Powoli opada kurz po wydarzeniach z zeszłego weekendu. Temat GMO znów przyciągał uwagę telewidzów, radiosłuchaczy oraz internautów. Niemal każdy szanujący się portal informacyjny przekazywał relację z niedzielnej manifestacji przed pałacem prezydenckim. W tym miesiącu to już trzecia manifestacja członków Koalicji Polska Wolna od GMO. Jednak tylko ta zyskała taki rozgłos i wywołała medialną burzę.
Efekt jaki wywarła owa manifestacja w mediach był zapewne wzmocniony poprzez udział tzw. celebrytów. Tak więc do aktywistów dołączyli: Pani Edyta Herbuś, Pan Michał Piróg czy Pani Dorota „Doda” Rabczewska. Ta ostania nawet zabrała głos, powtarzając głównie, że „GMO to ludobójstwo”. Swój „występ” (bo chyba w takich kategoriach należy rozpatrywać jej udział w proteście przeciw GMO) skwitowała: „Jeśli znów wpadnę na jakiś genialny pomysł to dam znać.” Chciałbym powiedzieć, że czekam z niecierpliwością, niestety skłamałbym.
Nie chciałbym komentować bzdur, które padały z ust rodzimych celebrytów. Osobiście uważam, że udział tego typu „ekspertów” w manifestacjach co prawda przyciąga uwagę mediów, w efekcie jednak jedynie szkodzi i podważa i tak mocno ograniczoną wiarygodność organizacji zwalczających GMO.
Przyglądając się relacjom telewizyjnym z protestu dostrzegłem pewną ciekawą rzecz, która zapewne wielu umknęła. Wśród około 150 protestujących osób nie dostrzegłem żadnego transparentu organizacji Greenpeace czy choćby głównych „twarzy” tej organizacji zaangażowanych w walkę z GMO. I rzeczywiście. Organizacja Greenpeace odcina się od niedzielnego protestu. Jest to o tyle dziwne, że jeszcze do niedawna była przecież członkiem Koalicji Polska Wolna od GMO (a może nadal jeszcze jest?).
Przedstawiciele Koalicji Polska Wolna od GMO oburzeni postawą Greenpeace wystosowali do Macieja Muskata (szefa tej organizacji) oficjalny list , w którym piszą między innymi: „W zaistniałych okolicznościach, trudno oprzeć się wrażeniu, iż organizacja [Greenpeace – WZ] znajduje się pod wpływem tych samych podmiotów, z którymi stara się walczyć”! Zadziwiające. Greenpeace jest atakowane w taki sam sposób jak wszyscy, którzy mają odmienne zdanie od Koalicji Polska Wolna od GMO. Argumenty są podobne do tych jakie sam Greenpeace nierzadko wypowiada w stosunku np. do naukowców z Polskiej Akademii Nauk. Świat staje na głowie.
Sama postawa Greenpeace w odniesieniu do nowej ustawy jest również dosyć frapująca. Przy całym swym błędnym podejściu do kwestii GMO oraz wykorzystania inżynierii genetycznej w udoskonalaniu roślin użytkowych i zbóż, tym razem organizacja ta zachowuje się dosyć racjonalnie. Jest to o tyle zaskakujące, iż aktywiści tej organizacji protestowali przeciw poprzedniemu projektowi ustawy o nasiennictwie, a który tylko nieznacznie różnił się od obecnego. Joanna Miś, koordynatorka kampanii przeciw GMO, w tekście umieszczonym na głównej stronie Greenpeace pisze, że nowa ustawa wcale nie otwiera Polski na GMO, a ma jedynie na celu dostosowanie Polskiego prawa do wymogów Unii Europejskiej (w przypadku poprzedniego projektu tego nie dostrzeżono).
Pani Joanna wspomina również o tym, że kraj nasz czekają wielomilionowe kary w przypadku nie implementowania owych zapisów w prawie polskim. Wspomina również o tym, że ustawa o nasiennictwie nie ma nic wspólnego z wymogiem znakowania żywności GMO. Taki obowiązek od dawna jest wprowadzony na terenie naszego kraju, o czym zdaje się zapomnieli protestujący pod pałacem prezydenckim. W podobnym tonie co Joanna Miś w liście skierowanym do Koalicji Polska Wolna od GMO wypowiada się inny aktywista Greenpeace, Pan Robert Cyglicki. Pisze m.in.: „Wbrew temu, co krąży po Internecie, ustawa pozostawia obowiązujące, krajowe zapisy rozporządzeń dotyczące znakowania materiału siewnego. I wreszcie ustawa dotyczy nasion, nie żywności, więc de facto nic nie zmienia w zakresie obrotu, czy znakowania żywnością zawierającą składniki GMO, o czym też ostatnio było niesłusznie głośno.”
Jesteśmy więc świadkami pęknięcia/rozłamu środowisk zwalczających GMO. Jakie mogą być tego przyczyny, iż Greenpeace nieco łagodzi swoje stanowisko w odniesieniu do niektórych aspektów związanych z GMO? Mimo wszystko oceniam Greenpeace w kategoriach solidnej maszyny PR-owej. Czyżby „ktoś” z organizacji zorientował się, że ideowa i bezwzględna walka z GMO przynosi więcej strat niż korzyści?
Tak więc zarysowują się dwie frakcje w obozie anty-GMO. Bardziej radykalnych czy wręcz momentami fanatycznych członków Koalicja Polska Wolna od GMO oraz pozornie „racjonalnych” aktywistów Greenpeace. Jak do tej pory organizacje te ramię w ramię stały w opozycji do GMO. Jak obecnie wyglądać będzie współpraca tych dwóch środowisk? Trudno ocenić. Na pewno będziemy jeszcze oglądać osoby z tych organizacji stojące razem na niejednej manifestacji czy proteście.
27 listopada o godz. 23:11 13760
Jestem absolutnym przeciwniekiem GMO, Całe te gmo ma służyc uzależnieniu ludzi od okreslonego jedzenia(roślin itp). Jak wiadomo tam gdzie się posadzi GMO nic innego przez dziesiatki lat nie urosnie a przy kurczących sie na świecie terenach uprawnych i wzroscie populacji nie wrózy to dobrze .Po za tym jedzenie zywności gmo jest uzalezniające to jak z fasfodami jak za czesto sie je to potem zdrowa zywność poprostu nie smakuje , z gmo może byc to samo , po za tym kto wie jak oni ta zywnośc modyfikuja.
28 listopada o godz. 5:17 13851
Powyższy komentarz jest świetnym przykładem. „Kto wie, jak modyfikują?” Tak się składa, że taka wiedza obca jest zazwyczaj przeciwnikom GMO, ci, którzy wiedzą, jak się to modyfikuje (bo taka wiedza jest dostępna), jakoś nie mają zazwyczaj wiele przeciwko tej żywności. Nieprawda, że nic nie wyrośnie i nieprawda, że musi być niesmaczne. Proszę nie ośmieszać się w internecie. Ciekawe, że po heksaploidalnej pszenicy cokolwiek jeszcze rośnie 😉 A od pierwotnej trawy różni się dosyć znacznie.
A Greenpeace się nie dziwię. Wśród osób wykrzykujących takie bzdury, jak na rzeczonej manifestacji (ludobójstwo, nie chcę chemii w jedzeniu itp.) trudno stanąć bezkrytycznie.
28 listopada o godz. 7:09 13882
Ja tam wątpię by postawa Greenpeacu miała cokolwiek wspólnego z racjonalnością – to jednak czysty piar. Racjonalność greenpisu to widać gdy w szczelnych kostiumach chroniących przed zagrożeniem biologicznym chadzają po polach modyfikowanego rzepaku…
28 listopada o godz. 7:52 13892
Akurat tu Greenpeace’u i paru innych ciał opiniotwórczych ruchu ekologicznego (w tym jednoosobowego, ale dość znanego ciała, jakim jest Adam Wajrak) nie podejrzewam o zmianę poglądów i chęć odcięcia się od nieraz kompromitujących sloganów sojuszników. Wydaje mi się, że nie ma tu żadnego haczyka i oni naprawdę liczą na drogę francuską, tzn. dopuszczenie do obrotu mocą ustawy, zgodnie z prawodawstwm unijnym i wymogami WTO, oraz zakaz uprawy mocą rozporządzenia. Aż tle, ale też tylko tyle.
28 listopada o godz. 10:01 13920
Co się dziwić, przeciwnicy GMO nie potrafią nawet uzgodnić czy w końcu „nasiona GMO rozsiewają się wszędzie i wypierają naturalne gatunki roślin” czy „nasion GMO nie da się wykorzystać do ponownego wysiania”.
„GMO to ludobójstwo” – argumenty celebrytów łudząco przypominają te, których używa prawica w odniesieniu do in vitro. A niby celebryci wszyscy co do jednego pozują na nowoczesnych i liberalnych…
28 listopada o godz. 14:33 13998
Każdy w naszym dzisiejszym świecie patrzy, aby mieć zatrudnienie! Dla strażaka mogłoby się codziennie palić, zdrowy człowiek nie daje pracy lekarzom, policjant bez złodzieja staje się niepotrzebny, więc dlaczego naukowiec ma być przeciwko GMO ??? Nawet jakby się za pare lat okazało, że GMO naprawdę jest niezdrowe to ci sami naukowcy, którzy teraz są jak najbardziej za GMO, znajdą jutro pracę próbując nas z GMO wyleczyć! Nie można odbierać im możliwości zarobku!
28 listopada o godz. 14:58 14006
Greenpeace zaufał Ministrowi Rolnictwa w kwestii rozporządzenia blokującego GMO i mam nadzieję że słusznie. Akcja pod PP raczej nie zaszkodzi sprawie a przyczyni się do szerszej dyskusji o GMO.
Co do bzdur to TVP wyemitowała wypowiedź plantatora kukurydzy że BT kukurydza to nic więcej jak uruchomienie jej własnego genu obronnego co jest większą bzdurą aniżeli niechęć do chemi w jedzeniu.
Nie trzeba być profesorem aby po przeczytaniu etykiety większości produktów dojść do wniosku że to nie jedzenie a mieszanka cukrów i tłuszczy doprawiona chemią.
Jest tańsza bo zawiera odpady (m.inn. MoM) z innych procesów produkcyjnych. Tylko jaka jest wartość żywieniowa takiego posiłku? Do tego doszedł kolejny cud agrotechniki czyli GMO.
Ale wróćmy do genezy problemów z akceptacją jedzonka GMO przez społeczeństwo. Bo przecież insulinę akceptujemy, przeszczepy od świń również. Myślę że tutaj przemysł biotechnologiczny zawalił sprawę poprzez trzymanie w tajemnicy badań nad gmo i nachalny sposób wprowadzenia tego produktu na rynek.
Gdy czytam że Seralini to jedyny facet który prowadził badania przez 2 lata, że badania udostępnione przez Monsanto są na jeszcze niższym poziomie niż Seraliniego, albo że FDA i EFSA zatrudnia ludków silnie związanych z przemysłem i lobby biotechnologicznym to zdecydowanie będę omijał GMO szerokim łukiem. .
Nic nie pomogłoby bardziej GMO jak niezależne, ściśle naukowe i długoterminowe badania ufundowane przez producentów (bo to w ich interesie) i prowadzone wspólnie przez zwolenników i przeciwników tej technologii. Przy zachowaniu wysokiego standardu takich badań byłby to wreszcie stały punkt zaczepienia do dalszych dyskusji.
Ale widać obecna sytuacja jest na rękę obu stronom.
Poza tym GMO jeśli małoby być w Polsce dopuszczone to niech przynajmniej to będzie dzieło naszych naukowców i firm co pozwoli zatrzymać w obrocie gospodarczym dość znaczne środki finansowe zamiast wyprowadzać je do koncernów w USA. Poza tym wytworzy konkurencję dla Monsanto który chce jak najszybciej opanować rynek swoimi patentami.
I to jest moim zdaniem koronny argument stojący za zakazem upraw GMO w naszym kraju i w Europie. Ochrona rynku przed monopolem który nic szczególnie godnego uwagi na ten rynek nie wniesie.
Bo jakoś nie widać aby głód na świecie się zmniejszył przez ostatnie 15 lat albo by GMO ozłociło rolników w USA czy gdzie indziej. Innymi słowy nie jest aż tak dobre jak próbują nas o tym przekonać producenci GMO.
28 listopada o godz. 16:00 14023
> I to jest moim zdaniem koronny argument stojący za zakazem upraw GMO w naszym kraju i w Europie. Ochrona rynku przed monopolem który nic szczególnie godnego uwagi na ten rynek nie wniesie.
A czy wiesz, że tradycyjne odmiany roślin uprawnych już od dawna są patentowane? Za chwilę zresztą patenty na najpopularniejszeo odmiany roślin GMO wygasają, więc „ochrona przed monopolem” przestaje być argumentem. Argumentem jest to, że takie rośliny trzeba mniej nawozić i stosować mniej środków ochrony roślin, przez co plony są zdrowsze od „tradycyjnych”, zasypanych chemią. Ale tego od przeciwników się nie dowiesz.
> Bo jakoś nie widać aby głód na świecie się zmniejszył przez ostatnie 15 lat
Oczywiście, że się zmniejszył wszędzie tam, gdzie ludzie dali sobie na to szanse. Nadal jest problemem tam, gdzie biegają z kałasznikowami zamiast z motykami. Ale czy to wina GMO?
> albo by GMO ozłociło rolników w USA czy gdzie indziej.
Jak myślisz, dlaczego rolnicy preferują uprawy GMO nad tradycyjne? Są przymuszani?
> Innymi słowy nie jest aż tak dobre jak próbują nas o tym przekonać producenci GMO.
Ależ jest nawet dużo lepiej, tylko nie należy słuchać propagandy antyGMO, bo ta dość rzadko posługuje się faktami i prawdą (vide badania Seraliniego), za to jest ona obficie finansowana przez producentów nawozów i środków ochrony roślin, co nieco osłabia zarzut przeciwników, że każdy wyrażający się dobrze o GMO jest na pasku Monsanto.
28 listopada o godz. 20:38 14099
Proszę admina o wykasowanie poprzedniego wpisu. Pomerdałem coś ze znacznikami i tekst jest niekompletny. Poniżej zamieszczam własciwy komentarz.
Co do patentów to fakt, mamy ustawę o ochronie prawnej odmian roślin. Sam ostatnio złapałem się na rozważaniach czy nie opatentowć mojego genomu. Nóż coś tam jest takiego co okaże się mi niezbędne i bedę musiał za to komuś płacić … 🙂
> Argumentem jest to, że takie rośliny trzeba mniej nawozić i stosować mniej środków ochrony roślin, przez co plony są zdrowsze od „tradycyjnych”, zasypanych chemią. Ale tego od przeciwników się nie dowiesz.
Ten argument już dawno poległ a przyczyniła się dotego sama technologia Roundup Rdy.
1. Niedawno bodajże w styczniu tego roku na wniosek Monsanto w UE zwiększono dopuszczalną ilość glifosatu (aktywnyt składnik roundupu) do poziomu 10 ppm w produktach roślinnych po tym jak jego zawartość w kilku dostawach soi i innych surowców przekroczyła poprzednią normę 0.1 ppm.
2. RoundupRdy to technologia zakładająca odporność na glifosat właśnie. Co to daje rolnikowi? Może pryskać ile zechce i w praktyce robi to przynajmniej 2 razy. Wcześniej mógł użyć Roundupu tylko przed siewem czyli raz. Teraz pryska również w trakcie wzrostu RR roślinki i często tuż przed zbiorem, ponoć ładnie dosusza się ziarno.
3. Część roślin (chwastów) okazała się odporna na glyphosat lub też taką odporność nabyła (podobnie jak szkodniki na Bt toksynę). Monsanto nawetponoćzwracałouwagę bynie pryskać 2 razyw roku. Na ten problem ma być odpowiedzią odmiana odporna również na 2 4 D ponoć bardziej toksyczny herbicyd.
4. Jeśli wierzyć doniesieniom USGS w USA zużycie samego glyphosatu wzrosło z 11000 ton w 1992 do 88000 ton w 2007 r i jest on obecnie obecny w wodach gruntowych i powietrzu.
Jeszcze kilka przykładów obalających mit zmniejszonego użycia chemikaliów na roślinach GMO mógłbym wyszukać ale chyba nie ma takiej potrzeby.
>Oczywiście, że się zmniejszył wszędzie tam, gdzie ludzie dali sobie na to szanse.
Raczej tam gdzie ludzie dali biednym szanse. Obecna produkcja żywności w zupełności zaspokaja obecne potrzeby żywieniowe świata. Tyle że my tutaj marnujemy ok 30% jedzenia i pochłaniamy go znacznie więcej niż potrzebujemy. Dziśproblemme nie są braki produkcyjne tylko dystrybucja dóbr między bogatymi i biednymi tego świata. Co zaś tyczy się nadchodzącej eksplozji demograficznej to przemysłowe rolnictwo prawdopodobnie nie podoła wyzwaniu z uwagi na topniejące zasoby wody pitnej.
>Jak myślisz, dlaczego rolnicy preferują uprawy GMO nad tradycyjne? Są przymuszani?
W wypowiedziach rolników z USA dostępnych w internecie w tym w rzetelnych źródłach przewija się biadolenie że nie mają gdzie kupić zwykłych nasion albo ich cena jest równie wysoka jak GM. To samo słychać w biednych prowincjach Indii. W obukrajachrynek nasion opanowały firmy biotechnologiczne. Nie wiem jak jest u nas ale jeśli wierzyć aktywistom to 80% naszych dostawców nasiennych też kupił Monsanto. Więc jak tego nie nazwać jeśli nie monopolem.
Co do „pozytywów” to rolnicy mają nieco uproszczoną uprawę bo zamiast siedzieć na polu cześciej je spryskają oszczędzając czas. Z wikszymi plonami bywa już różnie bo one i tak w większości zależą od warunków pogodowych.
Szczerze powiem że nie interesuje mnie żadna propaganda. Jestem dużym chłopcem i sam potrafię wyciągać wnioski. To czego nie lubię to traktowanie sceptyków GMO jak zacofanych matołów przeciwnych postępowi i ośli zachwyt nad nowymi technologiami upraszczającymi życie które nie wiadomo jaki przyniosą skutek w dłuższej perspektywie.
28 listopada o godz. 20:41 14100
Sceptyk. Podjąłeś temat, który przez gospodarza blogu jest skwapliwie zamiatany pod dywan.
Camel, nie zdziw się, gdy się dowiesz, że te patenty cudem zostały przedłużone. Po opatentowaniu zaokrąglonego prostokąta przez Aple powinieneś być czujniejszy.
Nawiasem mówiąc, pismaki jak zwykle pomyliły wzór użytkowy z patentem – to o zaokrąglonym prostokącie Aple’a – bo nie wydaje mi się, by urzędy patentowe zajmowały się patentowaniem kształtów geometrycznych dla samych kształtów.
28 listopada o godz. 20:48 14104
Jako ze ciagle powraca na tym blogu stwierdzenie, ze tradycyjne odmiany roslin tez sie patentuje, to chcialbym sie zapytac, czy ktos znajacy sie na prawie moglby wskazac gdzie dokladnie opisano ze mozna cos takiego robic? Bo mi sie zdaje, ze w EU nie ma takiej formy ochrony prawnej odmian roslin jak ich patentowanie… Wiec chcialbym zbey ktos wyjasnil sprawe
@sceptyk
Nie ma co nawet probowac patentowac swojego genomu, niestety rozne firmy maja juz patenty na fragmenty twojego genomu, wiec nie masz juz prawa go opatentotwac 🙂 Firmy biotechnologiczne Cie ubiegly.
@Stary Polak z PRL-u
A czy przypadkiem ten patent Apple’a na ksztalt telefonu to nie jest historia z USA? Tam oni maja zupelnie inne prawo patentowe niz w Europie.
28 listopada o godz. 21:17 14113
@Gronkowiec
„gdzie dokladnie opisano ze mozna cos takiego robic?”
Może tu Pan coś znajdzie na ten temat.
Patent Claims on Plants
Ochronę praw hodowcy do odmiany można również traktować jako rodzaj patentu. Zasady, z punktu widzenia rolnika, są identyczne.
@panek
„Wydaje mi się, że nie ma tu żadnego haczyka i oni naprawdę liczą na drogę francuską, tzn. dopuszczenie do obrotu mocą ustawy, zgodnie z prawodawstwm unijnym i wymogami WTO, oraz zakaz uprawy mocą rozporządzenia. Aż tle, ale też tylko tyle.”
Zgadzam się z Panem.
28 listopada o godz. 21:26 14119
Miałem nadzieję, że zwolennicy GMO w końcu otworzą oczy, a tu niestety okazuje się, że robią coraz więcej szumu tam gdzie nie trzeba podkopując sobie dołek – ten ‚artkuł’ pod którym właśnie się wypowiadam jest tego najlepszym dowodem.
http://www.premier.gov.pl/centrum_prasowe/wydarzenia/gmo_pytania_i_odpowiedzi_ws_,11716/
osły i tak was wydmają, więc pozabijajcie się już teraz i będzie spokój:) Pozdrawiam.
28 listopada o godz. 21:29 14121
@sceptyk
” Niedawno bodajże w styczniu tego roku na wniosek Monsanto w UE zwiększono dopuszczalną ilość glifosatu (aktywnyt składnik roundupu) do poziomu 10 ppm w produktach roślinnych po tym jak jego zawartość w kilku dostawach soi i innych surowców przekroczyła poprzednią normę 0.1 ppm.”
I jaki wniosek z tego wypływa?
„Co to daje rolnikowi? Może pryskać ile zechce i w praktyce robi to przynajmniej 2 razy. Wcześniej mógł użyć Roundupu tylko przed siewem czyli raz. Teraz pryska również w trakcie wzrostu RR roślinki i często tuż przed zbiorem, ponoć ładnie dosusza się ziarno.”
Jednym słowem, zanim wprowadzono roślin RR rolnik pryskał swoje rośliny tylko przed wschodem, a potem nie używał żadnych herbicydów? Chciałbym Pana uświadomić, że „wcześniej” rolnik musiał używać zamiast jednego Roundupu, kilku herbicydów selektywnych (zależnie od gatunku). tego typu związki mają to do siebie, że zwykle są bardziej toksyczne od tych o szerokim spektrum działania (np. Roundup). Według Pana lepiej pryskać jednym herbicydem o niewielkiej toksyczności, czy kilkoma o większej?
„Część roślin (chwastów) okazała się odporna na glyphosat lub też taką odporność nabyła „
Tak. W Europie mamy np. 9 superchwastów odpornych na glifosat, w USA mamy 11 tego typu roślin. W Europie mamy 0 ha upraw roślin odpornych na glifosat, w USA ok. 50 mln ha upraw GMO odpornych na glifosat. Jaki wypływa z tego wniosek?
„Jeśli wierzyć doniesieniom USGS w USA zużycie samego glyphosatu wzrosło z 11000 ton w 1992 do 88000 ton w 2007 r i jest on obecnie obecny w wodach gruntowych i powietrzu.”
Co niekoniecznie musi mieć związek z GMO. W Europie również znacznie wzrosło zużycie tego herbicydu, a nie mamy żadnych upraw GMO odpornych na glifosat.
„Jeszcze kilka przykładów obalających mit zmniejszonego użycia chemikaliów na roślinach GMO mógłbym wyszukać ale chyba nie ma takiej potrzeby. „
Czekam z niecierpliwością. Może pokusiłby się Pan o porównanie toksyczności herbicydów używanych w uprawie konwencjonalnej kukurydzy oraz w uprawie kukurydzy odpornej na glifosat? Byłbym wdzięczny.
28 listopada o godz. 23:44 14158
@WZ
Jeśli dobrze zrozumiałem opis na stronie, to w EU można patentować specyficzny gen wprowadzony do rośliny, natomiast odmian roślin patentować nie można?
29 listopada o godz. 0:25 14175
Widzę że wnioskowanie na niekorzyść technologii GMO nie przejdzie przez Pańską klawiaturę 🙂 Ale chętnie podniosę rękawicę.
1. I jaki wniosek z tego wypływa?
Limit zawartości glyfcia zwiększono po cofnięciu przez Czechów soi GM pochodzącej z Kanady. Zawartość glyphosatu w niej przekraczała nie tylko normy EU ale i kanadyjskie. Wcześniej inne dostawy nie tylko z Kanady sygnalizowały już problem wyższej niż dotychczas zawartości glyphosatu. Wniosek – rolnicy zaczęli go nadużywać lub Greenpeace spryskał dostawy 🙂 chociaż oni jakiś olej wolą chyba ….
2.
Jednym słowem, zanim wprowadzono roślin RR rolnik pryskał swoje rośliny tylko przed wschodem, a potem nie używał żadnych herbicydów? Chciałbym Pana uświadomić, że „wcześniej” rolnik musiał używać zamiast jednego Roundupu, kilku herbicydów selektywnych (zależnie od gatunku). tego typu związki mają to do siebie, że zwykle są bardziej toksyczne od tych o szerokim spektrum działania (np. Roundup). Według Pana lepiej pryskać jednym herbicydem o niewielkiej toksyczności, czy kilkoma o większej?
Chemia rolnicza to pochodna środków bojowych. Jej zadaniem jest zabijać. Zaczęło się od DDT ale nie dało się go obronić, kolejne były jedynie mniej toksyczne ale bynajmniej nie bez wpływu na ludzi. Nigdy nie byłem i nigdy nie będe zwolennikiem używania takiej chemii w produkcji żywności. Są inne bezpieczniejsze dla zdrowia rolnika i jego klienta sposoby kontroli chwastów i szkodników.
ALE nawet podążając Pańską drogą rozumowania nie sposób obronić mitu mniejszego zużycia trucizn w upeawach RR. Bo jedyne co zyskali rolnicy to zamiana selektywnych trucizn na nieselektywny glifosat który toksycznością dla ludzi niewiele im ustępuje nie zaś calościowe zmniejszenie ich użycia. Możliwe że w przypadku Bt toksyny nim robale zmutowały rolnicy nie musieli się męczyć z opryskami z … Bt toksyny – ekologicznego pestycydu który teraz niewiele jest wart naprzeciw robactwa uodpornionego na jego działanie. (tak znam zalecenia Monsanto pod hasłem refuge, widać rolnicy nie przestrzegali)
3. Co niekoniecznie musi mieć związek z GMO. W Europie również znacznie wzrosło zużycie tego herbicydu, a nie mamy żadnych upraw GMO odpornych na glifosat.
Dlatego cutuję dane dla USA gdzie GMO opanowało rynek … proszę nie odwracać kota ogonem
4. Czekam z niecierpliwością. Może pokusiłby się Pan o porównanie toksyczności herbicydów używanych w uprawie konwencjonalnej kukurydzy oraz w uprawie kukurydzy odpornej na glifosat? Byłbym wdzięczny.
A niby po co? By zadowolić Pańskie ego? Wszyscy wiemy że to syf. W Pana podejściu mamy wybierać między syfem starym a syfem nowym. Pan widzę wybiera syf nowy a ja wolę syfu nie spożywać żadnego.
29 listopada o godz. 0:49 14181
Co do patentów iochrony prawnej odmian to odrębny temat jużdla dla prawników. Tutaj dośc sensowny materiał który może co nieco rozjaśnić sytuację. Być może od czasu publikacji coś się zmieniło.
http://www.szkolkarstwo.pl/article.php?id=524
29 listopada o godz. 1:21 14187
postęp jest, ale znikomy. tu mogę dodać komentarz, skorygować potencjalna bzdurę w publikacji. spróbujcie to samo zrobić na stronach greenpeace :))
29 listopada o godz. 6:24 14247
@sceptyk
„Wszyscy wiemy że to syf.”
Nie wszyscy, tylko Pan. Nie wiem co oznacza słowo „syf” w odniesieniu do skali toksyczności danego herbicydu. Roundup jest mniej więcej tak szkodliwy jak środki chemiczne dozwolone do użytku w rolnictwie ekologicznym i znacznie mniej toksyczny od wielu herbicydów używanych w uprawach konwencjonalnych. To jest fakt. Niestety nie wszyscy o tym wiedzą. Jednak skoro tak Panu przeszkadza ten związek to powinien Pan protestować przeciw Roundupowi, a nie GMO. Bo idąc Pana tokiem rozumowania, że Roundup jest wykorzystywany w uprawie GMO —> więc zakazać GMO, powinniśmy zakazać upraw konwencjonalnych zbóż i to jak najszybciej, bo używa się przy nich znacznie więcej i bardziej toksycznej chemii rolniczej (ale także Roundupu).
29 listopada o godz. 8:36 14263
Trochę z innej beczki. Zastanawiałem się ostatnio nad tym jak finansowane są badania w Polsce. Wiem mniej więcej ile przeznaczonych na badania jest pieniędzy (żałosne sumy ale cóż są ważniejsze sprawy jak pomniki i stadiony). Niestety nie udało mi się ustalić jak wygląda podział środków na badania. Czy ma Pan informację na jakie dziedziny nauki i w jakiej ilości rozdzielane są fundusze?
29 listopada o godz. 9:32 14269
@Gronkowiec
Napisał Pan: „Nie ma co nawet probowac patentowac swojego genomu, niestety rozne firmy maja juz patenty na fragmenty twojego genomu, wiec nie masz juz prawa go opatentotwac Firmy biotechnologiczne Cie ubiegly.”
Warto najpierw sprawdzić, czy to, co się pisze, jest prawdą:
http://kopalniawiedzy.pl/gen-patent-Myriad-Genetics-ACLU-Amerykanska-Unia-Wolnosci-Obywatelskich-Robert-W-Sweet,10059
http://en.wikipedia.org/wiki/Gene_patents_in_the_United_States
29 listopada o godz. 9:42 14271
1. Panu przeszkadza ten związek to powinien Pan protestować przeciw Roundupowi, a nie GMO. Bo idąc Pana tokiem rozumowania, że Roundup jest wykorzystywany w uprawie GMO —> więc zakazać GMO, powinniśmy zakazać upraw konwencjonalnych zbóż i to jak najszybciej, bo używa się przy nich znacznie więcej i bardziej toksycznej chemii rolniczej (ale także Roundupu)
No i trafił Pan w dziesiątkę. Będę używał skrótów myślowych ponieważ tłumaczenie łopatologiczne uważam za zbędne, jest Pan inteligentnym człowiekiem.
Ja nie prostestuję z transparentami tylko po swojemu. Po prostu nie kupuję w sklepie tych zdobyczy agrotechniki co uważam jest bardziej dotkliwe dla producentów.
Tak uważam że środki chemiczne należy całkowicie wyeliminować z produkcji rolnej albo wprowadzić ostry nadzór nad ich użyciem.
Problem z chemią polega na tym że rolnicy stosują ją ZAMIAST innych zabiegów agrotechnicznych i zwykle w dawkach przekraczających dopuszczalne. Wychowywałem się na wsi wiem co piszę. Dlaczego? z lenistwa prościej uprawiać monokulturę, z niewiedzy, z chęci zysku i wreszcie dlatego że sami swoich produktów jeść nie będą tylko sprzedadzą je na pasze lub do dalszej obróbki. Tugdzie mieszkamoprócz pól uprawnychludkowie mająswoje przydomowe ogródki gdzie chwasty pielą i grama chemii nie wyleją bo to do spożycia w domu 🙂 Zapewne spotkał się Pan z sytuacją gdy częstowana Pana właśnie takimi „specjalnymi” produktami z zaznaczeniem że to bez chemii 🙂
Żywności GMO powstała nie po to by problem chemii w rolnictwie wyeliminować ale po to by go utrwalić, wspiera towarowe rolnictwo i przemysłową produkcję tzw. żywności. „Ma sens” ekonomiczny przy rozległych monokulturach gdzie wysokie koszty inwestycyjne (nasiona, nawozy sztuczne, chemikalia) rónoważone są niskimi nakładami pracy i dotacjami rządowymi.
Pytanie czy monokultury to jest właściwa droga na kolejnych 10 000 lat ludzkości. Jż dzisiaj widać że że gleba w monokulturach jest wyjałowiona iniemal martwa od chemii. Do tego traci zdolność zatrzymywania wody dzięki czemu susze są bardziej mordercze a uprawy wymagają nawadniania. W efekcie cała ta chemia trafia do wód powierzchniowych (przez erozję i wymywanie) i na nasze stoły nie tylko przez żywność w której się kumuluje ale i w wodzie pitnej czy rybach morskich. Jest na sterta dowodów w postaci badań i afer z zatrutą żywnością, przyjemność poszukiwań zostawiam Panu.
Pośrednim dowodem na błędny kierunek rozwoju rolnictwa i rynku żywności w kierunku chemii i przemysłowej produkcji może być aktualny stan zdrowia mieszkańców krajów „wysoko” rozwiniętych. Okazuje się że „zabite dechami” plemiona żyjące z dąła od tzw „cywilizacji” mają się dużo lepiej. Owszem sąnarażeni na niektóre choróbska dla nas już niegroźne ale nie na nasze cywilizacyjne z którymi teraz za pieniądze podatników będzie się walczyć.
A co do samego GMO to na chwilę obecną kieruję się zasadą ograniczonego zaufania. Czym innym jest lek pochodzenia GMO przebadany klinicznie i stosowany pod okiem lekarza co pozwala niemal natychmiast powstrzymać jegoszkodliwe działanie a czym innym jest produkt GMO wprowadzony na rynek dla zysku nad którym po wprowadzeniu kontroli praktycznie już nie ma. Do tego dochodzi fakt batalii naukowców z obu stron barykady GMO która tobatalia im dłużejtrwa tymbardziej na niekorzyść GMO działa. Być może to szansa cywilizacyjna ale czemu przepychana na siłę a głównym argumentem jej zwolenników jest zacofanie reszty świata która ma poważne obawy. Pan przekaże Monsanto żeby upublicznili wszystkie swoje badania nad GMO jeśli twierdzą że zdrowe to nie mają się czego obawiać.
Człowiek to taka podła istota która dla zysku często posuwa się do oszustwa a wręcz szkodzenia innym. Korporacja jako osoba prawna to już całkowicie pozbawiony ludzkich cech socjopata który nie raz udowodnił że nie można mu ufać. O ile człowiek jakieś szczątki sumienia posiada o tyle korporacja już ani grama.
Bodajże w Times cytowana byłą wypowiedż jednego z dyrektorów Monsanto. Dokładnie nie pamiętam ale jej sens to: Dbanie o bezpieczeństwo GMO to zadanie instytucji publicznych do tego powołanych, naszym celem jest osiąganie zysków.
29 listopada o godz. 11:46 14287
Wczoraj z pierwszej ręki udało mi się dowiedzieć, kto wciągnął panią Dodę w sprawę GMO. Ale zacznę od pęknięcia wśród przeciwników GMO. Wczoraj uczestniczyłem w dwóch telewizyjnych dyskusjach o GMO. Pierwsza (nie na żywo) odbywała się w telewizji publicznej. Brał w niej udział m.in. rzecznik prasowy Grinpisu, Jacek Winiarski, oraz koordynatorka kampanii przeciw GMO, Joanna Miś. Gdy na ekranie pojawiła się Doda ze swoimi słynnymi wypowiedziami o „trzech głowach” i „jawnym ludobójstwie” (to drugie lekko zalatuje mi „retoryką smoleńską”), przedstawiciele Greenpeace i inni przeciwnicy GMO kręcili z dezaprobatą głowami. To chyba było stężenie GMO-głupoty niestrawne nawet dla nich.
Co ciekawe, lekkie pęknięcie jest w samym Grinpisie, gdyż p. Winiarski (rzecznik) stwierdził przed kamerą, iż jego organizacja nie ma nic przeciwko wykorzystaniu inżynierii genetycznej do tworzenia nowych odmian roślin. Na moją uwagę, że jego szef (p. Muskat) twierdzi coś zupełnie przeciwnego, bo sam mi to mówił (mam nagrane na dyktafonie), wydał się szczerze zdziwiony i tylko bąknął pod nosem, że „nie byłem przy spotkaniu Panów, więc nie wiem, co mówił p. Muskat). To tylko potwierdza moją diagnozę, że w organizacji tej (przynajmniej polskim oddziale) nie ma żadnej głębszej refleksji nad problemem oraz uzgadniania spójnego stanowiska, tylko realizowanie strategii Centrali i walka do upadłego.
Natomiast wieczorem dyskutowałem w Superstacji z prof. Ewą Rembiałkowską. Jej argumenty to był oczywiście ten sam kotlet serwowany do lat, czyli: Seralini, toksyna Bt w łożyskach kanadyjskich matek oraz badania austriackie Zenteka. A wszystko to podlane sosem spisku rządów-koncernów-naukowców (czyli klasyczne argumentum ad Monsantum). Oczywiście starałem się skomentować te rewelacje. Udało mi się też złapać panią profesor na kłamstwie, gdy stwierdziła, że w rolnictwie ekologicznym nie stosuje się żadnych oprysków, tylko płodozmian. Przyparta do muru przyznała, że rzeczywiście stosuje się opryski, a chodziło dokładnie o ową toksynę Bt, która zawarta jest w kukurydzy MON810.
Ale teraz „najważniejsze”, czyli Doda. Po programie dyskusja przeniosła się do kuluarów, gdzie prof. Rembiałkowska dalej raczyła opowieściami o samobójstwach rolników w Indiach oraz badaniach austriackich. Zostałem też przy tej zaliczony do grona agentów Sami Wiecie Kogo 🙂 W pewnym momencie na ekranie telewizora pojawiła się Doda (relacja TV z wczorajszej demonstracji) ze swoimi słynnymi już stwierdzeniami. Prof. Rembiałkowska wyraźnie się rozpromieniła i stwierdziła: „ależ ta Doda jest świetna. Nie chwaląc się, to ja sama namówiłam ją do zaangażowania się w protest przeciw GMO”. Są świadkowie tej rozmowy poza mną – tak tylko dodaję, gdyby prof. Rembiałkowska chciała się kiedyś tego wyprzeć.
I niech ktoś mi powie, że to dziennikarze mieszają ludziom w głowach… 😉
29 listopada o godz. 13:19 14301
@ Sceptyk
Przepraszam, że sie wtrącę do rozmowy, ale Pana wypowiedzi pobudzają kolejne pytania
„Ja nie prostestuję z transparentami tylko po swojemu. Po prostu nie kupuję w sklepie tych zdobyczy agrotechniki co uważam jest bardziej dotkliwe dla producentów. ”
Czy mamy rozumieć, że nie spożywa Pan produktów rolnictwa konwencjonalnego czyli towarowego? To czym Pan sie żywi? Światłem?. Nawet jeżeli stać Pana na zakup wyłącznie ekologicznej/organicznej żywności to prosze uczciwie powiedzieć czy jest to realistyczna alternetywa dla każdego mieszkańca Polski? I czy rolnictwo ekologiczne byłoby w stanie zaspokoić taki popyt? Proszę o uczciwą i odważną odpowiedź tak czy nie?
„Tak uważam że środki chemiczne należy całkowicie wyeliminować z produkcji rolnej albo wprowadzić ostry nadzór nad ich użyciem. ”
A ja bym chciał, „żeby wszyscy byli zdrowi i żeby nie było głodu, i żeby na ziemi panował pokój”. Takie myślenie życzeniowe o rzeczywistości predystynuje do startu w pewnym bardzo popularnym kiedyś konkursie, ale niekoniecznie służy rzeczowej i realistycznej dyskusji o gospodarce i rolnictwie.
29 listopada o godz. 14:02 14304
@MR
Rozumiem, ze sprawa jest kontrowersyjna, a emocje gorace – ale moze jednak lepiej nie uzywac wielkich slow jak „zlapanie na klamstwie”, kiedy ktos wyraza sie niescisle? Bo skonczy sie tym ze wszyscy sie beda lapac za slowa… W przypadku p. Profesor zgaduje ze po prostu zastosowala skrot myslowy, bo w jej odbiorze naturalna toksyna to cos zupelnie innego nic opryski syntetycznymi chemikaliami.
29 listopada o godz. 14:08 14305
BaKoRo
Widzi Pan Ja zacząłem zmiany od siebie. Nie spożywam mięsa poza sporadyczną rybą. Moja rodzina je mięso choć niewiele i głównie wyroby lokalne. Większość produktów pozyskuję z własnej szklarni i ogródka oraz bezpośrednio od rolników, nie choduję zwierzątek. Bynajmniej nie jestem ortodoksem a jedynie staram się żywić siebie i swoją rodzinę możliwie najzdrowiej jak mogę, co zapewne nie zawsze mi się udaje. Koszty wyżywienia 4 osób to w granicach 1,3 do 2 tyś. PLN na miesiąc a więc znaczące ale w zupełności doponiesienia przy dwu osobach pracujących.
Czy inni tak mogą? Ktoś kiedyś powiedział że chcieć znaczy móc. Myślę że przy wzroście popytu na zdrową żywność nie byłoby problemu ze zwiększeniem jej produkcji akurat w Polsce. Gorzej z dystrybucją w terenach miejskich i drobnym przetwórstwem u rolników. Struktura naszego rolnictwa sprzyja właśnie produkcji ekologicznej.Bynajmniej nie prowadziłem ani nie szukałem badań na temat realnych możliwości rozwoju w tym kierunku. Sądzę że takowe już są.
Każdy z nas czegoś chce i do czegoś dąży. Pana cele są piękne i szczytne i popieram je, mam jednak pytanie:
Co Pan dotychczas uczynił aby je osiągnąć?
29 listopada o godz. 15:00 14313
@Gronkowiec
Słusznie Pan napisał „zgaduje”, gdyż Pan nie zgadł. Co nie dziwi, bo, jak rozumiem, nie oglądał Pan tego programu. Otóż użyłem słowa „kłamstwo” z pełną świadomością, co ono znaczy i jaką ma wagę. To nie było „nieścisłe wyrażenie się” prof. Rembiałkowskiej. Otóż jej riposta stanowiła odpowiedź na moje stwierdzenie, że kukurydza MON810 produkuje tę samą toksynę, którą stosuje się od dziesięcioleci do opryskiwania w rolnictwie ekologicznym. Prof. Rembiałkowska powiedziała mianowicie, że to, co mówię jest nieprawdą, gdyż w rolnictwie ekologicznym nie stosuje się żadnych oprysków, tylko płodozmian. Więc ponownie zapytałem prof. Rembiałkowską, czy może jeszcze raz powtórzyć wobec kamery, że w rolnictwie ekologicznym nie stosuje się oprysków toksyną Bt, bo moim zdaniem wprowadza telewidzów w błąd. I wtedy zaczęła się z tego wycofywać, jeszcze „dociskana” moimi pytaniami. Mam nadzieję, że Superstacja puści tę dyskusję na youtube – będzie się Pan mógł wówczas sam przekonać.
29 listopada o godz. 17:15 14337
@MR
Faktycznie, nie ogladalem programu – i ciezko mi uwierzyc ze Pani Profesor sklamalaby z premedytacja w publicznym wystapieniu. Jesli sie Pan dowie, ze ten material trafil do internetu, to prosze wkleic linka na forum – chetnie obejrze ta dyskusje! 🙂
A jak juz o klamstwie mowa: wielokrotnie rozni „zwolennicy GMO” na tym blogu uzywali argumentu jakoby nie bylo nic zlego w patentowaniu GMO, bo przeciez normalne odmiany roslin tez sie patentuje. Tymczasem jesli dobrze zrozumialem materialy wklejone przez Gospodarza, to w Europie nie ma mozliwosci patentowania „normalnych” odmian roslin. Wiec jak to jest, i czy przypadkiem to nie „zwolennicy GMO” klamia?
29 listopada o godz. 19:25 14354
Poczytajcie o największym propagatorze GMO Panu Twardowskim…
Może wyjaśni się niektórym dlaczego wszędzie w mediach go pełno jak są akcje przeciw GMO
http://maciejka.nowyekran.pl/post/81151,kim-jest-pani-twardowska-czyli-opowiesc-o-gmo-insulinie-okropnych-przeciwnikach-gmo-i-wlasnosci-intelektualnej
29 listopada o godz. 20:36 14372
@Gronkowiec
Przepraszam, ale szkoda mi czasu na absurdalną dyskusję, więc nie odpowiem na Pańskie pytanie.
29 listopada o godz. 21:10 14381
W kwestia „kłamstw” zwolenników GMO: Gazeta Wyborcza opublikowała tekst o GMO
http://wyborcza.pl/1,75478,12943337,Demony_GMO__Poradnik__Czy_jest_sie_czego_bac.html
Zdaniem autorki „złoty ryż uratował przed ślepotą miliony ludzi” – czy ktoś mógłby mi podać jakieś dokładniejsze dane na ten temat? Bo nie przypominam sobie żeby faktycznie ryż ten rozdawano milionom ludzi w ubogich krajach? Do tego zdaniem autorki nie mamy wyboru, tylko musimy zaakceptować GMO, inaczej zostaniemy bez ubrań, bowiem „na świecie istnieje już tylko bawełna GMO”. Czy ktoś wie coś na ten temat? Czy to znaczy że wszystkie firmy reklamujące swoje ubrania jako uszyte z bawełny nie-GMO kłamią? Czy może zmyśla jednak redaktorka-miłośniczka GMO?
@MR
Nie wiem co tak Pana oburzyło w moim pytaniu, ale oczywiście nie ma przymusu dyskusji 😛
@WZ
Przepraszam, że Pana dręczę, ale nie jestem pewien czy dobrze zrozumiałem tekst o patentowaniu, który Pan wrzucił. Byłbym więc bardzo wdzięczny za dodatkowe wyjaśnienie lub odpowiedź na pytanie z mojego wcześniejszego posta 🙂
http://gmo.blog.polityka.pl/2012/11/27/pekniecie-w-obozie-przeciwnikow-gmo/#comment-14158
29 listopada o godz. 21:35 14386
@Gronkowiec
Nie wiem czy w Europie można opatentować roślinę czy nie.
29 listopada o godz. 21:46 14390
@WZ
Dziekuję! Szkoda, że nie ma tu prawnika który wyjaśniłby to wszystko w przystępny sposób, ja się zupełnie w paragrafach gubię :/
29 listopada o godz. 21:49 14391
@Gronkowiec
trudno jest dyskutować z argumentem: „a u was Murzynów biją”. Czy ja odpowiadam za to, co pisze Wyborcza? Albo jestem rzecznikiem Wyborczej? Albo powiedziałem, że ten artykuł to święta, a może nawet objawiona, prawda? Czy jego autorka mogła się pomylić?
Natomiast Rembiałkowska wczoraj najprawdopodobniej kłamała – bo najpierw udowadniała, jaka to ta toksyna Bt jest zła – tu oczywiście pojawiła się historia o jej obecności w łożyskach kanadyjskich kobiet, czyli odwołanie do wątpliwej jakości pojedynczej pracy Leblanc. Kiedy przypomniałem, że tej toksyny używa się w rolnictwie ekologicznym, nagle Rembiałkowska zaczęła mówić: ależ skąd, my nie stosujemy oprysków. Trudno mi uwierzyć, że szefowa Zakładu Żywności Ekologicznej SGGW nie wie, iż od kilkudziesięciu lat stosuje się opryski bakteryjną toksyną Bt. Zresztą dociśnięta wybąknęła w końcu, że rzeczywiście się stosuje.
Czy to jest dla Pana jasne czy będziemy toczyć absurdalną dyskusję, jak ta o trawieniu genów? Pytanie retoryczne – ja bowiem odmawiam.
29 listopada o godz. 22:18 14397
Dla gronkowca
Tradycyjne odmiany otrzymywane drogą selekcji i krzyżowania nie podlegają patentowaniu a jedynie ustawie o ochronie prawnej odmian roślin.
(zwierząt pewnie też,tak piszę bo zaraz się do słówek ktoś przyczepi)
Patenty reguluje ustawa Prawo Własności Przemysłowej a biotechnologiczne patenty poniżej:
Art. 932.
1.Za wynalazki biotechnologiczne, na które mogą być udzielane patenty, uważa się w szczególności wynalazki:
1) stanowiące materiał biologiczny, który jest wyizolowany ze swojego naturalnego środowiska lub wytworzony sposobem technicznym, nawet jeżeli poprzednio występował w naturze;
2) stanowiące element wyizolowany z ciała ludzkiego lub w inny sposób wytworzony sposobem technicznym, włącznie z sekwencją lub częściową sekwencją genu, nawet jeżeli budowa tego elementu jest identyczna z budową elementu naturalnego;
3) dotyczące roślin lub zwierząt, jeżeli możliwości techniczne stosowania wynalazku nie ograniczają się do szczególnej odmiany roślin lub rasy zwierząt.
2.Zgłoszenie wynalazku dotyczącego sekwencji lub częściowej sekwencji genu powinno ujawniać ich przemysłowe zastosowanie.
Źródło: http://www.abc.com.pl/du-akt/-/akt/dz-u-03-119-1117
A Twardowski nie musi szukać w guglach.
29 listopada o godz. 23:26 14413
Nie znam się na patentach, ale przynajmniej w Ameryce Północnej rośliny uzyskane za pomocą krzyżowania i mutagenezy podlegają patentowaniu. Tu jest przykład:
http://www.freshpatents.com/-dt20120705ptan20120174250.php
Nie wiem, jak jest to uregulowane w Europie. Może ktoś się orientuje?
30 listopada o godz. 8:51 14468
MR napisał do Gronkowca
1. Warto najpierw sprawdzić, czy to, co się pisze, jest prawdą:
Jest Pan w błędzie lub słabo zorientowany. Frmy ciągle walczą o swoje i udaje im się nadal patentować ludzki genom poniżej dwa przykłady:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Kontrowersyjna-decyzja-Firma-moze-opatentowac-ludzkie-geny,wid,14853328,wiadomosc.html?ticaid=1f9e2
http://www.genomicslawreport.com/index.php/2012/06/01/patenting-and-personal-genomics-23andme-receives-its-first-patent-and-plenty-of-questions/
Swoją drogą zauważyłem że nasi walczacy za GMO publicyści i naukowcymają ciekawe podejściie do przeciwników. Chętnie włączają się w ostre krykowanie słabych i niekiedy absurdalnych argumentów przeciwników bo łatwo je zbić lub wyśmiać a te solidne po prostu zbywają milczeniem. Smutnym jest również fakt że tylko dzięki Dodzie media zajęły się tematem wcześniej zamiatanym pod dywan.
Apropos. Chciałbym aby Panowie odnieśli się do tej pracy i jej autora. Trudno mi ocenić wiarygodność publikacji a są dośc interesujące.
http://www.testbiotech.de/sites/default/files/the%20double%20standards%20of%20EFSA_0.pdf
Swoją drogą ciekawe jak wiele badań naukowych w innych dziedzinach spełnia wytyczne OECD …
30 listopada o godz. 9:02 14470
Ok, myślę ze paragraf przytoczony przez sceptyka jest dość jasny. Najwyraźniej w Europie nie patentuje się odmian roślin i zwierząt uzyskanych tradycyjnymi metodami. Choć najwyraźniej można za to patentować ludzkie geny :/ Ciekawe ile patentów łamiemy każdego dnia nawet o tym nie wiedząc, kiedy nasze komórki się dzielą i syntetyzują DNA…
30 listopada o godz. 9:34 14478
@ sceptyk
Ciszy mnie, że znalazł Pan swoją filozofię życiową i że znalazł Pan sposoby jej realizacji i samozadowolenie. Ale nie odpowiedzial mi Pan na pytanie czy to jest realistyczna propozycja dla wszystkich. Czy każdy z nas CHCE i MOŻE działać tak jak Pan: wielu chce jeść mięso bo lubi i uważa je za element zdrowej diety; jak wielu z nas ma przydomowe ogródki i szklarnie, czas, umiejętności i chęci żeby samemu żywność produkować? itd. itp. Czy wszyscy Polacy mogą przeznaczać na zakup żywności tyle ile Pan przeznacza? A nawet jesli niektórych byłoby stać, to czy chcieliby na to tyle wydawać, skoro mogą kupić inną żywność: tańszą, bezpieczną i z takimi samymi walorami odżywczymi? Jak to się dzieje, że okres prosperity przeżywaja dyskonty i tanie markety typu Biedronka i Lidl, a sklepiki z żywnością EKO ledwie przędą? Bo Polacy deklarują, że chcą eko i tradycyjnie, a do koszyka wkładają kieując się ceną.I ta prawidłowośc od lat powtarza sie w ynikach badań rynku i decyzji konsumenckich.
Prosze zrozumieć, nie wszyscy chcą i mogą iść ta drogą, która Pan wybrał. Nie wszyscy uważaja ją za słuszną. I nie należy ich do tego przymuszać, poprzez prawną walkę z technologią GMO. Skąd te zapędy niektorych środowisk, żeby wszystkich innych uszczęśliwiać na siłę przymuszając do określonego stylu życia. Skąd w niektórych z nas tyle fundamentalizmu?
30 listopada o godz. 10:14 14483
Przecież cała ewolucja to ciąg wszelakich modyfikacji genetycznych. Jedyna różnica to szybkośc zmian, natura działa wolniutko a człowiek jak expres.
30 listopada o godz. 13:57 14514
Zbyszek
30 listopada o godz. 10:14
… natura działa wolniutko a człowiek jak expres.
………………………………………………………………………………………..
…bo „co nagle to po diable”.
BaKoRo
30 listopada o godz. 9:34
ak to się dzieje, że okres prosperity przeżywaja dyskonty i tanie markety typu Biedronka i Lidl, a sklepiki z żywnością EKO ledwie przędą?
………………………………………………………………………………….
Z moich obserwacji w kraju „ościennym” wynika ,że owe EKO cieszy się coraz większym zainteresowaniem i „sklepiki” są stawiane obok Lidl’a – gdybym mógł umieściłbym fotkę 😉
30 listopada o godz. 14:18 14519
Wojtku, widzę, że poszerzasz profil swojego bloga. Nie zajmujesz się już tylko GMO, ale także przeciwnikami GMO : ). W Twoim komentarzu umknęła Ci zasadnicza kwestia. Popieramy wejście w życie nowej ustawy o nasiennictwie pod warunkiem jednoczesnego wejścia w życie zakazów upraw kukurydzy MON810 i ziemniaka Amflora. Jeśli rząd zgodnie z zapowiedziami wprowadzi te zakazy, wówczas obudzimy się w Polsce wolnej od upraw GMO, o czym marzę od dawna.
Joanna Miś, koordynatorka kampanii „Stop GMO” w Greenpeace
30 listopada o godz. 14:25 14520
@BaKoRo
oczywisice kazdy chce placic jak najmniej za jedzenie, prad, gaz, komputer itd. Dlatego nie mozemy zostawic wszystkiego niewidzialnej rece rynku, potrzebujemy regulacji prawnych ktore ochronia nas samych przed tym „pedem do taniosci”. Bo niestety czlowiek gotowy bylby wyciac ostatni skrawek lasu, zabic ostatnie zwierze, zanieczyscic ostatnia czysta rzeke lub doprowadzic do samobojswa nawet i setki zrozpaczonych dzieci zmuszanych do pracy w trzecim swiecie, byleby tylko oszczedzic kilka zlotych. Jesli nie wprowadzimy prawa ktore bedzie chronilo przyrode, chronilo pracownikow, chronilo nasze wlasne zdrowie, to obudzimy sie w swiecie jak z futurystycznego koszmaru. Czy naprawde tego chcemy?
30 listopada o godz. 14:28 14522
@Joanna Mis
Alez to zadna nowosc, ze Gospodarz interesuje sie dzialaniami przeciwnikow GMO, a nawet szerzej – wszelkimi ruchami ekologicznymi 🙂 Zwlaszcza jesli da sie je jakos skrytykowac. Juz tu kiedys donosil o wewnetrznych sprzeczkach w WWF (choc przy okazji nie wspomnial, ze WWF nie ma nic wspolnego z GMO). Widac dzialania ekologow sa tak pasjonujace, ze nie sposob o nich nie pisac…
30 listopada o godz. 14:37 14524
@ zezem
Jasne, w moim dużym wojewódzkim mieście też jest taki EKO sklepik ulokowany obok dużego marketu z wyższej półki cenowej. Tak na boku jest to JEDYNY taki sklepik który znam, i który utrzymuje się na rynku od kilku lat. Korzysta z potoku klientów w centum handlowym. Sam do niego czasem zaglądam. Nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek zrobił w nim całe zakupy. Ludzie robią zakupy obok w markecie, a do EKOsklepiku wchodzą (może co setny klient) i kupuja 2-3 produkty. No i jest tam drogo: cena jest 2-3 razy wyższa w porównaniu z tym samym asortymentem w markecie obok (wcale nie najtańszym). Owszem żywność EKO cieszy się coraz większym zainteresowaniem, ale czy z tego wynika, że jest to realna alternetywa dla przemysłowej produkcji żywności? Może być co najwyżej uzupełnieniem, ekskluzywnym urozmaiceniem diety.
Domyślam się, że „kraj oscienny” to Niemcy. To teraz proszę porównać sobie średni dochód Niemca i Polaka i jego wartość nabywaczą: ile procent miesięcznego budżetu wydaje Niemiec na jedzenie i o ile on wzrasta gdy kupuje EKO. I to samo z Polakiem. I wtedy Pan otrzyma odpowiedź, dlaczego rynek żywności EKO jako tako rozwija się w Niemczech, a tak mizernie w Polsce pomimo bardzo dobrej prasy i medialnej nagonki na żywność „normalną”. W Polsce najwiekszym miesięcznym wydatkiem rodzin w budżetach domowych jest żywność. I większość Polaków zarabia grubo poniżej średniej (różnica między średnią arytmetyczną, a medianą) i może sobie pozwolić na wydanie na jedzenie kilkuset złotych zł miesięcznie. Zatem protesty przeciw stosowaniu technologii GMO pozwalającej obniżyć koszty produkcji żywności i pasz, a więc także ich cenę są tak naprawdę wbrew ekonomicznemu interesowi Polaków i polskiego rolnictwa (mam tu na myśli protesty przeciwko stosowaniu pasz GM).
30 listopada o godz. 14:53 14527
Ile płacą temu pajacowi za lobbowanie na rzecz GMO?
30 listopada o godz. 14:58 14528
trafiłem tu pierwszy raz ale tak jednostronnego bloga pisanego pod konkretną tezę (w tym przypadku propagującą dopuszczenie upraw GMO) jeszcze nie spotkałem nigdzie w sieci. Żałosne, że można aż tak nachalnie lobbować. Więcej już tu nie zajrzę, bo argumenty przedstawione przez tego redaktorka – gospodarza bloga – są maksymalnie niewiarygodne i naciągnięte.
30 listopada o godz. 15:06 14529
@MR: co to za okropna postawa, opowiadać co się mówi w prywatnych rozmowach. Jak pan tak może? I dlaczego pozwala sobie pan na taką pisownię nazwy Greenpeace? Po co panu takie zachowanie?
Nie chce mi się wierzyć, że pan Muskat powiedział coś co popiera GMO w obecnej formie. Może mówił o biotechnologii jako takiej?
Czemu pan tak często tak lekceważąco się odnosi? Co to za forma: „niestrawne nawet dla nicH”? Czemu pan jest niegrzeczny? Jestem neutralna wobec technologii jaką jest genetyczna modyfikacja, ale mam wiele wątpliwości co do koncernów. Nie chcę jednak o tym pisac, tylko o tym, że gdy czytam takie panskie wypowiedzi, to robi pan czarna robote biotechnologii. Jest pan taka intelektualną Dodą: atakuje pan ludzi, zamiast skupiać się na argumentach. I czytam pana, ale byłby pan bardziej przekonywujący, gdyby byl pan po prostu lepiej wychowany.
Swoja drogą jak to jest? Czy jak sie rozmowia z dziennikarzem prywatnie, nie udzielajac zgody na wywiad ani nie na antenie czy w TV, to on może pisac o tresci prywatnych rozmow? Gorzej niz skarżypyta w przedszkolu.
30 listopada o godz. 15:07 14530
Eh, powiedzmy sobie wreszcie prawdę.
Tania, przemysłowa żywność, szmaty z lumpeksu, tandeta plastykowa i większość programów TV są dla ciemnego plebsu, który powinien zapieprzać za śmieciowe pieniądze, konsumować ten chłam i ekscytować życiem celebrytów, a w niedzielę modlić się o zdrowie i dawać na mszę…
30 listopada o godz. 16:32 14543
@Joanna Miś
„W Twoim komentarzu umknęła Ci zasadnicza kwestia. Popieramy wejście w życie nowej ustawy o nasiennictwie pod warunkiem jednoczesnego wejścia w życie zakazów upraw kukurydzy MON810 i ziemniaka Amflora.”
Asiu.
Nie umknęło mi ta zasadnicza kwestia, przecież napisałem, że wasz stosunek i postawa w kwestii GMO jest całkowicie błędny. Doskonale zdaję sobie również sprawę z tego, że wasze główne hasło to „Polska wolna od GMO”. Co jest oczywiście utopią, już nawet w dzisiejszym świecie. Nasz kraj nie jest wolny od GMO i wolny nie będzie. Wiem, że również zdajesz sobie z tego sprawę. Liczę jednak, że tak jak w kwestii ustawy o nasiennictwie, zmienicie swoje nastawienie do GMO w rolnictwie. Mam również nadzieję, że do tego czasu nie spowodujecie zbyt dużego zacofania naszego rodzimego rolnictwa oraz nauki.
Chciałbym przy okazji zadać Ci pytanie. Mam nadzieję, że na nie odpowiesz. Niedawno organizowaliście w Sejmie konferencję, na której przedstawialiście wnioski z publikacji pana Benbrooka. Zresztą jego najnowsza publikacja znalazła duże uznanie w Waszych szeregach. Wiem, że pan Benbrook uważa, iż uprawa GMO odpornych na herbicydy przyczynia się do wzrostu zużycia herbicydów i powstawania superchwastów. Dlatego tego typu rośliny oprotestowaliście. Niemniej, w tej samej pracy Benbrook stwierdza, że rośliny GMO z genem Bt przyczyniły się do spadku zużycia insektycydów o 53 miliony kilogramów! W takim razie, skoro zależy wam na ochronie środowiska naturalnego, dlaczego nie popieracie wprowadzenia do upraw kukurydzy MON810 (która zawiera gen Bt)? Nie tyle nie popieracie co stanowczo przeciw niej protestujecie? Dlaczego?
30 listopada o godz. 17:45 14555
@Staszek
Człowieku nie epatuj nas swoim prostactwem. Nie dla wszystkich z nas priorytetem jest kasa, dla niektórych z nas ważniejszy jest obiektywizm i dążenie do prawdy (jakkolwiek patetycznie to brzmi). Nie ściągaj nas wszystkich do swojego poziomu.
@ Tomek
Proponuję zatem czytać strony stowarzyszeń osób przeciwnych GMO. Znane są przecież szerokiej publiczności z tego, że prezentują argumenty za i przeciw, że są na nich fora, gdzie panuje wolność wypowiedzi i każdy zwolennik może sie na nim wypowiedzieć i rzeczowo porozmawiać z fachowcami. Jeśli to Pan właśnie uważa za obiektywizm to polecam przeprowadzke na inny portal.
Autor tego bloga jak i kilka innych piszacych tu osób są zwolennikami stosowania technologii GMO, przy zastrzeżeniu, że należy analizować bezpieczeństwo każdego konkretnego zastosowania osobno. Poświęcają tutaj swój wolny czas i za darmo dzielą się z Państwem swoja wiedzą. A każdy kto ma inne zdanie może tu popełnić wpis i zaprezentować swoje poglądy (lub swoje prostactwo), przedstawić argumenty, pokazać źródła. Można dyskutować i się spierać. Czy podobnie jest na stronach Greenpeace czy innych Koalicji na rzecz…?
30 listopada o godz. 18:49 14565
BaKoRo
30 listopada o godz. 14:37
………………………………………………………………………………….
„Wyznam” ,że sam sceptycznie patrzę na napisy np. EKO-banany itp.
Bowiem było wiele przypadków, że produkty deklarowane jako „EKO” nimi nie było. Mój sceptyzm tyczy także GMO (czyli różnych naukowych deklaracji, opinii etc.) o czym wspominałem na tym blogu. Co nie znaczy ,że nie staram się czytać argumentów „za” GMO.
I tak jak w przypadku produktów EKO uważam ,że i w przypadku żywności, produktów GMO jest za wcześnie na wyciąganie optymistycznych wniosków. Byłem tu konfrontowany z pytaniem „czy 25-30 lat badań to za mało” . Powtarzam się – historia nauki (b. ciekawa dziedzina) wskazuje, że zna wiele przypadków, gdy musiano
„przeorywać” poglądy, aktualne kanony na temat tego co dzieje się w przyrodzie i jakie ona kryje tajemnice.
Stąd nie podzielam pewnego hurra-optymizmu dotyczącego GMO.
I z pewnością koncerny jak Monsanto nie są instytucjami dobroczynnymi.
Dla mnie jest np. rzeczą znamienną , że niejako nalega się na brak konieczności oznakowania produków GMO. To tak jakby np. rezygnowć z tablic rejestracyjnych dla samochodów przedstawicieli pewnej grupy osób dajmy na to Sejmu, bo to są uczciwi wybrańcy narodu…
Demonstracja przeciwników GMO miała dla mnie …nosiła posmak pewnej histerii.
Potrzebny jest jest jakiś balans. U obu stron. Ale to chyba nie możliwe.
30 listopada o godz. 18:51 14567
*-niemożliwe
30 listopada o godz. 19:03 14571
@ zezem
Ale czy to nie właśnie przy kwestii znakowania produktów wytworzył się pewien konsensus pomiedzy zwolennikami i przeciwnikami GMO? Mimo, ze z innych powodów to obie strony są zgrubsza za tym żeby znakować prdukty, przynajmniej w Europie. Nadzór nad tym znakowaniem kosztuje bardzo dużo, ale ma to tez swoje zalety. Kiedyś juz tu o tym pisałem.
A jakie grupy są przeciwko znakowaniu?
30 listopada o godz. 19:03 14572
@BaKoRo
Jestem zniesmaczony Pana podejściem do dyskusji. Najpierw próbował mnie Pan wyśmiać. A potem gdy udzieliłem Panu rzeczowej odpowiedzi na stawiane pytania próbuje Pan przekonać czytających że napisałem coś czego nie napisałem.
Nikogo nie przymuszam do organizowania sobie zdrowej żywnosci w taki czy inny sposób. Napisałem tylko że wystarczy chcieć by znaleźć rozwiązania. Ale oczywiście zachęcam. Zdrowa żywność + zdrowa dieta potrafią zdziałać cuda. Zaś popołudnie na działce lub wyjazd do rodziny na wieś kojąco działa na skołatane nerwy 🙂
W Bierdonce i Lidlu kupując żywność w miarę pewną co do jakości i na której etykiecie widnieje więcej składników naturalnych niż chemicznych wyda Pan tyle samo lub więcej niż ja. Niestety ale ta tzw „tania żywność” z żywnością niewiele ma wspólnego czego przykład tutaj: http://finanse.wp.pl/kat,104124,title,Parowki-z-MOM-dla-niemowlat,wid,15117201,wiadomosc.html?ticaid=1f9ec&_ticrsn=3
Niemniej nie zamierzam Pana ani nikogo przekonywać że nie warto kupować tańszych produktów. Sam pewnie gdyby mnie sytuacja naprawdę zmusiła zrobiłbym to.
Proszę zrozumieć że ja nigdy nie zakładałem że ktokolwiek bedzie chciał podążać tą samą drogą co ja. Każdy ma inne możliwości i inne ograniczenia i każdy jest Panem swego losu i sam wybiera co je i gdzie kupuje. Ale też proszę by i moja wolność wyboru została uszanowana.
@ I nie należy ich do tego przymuszać, poprzez prawną walkę z technologią GMO. Skąd te zapędy niektorych środowisk, żeby wszystkich innych uszczęśliwiać na siłę przymuszając do określonego stylu życia. Skąd w niektórych z nas tyle fundamentalizmu?
Właśnie skąd te zapędy niektórych środowisk żeby wszystkich innych uszczęśliwiać na siłę przymuszając do technologii GMO? Skąd w niektórych z nas tyle fundamentalizmu w walce o GMO?
A na poważnie. Jak napisałem wyżej uważam że GMO które obecnie próbuje nam się wepchnąć, dla naszego szczęścia oczywiście, nie jest moim zdaniem odpowiedzią na nasze realne potrzeby a jedynie szansą dla koncernów na zwiększenie zysków. Argumenty powtarzane w prasie i na stronach producentów GMO dość łatwo obalić bo to marketingowa paplanina w stylu publikacji w Muratorze, słabo poparta dowodami w rzeczywistości.
Ja rozumiem gdyby wzrost plonów realnie wynosił rok w rok 20% w stosunku do „tradycyjnych” hybrydowych nasion. To tak jest o co powalczyć, już prawie zyskał Pan we mnie zwolennika. Gdyby rzeczywiscie głodującego somalijczyka było stać na zakup nasionek i ich uprawę na kilkuarowym poletku by mógł samodzielnie wyżywić przynajmniej siebie i najbliższą rodzinę, tak to już jest coś o co warto powalczyć.
Ale póki co nie znalazłem dowodów na potwierdzenie tez marketingowych głoszonych w prasie przez producentów i lobbystów. Dlatego pozostanę sceptycznie nastawiony. Chyba że Panowie dysponują rzeczywistymi dowodami a je przeoczyłem. Będę bardzo wdzięczny za ich przedstawienie.
30 listopada o godz. 19:37 14577
@ sceptyk
1. Nie wiem jakiego rodzaju dowody Pana zadowolą. Jeśli naukowe, to na tym blogu linki do odpowiednich publikacji były wielokrotnie przez autora przytaczane. Prosze poszerać w wcześniejszych wpisach. Sporo linków było zwłaszcza w pierwszych kilkunastu wpisach.
2. W uprawach roślin GM zaletą są nie tylko wyższe plony, ale także mniej oprysków pestycydami: czyli mniej chemi w żywności i na polu – mniejsze koszty dla środowiska i niższe koszty uprawy bo mniej zabiegow agrotechnicznych. Także mniejsze skażenie mykotoksynami zbiorów kukurydzy Bt. Oczekiwanie wzrostu plonowanie o 20% rok w roku to proszę włożyć do teczki z napisem fantastyka i ze zdjęciem Łysenki.
3. Uwielbiam zarzuty wobec koncernów biotechnologicznych, że chcą zarabiać każą sobie za nosiona płacić. Czy nie o to właśnie chodzi w biznesie? Czy firmy nasienne wprowadzające na rynek nasiona tradycyjnych odmian rozdają je za darmo? Czy także trzeba za nie zapłacić?
4. W jaki sposób wprowadzanie technologii GMO ogranicza Pana prawo wolnego wyboru tego co Pan chce jeść? Napisał Pan żeby Panu nie ograniczać prawa wyboru.
30 listopada o godz. 23:00 14599
1. Nie wiem jakiego rodzaju dowody Pana zadowolą. Jeśli naukowe, to na tym blogu linki do odpowiednich publikacji były wielokrotnie przez autora przytaczane. Prosze poszerać w wcześniejszych wpisach. Sporo linków było zwłaszcza w pierwszych kilkunastu wpisach.
Szperam, szperam ale to niestety trwa a żyć też trzeba.
2. W uprawach roślin GM zaletą są nie tylko wyższe plony, ale także mniej oprysków pestycydami: czyli mniej chemi w żywności i na polu – mniejsze koszty dla środowiska i niższe koszty uprawy bo mniej zabiegow agrotechnicznych. Także mniejsze skażenie mykotoksynami zbiorów kukurydzy Bt.
Może Pan zacytować jakieś „cyfry” z wiarygodnych źródeł na poparcie tych tez?
3. Uwielbiam zarzuty wobec koncernów biotechnologicznych, że chcą zarabiać każą sobie za nosiona płacić. Czy nie o to właśnie chodzi w biznesie? Czy firmy nasienne wprowadzające na rynek nasiona tradycyjnych odmian rozdają je za darmo? Czy także trzeba za nie zapłacić?
Ależ oczywiście. Ja twierdzę jedynie że głównym beneficjetem ekonomicznym są właśnie koncerny które zarobią zawsze. Czy może Pan przytoczyć jakieś wiarygodne dane odnośnie realnych korzyści dla rolników w tym tych drobnych (Monsanto twierdzi że to technologia równie dobra dla drobnych rolników) co w ich życiu zmieniło się dzięki uprawom GMO, na przykładzie dajmy na to Brazyli czy USA?
1 grudnia o godz. 8:18 14683
@sceptyk
„Może Pan zacytować jakieś „cyfry” z wiarygodnych źródeł na poparcie tych tez? ”
Jeśli chodzi o mykotoksyny:
– Genetically modified (GM) Bt corn, through the pest protection that it confers, has lower levels of mycotoxins: toxic and carcinogenic chemicals produced as secondary metabolites of fungi that colonize crops.
– Field Evidence: Bt Corn and Mycotoxin Reduction
– Comparative analysis was used to the evaluation of the studies dealing with the reduction of Fusarium mycotoxins in Bt maize. Nineteen out of 23 studies on Bt maize came to the conclusion that Bt maize is less contaminated with mycotoxins
Spadek zużycia pestycydów oraz korzyści dla drobnych rolników:
– 16 letnie badania adopcji bawełny Bt w Chinach doprowadziły do redukcji oprysków o 69% ,
– Przyczynia się to do wzrostu bioróżnorodności na polach: Efekt Halo oraz Stańmy po zielonej stronie mocy;
– Uprawy bawełny Bt w Indiach? Wzrost plonów o 24%, zyski dla rolników były wyższe o 50% w porównaniu do rolników uprawiających konwencjonalne odmiany, znacznie spadło zużycie insektycydów
– Dzięki uprawom transgenicznych zbóż w latach 1996-2010, zużycie pestycydów w rolnictwie zmalało o 435 mln kg (-8,6%); W samym roku 2010 uprawy GMO przyczyniły się do ograniczenia emisji CO2 do atmosfery o 19,4 mld kg; W latach 1996-2011 stosowanie transgenicznych zbóż odpowiadało za dodatkowy wzrost plonów o: 97,2 mln ton soi, 154,9 mln ton kukurydzy, 12,1 mln ton bawełny oraz 6,1 mln ton rzepaku; Za 55% wzrostu przychodów wynikających z adopcji technologii GMO w rolnictwie, w roku 2010 odpowiadają rolnicy z krajów rozwijających się; etc.
1 grudnia o godz. 8:57 14688
@Ewa
” I dlaczego pozwala sobie pan na taką pisownię nazwy Greenpeace?”
Z tego samego powodu, dla którego pozwalam sobie czasami pisać fejs, zamiast facebook, lajk zamist „like”, etc. Ale jeśli jest to dla Pani obraźliwe, to poniżej będę pisał Greenpeace.
„Nie chce mi się wierzyć, że pan Muskat powiedział coś co popiera GMO w obecnej formie. Może mówił o biotechnologii jako takiej?”
Chyba się nie zrozumieliśmy. Otóż podczas nagranie programu dla TVP2 p. Winiarski, rzecznik prasowy Greenpeace, stwierdził, że jego organizacja nie jest przeciwna wykorzystywaniu inżynierii genetycznej jako technologii uzyskiwania nowych odmian roślin. Zareagowałem na to mówiąc, że dziwi mnie ta deklaracja ponieważ p. Muskat, szef Greenpeace’u, twierdzi coś zupełnie przeciwnego. Tzn. że inżynieria genetyczna wykorzystywana w rolnictwie jest zła. Czy to jest teraz dla Pani jasne?
„Swoja drogą jak to jest? Czy jak sie rozmowia z dziennikarzem prywatnie, nie udzielajac zgody na wywiad ani nie na antenie czy w TV, to on może pisac o tresci prywatnych rozmow?”
A skąd Pani wie, że to była prywatna rozmowa? Była Pani przy tym? Prof. Rembiałkowska mówiła to wobec mnie, dziennikarki Superstacji i jeszcze paru osób. Nie zastrzegła, że jest to „Off the record” lub nie należy tego upubliczniać. Sprawiała wrażenie, że wręcz się tym chwali i jest dumna, iż namówiła Dodę do jej słynnych występów.
Być może moja reakcja na słowa prof. Rembiałkowskiej, której wyrazem był jeden z komentarzy, była bardzo emocjonalno-ostra i dziś napisałbym to łagodniej, ale trudno mi przejść obojętnie obok naukowca straszącego ludzi nieprawdziwymi informacjami oraz szczycącego się tym, że namówił celebrytkę, by przed kamerami gadała kompletne bzdury (‚trzy głowy”, „jawne ludobójstwo”).
1 grudnia o godz. 9:12 14693
@Sceptyk
„Jest Pan w błędzie lub słabo zorientowany. Frmy ciągle walczą o swoje i udaje im się nadal patentować ludzki genom poniżej dwa przykłady”.
Czy możemy w takim razie ustalić wersję kompromisową, tzn. że orzecznictwo sądów amerykańskich w sprawie patentowania genów jest być może sprzeczne? Zwłaszcza jak sobie przejrzysz to: http://www.gpo.gov/fdsys/pkg/FR-2001-01-05/html/01-322.htm
Chyba że któś na tym blogu jest nam w stanie wyjaśnić, „jak to jest naprawdę” 😉
1 grudnia o godz. 9:58 14700
@Joanna Miś, Greenpeace Polska
Szanowna Pani Joanno – dałem wyraz na tym forum mojej konfuzji po naszym wspólnym (z Panią i p. Winiarskim) udziale w nagraniu pewnego programu telewizyjnego. Jak to bowiem w końcu wygląda – jesteście przeciw używaniu inżynierii genetycznej do uzyskiwania nowych odmian roślin czy też sama ta technologia nie budzi już Waszego sprzeciwu?
Zapewne pamięta Pani nasze wspólne spotkanie rok temu, podczas którego p. Maciej Muskat (szef Greenpeace) mówił zupełnie coś innego – tzn. że inżynieria genetyczna narusza „skomplikowaną siatkę powiązań genów” i dlatego jest niebezpieczna. Zresztą p. Muskat właściwie powtórzył podczas naszego spotkania to, co wcześniej już pisał:
„Konstruując organizmy transgeniczne, przemysł inżynierii genetycznej opiera się na tzw. paradygmacie Central Dogma, czyli teorii z lat 70-tych, według której jeden gen odpowiada za jedną funkcję w organizmie. Zasadę tę w 2007 roku ostatecznie obalił zespół naukowców skupiający 35 grup badawczych z 80 organizacji z całego świata, pracujący w projekcie zorganizowanym przez the United States National Human Genome Research Institute. Badacze ci dowiedli, że wbrew wcześniejszym założeniom, geny nie działają od siebie niezależnie, siatka ich powiązań jest bardzo złożona i wciąż niepoznana. Stąd GMO stale zaskakuje także ich konstruktorów, np. łodygi jednej z odmian transgenicznej soi okazały się łamać pod wpływem wysokich temperatur, co spowodowało wycofanie jej upraw. I właśnie brak dostatecznej wiedzy na temat funkcjonowania genów, podważa, według badaczy, praktycznie każdą ocenę bezpieczeństwa GMO.” (http://www.naukowi.pl/?p=1586)
2 grudnia o godz. 10:43 14951
@ MR
Chyba że któś na tym blogu jest nam w stanie wyjaśnić, „jak to jest naprawdę”
Przydałby się prawnik bo błądzimy po linkach.
@ Wojciech Zalewski
Odnośnie badań w Chinach pominął pan dwa dość istotne dla sprawy badania znacznie osłabiające to zacytowane przez Pana.
http://www.sciencemag.org/content/328/5982/1151
http://www.inderscience.com/info/inarticle.php?artid=18348
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20437270
Odnośnie zużycia chemii cytuje pan jedynie BT odmiany które dopóki robale się nie uodpornią rzeczywiście zmniejszają zużycie trucizn. Niemniej jeśli chodzio żywność trend idzie w kierunku HT + Bt. Ponoć w 2010 uprawiano 70% kukurydzy 78% bawełny i 93% soi HT.
http://usda.mannlib.cornell.edu/usda/nass/Acre/2010s/2010/Acre-06-30-2010.pdf
Do UE importujemy głównie HT a w ich przypadku jest już nieco inaczej:
„However, transgenic soybean crops – a crop that alone uses 48% of all pesticides sold in the country – require more intensive use of pesticides than conventional soybeans. In Parana, for example, the fields with the Roundup Ready Technology (RR) of Monsanto consumed an average of 3.6 kilograms per hectare of agrochemicals, 16.2% more than the 3.1 kilograms consumed in conventional [soy] crops. The advantage to the producer is the management: in RR crops, they replace several herbicides by one product, glyphosate, but in larger doses.”
http://www.gmwatch.org/component/content/article/14110
http://news.agropages.com/News/NewsDetail—7587.htm
Czyli tak jak Pan napisał pryskają tylko glyphosat, mniej toksyczny ale za to w większych dawkach … Z HT wiąże siędziś już nierozłącznie sprawa walki z uodpornionymi chwastami. Co proponują nasi dobroczyńcy biotechnologiczni na superchwasty:
Agricultural biotech companies are also developing genetically engineered crops resistant to other herbicides. „Bayer is already selling cotton and soybeans resistant to glufosinate, another weedkiller. Monsanto’s newest corn is tolerant of both glyphosate and glufosinate, and the company is developing crops resistant to dicamba, an older pesticide. Syngenta is developing soybeans tolerant of its Callisto product. And Dow Chemical is developing corn and soybeans resistant to 2,4-D, a component of Agent Orange, the defoliant used in the Vietnam War.”[97]
http://en.wikipedia.org/wiki/Superweeds#Resistance_in_weeds_and_microorganisms
Czyli powrót do tych własnie starych toksycznych herbicydów.
Ale … przyroda nie znosi próżni:
http://www.reuters.com/article/2012/08/15/us-usa-agriculture-weeds-idUSBRE87E13420120815
tyle na dziś myślę.
Panie Wojtku jak już wczesniej napisałem uważam że chemię w rolnictwie należy eliminować z użycia nie zaś jej użycie intensyfikować. Czy da siędziś uprawiać bez chemii? Trudno powiedzieć, ale jest kilka technologii obiecujących niezłe efekty. Tyle że są one opłacalne jedynie dla rolników i środowiska nie zaś dla wielkich graczy produkujących cąłą tąchemię. Więc nie ma kto wyłożyć 10 mln. dol (tyle mniej więcej kosztuje nowa odmiana GM) na solidne badania i wdrożenia.
http://en.wikipedia.org/wiki/Push%E2%80%93pull_technology
Pozdrawiam i zachęcam do bardziej obiektywnego linkowania no i spojrzenia poza wąskie pudełko GMO. Jest bardzo wiele alternatyw dla chemii w rolnictwie i na zwiększenie plonów bez ingerencji w genom. Podobnie jak na rozwiązanie problemu głodu i biedy na świecie.
Tymczasem nauka tak bardzo uwierzyłą w siebie i przemysł że innej już drogi nie widzi. Poza tym każda odmiana GMO jest inna i każda ma swoje zalety jak i WADY o których tutaj na blogu się praktycznie nie pisze. Niemniej bardzo cenię sobie możliwość wymiany zdań w tych kwestiach.
2 grudnia o godz. 20:20 15015
@sceptyk
„Odnośnie badań w Chinach pominął pan dwa dość istotne dla sprawy badania znacznie osłabiające to zacytowane przez Pana.”
Czy aby na pewno. Załączone linki publikacji wręcz wspierają tezę o wzroście bioróżnorodności i liczebności insektów niedocelowych oraz spadku zużycia insektycydów, stąd pojawianie się szkodników drugorzędowych, które jednak nie powodują takich strat i nie wymuszają takiej interwencji rolnika jak szkodniki pierwszorzędowe.
„Czyli tak jak Pan napisał pryskają tylko glyphosat, mniej toksyczny ale za to w większych dawkach”
Trudno oceniać te doniesienie (artykuł w gazecie) i gdzie leży prawdziwa przyczyna wzrostu zużycia agrochemii. W podanym linku jest również napisane, że w tym czasie wzrosło rónież zużycie fungicydów, trzykrotnie. Mimo wszystko ważne jest, że kilka środków bardziej toksycznych zastępujemy jednym mniej toksycznym. Być może okazałoby się, że np. 3 kilogramy glifosatu wywiera taki wpływ na środowisko, jak np. 0,5g jednego z zastąpionych pestycydów. Dlatego nie najeży tylko patrzyć na suche „gramy” pestycydów ogółem, bo one nie mówią wszystkiego, a raczej niewiele.
„Z HT wiąże siędziś już nierozłącznie sprawa walki z uodpornionymi chwastami.”
Ten problem nie wiąże się z HT, a po prostu z używaniem środków chemicznych w rolnictwie. Nie ma to związku z GMO.
„Panie Wojtku jak już wczesniej napisałem uważam że chemię w rolnictwie należy eliminować z użycia nie zaś jej użycie intensyfikować. „
Zgodzę się. Tylko jaki to ma związek z GMO. Dlaczego roślina typu HT otrzymana za pomocą inżynierii genetycznej budzi powszechny opór, natomiast roślina typu HT uzyskana za pomocą krzyżowania już nie? A są tego typu rośliny. Skoro uważamy otrzymywanie roślin typu HT za niebezpieczne, to traktujmy wszystkie jedną miarą, a co najważniejsze, nie mówmy, żeby zakazać GMO, bo rośliny typu HT stanowią zagrożenie.
” Jest bardzo wiele alternatyw dla chemii w rolnictwie i na zwiększenie plonów bez ingerencji w genom.”
Tak? A jakich?
@pług
„Ot, jeden znaczek więcej na opakowaniu.”
Niestety nie jest to kwestia tylko i wyłącznie znaczka. Ktoś będzie musiał badać żywność i sprawdzać, czy aby na pewno dany produkt nie zawiera GMO. Jednym słowem oznacza to powstanie rozbudowanego mechanizmu administracyjno-urzędniczego, który będzie zapewne opłacany z kieszeni podatnika. Innym problemem jest separacja materiału/nasion non-GMO oraz konwencjonalnego. Rolnik chcąc uprawiać konwencjonalną i odmianę GMO będzie musiał mieć albo dwa zestawy urządzeń, albo je czyścić, tak by nie mieszać dwóch odmian. Skupy również będą musiały zainwestować w odpowiednią infrastrukturę, która pozwoli na separację nasion GMO od konwencjonalnych. To są koszty i to niemałe jeśli weźmiemy pod uwagę tak dużego producenta żywności jak USA. Na kogoś te koszty będą musiały być przerzucone. Najprawdopodobniej na podatnika. Co spowoduje wzrost, być może niewielki cen żywności nie tylko w USA ale i na całym świecie. Takie mniej więcej są koszty znakowania. Myślę, że podatnik powinien być poinformowany o tym rzetelnie i tak naprawdę świadomie zdecydować czy zgadza się na tego typu warunki. Jeśli tak, to ja nie widzę problemu, możemy żywność znakować.
2 grudnia o godz. 22:55 15031
@Wojciech Zalewski
Z Panem troche jak z …….. (nie lubie go) Wszystkie argumenty działają wyłącznie na korzyść Pana teorii. Wszystko co człowiek wytworzy ma swoje zalety i wady oraz działania pożądane i nieporządane. Dotyczy to również GMO. Tymczasem wszyscy piszacy tu obrońcy GMO całkowicie i celowo pomijają negatywne aspekty wprowadzenia technologii GMO na rynek. To zwykły brak obiektywizmu.
> stąd pojawianie się szkodników drugorzędowych, które jednak nie powodują takich strat i nie wymuszają takiej interwencji rolnika jak szkodniki pierwszorzędowe
Badania wskazują że te drugorzedowe sa równie nieprzyjemne więc chłopcy wrócili do starego dobrego spryskiwania plantacji. No i okazuje się że 10 lat badań i osiągnięć spłynie z liści bawełny wraz z powrotem pestycydów.
Artykuł w gazecie bazujacy na danych od producentów pestycydów. Pan zacytował analizy firmy komercyjnej.
Ależ oczywiście że wiąże się z HT. A właśnie dlaczego HT nie RR 😛 ponieważ RR to już przeszłość. Rolnicy używali Roundup znacznie cześciej na RR niż na tradycyjnych co spowodowało znaczne przyspieszenie w adaptacjii uodparnianiu się roślinek. Teraz na stronie Monsanto i innych czytam dumne Herbicyde Tolerant. Poieważ sam roundup taki fajny i zdrowy trutek nie jest w stanie wyplenić wszystkich chwastów,teraz miesza się go z 2 4 D. Mam nawet propozycję nazwy na ten nowy oprysk: „Agent Bio” 🙂 tak w nawiązaniu do rewolucji. Jak Pan sądzi jak dużo czasu potrzeba by chwasty rowinęły odporność na nowe mieszanki?
Zalinkowałem Panu jedną z alternatyw w sam raz dla głodujących i biednych bo nie wymagająca nakładów na chemię i nawożenie. Proszę się zapoznać i zaproponować jak ją można rowinać, ulepszyć tak aby ci biedni rolnicy co ich na plantację GMO nie stać, gdzieś na zadupiu ideologii zysku, też mogli powalczyć z głodem jako i my walczymy.
3 grudnia o godz. 5:55 15066
@sceptyk
„Rolnicy używali Roundup znacznie cześciej na RR niż na tradycyjnych co spowodowało znaczne przyspieszenie w adaptacjii uodparnianiu się roślinek.”
Skoro tak, to jak to możliwe, że w Europie mamy 8 superchwastów odpornych na glifosat (0 ha tego typu upraw GMO), a w USA aż 11 superchwasdtów tego typu (ok. 60 mln ha upraw GMO typu HT)? Skoro to GMO odpowiada za powstawanie superchwastów to jak Pan to wyjaśni?
„Jak Pan sądzi jak dużo czasu potrzeba by chwasty rowinęły odporność na nowe mieszanki? „
Rozczaruję Pana. Już istnieją superchwasty odporne na 2,4-D. Baaa, jest ich znacznie więcej od superchwastów odpornych na glifosat (30 vs 24). I to jeszcze przed wprowadzeniem GMO odpornych na 2,4-D do upraw.
3 grudnia o godz. 10:17 15108
@ sceptyk
„Wszystko co człowiek wytworzy ma swoje zalety i wady oraz działania pożądane i nieporządane. Dotyczy to również GMO. Tymczasem wszyscy piszacy tu obrońcy GMO całkowicie i celowo pomijają negatywne aspekty wprowadzenia technologii GMO na rynek. To zwykły brak obiektywizmu”.
No jasne, każda technologia ma swoje zalety i wady: elektryczność, silniki spalinowe, komputery, telefony komórkowe, antybiotyki.. itp itd. Dlaczego całe zło świata skupia sie wg. niektórych własnie w technologii GMO? Czy chcemy wycofywać się z tamtych technologii dlatego, ze mają wady i stwarzają nowe problemy? Nie, bo korzyści przeważają. Dlatego tu autor prezentuje korzyści.
Poza tym trzeba mieć świadomość, że my tu w Polsce nie prowadzimy dyskusji o tym czy w ogóle stosować GMO czy nie. Bo na to pytanie świat poza Europą już sobie pozytywnie odpowiedział: niektórzy 20 lat temu, inni 10 lat temu. Ta technologia już jest i jest na masową skalę stosowana w rolnictwie wielu krajów. I nie następuje z tego powodu żaden przyrodniczy ani społeczny armagedon. Poprostu jedni na tym zarabiają, a inni nie. Europa się wycofała z udziału w zyskach z powodu sprzeciwu opinii publicznej, ale GMO kupuje, spożywa i skarmia tym zwierzęta, bo w globalnej gospodarce nie ma innego wyjścia, bo surowce non-GMO są coraz droższe. A koszty ochrony rynku UE przed niedopuszczonymi na tym rynku odmianami stale rosną, bo na świecie wprowadza się do obrotu coraz więcej nowych odmian, nie oglądając się już na Europę, nie jest to znowu tak wielki rynek zbytu… . Niech za swój upór Europejczycy płacą sami. Takie są fakty. I w naszej dyskusji powinnismy mieć właśnie tego świadomość. Dalszy opór przed wdożeniem do naszego rolnictwa tej technogii bedzie powodował tylko i wyłącznie dalszy wzrost kosztów po naszej stronie, ale światowego trendu w rolnictwie to nie zmieni. Europa nie jest już centrum świata i wielu dziedzinach nie tylko nie wyznacza już trendów, co raczej biegnie z zadyszką za resztą.
Poza tym należy odróznić dwa zagadnienia, które w polskim dyskursie zlewają sie w jedno: czym innym jest ogólne stowanie inżynierii genetycznej do uzyskiwania organizmów o pożądanych cechach, a czym innym są konkretne odmiany roślin dopuszczone do stosowania w rolnictwie. A my na wynajdująć wady stosowania konkretnych odmian odrzucamy całą technologię. Czy kiedy pojawią się odmiany GMO odporne na suszę albo zasolenie gleby, którem pozwola pozyskac dla uprawy tereny dzisiaj niedostępne, to czy nadal podnoszone dzisiaj argumenty przeciw GMO będą aktualne? A my w Polsce usilnie próbujemy zablokować wszystko, „wylać dziecko z kapielą”. Nie podoba nam się, że na GMO zarabiają koncerny, więc odrzucamy cała technologię GMO wraz z odmianami, które powstały za publiczne pieniądze na europejskich uniwersytetach, które mogłyby skutecznie konkurować i wypierać z rynku odmiany koncernów. Sami eliminujemy europejską konkurencję dla Monsanto…. Może przydałaby się rozsądna polityka wsparcia europejskich odmian powstałych bez udziału i praw własności Monsanto?
13 grudnia o godz. 22:26 18125
Ten blog jest bardzo tendencyjny i nie ma nic wspólnego z obiektywną oceną.