W debacie publicznej o genetycznie modyfikowanych zbożach dominują głównie tematy bezpieczeństwa GMO dla organizmów żywych oraz środowiska. Często poruszanym tematem są również socjo-ekonomiczne skutki upraw genetycznie modyfikowanych zbóż. Obecnie na świecie uprawiane jest 160 mln hektarów zbóż GMO przez 16,7 mln rolników, z czego 90% to drobni i małoobszarowi rolnicy z krajów rozwijających się (Indie, Chiny, etc.). Już te dane dowodzą, że uprawa GMO wśród rolników jest coraz bardziej popularna i raczej nie dzieje się to bez powodu.
Wiele organizacji walczących z GMO uważa jednak, że uprawy transgenicznych zbóż nie dają zbyt wielu korzyści dla rolników czy ogólnie sektora rolniczego w krajach rozwijających się. GMO w rolnictwie postrzegane jest przez nich jako „technologia dla bogatych”. Chyba najczęściej przywoływanym argumentem niepowodzenia wprowadzania zbóż GMO do upraw w krajach rozwijających się jest przykład bawełny Bt w Indiach. Zapewne wielu czytelników słyszało o tym, że wprowadzenie do uprawy transgenicznej bawełny miało spowodować falę samobójstw wśród hinduskich rolników. Niestety ludzkie dramaty zostały bezrefleksyjnie wykorzystane przez liczne organizacje do walki z GMO. Samobójstwa w Indiach nie mają żadnego związku z uprawą genetycznie modyfikowanej bawełny. Potwierdzeniem tego niech będzie choćby fakt, iż przedstawiciele Rządu zaprzeczyli niedawno tym „rewelacjom”.
Uprawa bawełny Bt okazała się wielkim sukcesem, który doprowadził do transformacji strukturalnej rolnictwa, o czym mówi Minister Rozwoju Rolnictwa Jairam Ramesh. Indie z importera stały się eksporterem bawełny na cały świat. W roku 2011 bawełnę Bt w Indiach uprawiano na obszarze 10,6 mln hektarów (w roku 2002, 29 tys. ha). Odmiana ta stanowi obecnie ok. 88% całkowitej powierzchni uprawy bawełny w tym kraju. Minister zapytany o to dlaczego rolnicy tak chętnie uprawiają bawełnę Bt odpowiedział wprost: Gdyby się nie opłacało to by tego nie robili.
W tym momencie można by skończyć pisanie o tym, czy uprawa bawełny Bt przynosi korzyści rolnikom hinduskim czy nie. Odpowiedź Ministra Rozwoju Rolnictwa trafia w samo sedno. Chciałbym jednak potwierdzić definitywnie, że bawełna Bt przyczyniła się do transformacji rolnictwa hinduskiego. 2 lipca ukazała się w jednym z najbardziej renomowanych czasopism naukowych na świecie czyli PNAS (Proceedings of National Academy of Sciences) publikacja naukowa niemieckiego specjalisty od ekonomiki rolnictwa Matina Qaima („Economic impacts and impact dynamics of Bt (Bacillus thuringiensis) cotton in India”). Autorzy zbadali w okresie lat 2002-2008 skutki ekonomiczne wprowadzenia bawełny Bt do uprawy. Naukowcy obserwowali 533 gospodarstwa rolne w czterech stanach z centralnej i południowej części Indii, gdzie zlokalizowane jest ponad 60% produkcji bawełny w tym kraju.
Bawełna Bt jest odmianą, która zawiera gen toksyny Bt (białka Bt). Toksyna Bt powoduje śmierć szkodnika Słonecznicy orężówki, czyli najpoważniejszego szkodnika bawełny. Dzięki temu, że roślina sama produkuje pestycyd, który ją chroni liczba oprysków insektycydami może być zredukowana do minimum. Pierwsze odmiany bawełny Bt zostały wprowadzone do upraw w roku 2002. W pierwszych latach dostępne były na rynku jedynie trzy hybrydy transgenicznej bawełny. Obecnie na rynku obecnych jest już prawie 900 hybryd, które wykazują różny stopień odporności na szkodniki oraz są dostosowane do różnych warunków lokalnych.
Naukowcy porównali ze sobą dwa okresy. Lata tzw. „wczesnej adopcji”, gdy areał upraw bawełny Bt kształtował się w granicach 40% (2002-2004) oraz okres „późnej adopcji”, kiedy to areał upraw przekraczał 90% (2006-2008). Ceny nasion transgenicznej bawełny w pierwszym okresie były trzykrotnie wyższe od odmian konwencjonalnych. Po interwencji Rządu Indii, ceny nasion w drugim okresie były niecałe dwa razy droższe. Uprawa bawełny Bt spowodowała znaczny spadek zużycia insektycydów. Wydatki rolników konwencjonalnych na pestycydy w pierwszym okresie były znacznie wyższe niż rolników uprawiających bawełnę Bt. Co ciekawe w drugim okresie wydatki na pestycydy były takie same. Autorzy tłumaczą to tym, że dzięki uprawom bawełny Bt spadła liczba szkodników, co pozytywnie wpływało również na uprawy konwencjonalne (takie zjawisko obserwowano również w innych krajach, o czym niedawno pisałem).
Rolnicy uprawiający bawełnę Bt uzyskiwali wyższe plony w porównaniu do konwencjonalnych odmian średnio o 24%. Nie wynikało to z samego potencjału hybryd, ale z mniejszych strat powodowanych przez szkodniki. Na wzrost zysków z uprawy transgenicznych odmian miały wpływ głównie trzy czynniki: wzrost plonu, wydatki na pestycydy oraz cena nasion. Według wyliczeń autorów zyski z uprawy bawełny Bt były około 50% wyższe w porównaniu do konwencjonalnych odmian.
W niektórych regionach uprawa bawełny jest podstawą egzystencji drobnych rolników. Tak więc wzrost dochodów rolników powinien przekładać się również na wzrost ich standardu życia. Jako wskaźnika naukowcy użyli wysokość wydatków w gospodarstwach rolnych na konsumpcję. O ile w latach „wczesnej adopcji” nie odnotowano wzrostu wydatków, tak w drugim okresie „późnej adopcji” odnotowano zwiększenie wydatków o 18% w porównaniu do rolników uprawiających konwencjonalne odmiany. Wydaje się to prawdopodobne, ponieważ w pierwszym okresie rolnicy można powiedzieć testowali nowe odmiany i nie byli pewni czy nakłady im się zwrócą.
Publikacja niemieckich naukowców to kolejny dowód na to, że transgeniczne zboża nie są technologią wyłącznie „dla bogatych”, ale przyczyniają się do wzrostu dochodów rolników w najbiedniejszych rejonach świata, pozytywnie wpływając na poziom ich życia. Naukowcy w podsumowaniu stwierdzają, że rolnicy jeszcze długi czas będą czerpać korzyści z upraw bawełny Bt.
Economic impacts and impact dynamics of Bt (Bacillus thuringiensis) cotton in India,
Artykuł w Nature Genetically modified cotton gets high marks in India
Więcej o sytuacji upraw bawełny Bt w Indiach:
Bt Cotton and farmer suicides in India,
Study On Socio-economic Impact Assessment Of Bt Ccotton In India,
Bt Cotton In India A Status Report,
The Impact of Bt Cotton on Poor Households in Rural India,
15 lipca o godz. 19:40 1882
fatalne, mon s(anto)eniore…
15 lipca o godz. 19:55 1883
Nie jestem pewien, czy fakt, że rząd chwali rośliny GMO faktycznie znaczy, że rolnicy są nimi równie zachwyceni (warto przypomnieć sobie rządową propagandę w PRLu, albo niedawną pro-wojenną, anty-terrorystyczną propagandę rządu USA, usprawiedliwiającą ograniczanie swobód obywatelskich). Generalnie fakt, że rząd wypowiada się na jakiś temat pozytywnie, znaczy jedynie, że rząd ma w tym swój interes.
Także sam fakt, że rolnicy coraz częściej uprawiają GMO nie znaczy że GMO jest lepsze. Być może bombardowani zewsząd rządową i prywatną propagandą „uprawiaj GMO, bo jak nie to zbankrutujesz!”, rolnicy masowo przyłączyli się do owczego pędu i zaczęli na wyścigi uprawiać coraz to nowe odmiany GMO?!
Sytuacja bawełny GMO w Indiach jest dużo bardziej skomplikowana, niż przedstawiony tu czarno-biały obraz, a prawda – jak zwykle – leży po środku. Nie ma fali GMO-samobójstw, ale nie ma też powszechnego zachwytu pośród indywidualnych rolników, a GMO rozwiązując jedne, przysparza nowych problemów.
Zainteresowanym obiektywnym spojrzeniem na sprawę polecam prace G.D.Stone’a, antropologa który faktycznie był w Indiach w trakcie „rewolucji Bt/GMO”, widział co się dzieje na własne oczy i badał jak wszystko wpływa na indywidualnych rolników:
http://fieldquestions.com/2011/05/13/do-not-read-gm-cotton-and-indian-farmer-suicide/
(lub, ewentualnie, dla tych co kochają prace z peer review journals: Field versus Farm in Warangal: Bt Cotton, Higher Yields, and Larger Questions. World Development 2011;39(3):387 -398)
I na koniec kilka cytatów z Stone’a:
– The latest round of technology may prove to alleviate symptoms at the expense of exacerbating the underlying cause.
– Populations of the non-target pests are starting to explode, and biotech companies are working on new genes as a solution for that problem. But for Indian cotton farmers, the “solution” is the problem.
15 lipca o godz. 20:34 1886
@Gronkowiec
„Być może bombardowani zewsząd rządową i prywatną propagandą „uprawiaj GMO, bo jak nie to zbankrutujesz!”, rolnicy masowo przyłączyli się do owczego pędu i zaczęli na wyścigi uprawiać coraz to nowe odmiany GMO?!”
Uprawa bawełny Bt „na wyścigi”. Rzeczywiście to by wiele tłumaczyło. Sąsiad uprawia już pół hektara bawełny Bt, nie mogę być gorszy, zasieję 1 hektar. Za rok sytuacja się odwraca. Trzeciego roku „przegania” ich kolega z sąsiedniej wsi, ma już 2,5 hektara bawełny Bt! I tak przez dziesięć lat w ramach upraw „na wyścigi” doczekaliśmy się sytuacji, że 88% całkowitej powierzchni upraw bawełny w Indiach, to bawełna Bt.
15 lipca o godz. 21:07 1887
I by dorzucić jeszcze kilka wątpliwości:
Czy to na pewno powszechne użycie bawełny GMO sprawiło, że plony bawełny w Indiach tak bardzo wzrosły? Patrząc na dane statystyczne znów widać, że prawda nie jest czarno-biała…
http://fieldquestions.com/2012/02/12/bt-cotton-remarkable-success-and-four-ugly-facts/
16 lipca o godz. 15:44 1889
Przyznam, że konstrukcja ostatniego wpisu naszego nieocenionego Gospodarza mnie zadziwia, Dlaczego?
Otóż rozpoczyna od zbóż twierdząc, nie wiem na jakiej podstawie, że wśród rolników, głównie Chińczyków i Hindusów (Indian, znaczy się) rośnie zainteresowanie uprawami zbóż GMO i przytacza liczbę 16,7 mln rolników. Wg mojego bardzo zgrubnego szacunku, to by oznaczało, że coś tam 1,5 do 3% rolników byłoby zainteresowanych. Gospodarz pisze – „Już te dane dowodzą, że uprawa GMO wśród rolników jest coraz bardziej popularna.”
Dla mnie, niczego nie dowodzą, bo musiałbym najpierw wiedzieć np. jaki % rolników był zainteresowany uprawą GMO 5 lat temu.
Szanowny Gospodarzu, przykro mi ale ten Pański „dowód” to jedynie propagandowy bełkot bo do żadnych danych się nie odnosi. Gdyby Pan podał nie 16,7 mln rolników a np. 8,4 czy 33,4 i tak skomentował jak skomentował, to wydźwięk Pańskiego komentarza byłby identyczny bo „ocenny” – tak sobie Pan ocenił jako „obiektywny” i już.
Dzięki, że nadal kontynuuje Pan zabawę i budzi moją nieskrywaną wesołość.
Dalej na blogu, te domniemane korzyści z uprawy zbóż GMO uzasadnia Pan korzyściami (jednak wątpliwymi, jak to wykazał Gronkowiec) z uprawy bawełny Bt.
Pouczam Pana niniejszym, że bawełny nie zalicza się do zbóż, co wie nawet taki laik jak ja więc końcowa Pańska refleksja – „Publikacja niemieckich naukowców to kolejny dowód na to, że transgeniczne zboża nie są technologią wyłącznie „dla bogatych”, ale przyczyniają się do wzrostu dochodów rolników w najbiedniejszych rejonach świata, pozytywnie wpływając na poziom ich życia. Naukowcy w podsumowaniu stwierdzają, że rolnicy jeszcze długi czas będą czerpać korzyści z upraw bawełny Bt.” – jest kompletnie nieuprawniona, bo bawełny się raczej nie je przecież.
Jak na razie, to z internetu wiem tyle, że od zboża Bt, konkretnie spasania bydła kukurydzą 176 Bt Syngenta ono zdycha a sprawy sądowe toczone przeciwko tej korporacji są dla publiki utajnione, w tym m in. o ukrywanie danych dot. szkodliwości tego produktu.
Pewnie wg Pana są to manipulacje oszołomów walczących z GMO, więc niech Pan sobie kupi tej kukurydzy, produkuje w domu popcorn z niej i karmi np. swoje dzieci.
Smacznego.
Myślę też, że w dyspucie z jedną z wypowiadających się, w sposób nieuprawniony określił mnie Pan jako „przeciwnika” GMO. Ja tam się za takiego nie uważam. Widzi Pan, kiedyś słyszałem, że któryś polski biogenetyk „prawie” wyprodukował sałatę, która miała stanowić szczepionkę na HCV. Chyba mu się nie udało, bo jakoś nic o niej nie słychać. Teraz jacyś polscy naukowcy są bliscy wyhodowania wierzby, której wyciąg z kory ma zastąpić aspirynę, posiadać jej walory a pozbyć się negatywnych skutków zażywania tego syntetyku. Guzik mnie obchodzi, czy zrobią to metodą krzyżowania czy mieszania inaczej w genach wierzb. Ważne, by byli skuteczni i by ewentualne zagrożenia były obiektywnie a nie „obiektywnie” ocenione. Tylko przyklasnąć naukowcom i życzyć im sukcesów. Nie mam jednak zamiaru robić za „użytecznego idiotę” dla jakiejś oszukańczej Syngenty czy np. akceptować rekieting jaki planuje zdzierać ze mnie Monsanto tylko dlatego, że postanowię sobie wyhodować świnkę by ją potem ukatrupić i skonsumować.
Pozdrawiam, Nemer
16 lipca o godz. 17:35 1890
@Nemer
„Wg mojego bardzo zgrubnego szacunku, to by oznaczało, że coś tam 1,5 do 3% rolników byłoby zainteresowanych.”
To znaczy, że to mało czy dużo, biorąc pod uwagę, że liczba odmian GMO wśród zbóż jest bardzo ograniczona? Mimo, że uprawia się tylko kilka gatunków zbóż GMO (i nie we wszystkich krajach), to i tak stanowią one obecnie ok. 10% wszystkich gruntów ornych na Ziemi. Uważam, że to bardzo dużo.
„jaki % rolników był zainteresowany uprawą GMO 5 lat temu.”
Jaki % nie wiem. W 2006 roku 10,1 mln rolników uprawiało rośliny GMO na powierzchni 102 mln ha (2011 – 16,7 i 160 mln ha odpowiednio). Powierzchnia Polski to 31 mln ha.
„…bawełny się raczej nie je przecież.”
W Polsce nie, tam gdzie się ją uprawia tak (olej z bawełny). Bawełna może być cennym źródłem białka i witamin dla ludzi, niestety jej nasiona zawierają naturalną toksynę (że też nikt nie postuluje o zakaz uprawy konwencjonalnej bawełny?) o nazwie gossypol, przez co musi być poddana przetworzeniu przed zjedzeniem. Niemniej opracowuje się genetycznie modyfikowaną wersje bawełny bez tej toksyny LINK. Więc być może niedługo będzie „zbożem”.
„Pewnie wg Pana są to manipulacje oszołomów walczących z GMO”
To Pana słowa, ale rzeczywiście historia niemieckiego rolnika, któremu padło 12 sztuk bydła, rzekomo po zjedzeniu kukurydzy Bt176, wpisuje się w to zdanie idealnie.
„Widzi Pan, kiedyś słyszałem, że któryś polski biogenetyk „prawie” wyprodukował sałatę, która miała stanowić szczepionkę na HCV. Chyba mu się nie udało, bo jakoś nic o niej nie słychać.”
Udać się, udało. Jest jednak problem z podawaniem owej szczepionki. Tabletki nie najlepiej się sprawdziły. Co nie oznacza, że projekt zakończy się sukcesem. Pewnie to Pana bardzo zdziwi, ale wszyskie badania naukowe są obarczone ryzykiem niepowodzenia. Wiem, to dziwne ale tak jest.
„Tylko przyklasnąć naukowcom i życzyć im sukcesów.”
A jeśli szuka Pan przykładów transgenicznych organizmów, które okazały się sukcesem to może transgeniczny len prof. Szopy-Skórkowskiego z Wrocławia? Produkuje się z niego opatrunki na ciężko gojące się rany, np. po odleżynach. Podobno świetnie działa. Jeśli wiec ma Pan w rodzinie lub wśród znajomych kogoś z taką przypadłością to myślę, że warto się zainteresować:
– Opatrunek XXI wieku ,
– Polski profesor stworzył specjalny len i wyprodukował z niego opatrunek o wyjątkowych leczniczych właściwościach.,
– LEN JAK ANTYBIOTYK,
– rozmowa z prof. Janem Szopą-Skórkowskim.
Teraz może Pan przyklasnąć.
Zapewne nie zdziwi Pana informacja, że Koalicja Polska Wolna od GMO starała się jak mogła utrudnić życie prof. Szopie.
PS. „Jak na razie, to z internetu wiem tyle, że…”. Zachęcałbym jednak do nieco bardziej krytycznego przeglądania źródeł z których czerpie Pan informacje o GMO, szczególnie jeśli chodzi o polski internet.
16 lipca o godz. 19:54 1891
Gronkowiec
15 lipca o godz. 21:07
Przepraszam, wzrosły czy nie wzrosły?
Co znaczy prawda nie czarno-biała?
To tak trudno ocenić czy plony wzrosły czy nie wzrosły?
Odpowiedź wydaje się zero-jedynkowa, gdzie tu miejsce na odcienie szarości?
16 lipca o godz. 20:09 1892
Dzień Dobry,
Mam zasadnicze pytanie. Skoro tak wielu ludzi jest przeciwnych GMO to dlaczego w ogóle je stosować?
Tylko dlatego, że koncerny chcą zarobić?
Pozdrawiam
16 lipca o godz. 21:45 1893
@Wlkp.
„Skoro tak wielu ludzi jest przeciwnych GMO to dlaczego w ogóle je stosować?”
Co to znaczy „wielu”? Z ostatnich badań wynika, że 66% społeczeństwa polskiego nie wie co to GMO. Tylko 3% potrafi rozszyfrować ten skrót właściwie. Niech mi Pan odpowie na zasadnicze pytanie. Przeciw czemu są „przeciwni” (podobno 70% społeczeństwa) skoro nie wiedzą co to GMO?
17 lipca o godz. 10:09 1894
@WZ
Nie potrzeba szczegółowej wiedzy o biologi molekularnej, żeby zauważyć że coś jest nie tak z GMO, że ktoś próbuje na siłę je wciskać i że najwyraźniej nikt nie myśli tu o bezpieczeństwie i o prawie społeczeństwa do decydowania o sobie. Zresztą, co jest dość zabawne, większa wiedza na temat GMO wcale nie sprawia że ludzie zaczynają je kochać, wręcz przeciwnie: im większa wiedza o GMO, tym ludzie są bardziej sceptyczni lub opinie się bardziej polaryzują:
Durant, J., Bauer, M. and Gaskell, G. (eds), Biotechnology in the Public Sphere: a European Sourcebook. Science Museum, London, UK.
17 lipca o godz. 11:18 1895
Drogi gospodarzu: „Przeciw czemu są „przeciwni” (podobno 70% społeczeństwa) skoro nie wiedzą co to GMO?” – przeciwko nabijaniu ich w balona. Wiarygodność publikatorów jest taka, że 70% ludzi widząc nachalną propagandę dotyczącą GMO ( podobnie jak wcześniej prywatyzacji, a obecnie kluczowej sprawy ochrony praw autorskich) po prostu nie daje się na nią nabrać. Nie widzę w tym nic nagannego, złego, niewłaściwego. To całkowicie racjonalna praktyka konsumencka w świecie w którym biznes opiera się na kłamstwie wspieranym przez skorumpowane rządy – jak w Polsce. Podobnie jak w tym że 70% konsumentów uważa że naturalne jabłka są lepsze choć nie mają pojęcia o tym jak się je robi, oraz że 70% ludzi woli samochód BMW niż Fiat nie mają zielonego pojęcia jak działa samochód. A Pan wie jak działa silnik? Bo przecież samochodu Pan używa i jakieś zdanie o jego jakości wykonania i zaletach Pan ma? Czy jest Pan ekspertem do motoryzacji? Jakie ma Pan kwalifikacje żeby wybrać swoją ulubioną markę a nie tę którą wskażą eksperci?
@parker „Przepraszam, wzrosły czy nie wzrosły?
Co znaczy prawda nie czarno-biała?
To tak trudno ocenić czy plony wzrosły czy nie wzrosły?
Odpowiedź wydaje się zero-jedynkowa, gdzie tu miejsce na odcienie szarości?” – o widzi Pan natrafił Pan na coś co całkowicie mogłoby zmienić Pana światopogląd gdyby nie to że to zbyt słaby bodziec. Z danych z uprawy kukurydzy GMO w Hiszpanii (które podlinkował nasz gospoarza i ekspert Polityki od spraw GMO – http://gmo.blog.polityka.pl/2012/05/21/historia-pewnego-zakazu/#comment-1456 – polecam dyskusję na temat tych dokumentów ) wynika że:
„”However, the yield increase obtained by Bt maize farmers in Spain shows clear regional differences and (less marked) temporal differences (see Figure 6). Differences in yield between Bt and conventional maize ranged from -1.3% in Albacete
in 2003 to +12.1% in Zaragoza in 2002 (Tables 18, 19 and 20 for single-region analysis). These differences were only statistically significant in Zaragoza.” – i jak Pan sądzi panie Parker – wzrosło czy spadło? Niech Pan pomyśli o tym abstrakcyjnie – jak o zagadce logicznej. Może coś to Panu powie o świecie, gospodarce i rzeczywistości..
17 lipca o godz. 11:54 1896
@kakaz, @Gronkowiec
„…przeciwko nabijaniu ich w balona; …nachalną propagandę dotyczącą GM; …biznes opiera się na kłamstwie wspieranym przez skorumpowane rządy; …Nie potrzeba szczegółowej wiedzy o biologi molekularnej, żeby zauważyć że coś jest nie tak z GMO; …ktoś próbuje na siłę je wciskać;…”
Młody jestem człowiek, więc pewnie jeszcze niewiele rozumiem i doświadczenia mi brakuje, jednak jak czytam Panów wypowiedzi to normalnie blednę z przerażenia.
„Pan używa i jakieś zdanie o jego jakości wykonania i zaletach Pan ma? Czy jest Pan ekspertem do motoryzacji? Jakie ma Pan kwalifikacje żeby wybrać swoją ulubioną markę a nie tę którą wskażą eksperci?”
Tu mnie Pan ma. Nie jestem specjalistą od motoryzacji, dlatego opinię o samochodach zasięgam np. u znajomego i brata, którzy są mechanikami lub u specjalistów motoryzacji. Nie odważyłbym się wejść w polemikę o motoryzacji z mechanikiem samochodowym.
Dlatego Panu również radzę zastosować analogiczne podejście w kwestii GMO, ale nie tylko. Jak odczuwam jakieś bóle lub źle się czuję to idę do lekarza na konsultacje a nie do anglistki, inżyniera kolejnictwa lub instruktora tańca. Wiem, ze lekarz nie może być obiektywny, no bo przecież jest specjalistą w swojej dziedzinie, niemniej już jakiś taki dziwny jestem, że najbardziej ufam lekarzom w kwestii zdrowia.
PS. Światowa Organizacja Zdrowia również stwierdza, że GMO nie niesie ze sobą żadnego ryzyka w porównaniu do konwencjonalnych odpowiedników, jeśli chodzi o spożywanie.
17 lipca o godz. 13:19 1897
Pan Zalewski powinien się chyba udać na jakiś urlop dla poratowania zdrowia.
Przez pomidory zarywa noce, jak czyta blog to blednie z przerażenia, ręce opadły mu już dawno, no, wrak nie człowiek, a wszystko przez to Giemo 🙁
A WHO mówi, że nieszkodliwe 🙄
Co do decyzji o kupnie samochodu, to po różnorodności marek na ulicach nie widać jakoś, by o kupnie decydowali eksperci 😉
Każdy kupuje według gustu i własnych kryteriów. Dla jednych istotne są osiągane przyspieszenia, dla innych zużycie paliwa, cena, wygląd, skojarzenia (BMW – mafia, mercedes – taxi, maybach – Rydzyk etc.), zdanie żony, kolegów, brata itd.
Kupując auto mam do dyspozycji jego dane techniczne, testy porównawcze, dane o awaryjności, całe mnóstwo informacji. A na koniec mogę w ogóle zrezygnować z zakupu i poruszać się tramwajem, autobusem, pociągiem, rowerem, pieszo.
Wyjdzie nawet na zdrowie.
Kupując jedzenie też chcę mieć wybór.
17 lipca o godz. 15:21 1899
Jesli uprawianie roslin Bt tam, gzie nie ma szkodnikow nieczemu nie sluzy (jak zauwaza WZ i autorzy raportow), to nasuwa sie pytanie: dlaczego ktokolwiek probowal to robic? Czyzby objaw owczego pedu o ktorym wspominalem?
Zas co do wiedzy i niewiedzy o GMO:
– Nie wiem jak dokladnie wyglada zwiazek miedzy paleniem papierosow a zachorowalnoscia na raka. Ale kiedy widze jak naukowcy sponsorowani przez kompanie tytoniowe twierdza ze palenie papierosow jest nieszkodliwe, to nabieram podejrzen co do ich wynikow.
– Nie jestem tez farmaceuta, ale gdy widze jak kompanie farmaceutyczne probuja maskowac niebezpieczne efekty uboczne swoich lekow i jak urzednicy odpowiedzialni za rejestracje lekarstw brataja sie z firmami, ktorych produkty maja oceniac i biora od tych firm pieniadze – to jestem zaniepokojony.
– Czy wiec faktycznie trzeba byc ekspertem od GMO, by wyrazac watpliwosci odnosnie tego, co z GMO robia wielkie koncerny i zaprzyjaznieni naukowcy?
A wlasciwie co to znaczy „znac sie na GMO”? Czy WZ ma jakies kryteria, kogo uznac za fachowca, a kogo nie? W tej tak zlozonej kwestii, gdzie potrzebna jest wiedza z biologii molekularnej, ekologii, prawa, ekonomii, socjologii, antropologii, zootechniki, agrotechniki…. Sadzac po tym kto jest chetnie cytowany na tym blogu, a kto ganiony, za ekspertow uwaza sie tu np. ekonomistow i analitykow finansowanych przez firmy biotechnologiczne, a np. biologow-ekologow uwaza sie za niewiarygodnych.
P.S.: Nie wiem czy to moj komputer plata mi figle, czy to autor usunal swoj wpis, ale dla jasnosci do czego odnosi sie poczatek mojego postu: WZ napisal, odnoszac sie do raportu o kukurydzy GMO w Hiszpanii, ze wynika z niego ze kukurydza Bt przynosi zwiekszony plon wylacznie uprawiana tam, gdzie sa wlasciwe szkodniki.
18 lipca o godz. 8:02 1901
@Wojciech Zalewski – pragnę zaprotestować przeciwko praktykom które stosuje Pan w dyskusji. Dokonał Pan cytatu sugerując że napisałem: „Nie potrzeba szczegółowej wiedzy o biologi molekularnej, żeby zauważyć że coś jest nie tak z GMO;” podczas gdy nie są to moje słowa i całkowicie się z Panem zgadzam że są one skandaliczne i bez sensu. Wiele razy pisałem, że nie mam ŻĄDNYCH problemów z naukowo dowiedzioną nieszkodliwością żywości GMO, oraz że uważam, że nawet jeśli ktoś potrafi wskazać taki czy inny przykład szkodliwego produktu GMO nie jest co zasadnicza wada metody ale co najwyżej może być to wada produktu ( np. konkretnej odmiany). Podkreślałem wielokrotnie ( na co dowody znajdzie Pan w moich komentarzach) że technologię GMO uważam za bezpieczna na co są naukowe dowody. Pan jak zwykle chce sprawić by wszyscy Pana przeciwnicy występowali pod etykietką „niemający pojęcia o nauce oszołom”. Jest to działanie tyleż niegodne co kuriozalne. Tego typu praktyki w dyskusji takiej jak ta – są żenujące i stawiają pod znakiem zapytania sens dyskusji z Panem. Nie spełnia Pan elementarnych zasad kultury rozmowy ludzi których interesują fakty a nie wymiana epitetów.
Natomiast w swoim wpisie zwracałem Panu uwagę że konsument dokonuje wyborów nieracjonalnie, dokładnie jak Pan kupując samochód „np. u znajomego i brata, którzy są mechanikami lub u specjalistów motoryzacji.” – Aby uzasadnić że dobrze Pan robi – prosiłbym o wypisanie listy publikacji w recenzowanych czasopismach w których publikuje brat. Bo wie Pan ja na temat GMO zasięgam opinii u ogrodnika co mieszka za płotem. To też jest specjalista i ekspert – równej klasy jak znajomy Pana brata – sąsiad bowiem hoduje pomidorki od 20-lat? Dlaczego jako ekspert jest to osoba niewiarygodna? Czym sie charakteryzuje znajomy brata że uważa go Pan za eksperta od motoryzacji? Wydaje mi się że głównym powodem dla którego Pan tak uważa są zwyczajnie głębokie braki w Pana wiedzy na temat motoryzacji. Dokładnie jak w wypadku tych 70% ludzi. Zarówno oni jak i Pan majcie prawo być w błędzie i kupować co Wam sie podoba.
18 lipca o godz. 16:14 1903
Szanowny Gospodarzu
Przede wszystkim dziękuję za linki dot. wynalazku prof. Jana Szopy-Skórkowskiego.
Jako zwolennikowi utrzymywania konsumentów w nieświadomości, że spożywają GMO lub też kupują art. pochodzenia zwierzęcego gdy te zwierzęta karmione były paszami GMO muszę powiedzieć, że podzielam opinię Nemo. Uważam, że konsumentów nie można traktować jak spasanego bydła, któremu nie daje się wyboru. Pańskie uzasadnienie kosztami, mówiąc szczerze, mnie oburza.
Kiedyś napisał Pan tekst o rzekomej szkodliwości i niezgodności z prawem unijnym projektu ustawy dot. moratorium na zakaz sprowadzania pasz GMO. Zdaje się, że 13, na dodatek w piątek, ustawa została przegłosowana i moratorium przedłużone do 1 stycznia 2017. GMOwskie lobby paszowe górą. Co Pan na to?
Z wyjątkiem jednego posła PSL, cały klub był „za”. jeden nie głosował. Był to Minister Rolnictwa, niejaki Marek Sawicki, to ten, który po zawetowaniu ustawy o „nasiennictwie” przez Prezydenta , czyli o wprowadzeniu GMO do Polski wbrew prawu unijnemu, wystąpił do KE o wprowadzenie prawa zakazującego upraw genetycznie modyfikowanych organizmów na terenie całej Unii. No i co, trafiony – zatopiony.
Ciekawe czyj to „agent” go załatwił?
Nemo
Dziękuję za informację o pomidorach. W domu sobie sam przyrządzam na sezon jesienno-zimowy te keczupy, soki i przeciery ale nie wiedziałem, że one same jak i nawet po ” przyrządzeniu” są tak korzystne dla zdrowia. Widać Chorwaci słusznie nazywają je „paradajsy”.
18 lipca o godz. 17:02 1904
@nemer:
chorwackie „paradajsy” maja swoj etymologiczny rodowod w austryjackiej nazwie pomidorow – „paradiesäpfel”(forma ta zanika), rajskie jablka.
18 lipca o godz. 19:13 1905
@Nemer
„Uważam, że konsumentów nie można traktować jak spasanego bydła, któremu nie daje się wyboru”
Ciekawa opinia. Konsument nie ma wyboru? Ma. Może iść do sklepu z tzw. żywnością ekologiczną i kupić to samo mięso za więcej, bo inaczej się nie da. Jakoś z powodu skarmiania zwierząt GMO nie widzę szturmu tych sklepów. Rolnik, który karmi zwierzęta również ma wybór paszy, a czemu kupuje soję GMO to chyba oczywiste. Unia Europejska stoi na stanowisku, że nie można dyskryminować żadnej technologii produkcji żywności, w tym GMO. Dlatego wszystkie zakazy związane ze stosowaniem pasz GMO są niedozwolone. A to, że soja GMO wypiera soję non-GMO dzieje się ze zwykłych ekonomicznych przesłanek, po prostu bardziej się opłaca. A jeśli Ci owi konsumenci nie chcą takiego mięsa to niech zadecydują portfelami, chodząc do sklepów gdzie sprzedaje się mięso „ekologiczne”.
„Zdaje się, że 13, na dodatek w piątek, ustawa została przegłosowana i moratorium przedłużone do 1 stycznia 2017. GMOwskie lobby paszowe górą. Co Pan na to?”
Cieszę się, że jednak zdrowy rozsądek zwyciężył. Nie chciałbym myśleć co by się działo z cenami żywności w nowym roku. Nie byłoby wesoło, do tego dodać efekt psychologiczny i mielibyśmy u nas drugi rok 1970. Niestety moratorium niczego nie rozwiązuje w kwestii prawnej związanej z dostosowaniem naszych regulacji do prawa unijnego. Formalnie w Polsce obowiązuje zakaz, ale jest odłożony w czasie. Stoi to w sprzeczności z dyrektywami Unii i w związku z tym toczy się przeciw Polsce sprawa w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości (zapewne przegramy), tak samo jak przegraliśmy sprawę zakazu obrotem materiałem siewnym GMO w 2009 roku. Jak mówiła na Forum Debaty Publicznej u Prezydenta, Agnieszka Kraińska (Zastępca Dyrektora Departamentu Prawa Unii Europejskiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych):
„Może jednak dojść do paradoksalnej sytuacji, w której Polska przegra sprawę w Trybunale Sprawiedliwości, a nawet może zostać obciążona karami finansowymi z tytułu utrzymywania w ustawodawstwie krajowym zakazu, który w rzeczywistości nigdy nie wejdzie w życie, ponieważ jest przedłużane vacatio legis.” Link (str. 13 – polecam)
„wystąpił do KE o wprowadzenie prawa zakazującego upraw genetycznie modyfikowanych organizmów na terenie całej Unii. No i co, trafiony – zatopiony.”
Występować oczywiście mógł, zabronić nikt tego nie może. A że posunięcie takie skazane jest na całkowitą porażkę to inna sprawa. Postulaty dotyczące całkowitego zakazu upraw GMO na terenie Unii są niezgodne z jej regulacjami prawnymi.
18 lipca o godz. 19:45 1906
Zabawne, zakazać GMO w imię wyboru konsumenta:))))
I co może to ja zieję ironią?
Tylko wychwytuję co lepsze kawałki.
18 lipca o godz. 21:29 1907
Wojciech Zalewski
18 lipca o godz. 19:13 pisze: „Unia Europejska stoi na stanowisku, że nie można dyskryminować żadnej technologii produkcji żywności, w tym GMO.
Acha, znaczy podanie rzetelnej informacji, czy dany produkt jest z upraw GMO czy nie to jest dyskryminacja?
Zaczyna się robić coraz weselej. Niedługo doczekamy się pewnie zakazu podawania informacji na opakowaniu, czy kartonik z mlekiem to mleko od krowy, czy sojowe z soi GMO na przykład, by nie dyskredytować czy „dyskryminować” produktu?
Wie Pan, niektórym jest obojętne, czy są traktowani jak głupie bydło, w tym np. propagatorzy trzymania konsumentów w nieświadomości co kupują i spożywają, ale są też tacy, proszę to sobie wyobrazić, że chcą wiedzieć! – a trzymanie ich z dala od tej wiedzy w myśl abstrakcyjnego pojęcia niedyskryminacji produktów pochodzenia GMO jest moralnie wstrętne a może się w przyszłości okazać zbrodnicze jeśli po latach okaże się, że któryś z produktów pochodzenia GMO jest dla ludzi szkodliwy.
Mnie osobiście to akurat zwisa i powiewa, bo mnie GMO już nie zdąży zaszkodzić, nawet jeśli będzie szkodliwe ale w odróżnieniu od Pana chciałbym wiedzieć np. co jem.
Co do tego całego moratorium, to straszy Pan po prostu. Byłby może lekki półroczny szok i pojawiłyby się pasze też i na bazie soi bez GMO. Mogą ją sobie hodować np. Czesi czy Ukraińcy, mogą i nasi rolnicy a nie robią tego teraz, bo Polska zalewana jest soją GMO i tyle. Są chętni by normalną soję kupować i teraz, ale nie ma jej gdzie przeładować i zmagazynować, o co zadbało lobby paszowe podpisując odpowiednie kontrakty na lata, mimo że moratorium nie było pewne. A może dla nich było?
@Parker
A cóż to Cię skłoniło byś kojarzył poczynania Sawickiego z problemem informowania konsumentów o pochodzeniu produktów spożywczych?
Poruszane kwestie oddzieliłem akapitem, by nawet ktoś tak inteligentny jak Ty miał szansę na to by się domyślić, że nie mają ze sobą związku.
Tak trudno to zatrybić?
Skoro trudno, to wyłożę Ci jak krowie na miedzy. Chodziło mi tylko o to, by nieco inteligentniejsi od szympansa oczekującego wyłącznie papki medialnej zadali sobie pytanie – Czy przypadkiem Sawicki nie został wykończony „na zamówienie” po kolejnym zdarzeniu świadczącym, że może być lub jest przeciwnikiem GMO? Dotarło?
18 lipca o godz. 22:10 1908
Znaczy Sawickiego GMO wykończyło?
Halo!!!
Ziemia, czy mnie słychać?
A gdzie ja o Sawickim?
Absurdalne było co innego:)))))
18 lipca o godz. 22:17 1909
@Nemer
Rozmawiamy o paszach, a nagle zmienia Pan temat na znakowanie. Ale dobrze. Nie za bardzo Pana rozumiem. Przecież żywność GMO jest na terenie całej Unii Europejskiej znakowana. Więc po co te wykrzykniki?
A jeśli chodzi o mięso. To nie da się oznakować mięsa, bo nie da się odróżnić kawałka schabu otrzymanego ze świni karmionej GMO, od kawałka schabu otrzymanego od świni karmionej paszami non-GMO. A jak opracuje Pan technologię/metodę pozwalającą na stwierdzenie, że dany kawałek mięsa jest od zwierząt karmionych GMO to proszę zgłosić się do Komisji Europejskiej. Zapewne się ucieszą.
18 lipca o godz. 22:49 1910
Nemer,
pomidory nie tracą walorów po przetworzeniu, a nawet wręcz przeciwnie, zwłaszcza jeśli przetwarzane są albo po przetworzeniu spożywane z dodatkiem tłuszczu np. dobrej oliwy. Życzę owocnego przetwórstwa 🙂
Duński hodowca prosiąt informuje, że po przestawieniu żywienia na soję nie-GMO jego świnie przestały cierpieć na uporczywe biegunki, stały się bardziej płodne, rodzi się więcej zdrowych prosiąt, występuje mniej deformacji płodów (jako przyczynę deformacji przypuszcza się ślady glifosatu w karmie). Większe koszty karmy równoważone są niższymi wydatkami na medykamenty i niższą śmiertelnością prosiąt i loch.
Na 1 tonę soi farmerzy argentyńscy zużywają 4 litry roundupu, z roku na rok więcej i w połączeniu z herbicydami nie stosowanymi w rolnictwie od lat 80.
Areał soi GMO w Argentynie wzrósł w ostatnich latach 35-krotnie, zużycie roundupu 56-krotnie.
Smacznego.
18 lipca o godz. 22:50 1911
I jeszcze raz smacznego
19 lipca o godz. 5:13 1912
@nemo
„Duński hodowca prosiąt informuje…”
Świetne.
A dwa polskie instytuty naukowe informują, że pasze GMO są całkowicie bezpieczne. Komisja Europejska również finansowała podobne badania w ramach międzynarodowego projektu i tam również wykazano, że pasze GMO są całkowicie bezpieczne. Niemieckie Ministerstwo Rolnictwa zleciło własne badania pasz GMO i również nie stwierdzono, by stwarzały jakieś zagrożenie. Z kolei francuscy naukowcy pod koniec roku 2011 opublikowali pracę przeglądową dotyczącą wpływu karmienia zwierząt paszami GMO, w których przeanalizowali wyniki z 24 publikacji naukowych. Oni również nie znaleźli dowodów na szkodliwość pasz GMO.
No ale przecież duński hodowca świń informuje… I to na stronie „The Organic and non-GMO report”.
Smacznego.
„Na 1 tonę soi farmerzy argentyńscy zużywają 4 litry roundupu”
A na soję non-GMO ile zużywa się herbicydów selektywnych? Bo zapewne zdaje Pan sobie sprawę, że rolnicy nie wyrywają ręcznie chwastów na polach konwencjonalnej soi.
„I jeszcze raz smacznego”
To polecam lekturę dokumentu niemieckiego Ministerstwa Badań i Rozwoju na temat tej pracy. Kolejne rewelacyjne badanie szkodliwości glifosatu w sztucznych warunkach in vitro. W części doświadczeń glifosat był bezpośrednio wstrzykiwany do zarodków. Zapewniam Pana, że gdyby polewać te embriony żab solą kuchenną to efekt byłby jeszcze gorszy. Glifosat jest jednym z najmniej toksycznych związków stosowanych w rolnictwie, porównywalnym do tych stosowanych w rolnictwie ekologicznym.
Poza tym badanie dotyczy glifosatu a nie GMO.
19 lipca o godz. 10:37 1913
@Gronkowiec. Proponuję przeczytać dokładnie artykuł źródłowy.
Qain to nie jakiś specjalista tylko naukowiec, profesor uniwersytetu w Göttingen i trudno zarzucić mu błędy. Badania zostały przeprowadzone prawidłowo i wyniki są poprawne. Problemy leżą gdzie indziej:
1. Z badań wynika, że chłopi w ogóle nie byli zainteresowani nową bawełną dopóki rząd Indii nie zmusił Monsanto do obniżenia ceny. Inaczej: przy cenach rynkowych bawełna GMO niema żadnych szans. Tylko państwowy przymus spowodował jej wprowadzenie. I dodatkowo: Rząd Indii zmusił Monsanto, a co z chłopami? Oni tak dobrowolnie? Całkowity brak informacji oznacza, że i tu coś nie tak. Czy chłopi w Indiach nie zostali zmuszeni do GMO? Może stąd się wzięły samobójstwa?
2. Badania obejmują tylko okres 2002-2008 i nic nie mówią o dzisiejszej sytuacji. A jeśli jest tak dobrze to, dlaczego rząd Indii w marcu 2012 wprowadził zakaz eksportu bawełny i cofnął go częściowo po wielkiej awanturze z Chińczykami. Od kiedy zakazuje się eksportu w przypadku nadmiaru produkcji?
3. Jak to jest ze środkami ochrony? W artykule podano koszty dla upraw konwencjonalnych i GMO: 2002-2004 2,27: 1,43 oraz 2006-2008 1,07: 107 (tys. rupii na akr). Czyli już po 6 latach wydatki na pestycydy są identyczne dla obu upraw. Jest prawdą, że fazie początkowej wydatki są niższe, ale już po paru latach GMO nie daje żadnych korzyści. Opowieści, że dzięki GMO używa się mniej środków to bajeczka. Twierdzenie, że to GMO redukuje szkodniki upraw konwencjonalnych jest śmieszne i brak na to dowodów w artykule.
4. Opłacalność. Badania dotyczą wydajności/ opłacalności upraw GMO. Wyniki: 2006 – 297,03/ 5006,86 oraz 2008 – 208,61/ 2332,61. Wniosek jest prosty. Na początku miał miejsce silny wzrost, ale już w 2008 nastąpiło załamanie. Spadek wydajności i opłacalności. Oczywiście, artykuł bierze do oceny tylko 2002/2008 i mamy piękny obraz wzrostu. A jak sytuacja wygląda dzisiaj? Ani słowa. To znana metoda kombinacji.
5. W roku 2011 Stefan Rauschen napisał artykuł oparty na tych badaniach: http://www.gute-gene-schlechte-gene.de/mythen-und-legenden-teil-3/. Tu autor zebrał pokazowo dane FAO na temat Indii. Widać szybki wzrost w latach 2002-2007 i gwałtowny spadek 2008/9. To samo z eksportem. Nowszych danych brak. Wniosek: cała legenda o wzroście wydajności i szczęściu chłopów jest palcem na wodzie pisana bez aktualnych danych.
6. Autor pisze: Nie można mówić o całkowitej klęsce upraw bawełny Bt. Wygląda na to, że wzrost plonów nie jest wyłącznie wynikiem własności bawełny GMO. Wpływ mają inne czynniki (genetyka odmian, lepsze zarządzanie i nawodnienie)… To jest nawet decydujący argument.
Mój wniosek: Indie znajdują się w początkowej fazie intensyfikacji i racjonalizacji rolnictwa. W Polsce w tej fazie plony zbóż wzrosły z 15 do 30 kwintali. Lepsze odmiany, lepsze metody uprawy, lepsze nawożenie i zwalczanie szkodników to są główne przyczyny wzrostu a nie GMO. Tym niemniej wymagania stawiane przez Monsanto i innych wobec producentów mogą w tej fazie być pożyteczne skutkując wzrostem wiedzy i umiejętności. Ale co to ma wspólnego z GMO w artykule ani słowa.
Nieuczciwość dziennikarstwa Zalewskiego polega na tym, że używa przestarzałych danych sugerując, że są aktualne.
19 lipca o godz. 10:49 1914
@ Wojciech Zalewski
Podziwiam Pańską cierpliwość w odpowiadaniu na wpisy Nemera, ale to próżny trud. Z wiarą nie da się dyskutować. Niech Pan spróbuje przekonać np. homeopatę, że metoda ta nie działa…
@Gronkowiec
Bardzo dziękuję za Pański pierwszy ciekawy wpis, szczególnie przywołanie tekstów prof. G.D. Stone’a. Bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi na poglądy naukowca, który jest sceptyczny wobec zwolenników i przeciwników GMO. Proszę jednak zwrócić uwagę, że nie domaga się on zabronienia roślin GMO. Co więcej, pisze to samo, co Wojciech Zalewski na tym blogu – że akcje takich organizacji jak Greenpeace prowadzą do zawładnięcia rynkiem roślin GMO przez wielkie korporacje (http://gmopundit.blogspot.com/2010/05/so-many-things-i-would-have-done-but.html)
Co do Indii i bawełny Bt – zdaniem Stone’a wzrost plonów mógł nie być spowodowany wprowadzeniem na szerszą skalę upraw GMO, ale np. zastosowaniem insektycydów wobec owadów pasożytujących (w sposób taki jak mszyce) na roślinach uprawnych. Na owady te nie działa toksyna Bt. Stone pisze, że ich populacja wzrosła, gdyż zajęły niszę opuszczoną przez owady wrażliwe na Bt. Ponieważ Stone jest antropologiem, a nie specjalistą od pasożytów i ochrony roślin oraz nie przywołuje na poparcie tej tezy twardych danych, byłbym ostrożny w bezkrytycznym przyjmowaniu akurat tego jego wniosku. Tym bardziej, że opisane w tym roku doświadczenia chińskie (też chodziło o bawełnę) okazały się optymistyczne (pisał o nich Gospodarz).
Wydaje mi się natomiast, że przestrzeganie przez Stone’a przed hurraoptymizmem odnośnie profitów płynących z uprawy tych KONKRETNYCH odmian GMO jest jak najbardziej rozsądne. Nie znam żadnego poważnego naukowca, który powie, że np. uprawy kukurydzy Bt rozwiążą wszystkie problemy rolników.
Zwracam również uwagę, że Stone nie dyskutuje w swojej publikacji peer-review, którą Pan przywołał (http://artsci.wustl.edu/~anthro/research/stone/stone-wd-largerquestions.pdf) z tym, iż w badanym 5-letnim okresie plony w tej indyjskiej prowincji wzrosły o 18%, a zużycie insektycydów spadło o 55%, dzięki czemu kondycja najbiedniejszych gospodarstw się poprawiła. To chyba spory sukces?
Zastanawia mnie ponadto jedna rzecz: materiał siewny bawełny GMO (podaję to za Stonem) kosztuje w Indiach dwa razy drożej niż konwencjonalnej (a początkowo kosztował nawet prawie 4 razy drożej), a mimo to biedni rolnicy indyjscy go kupują. I to od lat. Gdyby bowiem robili to po raz pierwszy czy drugi, to można by jeszcze mówić: ok, marketing, zostali oszukani, nie mieli wiedzy etc. Tymczasem uprawy bawełny Bt są tam od lat i dziś stanowią ponad 90% wszystkich upraw bawełny w Indiach. Rolnicy Indyjscy, jak rolnicy na całym świecie, potrafią liczyć. I gdyby im się nie opłacało, nie kupowaliby dwa razy droższego materiału siewnego.
Ciekaw byłbym też komentarza prof. Stone’a na temat ostatniej publikacji w PNAS (czyli tej przywołanej przez Gospodarza).
19 lipca o godz. 10:55 1915
@WZ
Warto zwrócić uwagę, że autorzy z Niemieckiego Ministerstwa Badań i Rozwoju zwracają uwagę na potencjalne ryzyko dla środowiska Roundup’u i innych produktów zawierających glyfosat z dodatkiem POEA i zalecają przeprowadzenie dalszych badań:
„We currently do not support the national authorizations of glyphosate-based PPP with a specific
class of co-formulants, the polyethoxylated alkylamines (POEA). (…) The presence of co-formulants from the class of the polyethoxylated alkylamines has been identified to drive the acute toxicity of glyphosate formulations for several aquatic species. (…) We do hope that the
results of the required tests will address some of the concerns raised on the safe use of these products.”
Zwracają też uwagę, że w związku z gwałtownym wzrostem użycia Roundup’u po wprowadzeniu masowych upraw GMO do środowiska mogą zostać uwalniane ilości, które przekroczą obecnie dopuszczalne, bezpieczne limity obecności glifosatu w środowisku:
„These figures might change quickly if higher application
rates are authorized in other states, especially in view of the massive use of Glyphosate in genetically modified crops and/or direct overspray scenarios.”
Tak więc to wcale nie jest tak, że raport Niemieckiego Ministerstwa zaprzecza szkodliwości Roundup’u i zachęca nas to masowych w nim kąpieli. Wręcz przeciwnie – zwraca uwagę, że być może mogą się pojawić problemy gdy zaczniemy używać go w większych ilościach.
19 lipca o godz. 11:03 1916
Najpierw o bawełnie i dobrych wiadomościach
Each new technology — hybrids, then pesticide after pesticide — brought short-term gains but further eroded farm management. Bt cotton has raised yields on average, but already we are seeing erosion of benefits as non-target pest populations are booming. It has also brought a quickening of technological change and undecipherability, which is the real underlying problem.
„Poza tym badanie dotyczy glifosatu a nie GMO.”
Tak jest.
Wystarczy zbadać 12 kurek i 12 kogutków oraz po jednym miocie u 24 loch (4 grupy po 6 sztuk) i już możemy ekstrapolować.
Doświadczenie hodowcy ponad 400 loch po kilku miotach się nie liczy, bo publikowane jest na stronach Non-GMO.
Ciekawe, kto go przekupił? 😉
Czy soja importowana z Argentyny jest w Polsce badana na zawartość herbicydów?
19 lipca o godz. 11:55 1919
@Widacki
Ad.1 „Z badań wynika, że chłopi w ogóle nie byli zainteresowani nową bawełną dopóki rząd Indii nie zmusił Monsanto do obniżenia ceny.”
W latach 2002-2006 (zanim doszło do interwencji Rządu) cena bawełny Bt była niemal trzykrotnie wyższa od konwencjonalnej, w tym czasie areał upraw bawełny Bt wzrósł ze 100 tys. ha (2003) do 3,8 mln ha (2006). Więc delikatnie mówiąc mija się Pan z prawdą twierdząc, że: „Z badań wynika, że chłopi w ogóle nie byli zainteresowani nową bawełną dopóki rząd Indii nie zmusił Monsanto do obniżenia ceny.”. Z badań wynika, że w okresie wczesnej adopcji (wyższych cen) areał upraw bawełny Bt osiągnął 40% całkowitego areału upraw bawełny w Indiach.
Ad.2 „Od kiedy zakazuje się eksportu w przypadku nadmiaru produkcji?”
Od wtedy gdy producenci wysyłają wszystko co mogą za granicę, bo tam więcej płacą, a w kraju zaczyna brakować materiału. LINK. „The ban is India’s latest effort to balance export revenue against the needs of its textile industry.”
Ad. 3 „Opowieści, że dzięki GMO używa się mniej środków to bajeczka.”
Bajki to Pan opowiada… do tego nie czyta chyba uzasadnienia autora oraz wpisu na moim blogu. Ale nawet z danych które sam Pan przytoczył wynika, że wydatki na insektycydy stale spadają 1,47 (lata 2002-2004) oraz 1,07 (lata 2006-2008).
19 lipca o godz. 13:23 1920
mały offtop: http://www.facebook.com/events/434155593296512/ – tak a propos artystów (w tym wypadku J. A. P. Kaczmarka przewodniczącemu Transatlantykowi) sprzeciwiających się GMO.
Przyznaję, zawyłem z żałości w duchu nad głupotą pewnych ludzi, gdy ujrzałem ten link na swojej tablicy.
19 lipca o godz. 13:57 1921
MR 19 lipca o godz. 10:49 pisze do Wojciecha Zalewskiego:
„Podziwiam Pańską cierpliwość w odpowiadaniu na wpisy Nemera …”
Też podziwiam.
Dalej, MR pisze: „Z wiarą nie da się dyskutować.”
Ponieważ akurat tu się zgadzam, to zapytam – Z moją wiarą w co? – przepraszam za pytanie.
Wydawało mi się, że jestem raczej niedowiarkiem, bo nie wierzę w zapewnienia Monsanto, Syngenty, BASFa, DuPonta i innych korporacji parających się GMO, że ich produkty są nieszkodliwe dla zdrowia, nie wierzę w rzetelność ich ośrodków badawczych,jakoś nie wierzę też w Pańską bezstronność ani w obiektywizm autora bloga. To o co chodzi z tą moją rzekomą wiarą? Intryguje mnie ta Pańska ocena, nie ukrywam.
21 lipca o godz. 0:36 1923
@MR
Cieszę się, że się Pan włączyło dyskusji 🙂 Intuicja podpowiadała mi, że Pana prof. Stone zainteresuje 🙂 Jest on nie tylko naprawdę świetnym znawcą tematu i wysokiej klasy antropologiem ale też – w moim odczuciu – stara się on być możliwie obiektywnym i starannie ważyć racje i argumenty wszystkich stron, na jakikolwiek temat by się nie wypowiadał. Szkoda tylko, że tak mało pisze na swoim blogu 🙁
Oczywiście Stone nie jest agrotechnikiem, więc do jego opinii tyczących się agrotechniki należy podchodzić ostrożnie – niemniej jednak w debacie o GMO ciężko o kogoś kto faktycznie byłby specjalistą „od wszystkiego”, warto więc docenić ostrożne i wyważone analizy prof. Stona, zwłaszcza ze najwyraźniej w dużym stopniu wspiera się on opiniami specjalistów z Central Institute for Cotton Research. Tak czy siak, warto pomyśleć o dwóch istotnych faktach na które zwraca on uwagę:
– największy wzrost produkcji bawełny w Indiach nastąpił w okresie, zanim jeszcze modyfikowana bawełna Bt zaczęła być powszechnie uprawiania
– w ostatnich latach, gdy już ponad 90% uprawianej w Indiach bawełny to bawełna genetycznie modyfikowana, plony zaczęły spadać (co odpowiada też na pytanie pana Widackiego o obecną sytuację w Indiach)
Od siebie dodam, że sytuacja w Chinach i Indiach jest zapewne bardzo różna jeśli chodzi o lokalne warunki upraw, rozmiar upraw, stopień zmechanizowania, stosowane zabiegi agrotechniczne i występujące szkodniki. Zapewne więc należy być ostrożnym przy ekstrapolacji wyników z jednej części świata na pozostałe kraje…
Bardzo żałuję, że autorzy pracy z PNAS nie odnieśli się w żaden sposób do wyników prof. Stone’a (zwłaszcza że w zasadzie zauważył on już wcześniej wszystko, co opisali w swoim artykule, a nawet więcej! Do tego na pewno znają jego wyniki, bo przywołują je w swojej liście literatury, choć nie wspominają o nich ani słowem w dyskusji, a jedynie cytują we wstępie, w sposób który nie pozwala nawet się domyślić o czy faktycznie był artykuł Stone’a. Dyskusja wyników to zresztą zdecydowanie najsłabsza cześć pracy z PNAS).
Zaś co do tego, dlaczego rolnicy nadal kupują materiał siewny GMO – i powracającego wielokrotnie na blogu argumentu „rolnicy potrafią liczyć, więc wiedza co robią” – to właśnie w to wątpi prof. Stone (a jako antropolog potrafi pewnie lepiej zidentyfikować mechanizmy ludzkich zachowań, niż robią to biolodzy). Według niego rolnicy nie nadążają za nowymi technologiami zmieniającymi się jak w kalejdoskopie. Nie wiedzą jak wybierać pośród setek dostępnych odmian bawełny Bt. Nie starcza czasu by ocenić czy użyty materiał siewny przyczynił się do wzrostu plonów, czy był opłacalny – bo już na rynku obecne jest 10 nowych rodzajów nasion, zachwalanych przez rząd i korporacje jako jeszcze lepsze. Dokonując wyborów Indyjski farmer nie jest już w stanie opierać się na swoim rozsądku i kalkulacjach opartych na doświadczeniu – więc musi oprzeć się na czymś innym (i tu, zgaduję, jest wielkie pole dla propagandy rządowej i reklam koncernów biotechnologicznych). Oddając głos prof. Stonowi (z artykułu zacytowanego przez pana Nemo):
„Looking beyond the field level to the farm level you see the real problem was a set of factors that eroded the normal process of farmer evaluation of technologies — there were too many rapid, undecipherable changes (…) Each new technology — hybrids, then pesticide after pesticide — brought short-term gains but further eroded farm management. Bt cotton has raised yields on average, but already we are seeing erosion of benefits as non-target pest populations are booming. It has also brought a quickening of technological change and undecipherability, which is the real underlying problem”
http://www.sciencedaily.com/releases/2011/02/110207161849.htm
21 lipca o godz. 21:05 1925
@gospodarz:
heiliger strohsack!
przepraszam, za walenie piescia w stol, ale gdyby pana nie bylo,
to trzeba by bylo pana wymyslic;
ide przezucac kompost.
22 lipca o godz. 5:53 1926
przepraszam, wiem, ze przy dziecku nie wypada po niemiecku,
ale pozwole sobie zacytowac, co zdarzylo sie z pewnym plemiem w afryce centralnej przed stu laty:
„Der Baumwollanbau, der Anfang des XX Jahrhunderts eingeführt worden war, brachte dauerhafte Veränderungen für die Gesellschaft der Sara. Die Bauern wurden dabei verpflichtet, bestimmte Mengen an Baumwolle zu produzieren. Die Gewinne daraus kamen in erster Linie lokalen Oberhäuptern und Zwischenhändlern zugute, während die Bauern zu abhängigen Landarbeitern wurden, die bescheidene Löhne erhielten. Die Baumwolle verdrängte zudem den Anbau von Nahrungsmitteln, sodass es in manchen Gebieten zu Hunger kam.”
22 lipca o godz. 14:07 1928
Byku,
nie wiem, do kogo kierujesz cytaty (o przymusowej uprawie bawełny) w naprawdę 😉 obcym języku, ale Ci przynajmniej gospodarz i jego Piętaszek nie zarzucą, że to nie o Giemo w Indiach czyli nie na temat 😉
Notabene, przymus uprawy bawełny i wynikające z niego uciążliwości dla plemienia Sara w południowym Czadzie miały jednak przykre konsekwencje dla kilku kacyków, którzy zostali zlinczowani przez zdesperowanych i głodujących chłopów. Autorytet wodzów plemiennych poniósł trwały uszczerbek, przymus produkowania określonych ilości bawełny został zniesiony w 1955 roku.
22 lipca o godz. 18:30 1929
Ostatnie zbiory (jesień 2011) bawełny w Indiach szacowane są na najniższe od 5 lat. I daleko im (475 kg/ha) do osiągnięcia przeciętnej światowej wydajności, która wynosi 750 kg/ha.
Zaledwie 10 procent indyjskiej bawełny osiąga wysoką jakość włókien, zatem przemysł tekstylny importuje wielkie ilości bawełny z innych krajów. Zwłaszcza że ceny bawełny amerykańskiej spadły ostatnio o 56 proc. (zapowiedzi wysokich zbiorów i malejący popyt), ceny bawełny indyjskiej są niższe od importowanej zaledwie o 10 proc. i nie rosną.
22 lipca o godz. 19:35 1930
nemo
22 lipca o godz. 18:30
A gdzie tu GMO w tym wszystkim o czym piszesz?
A GMO w Indiach:)
22 lipca o godz. 19:39 1931
„ceny bawełny indyjskiej są niższe od importowanej zaledwie o 10 proc. i nie rosną.”
Jak mają rosnąć jak piszesz, że to gorsza bawełna? Miałaby być gorsza i droższa? Gorsze tańsze, tak świat urządzony.
22 lipca o godz. 20:55 1932
@nemo:
cieszę się, że przynajmniej ty jedna ujełaś się za @gospodarzem 😉
„nie będzie na naftę, nie będzie na chleb,
bo ceny bawełny spadają na łeb”