Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego

28.06.2012
czwartek

Dzieje się rzecz ważna

28 czerwca 2012, czwartek,

Wczoraj w Sejmie doszło do pierwszego czytania poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o paszach. Projekt dotyczy zakazu stosowania pasz GMO na terenie naszego kraju. Zakaz stosowania pasz GMO został ustanowiony w 2008 roku. Nigdy jednak nie wszedł w życie bo był odkładany w czasie. Z końcem tego roku kończy się okres czasowego moratorium na wejście tego przepisu w życie. Nowy projekt przewiduje, że zakaz ma zacząć obowiązywać za 4 lata, czyli od 1.01.2017 roku. Poselski projekt, nad którym będzie obradował Sejm, przedłożyli Sejmowi posłowie z PO. (Ramowe stanowisko Rządu pozostaje jednak niezmienne i kraj nasz ma dążyć do tego by stać się „wolnym od GMO” – co jest nierealne)

Jak mówi autor nowelizacji: „Mam nadzieję, że Sejm uchwali tę ustawę jeszcze przed wakacjami „. Należy pamiętać, że Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który zdecydował się na ustanowienie zakazu stosowania pasz GMO. Zapis ten stoi w sprzeczności z prawem unijnym. Z tego powodu toczy się przeciw Polsce w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości sprawa zakazu stosowania pasz. Jak mówiła Agnieszka Kraińska (zastępca Dyrektora Departamentu Prawa Unii Europejskiej w MSZ) podczas Debaty u Prezydenta RP, cytuję: „Może jednak dojść do paradoksalnej sytuacji, w której Polska przegra sprawę w Trybunale Sprawiedliwości, a nawet może zostać obciążona karami finansowymi z tytułu utrzymywania w ustawodawstwie krajowym zakazu, który w rzeczywistości nigdy nie wejdzie w życie, ponieważ jest przedłużane vacatio legis.”.

Projekt w Sejmie popierają posłowie PO i PSL. Projekt noweli ustawy poparły m.in. Krajowa Rada Izb Rolniczych i Krajowa Rada Drobiarska. Przeciw projektowi opowiadają się posłowie PiS, Solidarnej Polski oraz Ruchu Palikota. Posłowie SLD zaproponowali odesłanie projektu do komisji rolnictwa, co znacznie wydłużyłoby prace nad ustawą.

Na prowadzone w prace Sejmie od razu zareagowali przedstawiciele Koalicji Polska Wolna od GMO, wysyłając gdzie się da swój Apel, w którym całkowicie odrzucają projekt ustawy. Uważają oni, że:
„Projekt grupy posłów Platformy Obywatelskiej realizuje postulaty lobby paszowego…”,
„Obecnie zainteresowane podmioty usiłują zastosować ponownie metodę faktów dokonanych i przeforsowania dalszego stosowania pasz z GMO, używając do tego grupy swoich etatowych lobbystów zasiadających w ławach sejmowych.” Najlepsza jest jednak sama końcówka:
„Reasumując należy stwierdzić, że wprowadzenie zmian do ustawy i odsunięcie zakazu stosowania pasz z GMO skutkuje przyzwoleniem na dalsze podtruwanie Polaków, a tolerowanie monopolu zaopatrzenia w białko paszowe wystawia nasz Naród na potencjalne zagrożenie głodem.”

Tak więc do zacnego grona lobbystów (Biuro Prezydenta RP, Komitet Biotechnologii PAN, Ministerstwo Rolnictwa) wymienianych przez tą organizację i naukowców z nią współpracujących, dopisujemy posłów PO, Krajową Radę Izb Rolniczych i Krajową Radę Drobiarską oraz naukowców Instytutu Ekonomiki Rolnictwa. Lista zapewne jest dłuższa niż samych członków tej organizacji.

A czy pasze GMO są bezpieczne czy nie? W cieniu całego zamieszania umknęła mediom konferencja organizowana przez Instytut Zootechniki, na którym prezentowano wyniki wieloletnich badań stosowania pasz GMO w karmieniu zwierząt gospodarskich, która odbyła się 26 czerwca. Badania jednoznacznie wskazują, że pasze GMO są całkowicie bezpieczne i nie stwarzają żadnego ryzyka dla zdrowia zwierząt. Polskie badania zgodne są z licznymi doniesieniami naukowymi z całego świata. Podobne wyniki otrzymali naukowcy w badaniach przeprowadzonych na zlecenie niemieckiego Ministerstwa Rolnictwa, czy w ramach międzynarodowego projektu GMSAFOOD. O tym pisałem w swoim niedawnym poście. Nie ma żadnych podstaw naukowych by twierdzić, iż pasze GMO stanowią jakiekolwiek zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi oraz zwierząt, co zgodne jest z opinią Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności.

A czy możemy zaprzestać używania pasz GMO? I tak, i nie. Polska importuje ponad 2 mln ton śruty sojowej na cele paszowe. Na rynku międzynarodowym dostępne jest ok. 5 mln ton soi non-GMO. Zapotrzebowanie naszego kraju stanowi 40% dostępności soi non-GMO na rynku, która już teraz jest droższa od soi GMO o ok. 20%. Eksperci z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej od lat ostrzegają, że zakaz stosowania pasz GMO przyczyni się do wzrostu cen soi non-GMO, co w efekcie doprowadzi do wzrostów kosztów produkcji żywności, wzrostu cen żywności (ok. kilkanaście procent). Dalsze skutki mogą być opłakane dla branży producentów mięsa (opartej na paszach z GMO), które jest naszym hitem eksportowym. Efektem będzie spadek konkurencyjności polskich firm i wzrost importu tańszego mięsa z krajów, które i tak karmią swoje zwierzęta paszami GMO.

Do apeli o zniesienie zakazu dołączyli się również producenci mięsa drobiowego. W stanowisku krajowych organizacji drobiarskich oraz Izby Zbożowo-Paszowej w sprawie zniesienia zakazu stosowania pasz GMO czytamy:
„Znany jest resortowi rolnictwa ujemny bilans krajowej produkcji białka do pasz dla poszczególnych gatunków zwierząt. Przy czym ma to szczególne znaczenie w paszach dla drobiu, które stanowią 70% krajowej produkcji pasz pełnoporcjowych wytwarzanych przez branżę paszową. Tak ujemnego bilansu nie da się dodatkowo pokryć krajowymi zasobami roślin strączkowych – bo ich na tyle nie ma – ponadto ich procentowy udział w paszach dla drobiu determinowany jest czynnikami antyżywieniowymi, co w ograniczony sposób dotyczy soi, która wobec braku innych źródeł białka (np. mączka mięsno-kostna) jest jedynym źródłem pozwalającym zbilansować mieszanki szczególnie dla drobiu oraz innych zwierząt gospodarskich.”

„Wejście w życie przepisu o zakazie stosowania komponentów paszowych z roślin GMO, a dotyczy to przede wszystkim śruty sojowej – w 90% zmodyfikowanej – i po części kukurydzy MON 810 sprawi załamanie produkcji mięsa drobiowego. Spadek ten może wynieść nawet 40% dotychczasowej wielkości produkcji.”

„Wprowadzenie takiego zakazu sprawi, że Polska stanie się z eksportera mięsa drobiowego jego importerem, aby pokryć potrzeby żywnościowe w kraju. Będzie trafiać do nas mięso z innych krajów produkowane na paszach z udziałem GMO. Będzie to oczywiście droższe mięso, co uderzy w budżety gospodarstw domowych zwłaszcza tych najuboższych, w których wydatki na żywność stale rosną i stanowią już ponad 30%. Zakaz zatem nie uchroni konsumentów przed mięsem wyprodukowanym z udziałem śruty sojowej GMO, a jedynie spowoduje wzrost cen żywności.”

Jest wiele powodów dla których zakaz stosowania pasz GMO musi zostać zniesiony. Pierwszym jest oczywiste naruszanie przepisów Unii Europejskiej, za które grozić nam mogą kary finansowe. Drugim powodem jest ochrona polskich producentów żywności, przede wszystkim mięsa. Trzeci to taki, że nie ma żadnych merytorycznych przesłanek do twierdzenia, że pasze GMO mogą stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi oraz zwierząt. Ostatnim powodem jest interes klientów. Zakaz spowoduje lawinowy wzrost cen żywności, co i tak nie uchroni nas przed jedzeniem mięsa wyprodukowanego na bazie pasz GMO. Naprawdę nie wiem jakie są intencje oraz co kieruje osobami działającymi w Koalicji Polska Wolna od GMO. Jedno jest pewne, nie działają Oni ani w obronie interesu polskich producentów żywności, ani w interesie polskiego konsumenta.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 29

Dodaj komentarz »
  1. Zalewski palnął aż 2 rzeczy na raz:
    1. Ustawa zakazująca GMO w każdej formie to rzeczywiście przykład polskiego debilizmu i pogardy dla prawa międzynarodowego. Było już tak z Eureko: Nie zapłacimy i co nam zrobią. To mentalność smrodka a nie kraju, który chce współrządzić Unią. Polska naraża się na postępowania karne. Zresztą w podobnej sytuacji ambasador Niemiec został wezwany na rozmowę do ministerstwa gospodarki USA i się skończyło (Wikileaks). Istnieje przy tym wiele inteligentniejszych metod praktycznego uniemożliwienia produkcji GMO w Polsce. Ale wymagają poziomu rozumu nieosiągalnego dla rządzących (z opozycją jeszcze gorzej).

    2. Pasze. Coraz bardziej skłaniam się do tezy, że każdy rodzaj transferu dużych ilości środków do produkcji rolnej prowadzi do nieodwracalnych szkód. Produkować należy tylko tyle, ile jest w stanie znieść środowisko. Jeżeli eksportować to przetworzone gotowe produkty. Zauważyli to Duńczycy i Holendrzy (komentarz @nemo), którzy chronią w ten sposób swój kraj przed zalewem gnojówy. (Na tym polegałoby popieranie własnego rolnictwa a nie na imporcie śmieci) Miliony ton paszy z Ameryki niszczą tamte kraje i niszczą Europę zalewem odchodów, których nie można przetworzyć. Na dodatek produkuje się góry żywności, z którą nie wiadomo co robić. Rozdawanie za darmo szkodzi z kolei głodującym bardziej niż pomaga na długą metę.
    Ale łączenie tego z GMO jest opowiadaniem bajek.

  2. Przeczytałem dziś stenogram dyskusji w Sejmie nad nowelizacją ustawy o paszach (dostępny na stronie internetowej Sejmu). Nie polecam tej lektury, bo dla każdej osoby racjonalnie myślącej i mającej choćby podstawową wiedzę na temat GMO to prawdziwy horror.
    Poziom bredni, wypowiadanych głównie przez posłów PiS i Solidarnej Polski, spowodował, że debata ta zmieniła się w groteskę. „Do pieca” dorzucali też również inni posłowie. Przedstawiciel Ruchu Palikota twierdził np., że wykrywalne transgeny z roślin są obecne w mięsie karmionych nimi zwierząt (powinien to opublikować, będzie naukowa sensacja). Posłowie dopytywali się również o wyniki polskich badań nad bezpieczeństwem pasz GMO, choć dzień wcześniej zostały one zaprezentowane na konferencji w Balicach…
    Z wypowiedzi wynikało również, że posłowie nie mają bladego pojęcia o ekspertyzach i raportach Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Po co więc marnujemy pieniądze na prace tego typu Instytutów, skoro posłowie lepiej wiedzą swoje? Oczywiście na znajomość jakichkolwiek naukowych raportów europejskich dotyczących GMO nawet nie liczyłem. Posłowie (niestety, łącznie ze sprawozdawcą projektu poprawki) nie byli w stanie prawidłowo podać nazwy Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności.
    Szwankowała również elementarna logika – bo nie bardzo rozumiem, dlaczego chcemy chronić zwierzęta tuczne przed złym GMO, a jednocześnie nikt nie postulował zabronienia stosowania GMO w żywności dla ludzi… Czyli świnie czy kury, ze względów bezpieczeństwa, nie będą mogły jeść GMO, a ludzie tak. Dlaczego nie pójdziemy na całość i nie zabronimy również importu wszelkiego GMO do Polski – przynajmniej będzie jeszcze zabawniej.
    Bardzo niepokoi również to, że kolejne miliony idą na próby „rozwoju upraw m.in. roślin motylkowych w Polsce”, mających zastąpić soję. Nic z tego nie wychodzi i nie wyjdzie – jak mówili mi zajmujący się tą kwestią naukowcy. Zresztą uprawy takie mają gdzieś sami rolnicy, mimo wysokich dopłat. Ale nie przeszkadza to bredzić np. posłowi Ardanowskiemu (były doradca ds. rolnictwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego) o tym, że zbawi nas ukraińska soja Natasza, która lepiej plonuje w Polsce niż w Ameryce Południowej czy USA (sic!). Tak na marginesie – co by się stało, gdyby w polskich instytutach powstała metodami inżynierii genetycznej (a więc GMO) soja wysokoplonująca w Polsce? Albo rzepak dający równie wartościowe białko jak soja? Czy wtedy nasza „suwerenność białkowa” miałby znaczenie, czy też nadal walczylibyśmy z GMO poświęcając „niezależność białkową”?
    Jeśli wiedza posłów na temat innych kwestii jest podobna do wiedzy o GMO, to jestem śmiertelnie przerażony… Gdyby bowiem wczorajszej debacie przysłuchiwał się Albert Einstein, to upewniłby się co do swojego bardzo celnego stwierdzenia: „Tyl­ko dwie rzeczy są nies­kończo­ne: wszechświat oraz ludzka głupo­ta, choć nie jes­tem pe­wien co do tej pierwszej.”
    No i na koniec absurd nad absurdy: za ustawę o paszach, nawet po przedłużeniu moratorium na zakaz ich stosowania do 2017 roku (co jest przedmiotem debaty w Sejmie) – zapłacimy kary, bo jest to prawo niezgodne z europejskim i będziemy musieli je zmienić. Czyli uchwaliliśmy w 2006 r. przepisy, które de facto nigdy nie weszły i pewnie nie wejdą w życie (to już druga nowelizacja wprowadzająca moratorium, pierwsze wygasa z końcem 2012 r.), ale i tak zabulimy za nie ciężkie miliony kar do kasy UE. Polak potrafi…

    PS. Po wczorajszej debacie nie zdziwię się, jeśli polski Sejm uchwali ustawę stwierdzającą, że to jednak Ziemia jest w centrum Wszechświata i wokół niej krąży Słońce. Oczywiście do ustawy takiej zostanie wprowadzone od razu moratorium, dzięki któremu, np. do 2020 r., Ziemia będzie mogła nadal obiegać naszą gwiazdę. Jeśli jednak do 2020 r. nic w Układzie Słonecznym się nie zmieni, to najwyżej moratorium się przedłuży na następne 10 lat.
    A co – w końcu Polak (choć służył Krzyżakom – nie zapominajmy o tym) zatrzymał Słońce, to i Polak może je ruszyć. Zwłaszcza jeśli jest z PiS.
    Pozdrawiam

  3. „Nowy projekt przewiduje, że zakaz ma zacząć obowiązywać za 4 lata, czyli od 1.01.2012 roku. Poselski projekt, nad którym będzie obradował Sejm, przedłożyli Sejmowi posłowie z PO.”

    1.01.2017, a obrady odbyły się wczoraj.

    MR

    „Ale nie przeszkadza to bredzić np. posłowi Ardanowskiemu (były doradca ds. rolnictwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego) o tym, że zbawi nas ukraińska soja Natasza, która lepiej plonuje w Polsce niż w Ameryce Południowej czy USA (sic!).”

    Einstein i Kopernik nie żyją, a poseł Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej nie bredził, ale powiedział (o odmianie soi Anuszka, niemodyfikowanej genetycznie);

    „Plonuje ona zdecydowanie lepiej niż soja w Ame-
    ryce czy w Ameryce Południowej i może być uprawia-
    na na terenie całej Polski.”

    Reszta Pańskiego sprawozdania jest równie ciekawa, krucha i miła.

    Wersja non-GMO

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. @Placek
    Rzeczywiście, to Anuszka nie Natasza 🙂 Ale może w takim razie podpowiedziałby mi Pan, gdzie znajdę wyniki badań polowych dotyczących wysokości plonowania oraz zestawienia wartości odżywczej (zawartości białka) owej cudownej ukraińskiej Anuszki z wartością odżywczą oraz wysokością plonów odmian soi GMO w Ameryce Południowej? Innymi słowy – na czym opiera swą rewolucyjną wiedzę poseł Ardanowski? Będę zobowiązany.

    PS. Chodzi mi oczywiście o wyniki zbiorów Anuszki w różnych rejonach Polski.

    PS2. Skoro Anuszka rozwiązuje problem produkcji soi, to po co wydajemy miliony nad badaniami nad nowymi odmianami roślin motylkowych w Polsce, które miałyby zastąpić właśnie soję? A posłowie wczoraj domagali się kontynuowania takich prac (są one prowadzone, ale, jak napisałem, spektakularnych rezultatów nie będzie – tak przynajmniej mówią naukowcy znający się na sprawę).

  6. Drogi Panie Rotkiewicz – Darmowych konsultacji udzielam jedynie na ochotnika, a w tej chwili mam ochotę na wzniesienie toastu na cześć Pańskiego uśmiechu. Bardzo z nim Panu do twarzy, a i Pan Zalewskiemu nie zaszkodziłyby takowe ćwiczenia mięśni twarzy.

    W międzyczasie coś na ząb. Nie oznacza to, że musi Pan to rozszarpać 🙂

    Rozmawiajmy, ale z góry uprzedzam – jestem bezpartyjny, a fusarium to moja pierwsza miłość.

  7. PS3. Stwierdzenie, że poseł bredzi to mocne słowo, ale od ludzi stanowiących prawo w Polsce wymagam dużo. Proszę zwrócić uwagę, że poseł Ardanowski mówi o uniezależnieniu naszego kraju od importu soi, by za chwilę powiedzieć, że powinniśmy ją importować z Rosji. Gdzie tu logika?

  8. @Placek
    Znam ten tekst, który przywołuje Pan w linku. Czy to, co tam napisano, to jest dowód, że uprawa soi jest bardziej (w ogóle) opłacalna i daje wyższe polony w Polsce niż w USA i Ameryce Płd.? Czy to jest dowód, że soję da się uprawiać na terenie całego kraju? Że będzie ona konkurencyjna również pod względem zawartości białka?
    Ponawiam zatem pytanie: na czym opiera swoje twierdzenia poseł Ardanowski? Bo, jeśli dobrze rozumiem, uważa Pan jego poglądy za uzasadnione.

  9. Przepraszam za lekkiego offtopa, ale ostatnio kilka razy przeczytałem w komentach, że GMO w produktach spożywczych w Polsce nie jest zabronione i zaciekawiło mnie ile tego GMO codziennie spożywamy np. w postaci tofu, które aktualnie konsumuję?

  10. @MR

    „Bardzo niepokoi również to, że kolejne miliony idą na próby „rozwoju upraw m.in. roślin motylkowych w Polsce”, mających zastąpić soję. Nic z tego nie wychodzi i nie wyjdzie – jak mówili mi zajmujący się tą kwestią naukowcy….”

    Wyjść to może i w końcu wyjdzie, tylko trzeba będzie do tego użyć inżynierii genetycznej.

    „Tak na marginesie – co by się stało, gdyby w polskich instytutach powstała metodami inżynierii genetycznej (a więc GMO) soja wysokoplonująca w Polsce?”

    Soja GMO albo strączkowe GMO nad którymi już pracują polscy naukowcy KLIK. Skoro Koalicja Polska Wolna od GMO oprotestowała transgeniczny len, służący do leczenia ludzi, to i każdy polski wynalazek GMO oprotestują również. Nie mam złudzeń.

    „Plonuje ona zdecydowanie lepiej niż soja w Ameryce czy w Ameryce Południowej i może być uprawia na na terenie całej Polski.”

    Jak zwykle polscy rolnicy wydaja się być jacyś „inni”. Mają pod nosem taką świetna odmianę soi nie-GMO (tylko ciszej żeby amerykańce o niej się nie dowiedzieli) i jakoś żaden polski rolnik nie chce jej uprawiać. Ja proponuję Panu Ardanowskiemu kupić troszkę ziemi i zacząć uprawiać Anuszkę na dużą skalę, bo jeśli to co on mówi jest prawdą to odkrył istną żyłę złota.
    O tej odmianie zdają się nie wiedzieć również sami Ukraińcy. U nich średni plon soi z hektara wynosi ok. 2 ton (w 2011 roku 1,1 mln hektara upraw i 2,2 mln ton zebrane). W USA średni plon to ok. 3 t/ha.

    Poza tym osobiście nic nie mam do pomysłu by rolnicy uprawiali soję non-GMO w Polsce czy byłaby ona importowana z Ukrainy, Rosji czy skądkolwiek. Najwidoczniej cały czas opłaca się nam dopłacać za transport transgenicznej soi zza Atlantyku, zamiast od sąsiada zza miedzy.

  11. @stolzman
    Każdy produkt, który zawiera ponad 0,9% GMO powinien być oznakowany. Jeśli nie jest, znaczy, że to nie GMO. Czy producenci żywności nie oznaczają GMO, innymi słowy: oszukują? Trudno powiedzieć, ale chyba oszustw nie jest dużo. Ostatnio, w ramach akcji uświadamiania ludzi, czym jest GMO, Centrum Nauki Kopernik badało na chybił trafił różne produkty żywnościowe dostępne w sklepach i nie zawierały one GMO. Zdaje się, że inspekcje żywności też nie wykazały braków prawidłowego oznakowania.
    Gdyby się Pan jednak obawiał jeść GMO, to proszę poszukać jakichś innych produktów roślinnych, w przypadku których przeprowadzono setki skrupulatnych badań biobezpieczeństwa. Zapewniam – nie znajdzie Pan. Nie ma dziś na rynku lepiej przebadanej, a więc bezpieczniejszej, żywności.
    Pozdrawiam
    MR

  12. @MR
    Bać się nie boję? Ot zwykła ciekawość. No i dobrym argumentem za popularyzacją GMO byłoby, gdyby zwolennicy jak np. ja, mogli powiedzieć, że sami jedzą GMO.
    Niestety tofu było na wagę i kupione od pana z Dalekiego Wschodu, więc ciężko powiedzieć ile GMO w nim było.

  13. @MR

    Posłowie mieli po 5 minut na wypowiedzi – tak, jestem pewien, że poseł nie bredził. Dowodem na to jest choćby „link” Pana Zalewskiego. Artykuł napisany ogromnymi literami jednak nie dotyczy GMO. Panowie, God is in details.

    Naukowcy którzy udostępniają wyniki swych badań w wigilię debaty sejmowej to istni żartownisie.

    Popieram szwajcarskie rozwiązania. Ich badania naukowe polecam.

  14. W związku z tą niewinną komedią pomyłek proponuję przerwę na odwieżenie informacji o obecnym stanie upraw soi w Argentynie i polityki światowej. Bredzeniu powiedzmy NIE.

  15. @Placek

    „proponuję przerwę na odwieżenie informacji o obecnym stanie upraw soi w Argentynie”

    Panu na pewno się to przyda więc proszę bardzo:
    „Fifteen Years of Genetically Modified Crops in Argentine Agriculture”

  16. @MR

    Odkąd to Kopernik służył Krzyżakom? Bo w moim podręczniku historii bronił Warmii przed Krzyżakami… (a ponoć to posłowie plotą głupoty!)

    ***

    Nie znam się zupełnie na ekonomii, ale czy nie moglibyśmy przestać importować pasz z zagranicy i ograniczyć produkcję zwierzęcą do takiego poziomu, na jaki pozwala ilość pasz uprawianych w Polsce? Nikomu by się nie stała krzywda, gdyby jeść mniej zwierząt – a wręcz przeciwnie, wszyscy byliby od tego zdrowsi…

  17. @Gronkowiec
    Mam nadzieję, że Pan zauważył, iż cały wzmiankowany akapit to był żart. Więc proszę nie traktować go jako wykładu historii. Można tam równie dobrze wstawić, że Kopernik kumał się z Krzyżakami (bo z nimi negocjował) albo że miał dziadka w Zakonie 😉
    Zaś co do korzyści z ograniczenia produkcji mięsa w Polsce: po pierwsze, hodowla zwierząt w ciągu ostatniej (jeśli dobrze pamiętam) dekady już spadła chyba o połowę. Po drugie zaś, w Pańskim rozumowaniu kryje się jeden zasadniczy feler. Otóż spadek produkcji krajowej nie przełoży się na zmniejszenie spożycia mięsa. Nie jesteśmy bowiem samotną wyspą, tylko żyjemy w globalnym świecie i Unii Europejskiej bez granic celnych. Tak więc zarzynając polską produkcję mięsa zakazem pasz GMO spowodujemy zastąpienie jej importem z innych krajów. I będzie to mięso zwierząt karmionych paszami GMO. Pytanie więc, czy chcemy być wyłącznie konsumentami czy również producentami?
    Proszę również pamiętać, że zakaz stosowania pasz GMO uderzyłby bardzo mocno w przemysł drobiarski, a nie tylko w producentów wieprzowiny i wołowiny.

    @Placek
    Tak, ma Pan rację. Link podany przez Pana Wojtka Zalewskiego dotyczy roślin, które będą zmienione genetycznie, ale tradycyjnymi metodami. Czyli pewnie wchodzą w grę krzyżówki lub mutageneza. No to na te nowe odmiany możemy poczekać jeszcze wiele lat, bo to bardzo żmudne metody.
    Poza tym naukowcy z Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, z którymi rozmawiałem, byli bardzo sceptyczni wobec tego programu, który był już podobno kiedyś prowadzony i nie zakończył się sukcesem. To czyni jeszcze bardziej absurdalnym wprowadzanie teraz (czy kiedykolwiek) zakazu soi GMO.
    Po drugie, dlaczego groch czy łubin zmodyfikowane genetycznie prymitywniejszymi metodami (krzyżówki, mutageneza) miałaby być lepsze od soi uzyskanej dzięki precyzyjnej inżynierii genetycznej?
    Po trzecie (może to przekłamanie źródła), ale dziwi mnie pomyłka profesora z Instytutu Genetyki Roślin, który mówi: – Rośliny modyfikujemy tradycyjnymi metodami, nie wprowadzając do nich genów spoza świata roślin, tak jak to się robi w przypadku GMO – mówi dalej profesor. Tymczasem roślina GMO to roślina uzyskana metodami inżynierii genetycznej i wcale nie musi mieć wprowadzonych genów np. bakterii. Mogą to być geny właśnie ze świata roślin lub np. zwiększona liczba kopii własnych genów lub jakieś geny wyciszone (jak np. w ziemniaku Amflora).
    I podtrzymuję swoje zdanie: poseł Ardanowski bredził na temat GMO. Zresztą nie po raz pierwszy w swojej karierze. A Pan próbuje się wymigać od odpowiedzi na pytanie o zasadność itwierdzeń posła PiS.

  18. @Placek
    Napisał Pan: „Naukowcy którzy udostępniają wyniki swych badań w wigilię debaty sejmowej to istni żartownisie.”. Trudno się z Panem zgodzić. Wyniki tych badań były już prezentowane w Sejmie, o czym pisał p. Wojtek Zalewski tu:
    http://gmo.blog.polityka.pl/2012/04/06/kolejna-debatakonferencja/
    Były prezentowane również w kwietniu na otwartej dla wszystkich konferencji zorganizowanej przez Komitet Biotechnologii PAN, na którą, jak podejrzewam, zaproszono parlamentarzystów (choć z tego, co widziałem na sali, nie przyszli).
    Tak więc sprawa jest znana i gdyby to kogoś z posłów zainteresowało, to na pewno bez problemu otrzymałby wyniki polskich badań. Problem w tym, że wielu posłów wypowiadających się przeciwko GMO rezultaty rzetelnych badań naukowych najzwyczajniej nie interesują.
    Jeszcze o pośle Ardanowskim. W czasie dyskusji powiedział m.in.:
    „Dane naukowe, opinia społeczna, zasada przezorności, która powinna wszystkich nas obowiązywać, każą jednoznacznie być przeciwko uprawom GMO, a także zalewaniu polskiego rynku produktami zawierającymi GMO.” Dane naukowe każą jednoznacznie być przeciwko GMO?! Ciekawe które? To jest przykład wygadywania bzdur.
    I kolejny kwiatek: „Jestem przekonany, że zgoda na import w takiej skali z zewnętrznych, leżących poza Polską źródeł zaopatrzenia komponentów paszowych, w szczególności białkowych, musi budzić niepokój. Import zagraża polskiej suwerenności żywnościowej.”
    Za chwilę poseł zaś mówił: „Alternatywą jest też(…) import soi niemodyfikowanej z wielu kierunków, m.in. z Rosji przez port przeładunkowy w Primorsku czy z Ukrainy z regionów południowych. Dzisiaj pół godziny temu rozmawiałem z gubernatorem Ługańska. Ten obwód ukraiński jest w stanie wyprodukować dużą ilość soi, którą również moglibyśmy importować, oczywiście soi niemodyfikowanej.”. Czyli nasza suwerenność żywnościowa ma polegać na uzależnieniu się od importu soi nie-GMO z Rosji i Ukrainy… Pewnie, te kierunki są znacznie bezpieczniejsze (co ciekawe, dla posła PiS) niż Ameryka Płd. czy USA…

  19. Może jednak bezpieczniejsze, bo bliższe i osiągalne także drogą lądową?
    Jak komu mgła obsesji politycznych nie pozwala racjonalnie myśleć, to dostrzega tylko „kwiatki” 😉
    Rosja i Ukraina nie są jedynymi producentami soi nie-GMO.
    A cudownego ziemniaka Amflora też ta europejska ciemnota jakoś nie chce 🙁
    I co Pan zrobisz…

  20. @nemo

    Dostrzegam uderzające podobieństwo wypowiedzi Pana oraz Pana Ardanowskiego, obstawiam że zrobi Pan niemałą karierę w rolnictwie. Kto wie, może śladem Pana Ardanowskiego, czeka Pana stanowisko doradcy Prezydenta RP ds. Rolnictwa.

    Mimo wszystko serce rośnie czytając wypowiedzi takich osób jak @ZWO, @nemo, @Placek. Tylu rozsądnych znawców rolnictwa mamy w tym kraju. Martwi mnie, że ukrywacie Panowie swoje zdolności przed Światem. Dlatego apeluję. Zrzućcie osłonkę tajemniczości, porzućcie klawiatury i anonimowe nicki. Ujawnijcie się i uratujcie ten Kraj przed nieuchronną klęską! Bez Was, niczym po równi pochyłej, staczamy się do otchłani. Na końcu czeka nas „głód”, „rozpacz”, „niewolnictwo” i „pożoga”. Jak możecie patrzeć i przyglądać się z boku na ten marsz naszego Narodu ku zagładzie?

  21. Panie Zalewski,
    maskowanie braku argumentów marną ironią i próbami obrażenia dyskutantów przez porównanie do posła PiS nie przysporzy sympatii ani do propagandy GMO, ani do Pana osobiście. Brak Panu nerwów i warsztatu do prowadzenia bloga, a także kultury osobistej, a tego trudno się nauczyć na przyspieszonych kursach.
    Już tu Panu nie raz powiedziano: wyszydzanie interlokutorów i ich poglądów jest objawem bezsilnej arogancji lub aroganckiej bezsilności (co kto woli) wynikającej głównie z zadufania we własne kompetencje i irytacji z powodu obnażenia ich marności.
    Szkoda.

  22. @nemo

    Tym razem w pełni się z Panem zgadzam, zdecydowanie! Nieśmiało próbowałem wtargnąć na „teren” zarezerwowany dla osób, które w dyskusji używają takich argumentów jak „Jak komu mgła obsesji politycznych nie pozwala racjonalnie myśleć, to dostrzega tylko „kwiatki””. Jednym słowem wygłupiłem się. Szybko sprowadził mnie Pan na Ziemię wskazując, że „poległem”. Do czego pokornie się przyznaję. Nie podołam uczestniczeniu w takiej „dyskusji”. Tak więc pozostać muszę przy analizowaniu i czytaniu doniesień i publikacji naukowych, z cierpliwością przyglądając się „mistrzom”.

    „maskowanie braku argumentów…”

    Nieskromnie stwierdzam, że argumentów mi nie brakuje. Myślę, że Pan również sobie zdaje z tego sprawę. Chętnie jednak podejmę rzeczową opartą na merytorycznych argumentach i faktach dyskusję. Jak do tej pory jeszcze taka osoba tu chyba nie zagościła.

    Być może jestem w stanie przypomnieć sobie jedną osobę, która próbowała wejść w dyskusję o socjo-ekonomicznych skutkach wprowadzenia do uprawy soi GMO w Argentynie. Jako argumentu dowodzącego, jaką „porażką” okazała się ta odmiana przytoczyła artykuł z portalu „neo-kultura, medium zaangażowane”. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że osoba ta sama stwierdziła, że to żaden argument i zrezygnowała. Tak to zazwyczaj się kończy.

  23. @MR

    Ups… najwyraźniej nie potrafię rozpoznać żartu choćby mi stanął na drodze i napluł w oko 😉

    A jeśli chodzi o mięsne science-fiction: może by tak równocześnie zabronić karmienia zwierząt paszami GMO i zabronić importu produktów pochodzących ze zwierząt karmionych GMO? (I tak, wiem, to nierealne.. no ale pofantazjować można)

  24. @Gronkowiec
    No to pofantazjujmy dalej. Firma X produkująca w Polsce kiełbasy kupuje wieprzowinę np. z Włoch od firmy Y. Mięso dociera do naszego kraju. Firma Y deklaruje, że świnie nie były karmione paszą GMO. Jak Pan zamierza to sprawdzić, skoro w mięsie nie ma żadnych wykrywalnych śladów transgenów roślinnych (bo DNA roślin jest bardzo dokładnie trawione)? I pomijam taki drobiazg, że tego typu prawo byłoby złamaniem przepisów UE oraz WTO. Przypominam również, że jesteśmy jedynym krajem w Europie (a prawdopodobnie również na świecie), który wprowadził zakaz importu pasz GMO.
    Ale zasadnicze pytanie pozostaje w mocy: jakie jest racjonalne uzasadnienie wprowadzenia zakazu pasz GMO?

  25. Panie Zalewski,
    naprawdę jest Pan gotów do dyskusji o socjo-ekonomicznych skutkach uprawy soi w Argentynie?

  26. @MR

    No faktycznie nie bardzo to się da… A ciężko wierzyć zagranicznym eksporterom na słowo….

    A na marginesie: jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć że 100% DNA z zjedzonych roślin jest dokładnie trawione…

  27. „może by tak równocześnie zabronić karmienia zwierząt paszami GMO i zabronić importu produktów”

    A może by tak zabronic jeszcze jedzenia zwierząt, czego by tu jeszcze zabronic?
    Zabroniłbym za pisanie takich głupot zbliżania sie do internetu, ale teraz internet wszędzie…

    Zabranie się zabraniać!!!
    Niech żyje wolnośc i libralizm.
    Bo na takie wpisy tylko chasłami można zareagować, na drzewo zabraniacze, nie damy się!!!

  28. Mieszkam w USA kraju zmodyfikowanym genetycznie do skraju mozliwosci. Salata lezy w lodowce 3 miesiace, a bulki sa swieze przez rok. W konspiracji i ze srachem w oczach hoduje wlasne pomidorki z nasionek przywleczonych nielegalnie z Polski. Wprowadzcie sobie w Polsce koniecznie GMO i czesciej wchodzcie na internet, zeby zobaczyc jak wygladaja ludzie w USA. To bedzie bardzo pouczajaca lekcja. Tutaj zywnosc „organic” jest najdrozsza, zas w najtanszych sklepach jest GMO. Wiekszosc najbiedniejszych Amerykanow to walenie, paradoksalnie tyja i puchna najbiedniejsi.

  29. @el
    Ciekawe, ja mieszkałem w USA przez rok i nie przytyłem. Podobnie wielu Amerykanów (wcale nie jedzących organic) było szczupłych i zdrowych. Ale to był Boston, uniwersyteckie miasto, gdzie ludzie nie objadają się słodyczami, pizzą i nie piją coli XXL. Po prostu są świadomi zagrożeń związanych z otyłością. Natomiast wybór warzyw i owoców w supermarketach był nieporównanie większy i lepszy niż w Polce.
    Natomiast co do sałaty – nie ma w sprzedaży sałaty GMO, ani pomidorów GMO. Ani bułki nie mają nic wspólnego z GMO, bo nie ma na rynku pszenicy GMO. Zresztą rośliny GMO nie powodują otyłości dlatego, że są GMO. Jeśli będzie się bez opamiętania jadło np. kukrydzę organic (po naszemu ekologiczną), GMO czy konwencjonalną – efekt będzie ten sam.
    Pisząc, że GMO odpowiada za otyłość w USA (czy innych krajach) wprowadzasz w błąd, bo to nieprawda.

  30. Swiadomosc, tego co sie je, na pewno pomaga, ale p. Wrakomska czy p. Woroch- polscy korespondeci w USA juz po kilku tygodniach wygladali jak paczuchy, a chyba swiadomosci im nie brakuje. Nie sadze, zeby nagle po wyjkezdzie do USA zaczeli jesc rozowe ciastka. Podobnie jak zamieszkiwanie w miescie uniwersyteckim zwiazek jest jednak kiepski. proponuje takze zmiane tytulu bloga. Jest to blog GNO zdecydowanie nieobiektywnie.

css.php