniki mają mieć zastosowanie komercyjne. Prywatny inwestor wykłada pieniądze na badania pod warunkiem zabezpieczenia się przed sytuacją, w której to on poniósł koszty badań, a zyski czerpie ktoś inny. I systemem który ma zabezpieczać te interesy jest właśnie systemem ochrony patentowej. Zamiast efekty swoich badań ogłaszać w czasopismach naukowych robi to w postaci dokumentu, który nazywa się zgłoszeniem patentowym. Treści przyznanych patentów są jawne i ogólnodostępne, nowa wiedza lub rozwiązania zostają ujawnione i mogą być wykorzystywane do dalszych lub innych badań. Wiedza się nie „prywatyzuje”. Ale prawo do komercyjnego wykorzystywania tej wiedzy zostaje ograniczone tylko do właściciela tych wyników (nie autora). Właściciel może udzielać innym prawa do wykorzystywania tej wiedzy udzielając innym licencji.
Piszę o tym dlatego bo koncerny w tym biotechnologiczne rzadko publikują wyniki własnych badań w czasopismach naukowych, bo nie chcą tracić prawa wyłączności czerpania zysków z komercyjnych zastosowań. W końcu działają dla zysku a nie pro publico bono. Najczęściej te udane rozwiązania patentują, a o nieudanych nie wiemy. Jasne, że nie jest to do końca przejrzysty system i może się tak zdarzyć, że jakieś niewygodne wyniki badań mogą zostać utajnione lub zwyczajnie zniszczone. Ale jak to rozwiązać inaczej żeby wilk był syty i owca cała. Może ktoś ma pomysł? Dlatego prawie nie znajdzie Pani publikacji w naukowych czasopismach, w których ogłasza się opracowanie nowej odmiany. Za to znajdzie Pani publikacje, w których jakiś zespół donosi, że wykonywał np. badania żywieniowe z zastosowaniem konkretnej odmiany GM.
Procedura autoryzacji nowych odmian GM została opisana w Rozporządzeniu WE 1829/2003. Wynika z niej, że podmiot który wnioskuje o dopuszczenie 1) do obrotu i stosowania w żywności i paszach lub 2) do uprawy (to są dwie osobne sprawy) odmianę GMO musi dostarczyć EFSA między innymi:
– szczegółowy opis metody produkcji i wytwarzania GMO,
– kopie wyników badań prowadzonych niezależnie i innych dostępnych materiałów w celu wykazania: że żywność pozyskana z tego GMO nie wywiera szkodliwych skutków dla zdrowia ludzi, zwierząt i środowiska naturalnego i nie odbiega od żywności przeznaczonej do zastąpienia w takim zakresie, że jej normalne spożycie nie powoduje niekorzystnych skutków odżywczych dla konsumentów
– metody wykrywania tego GMO, próbki kontrolne, informacje o wprowadzonej modyfikacji genetycznej
– próbki takiej żywność i propozycje jej monitorowania po wprowadzeniu
Przykładowy wniosek wygląda tak:
http://www.gmo-compass.org/pdf/regulation/soybean/A2704_12_soybean_application_food_feed.pdf
I część przekazywanych do EFSA wyników ma charakter poufny, bo nie zostały opublikowane. EFSA nie może ich ujawniać bo nie jest ich właścicielem. Ale te dostarczone dane ocenia. Powołuje komisje ekspertów, która te dane analizuje i ocenia zachowując poufność. Zleca przetestowanie dostarczonej metody wykrywania tego GMO. Może zlecić dodatkowe badania tej żywności. Efektem pracy tej komisji ekspertów jest naukowa opinia, która jest jawna. Przykładowa wygląda tak, na końcu są jej autorzy:
http://www.gmo-compass.org/pdf/regulation/soybean/A2704_12_soybean_opinion_efsa.pdf
I jeśli opinia jest pozytywna to następnie przed wydaniem decyzji o autoryzacji odmiany lub odmowie, odbywa się głosowanie przedstawicieli krajów członkowskich. Każdy może się zapoznać z wnioskiem i z opracowana opinia naukową. Decyzja zapada w drodze głosowania i przykładowa wygląda tak:
http://www.gmo-compass.org/pdf/regulation/soybean/A2704_12_soybean_commissiondecision.pdf
Zatem jak Pani widzi administracyjna ścieżka autoryzacji nie jest prosta i to wszystko trwa czasem kilka lat. A weryfikacja tych wyników wygląda nieco inaczej niż nauce, choć dla mnie wcale nie mniej wiarygodnie. Te wyniki dostarczane przez koncerny są jakby recenzowane przez tą komisję ekspertów, mogą być nawet wyrywkowo, lub całościowo sprawdzane w laboratoriach podlegających Komisji i współpracujących z EFSA, co się nigdy nie zdarza przy recenzji wyników przed ich publikacja w czasopiśmie naukowym.
Oczywiście części opinii publicznej to nie uspokaja, i naukowcy prowadzą własne badania bezpieczeństwa, żywieniowe, toksykologiczne tej żywności, których wyniki już są publikowane w czasopismach naukowych i podlegają takiej samej ocenie i krytyce innych naukowców jak wszystkie inne naukowe wyniki. I jak na razie nie ma takich wyników dot. GMO, które dowodziłyby szkodliwości konkretnych odmian, które zostały wprowadzone do obrotu, a więc przeszły przez to administracyjne sito. Jeśli się pojawią i nie będą budziły zastrzeżeń metodologicznych, to dzięki tej procedurze autoryzacji łatwo będzie je wycofać z rynku
Na zakończenie dodam jeszcze za autorem bloga, że takiej procedurze autoryzacji nie podlegają nowe odmiany uzyskane w wyniku krzyżowania, czy mutagenezy i innych technik. Takie odmiany uznaje się za bezpieczne a’priori i się je po prostu rejestruje. Czy to jest racjonalne?
5 grudnia o godz. 12:06 15699
@BaKoRo
Zaczyna się Pan kompromitować.
Aspiruje Pan na specjalistę a nie zna sytuacji np w Paragwaju, kraju przypomnę rządzonym przez oligarchów:
http://pulitzercenter.org/blog/untold-stories/soybean-wars-then-and-now
http://www.activistmagazine.com/index.php?option=content&task=view&id=383&Itemid=56
http://www.coha.org/soybean-wars/
Daruję sobie linkowanie z Indii i innych regionów świata uszczęśliwionych przez GMO.
Pan mi wygląda na faceta który nigdy z ludźmi o których pisze nie miał do czynienia i znaczą dla Pana nie więcej niż cyferki w tabelce. Wykupić wysłać do miasta niech klepią biede – to Pańska propozycja dla polskich rolników. Inne zacofane cyferki stojące na drodze cywilizacji i rozwoju w tym „nowych lepszych odmian” i ich areału zasiwów, co się nie adoptują do Pana wizji (slumsów) niechaj zginą w „otchłani” która ich zrodziła. Mieliśmy już takich przywódców w naszej historii nowoczesnej. Będzie Pan miał godnych partnerów.
5 grudnia o godz. 12:24 15705
@BaKoRo
Napomknę jeszcze że problemy wynikające z praktyk stosowanych w Ameryce Łacińskiej w związku z uprawą soi GMO doprowadziły do tego że obecnie producenci i dystrybutorzy starają się certyfikować swoją soję jako odpowiedzialną społecznie i ekologicznie aby poprawić swój wizerunek.
http://wwf.panda.org/what_we_do/footprint/agriculture/soy/responsiblesoy/soy_roundtable/
5 grudnia o godz. 12:52 15711
@sceptyk
„Zaczyna się Pan kompromitować. „
Pan nawet nie skończył jeszcze.
Tak, wina soi GMO za stan w Ameryce Pd. Jakby uprawiano konwencjonalną soję to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej?
Tematu Indii niech Pan nawet nie zaczyna, bo znów Pan się tylko skompromituje. W Indiach prawie 90% bawełny to bawełna Bt (GMO). Gdyby rolnikom nie opłacałoby się uprawiać takiej bawełny to nie byłaby ona tak chętnie uprawiana. I to jest najlepsza odpowiedź czy rolnikom służy uprawa tej bawełny czy nie.
Niemniej czekam teraz na, jak to określił BaKoRo „gonitwę myśli” o sytuacji w Indiach. Czy znów usłyszymy o rzekomych samobójstwach z powodu bawełny Bt? Czym tym razem nas Pan zaskoczy.
5 grudnia o godz. 12:55 15714
@BaKoRo
Dziękuję za tak wyczerpujące wyjaśnienie. Muszę to sobie przemyśleć;)
5 grudnia o godz. 14:07 15725
@ Sceptyk
„Pan mi wygląda na faceta który nigdy z ludźmi o których pisze nie miał do czynienia i znaczą dla Pana nie więcej niż cyferki w tabelce. Wykupić wysłać do miasta niech klepią biede – to Pańska propozycja dla polskich rolników. Inne zacofane cyferki stojące na drodze cywilizacji i rozwoju w tym „nowych lepszych odmian” i ich areału zasiwów, co się nie adoptują do Pana wizji (slumsów) niechaj zginą w „otchłani” która ich zrodziła. Mieliśmy już takich przywódców w naszej historii nowoczesnej. Będzie Pan miał godnych partnerów.”
Wczoraj mnie Pan zapraszał na priva do prywatnej dyskusji bo rzeczowo rozmawiałem, dzisiaj mi Pan nadaje mi cechy demoniczne i krwiopijcze i przyrównuje do XX wiecznych zrodniarzy, tylko dlatego, że jestem za stosowaniem pewnej technolgii pozyskiwania nowych odmian dla rolnictwa. Czy z Pana głową jest wszystko w porządku? Takie huśtawki nastroju miewa Pan regularnie? Widzę, że rozmowa ze mną nasila u Pana objawy paranoi, myślę zatem, że najlepiej dla nas obu bedzie ją zakończyć. Bez urazy. Miłego popołudnia Panu życzę.
5 grudnia o godz. 15:59 15744
Szaleństwo !… czytam te doniesienia i nie wierzę… transgeniczne pomidory, bakłażany, bawełna, kukurydza, soja, ziemniaki, owady, kozy, krowy.. odjazd… Piszą, że ” w przyszłości każdy owad będzie modyfikowany”. Ci pracownicy naukowi to jacyś szaleńcy ! Zabawa w bogów… Nie dziwię, się, że aktywiści anty-GMO są tak poruszeni i protestują przeciwko modyfikowanej soi i kukurydzy. Daj palec, a wezmą ci całą rękę. To przebudowa całej flory i fauny. Przypomina mi to „Wyspę doktora Moreau”.
5 grudnia o godz. 16:41 15758
@al
Trochę już za późno na podnoszenie alarmu, bo od dziesięcioleci na polach całego świata wysiewa się ok. 3 tysięcy odmian roślin (samej pszenicy ok. 200), które są genetycznymi mutantami powstałymi za pomocą substancji chemicznych i promieniowania jonizującego. O krzyżówkach nie wspominając. Żebyś dobrze zrozumiał, al – rośliny te mają zmutowane nawet dziesiątki czy setki tysięcy genów. Tu odsyłam po szczegóły: http://gmo.blog.polityka.pl/2012/07/04/porownanie-technik-hodowlanych/
Al, czas uciekać na Marsa! Mutanty atakują.
5 grudnia o godz. 20:11 15790
@MR
To może pozostańmy przy tych sprawdzonych odmianach zbożowych i owocowych ? Hm ? Kto wie, kto wie, może i na Marsa trzeba będzie się udać.. jak przybędzie Curiosity to się zabiorę, ale kto mi zagwarantuje, że i tam, jak już wszystko na Ziemi pomieszają, nie będą mieszać. Myślę, że za mojego życia jeszcze nie wszystko przepadło, więc poczekam, może nie za późno, a gmo unikać będę i na polu i na stole.
Przeczytałem. To mówisz, skoro jesteśmy już na ty, że krzyżowanie i transgeneza gmo to to samo ? Ciekawe. Ja tam nie wiem, tylko ogrodnik jestem, ale jakoś mi się widzi, że to nie to samo. Że to dwa różne procesy, także jeśli chodzi o bezpieczeństwo, o bariery międzygatunkowe. Naturalna hybrydyzacja jest powszechna w świecie roślin , np w rodzinie wiechlinowatych do której należą zboża. Dlatego nie trzeba było zaglądać w DNA, wyciągać jakiś gen ( a kto by w tej Szwecji o tym wiedział wtedy), aby powstało pszenżyto, albo z poziomek truskawka. Pojęcie gatunku nie jest ostre, ale też nie jest dowolne. Wobec tego wiechlina z poziomką w przyrodzie się nie zejdzie, ale wilk z psem może.
Tak mi się widzi, że ogrodnicy i rolnicy, no i zakonnik Mendel, a jakże, nie znając struktury kwasów nukleinowych, nie potrafiąc przenosić poszczególnych genów w laboratorium, spokojnie, metodą prób i błędów, zdani na ogólne prawa przyrody, krzyżowali jednak dwa organizmy pokrewne, na podstawie już ukształtowanych gamet z całym zespołem genów.
I powiem, że nie zawsze było warto. Na mojej wsi pszenżyto nie jest ulubionym zbożem do uprawy, choć znośne, a i wielu tych psich mieszańców też nie trzeba było tworzyć. Niemniej, te hybrydy i bastardy powstały w zupełnie inny sposób.
Odnoszę wrażenie bowiem, że to bardzo złożone jest, ten cały świat DNA i RNA, te drogi ekspresji genów, to tzw ” śmieciowe DNA”, które miało być nieważne, a okazuje się, że jest ważne, itd itp. Że to nie wystarczy wyciąć jedną sekwencję ignorując cały zapis genetyczny. I że ci szaleni naukowcy nie pojęli go jeszcze i bawią się w bogów.
No bo jeśli to jest to samo, to jak zeszła się truskawka z flądrą, żeby przetrwać w zimnym klimacie ? Bakteria z kukurydzą, co by zabić owada ? Albo, co można sobie wyobrazić, chociaż jest to obrzydliwe, jak zeszła się owca albo krowa z człowiekiem, żeby produkować ludzki enzym lub ludzkie mleko ? W krzyżowaniu tychże takich skutków nie będzie. Coś tu nie pasuje.
5 grudnia o godz. 22:35 15820
@al
ogrodniku, taki cytacik a propos: „Pszenżyto jest unikalnym, uprawnym gatunkiem zboża. Unikalność ta wynika z faktu, że pszenżyto jest rezultatem zaplanowanego eksperymentu, podjętego z zamiarem uzyskania nowego gatunku zboża, w założeniu łączącego zalety pszenicy i żyta, a pozbawionego wad gatunków rodzicielskich. Zboże to jest przykładem modyfikacji genetycznej dokonanej na długo przed pojawieniem się metod biologii molekularnej. Uzyskany po latach żmudnej pracy rezultat – odmiany pszenżyta uprawiane na naszych polach – są, jak to zwykle bywa, pewnym kompromisem w stosunku do teoretycznych założeń, jaki udało się w praktyce badaczom i hodowcom osiągnąć.” (Edward Arseniuk, Instytut Hodowli Roślin i Aklimatyzacji)
(źródło: http://tnij.org/ti2p)
6 grudnia o godz. 15:05 15981
@MR
Ha! Przeczytałem Twój artykuł w Wyborczej „GMO – bezpiecznie i eko”. Dobry tekst, rzeczowy i ciekawe przykłady. Współcześni europejczycy calkowicie już zgłupieli z tego dobrobytu, skoro są przeciwko takim rozwiązaniom i nie widza potrzeby ich wdrażania. Ta współczesna religia zapewnienia 100% bezpieczeństwa i 0% ryzyka, cofa nas w rozwoju. Dobrze że chociaż reszta świata podejmuje wysiłki na rzecz rozwoju, ale za 100 lat to oni nas będa cywilizować. Pozdrawiam 🙂
6 grudnia o godz. 15:29 15988
@BaKoRo
Dzięki wielkie za miłe słowa 🙂 Ja z kolei czytam wszystkie Twoje komentarze i ogromnie się cieszę, że wróciłeś po przerwie na to forum dyskusyjne. Potrafisz niezwykle spokojnie, kompetentnie, mądrze i rzeczowo komentować – mnie czasami zbyt ponoszą emocje, czego później żałuję. A niekiedy już mi się po prostu nie chce odpowiadać na te po tysiąc razy powtarzane mity. Np. jak ktoś wrzuca hasło: „samobójstwa rolników w Indiach” albo „Agent Orange”. Albo czyjąś chaotyczną galopadę myśli i skojarzeń…
Mój tekst w Wyborczej naprawdę sporo zawdzięcza temu blogowi – informacji, inspiracji, przemyśleń. Tak więc dziękuję przy okazji Gospodarzowi i wszystkim racjonalnym dyskutantom, z Tobą na czele.
Serdeczności 🙂
6 grudnia o godz. 16:20 15997
@BaKoRo
>Czy z Pana głową jest wszystko w porządku?
Dziękuję za troskę. Mam nadzieję że i u Pana już wszystko OK. Bez urazy i pozdrawiam.
@Wojciech Zalewski
>Czy znów usłyszymy o rzekomych samobójstwach z powodu bawełny Bt?
Czekałem kiedy padnie ten argument 😛 Niestety ale będzie Pan niepocieszony bo ja nie przypisuje samobójstw wprowadzeniu Bollgarda. Ich przyczyną jest, jak przypuszczam na podstawie reportarzy i dostępnych materiałów, brak przygotowania rolników z zakresu ekonomiki i agrotechniki oraz rozdrobnienie gospodarstw. To w połączeniu z niekorzystnymi warunkami pogodowymi czyni uprawę jakiejkolwiek odmiany niezwykle ryzykowną ekonomicznie. A i ciekawostka, nie mogę teraz namierzyć ale kiedyś trafiłem na materiał mówiący że to nie Bollgardowi India zawdzięcza wzrost produkcji tylko odmianom hybrydowym wychodowanym w Indii i potem skrzyżowanym z Bollgardem.
Ale proszę zwrócić również uwagę że równocześnie problem samobójstw jest poważnym argument przeciwko szybkiej industrializacji „tradycyjnego” rolnictwa. „Rolnictwo bez rolnika” rozwijało się w USA przez kilkadziesiąt lat z równoczesnym rozwojem przemysłu i usług które mogły dać pracę odchodzacym z rolnictwa ludziom. W ameryce łacińskiej nikt takimi rolnikami i ich losem się nie przejmuje dzięki czemu możliwa była tak szybka i skuteczna ekspansja upraw soi, stymulowana w ostatnich latach popytem UE i Chin (przypomnijmy że soja zastąpiła w paszach mączki kostne).
Trzeba sobie zadać pytanie czy to ważne w aspekcie GMO żywności w Polsce?
Panowie kilka razy sugerowali że rozmowa o modelu rolnictwa jest bez znaczenia dla tematu blogu. A tymczasem tak naprawdę to sprawa kluczowa dzisiaj, zwłaszcza dla Polski i polskich rolników. Bowiem po wprowadzeniu odmian GMO do użytku będziemy musieli polegać na nich od poczatku do końca. Jak już kilkakrotnie mówiono koegzystencja w uprawie, transporcie i przetwórstwie jest niezwykle kosztowna.
Dlatego pomimo wszystkich naszych tutaj uniesień za i przeciw tak naprawdę w praktyce albo zaakceptujemy odmiany GM bez ograniczeń i wówczas zapominamy o dalszym rozwoju rolnictwa ekologicznego (w dzisiejszej jego definicji) i konwencjonalnego, konsolidujemygrunty i szukamy zajęcia dla tych co muszą odejść z rolnictwa albo odrzucamy odmiany GM przynajmniej na jakiś czas i robimy wszystko by zdominować unijny rynek eko i organic food.
Co ciekawe kraje takie jak Francja i Niemcy o silnie uprzemysłowionym rolnictwie które na GM by mogły skorzystać bardziej niż my postanowiły chronić swój rynek rolny przed odmianami GM. Nie łudźmy się że kierowały decydentami pobudki związane z ochroną srodowiska naturalnego. Musieli dojść do wniosku że blokada odmian GM w ten czy inny sposób im się opłaca.
Biorąc pod uwagę strukturę gospodarstw rolnych w PL gospodarstwa o powierzchni większej niż 50 ha (potencjalni beneficjenci upraw GM) stanowią zaledwie 0,2% i obejmują ok 13% gruntów. Najwięcej jest „gospodarstw” do 1 ha ale je możemy pominąć bo albo jest to specjalistyczna produkcja albo ubezpieczenie na KRUS. Najliczniejsza grupa to gospodarstwa 1 do 5 ha stanowiące ok 53% i użytkujące ok 65% gruntów. Te gospodarstwa nie skorzystają na uprawie odmian GM ze względu na słabe zmechanizowanie i niemożność obniżenia nakładów pracy własnej co jest możliwe w dużych gospodarstwach.
Czy Pana zdaniem w tej sytuacji wprowadzenie do Polski dostępnych obecnie odmian GMO, przy aktualnym stanie przepisów Unijnych oraz przy aktualnym podejściu konsumentów do GMO, przyniesie realne korzyści dla Polskiej gospodarki?
6 grudnia o godz. 18:27 16022
a to z dziś:
Francuska gazeta Le Monde opublikowała niezwykle mocne oświadczenie wyrażające sprzeciw wobec ataków na profesora Seraliniego. Podpisało je około 140 francuskich naukowców, w tym wielu badaczy z dziedziny nauk rolniczych.
Warto przeczytać, źródło:
http://www.lemonde.fr
tłumaczenie:
gmwatch.org
W tekście jest napisane to, do jakich przemyśleń ja też doszłam po dyskusji z Panami. Nie można założyć z góry, że każda odmiana GMO jest szkodliwa, ale ocena ryzyka, która ma wskazać, że ona jest nieszkodliwa, powinna być oparta na wynikach szeregu rzetelnych, wykonanych nie tylko przez producenta ale i niezależne ośrodki – badań.
6 grudnia o godz. 20:03 16047
@sceptyk
Produkujesz się niesamowicie, a przeoczasz najprostsze fakty. Nikt rolników do GMO nie zmusza. Nie opłaca się, to nie uprawia. Nam jako krajowi w sumie wyjdzie na plus.
6 grudnia o godz. 21:02 16057
@ Kasia S
„Nie można założyć z góry, że każda odmiana GMO jest szkodliwa, ale ocena ryzyka, która ma wskazać, że ona jest nieszkodliwa, powinna być oparta na wynikach szeregu rzetelnych, wykonanych nie tylko przez producenta ale i niezależne ośrodki – badań.”
Co do istoty rzeczy całkowicie sie z Panią zgadzam, ale ująłbym to tak: Nie można z góry zakładać, że każda odmiana GMO jest nieszkodliwa, dlatego za każdym razem należy wykonać skrupulatnie ocenę ryzyka opartą na wynikach szeregu rzetelnie przeprowadzonych badań wykonanych przez producenta i przez niezależne ośrodki (i rozsądnie byłoby to stosować to do wszystkich nowych odmian nie tylko do GMO).
Dodałbym do tego jeszcze uwagę, żeby uzyskaną w badaniach odpowiedź w końcu przyjąć do wiadomości, bo w przeciwnym razie publiczne pieniądze wydane na niezależne badania zostaną wyrzucone w błoto.
Zgadzam się z istotą tego co Pani powiedziała: mamy nową odmianę i nie znamy z góry wszystkich odpowiedzi, dlatego trzeba wszystko spokojnie przebadać i te odpowiedzi uzyskać. Tu jest konsensus pomiędzy zwolennikiem GMO i sceptyczką 🙂
Ale odwracam założenie, które przyjęła Pani na wejściu, z dwóch zasadniczych powodów:
1) Gdyby większość tworzonych odmian GM była obciążona poważnym ryzykiem szkodliwości i tylko niektóre okazywały się jakoś przypadkiem nieszkodliwe, to naukowcy nie wytwarzaliby GMO! Bo po co? Czemu by to miało służyć? Przecież naukowcy w swojej masie nie są szaleni (pojedyncze egzemplarze oszołomów i wariatów znajdą się w każdej grupie zawodowej). Gdyby istniało rzeczywiście tak wysokie ryzyko porażki (wytworzenia czegoś szkodliwego), to nikt nie chciałby sie tym zajmować, ani tego finansować.
2) Z naukowym udowadnianiem nieszkodliwości czegoś jest taki sam logiczny i metodologiczny problem jak z udowadnianiem niewinności przed sądem. Oskarżonemu to prokurator ma udowodnić winę, a nie oskarżony ma udowodnić swoją niewinność, bo tego nie da się zrobić tak do końca, na 100%. Dlatego w przypadku nowych odmian GMO powinno się raczej wykazać ich szkodliwość, a nie wykazywać ich nieszkodliwość. Bo to można robić w nieskończoność i nigdy nie uzyskać odpowiedzi, no bo kiedy uznać, że już wszystko wiemy i wszystko sprawdziliśmy? Można się wypowiadać tylko w zakresie sprawdzanych cech. Po sprawdzeniu ilu parametrów, 10, 100, 1000 uzyskamy 100% pewności? Nigdy. Dlatego odpowiedzialni naukowcy przypierani do ściany pytaniami czy mogą dać 100% gwarancji, że coś nikomu nie zaszkodzi odpowiadają uczciwie, zgodnie z metodologią, że mogą dać 99,9% gwarancji ale nie 100%. Często ludzie chwytają się tego ułamka uznając go za wątpliwość i mówią: „o coś jednak jest na rzeczy!”, „coś wiedzą i nie chcą powiedzieć!”. A przecież zawsze sie może zdarzyć, że coś dla przytłaczającej większości populacji będzie obojętne, ale akurat 1 osoba na milion będzie jednak uczulona na wprowadzone nowe białka. Po prostu nie ma 100% gwarancji, że coś nigdy nikomu nie zaszkodzi. Poza tym dochodzi jeszcze kwestia dawki – wszystko jest trucizną w odpowiedniej dawce. Trzeba o tym pamiętać.
Jak się zatem sprawdza bezpieczeństwo zdrowotne?
1. Wykonuje się klasyczne badania toksykologiczne i ustala się dawkę śmiertelną LD50
2. Wykonuje się klasyczne badania żywieniowe na myszach/szczurach lub innych zwierzętach. Muszą być podzielone na przynajmniej dwie grupy: badaną i kontrolną i być tej samej rasy, muszą być zdrowe, muszą mieć takie same warunki życia i muszą jeść to samo ale z tą różnicą, że badana grupa je np. ziarno GMO, a druga odpowiednik niemodyfikowany. Trzeba pamiętać, że dane zwierzę musi zwyczajowo mieć dany gatunek w swoim jadłospisie i pamiętać, że żadne zwierzę odżywiające się jednym rodzajem pokarmu nie będzie zdrowe, trzeba tą karmę bilansować i badany składnik ma być istotnym, ale nie wyłącznym jej elementem. Takie obserwacje standardowo wykonuje się 90 dni (niezależnie czego szkodliwość się sprawdza), ale można je wydłużać nawet do naturalnej śmierci zwierzęcia, można dopuścić do rozrodu i obserwować kolejne pokolenia. Można wykonywać typowe badania biochemiczne i fizjologiczne różnych parametrów i ocenia ogólny stan zdrowia zwierząt, można zrobić sekcje i sprawdzać czy są zmiany w narządach wewnętrznych, badania histologiczne. Wszystko trzeba wykonywać u obu badanych grup i wyniki badanej odnosić do kontrolnej. Najlepiej żeby badanie było podwójnie ślepe tzn. żeby wykonujący ją badacz nie wiedział która grupa jest która, co daje gwarancję, że oczekiwania badacza nie będą wpływać na jego ocenę materiału.
3. Wykonuje się badania składu jadalnej części tych nowych odmianach: białka, tłuszczu ilość + profil, węglowodanów, witamin, mikro i makroelementów, suchą masę, zwartość wody, barwniki naturalne, alkaloidy itd., zanieczyszczenia takie jak metale ciężkie, mykotoksyny, pestycydy. Tylko ocena tych parametrów jest trudna w sposób bezwzględny, dlatego wykonuje się tzw. : „substantial equivalence” czy ocenę równoważności składnikowej w porównaniu z niemodyfikowanym genetycznie odpowiednikiem, który staje się punktem odniesienia do oceny czy i jakie zmiany zaszły na wskutek modyfikacji genetycznej. A następnie ocenia się czy te zmiany mogą mieć niekorzystny wpływ na zdrowie.
4. Wykonuje się testy na obecność alergenów z surowicami i sprawdza czy pojawiły się jakieś nowe. Trzeba pamiętać, że część populacji jest uczulona na alergeny zawarte również w niemodyfikowanych genetycznie odpowiednikach np. pszenicy, soi, kukurydzy.
Starczy już tej pisaniny 😉 Mam nadzieję, że rozjaśniłem nieco Pani wątpliwości dotyczące badań GMO i oceny wyników.
7 grudnia o godz. 9:28 16204
@stolzmann
Produkujesz się niesamowicie, a przeoczasz najprostsze fakty.
Zdaje się że również przeoczasz jeden prosty fakt. Rolnicy beda mieli wybór tylko teoretyczny. W praktyce rozdzielenie produkcji GM i non GM czyli tzw koegzystencja bedzie niezwykle trudne i kosztowne w realizacji. Pytanie zasadnicze kto ma ponosić te koszty? Czy po ich poniesieniu bilans będzie dodatni?
Czy istnieją jakies prognozy ekonomiczne w tym zakresie?
7 grudnia o godz. 15:04 16292
@MR
Nie rozumiesz. Widzę, że nie masz doświadczenia ani ogrodniczego, ani rolniczego. O genetyce też nie wiele wiesz. A tu trzeba być praktykiem i badaczem, a nie tylko wklejać linki, żeby na łapu capu odbić piłeczkę. Pszenica i żyto to gatunki spokrewnione, wiechlinowate. Ich skrzyżowanie nie ma nic wspólnego ze współczesnymi technikami genetycznymi, chociażby z tego względu, że wtedy ich nie znano. A że mamy do czynienia z dziedziczeniem w krzyżowaniu tradycyjnym , to jest jasne.
No to skoro siedzisz przed tym komputerem i linki wklejasz, to parę też na odchodne znalazłem:
http://www.ekomost.pl/?sec=8&sub=31
Człowiek od zawsze krzyżował organizmy w celu uzyskania lepszych odmian, czy genetyczne modyfikacje to nie to samo?
Nie, to nie to samo. Tradycyjne krzyżówki polegają na krzyżowaniu roślin tego samego gatunku lub gatunków blisko spokrewnionych, a następnie wybieraniu tych organizmów, które posiadają pożądane przez nas cechy do dalszego rozmnażania. Jednak kombinacje te mogą bez problemu powstać również w przyrodzie – rola człowieka sprowadza się jedynie do ukierunkowania tego procesu (zestawianie ze sobą osobników o określonych cechach, selekcjonowanie potomstwa itp.). Tymczasem GMO zawierają zwykle kombinacje genów, które w przyrodzie nie mogłyby powstać, ponieważ nie da się skrzyżować np. pomidora z myszą. Dlatego tak trudno przewidywać i kontrolować ich wpływ na środowisko, interakcje z innymi gatunkami i odmianami, skutki powstawania nowych, niekontrolowanych kombinacji. Nie wiemy, co się stanie, jeśli geny sztucznie wprowadzone np. do rzepaku wejdą w interakcje z genami kapusty lub gorczycy, z którymi rzepak bez problemu się krzyżuje.
http://www.mnn.com/food/healthy-eating/stories/genetic-engineering-vs-selective-breeding
http://natureinstitute.org/txt/ch/nontarget.php
7 grudnia o godz. 16:01 16302
@sceptyk
Popełniasz typowy polegający na wrzuceniu różnych odmian roślin transgenicznych do jednego worka z napisem GMO. Sposób odseparowania różnych typów upraw zależy bowiem od tego, jaką roślinę się uprawia. Np. strefy buforowe między uprawami kukurydzy ani nie są kosztowne, ani kłopotliwe. Potwierdzają to badania polowe przeprowadzone m.in. w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin.
8 grudnia o godz. 10:47 16570
@MR
Oprocz separowania upraw mamy jeszcze separowanie transportu, przechowywania i przetwórstwa.
Dzięki powszechności pasz z soi GM nasi producenci jaj ekologicznych kupują paszę w Holandii bo w polsce nie ma dostępnej paszy bez GM. W 2009 r szwedzi kupujacy od nas GM free kukurydze na paszę po wyrywkowej kontroli stwierdzili 4% zawartość kukurydzy GM. Najwidoczniej rolnicy którzy „importowali” do Polski nasiona GM uszczęśliwili pyłkiem badź domieszką zbiorów tych rolników ktorzy uprawiali zwykłą kukurydzę zamykając im rynek zbytu.
Te przypadki pokazują że realnie na koegzystencję raczej nie mamy co liczyć, chyba że dostawca odmian GM pokryje związane z nią koszty. Dziś mowimy o dwóch odmianach GM dopuszczonych w UE ale już wkrótce pojawia się kolejne.
8 grudnia o godz. 11:24 16578
Widzę ze tu wyjątkowo ciekawa dyskusja się tym razem wywiązała! Niestety nie nadążam z czytaniem 🙁
@WZ
Zaskoczył mnie Pan wiadomością o planach wprowadzenia zdrowszej soi GMO na rynek. Myślałem, że się czegoś takiego jeszcze długo nie doczekam 😛
I zgadzam się, że GM to metoda która pozwala na szybkie (i być może tańsze, nie jestem pewien kosztów) wprowadzanie pożądanych cech do hodowanych roślin. Jednak w przypadku gdy pożądana cecha nie jest kodowana przez pojedynczy gen, tylko wymaga zmian całych szlaków metabolicznych lub systemów regulatorowych, to chyba metody GM zaczynają być równie praco- i czaso-chłonne co metody tradycyjne?
Zastanawiam się, jak Pan widzi przyszłość hodowli roślin? Czy metody tradycyjne przestaną być używane? Czy aktywność taka, jaką zajmuje się np Centrum Roślinnych Zasobów Genowych IHAR-PIB stanie się niepotrzebna, bo każdy będzie mógł projektować sobie roślinę według własnych potrzeb i nie będzie już musiał szukać odmian „tradycyjnych” pasujących do jego potrzeb?
8 grudnia o godz. 21:03 16676
@Gronkowiec
„Zaskoczył mnie Pan wiadomością o planach wprowadzenia zdrowszej soi GMO na rynek.”
A Pan mnie zaskoczył swym artykułem w EMBO (jeśli to Pan jest autorem).
„…metody GM zaczynają być równie praco- i czaso-chłonne co metody tradycyjne?”
I tak, i nie. Owszem projekty są coraz bardziej skomplikowane. Z drugiej strony, metody modyfikacji są stale udoskonalane i stają się nie tylko bardziej wydajne ale i bardziej precyzyjne.
„Czy metody tradycyjne przestaną być używane?”
Myślę, że nie. A na pewno nie w najbliższej przyszłości. To raczej uzupełnienie. Najpierw transformujemy rośliny, a potem możemy korzystać z tego typu odmian w konwencjonalnych programach hodowlanych.
„każdy będzie mógł projektować sobie roślinę według własnych potrzeb i nie będzie już musiał szukać odmian „tradycyjnych” pasujących do jego potrzeb?”
To jeszcze fantastyka, ale kto wie co nas czeka. Działalność KCRZG jest jednak potrzebna dla zachowania naszych zasobów genowych, więc tutaj inżynieria genetyczna nic nie zmienia.