Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego GMObiektywnie - Blog Wojciecha Zalewskiego

21.05.2012
poniedziałek

Historia pewnego zakazu

21 maja 2012, poniedziałek,

Na stronach Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) ukazała się dziś opinia naukowa Panelu GMO, odnosząca się do uzasadnienia przedłożonego Komisji Europejskiej przez Francję, na podstawie którego kraj ten 16 marca 2012 roku przywrócił zakaz uprawy genetycznie modyfikowanej kukurydzy MON810. Zanim o decyzji EFSA, cofnijmy się w czasie i prześledźmy historię zakazu uprawy modyfikowanej kukurydzy we Francji.

W roku 1998, w oparciu o opinie naukowe EFSA, została dopuszczona do uprawy na terenie Unii Europejskiej genetycznie modyfikowana odmiana kukurydzy o nazwie MON810. Do kukurydzy tej został wprowadzony gen kodujący białko Bt (toksyna Bt), które jest specyficznym insektycydem, zapewniającym ochronę rośliny przed szkodnikiem Omacnicą prosowianką. Zgoda Komisji Europejskiej oznaczała, że roślina ta może być uprawiana w każdym z krajów należących do Wspólnoty. Pojedyncze państwa mogą jednak wprowadzić zakaz uprawy danej odmiany GMO. Taką możliwość przewiduje Dyrektywa EC 2001/18/WE, a konkretnie klauzula ochronna zawarta w Artykule 23, która mówi:

„Jeżeli Państwo Członkowskie, w wyniku uzyskania po wydaniu zezwolenia nowych lub dodatkowych informacji mających wpływ na ocenę ryzyka dla środowiska lub w wyniku ponownej oceny posiadanych wcześniej informacji na podstawie nowych lub dodatkowych danych naukowych, ma uzasadnione podstawy, aby uważać, że GMO w charakterze lub w składzie produktu, który prawidłowo zgłoszono i dla którego uzyskano zezwolenie na piśmie na mocy niniejszej dyrektywy, stanowi ryzyko dla zdrowia ludzkiego lub środowiska naturalnego, to dane Państwo Członkowskie może tymczasowo ograniczyć lub zakazać stosowania i/lub sprzedaży tego GMO w charakterze lub w składzie produktu na swoim terytorium.”

Jednym słowem, gdy pojawią się dowody szkodliwości, to dane państwo może wprowadzić zakaz uprawy takiej odmiany GMO. Co istotne, dotyczy to konkretnej odmiany, a nie wszystkich roślin stworzonych za pomocą inżynierii genetycznej. Podobne możliwości daje również w Artykule 34, zapis o Środkach Nadzwyczajnych znajdujący się w Rozporządzeniu Komisji Europejskiej 1829/2003. Powołując się na dwa powyższe artykuły, Francja 9.02.2008 roku wprowadziła na swoim terytorium zakaz upraw kukurydzy MON810. Komisja Europejska otrzymawszy uzasadnienie Francji, zwróciła się do EFSA o opinię naukową. 29.10.2008 Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności stwierdził, iż Francja nie przedstawiła żadnych istotnych dowodów naukowych, które miałyby świadczyć o jakimkolwiek zagrożeniu wynikającym z uprawy kukurydzy MON810 dla środowiska czy zdrowia ludzkiego. Dodam również, że EFSA wydała podobne opinie naukowe dotyczące zakazów uprawy GMO na terenie Grecji, Niemiec, oraz Austrii, które również okazały się nieuzasadnione.

Decyzja EFSA w zasadzie nie ma bezpośredniego przełożenia na zmianę stanu prawnego dotyczącego zakazu uprawy kukurydzy na terytorium Francji. Jest to jednak instrument z którego skorzystać może Komisja Europejska, do nałożenia np. kar finansowych w przypadkach nieuzasadnionego wprowadzania zakazu upraw odmian GMO, o czym mówi również Dyrektywa 2001/18/WE. Decyzja EFSA może być również wykorzystywana przez np. organizacje rolnicze, firmy nasienne lub inne podmioty, które chciałyby skierować przeciw Francji sprawę nieuzasadnionego zakazu do sądu. I tak też się stało.

We wrześniu 2011 roku Europejski Trybunał Sprawiedliwości stwierdził, że zakaz upraw kukurydzy MON810 na terytorium Francji został wprowadzony nielegalnie. W tym samym roku, sprawą zakazu upraw kukurydzy MON810 zajmował się również Sąd Najwyższy Francji. W efekcie, 28 listopad 2011 roku Sąd Najwyższy Francji anulował zakaz uzasadniając, że Ministerstwo Środowiska nie mogło wprowadzić zakazu w sytuacji gdy nie posiada dowodów szkodliwości. Niestety, wyrok zapadł w dosyć niekorzystnym okresie. We Francji trwała na dobre kampania prezydencka. Urzędujący prezydent oraz Rząd szybko zapowiedzieli, że zakaz przywrócą. Jednym słowem podważyli wyrok Sądu Najwyższego.

16 marca 2012 roku politycy zrealizowali swoje zapowiedzi i wprowadzili czasowe przywrócenie moratorium na uprawę kukurydzy MON810 we Francji. Decyzja zapadała w szybkim tempie, tak by zdążyć przed siewem kukurydzy (i dniem wyborów prezydenckich). Komisja Europejska po otrzymaniu uzasadnienia, przesłała je do zaopiniowania Europejskiemu Urzędowi ds. Bezpieczeństwa Żywności. I w tym momencie wracamy do początku mego wpisu, czyli dzisiejszej decyzji Panelu GMO.

EFSA stwierdza:
„W dokumentacji dostarczonej przez Francję, wskazującej na nadzwyczajne środki związane z kukurydzą MON810, Panel GMO nie może zidentyfikować żadnych nowych dowodów naukowych, mających świadczyć o tym, że uprawa kukurydzy MON810 niesie ze sobą bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia zwierząt i ludzi oraz środowiska.”

Nie wiem czy to wymaga dodatkowego komentarza, ale krótko mówiąc, zakaz znów okazał się nieuzasadniony. Panel GMO wskazał również na to, że Francja w swej opinii powołała się na te same publikacje naukowe, do których już odniosła się w swej poprzedniej opinii naukowej z roku 2008.

Co będzie dalej? Myślę, że zakaz się nie utrzyma. Dużo będzie zależeć od woli politycznej nowego prezydenta Francji. Jak do tej pory nie słyszałem z jego strony, żadnej deklaracji dotyczącej uprawy kukurydzy MON810 we Francji. Jeśli politycy nie zniosą zakazu to zapewne znów zrobi to sąd. Francuscy plantatorzy kukurydzy wraz z firmami nasiennymi już zwrócili się do Sądu Najwyższego w tej sprawie. Myślę, że wyrok jest łatwy do przewidzenia, szczególnie uwzględniając dzisiejszą decyzję EFSA.

PS. Pamiętają Państwo jeszcze o pszenicy odstraszającej mszyce i zapowiedziach aktywistów o zamiarach „dekontaminacji” doświadczeń polowych tej odmiany? Naukowcy zwrócili się z apelem o nie niszczenie efektów ich wieloletniej pracy. Niestety apele nie zadziałały i ktoś wtargnął na teren gdzie prowadzone są testy i próbował je zniszczyć. Szczęśliwie chyba nie do końca mu się udało. Sprawcę ujęto i już zostały mu postawione zarzuty zniszczenia mienia. Nie wróży to niczego dobrego, ponieważ główna akcja organizacji „Take the Flour Back”, jest planowana na 27 maja.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 27

Dodaj komentarz »
  1. Poranna bajeczka o dobrej wróżce GMO. Niestety Pan Zalewski próbuje ciągle jeszcze prowadzać komunistyczny naukowy światopogląd tylnymi drzwiami. Ciągle nie zauważa, że w demokracji decyduje akceptacja społeczna a nie naukowy światopogląd. Jak się kończy wprowadzanie na siłę takiego światopoglądu zostało już przetrenowane. To już minęło i czas by było się już przyzwyczaić.
    W przypadku kukurydzy jednym z ważniejszych powodów jest ochrona pszczół. Odporność na herbicydy skłania do ich szerszego stosowania legalnego albo i nielegalnego. Bo w życiu nie wszyscy są idealni i wielu ludzi stosuje herbicydy nielegalnie. Ziarno kukurydzy zaprawia się przed wysiewem. Tymczasem wskutek choćby tarcia zaprawionych ziaren o siebie podczas siewu pestycydy pylą i działają na pszczoły jak gazy bojowe w I wojnie. W ten sposób nawet słuszne idee zamieniają się w swoje przeciwieństwo i jedyną skuteczną drogą jest zakaz. Bum.

  2. „w demokracji decyduje akceptacja społeczna a nie naukowy światopogląd”

    Dobrze by było, żeby społeczeństwo podejmowało decyzje na podstawie rzetelnych informacji, wyników badań naukowych, statystyk, a nie histerycznych pokrzykiwań. I co to w ogóle jest „komunistyczny naukowy światopogląd”?

  3. A jakie szanse ma wg pana zakaz, który próbuje wprowadzić min. Sawicki? Zapowiedział to jakiś czas temu na konferencji prasowej, żeby przypodobać się pszczelarzom… Z tego co pamiętam – Polska będzie próbowała argumentować, że pyłek może szkodzić pszczołom.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. pozwolę sobie adresować do pana te same pytania które adresowane do pana Rotkiewicza nie doczekały się odpowiedzi. Nie spodziewam się by i Pan był w stanie takiej odpowiedzi udzielić – nie jest to bowiem Pana rola dociekać prawdy. Niemniej może zastanowi Pana brak stosownych opinii/analiz o które pytam.

    http://www.polityka.pl/forum/1122887,kto-zeruje-na-zywnosci-modyfikowanej-genetycznie.thread#C1123526

  6. @Sierkovitz

    „Polska będzie próbowała argumentować, że pyłek może szkodzić pszczołom.”

    Polska/Minister Środowiska w argumentacji nie powoływał się na szkodliwość pyłku kukurydzy dla pszczół, a na jego obecność w miodzie. Był taki przypadek, jeden jedyny, że w miodzie niemieckiego pszczelarza wykryto niewielkie ilości pyłku GMO i zdaje się, że poniósł on z tego powodu jakieś straty finansowe. Był to jak do tej pory jedyny stwierdzony przypadek.

    Projekt rozporządzenia wysłany został do Komisji Europejskiej. Ja nie wiem, czy to jest w ogóle zgodne z jakąkolwiek dyrektywą dotyczącą GMO. Przepisy wyraźnie mówią o tym, że zakazać uprawy danego GMO można w przypadku zagrożenia dla zdrowia czy środowiska. Nie przypominam sobie, aby był tam zapis o wpływie GMO na interesy pszczelarzy czy innych producentów żywności. Według mnie jest to niezgodne z prawem unijnym. Nie jestem pewien jak całą sytuację z pszczelarzem niemieckim zinterpretuje Komisja Europejska. Czy uzasadnione jest ograniczenie dostępu do technologii uprawy kukurydzy przez setki/tysiące zainteresowanych rolników tylko dlatego, że był jeden przypadek zanieczyszczenia miodu pyłkiem?
    Sam jestem ciekaw jaka będzie decyzja Komisji Europejskiej.

    @kakaz

    Wcale nie dziwi mnie to, że Marcin Rotkiewicz nie odpowiedział na pana pytania (choć nie jestem pewien czy to dobre słowo). Każde Pana podpunkt to temat na dyskusję i być może bardzo szerokie opracowania naukowe, które niestety trudno jest streścić w kilku zdaniach, jak Pan to uczynił. Punktów takich jest 4, a część z nich dotyczy problemów z technologią GMO nie związanych. Tak więc dobrze byłoby rozmawiać o konkretnych zagadnieniach.

    Z mojej analizy wynika, że w zasadzie nie jest Pan przeciw GMO, tylko przeciw przemysłowej produkcji żywności na świecie i temu jak obecnie dziś wygląda rolnictwo i to te także oparte na konwencjonalnych odmianach. Być może ma Pan sporo racji. Może należałoby zmienić system prawny w jakim żyjemy, system produkcji żywności, etc. Tylko to zależy już od nas samych. Namówmy 1,5 miliarda Chińczyków by nie chcieli jeść mięsa, które mocno wzmaga popyt na masową produkcję zbóż paszowych. W jaki sposób chciałby Pan wykarmić zwierzęta? Dzięki tradycyjnej/ekologicznej produkcji?

  7. Trzymam kciuki za sukces francuskiego zakazu uprawy tej kukurydzy. ETS orzeka na podstawie uchwalonego prawa, które coraz mniej ma wspólnego z ochroną indywidualnego interesu konsumentów. Prawo to można zmienić, eliminując z życia politycznego korporacyjne marionetki. To że sąd orzeknie nieważność zakazu, wcale ale to wcale nie oznacza, że wyznawcy GMO mają rację. A co do opinii naukowców? Cóż. Coraz więcej dowodów świadczy o naciąganiu przez nich wyników badań. Efekt cieplarniany jest bodaj najbardziej spektakularnym dowodem wtopy. Jeśli za GMO kryją się zyski korporacyjne, to jestem pewien, że wtopa okaże się o wiele bardziej spektakularna. Tylko że ze skutkami już sobie nie poradzimy. I nie chodzi tylko o zatrucie naszych organizmów białkiem Bt, które wcale – co wykazują ostatnie badania – nie znika wskutek metabolizmu, ale również o skażenie naszego środowiska obcymi genami. Za które producenci, chcąc nie chcąc, będą płacić zgodnie z zasadami amerykańskiego prawa ochrony własności intelektualnej. Im głośniej krzyczą zwolennicy GMO, tym groźniejsza będzie reakcja społeczna. Być może idąca dalej niż opór przeciwko korporacjom bankowym. Wiem jedno. Oddanie polskiej gospodarki żywnościowej w ręce ponadnarodowych korporacji bardzo źle rokuje naszej samowystarczalności.

  8. @ Autor

    Dzięki za klaryfikację i pozostaje trzymać kciuki.

    @ stary Polak z PRL-u

    Jasne. Bo teraz nasza żywność nie jest w rękach międzynarodowych korporacji. Zakaz GMO robi tylko tyle, że zamiast robić pasze u siebie, sprowadzamy skądinąd.

  9. Znalazłem nową informację University of Austin z Texasu z badań o wpływie pestycydów na myszy. Okazało się, że wpływ jest znacznie poważniejszy i długookresowy niż uważano do tej pory, a skutki i uszkodzenia widoczne są dopiero w trzecim pokoleniu (prawnuków). Jeżeli wyniki potwierdzą się dla ludzi, jedynym rozwiązaniem okażą się uprawy naturalne. Wniosek jeden: to, że aktualnie jakieś środki uważa się za nieszkodliwe wcale nie oznacza, że to jest prawda.
    @Sierkovitz
    Oczywiście, że zatruty pyłek szkodzi pszczołom, szkodzi też umysłom, które redukuje do do poziomu głupkowatej ironii

  10. @Sierkowitz
    Kwestia pyłku w miodzie to tak naprawdę problem prawny, a nie bezpieczeństwa GMO. Otóż w każdym miodzie zawartość pyłku, jeśli dobrze pamiętam, wynosi coś ok. 0,4% (albo jeszcze mniej), ale w każdym razie grubo poniżej 0,9% – co jest ważne, ale o tym za chwilę.
    Otóż zgodnie z przepisami UE każdy produkt żywnościowy zawierający powyżej 0,9% GMO powinien być wyraźnie oznakowany jako produkt GMO. Do tej pory traktowano miód i naturalnie zawarte w nim znikome ilości pyłku jako jedno. Ale pewien „ekologiczny” producent miodu, bodajże z Bawarii, ustawił swoje ule bardzo blisko pola z kukurydzą MON810. I okazało się, że w jego miodzie pyłek (ALE SAM PYŁEK) zawierał powyżej 0,9% pyłku GMO – powiedzmy 1,2%.
    Czy taki miód trzeba znakować jako produkt GMO? Jeśli potraktować pyłek jako integralny składnik, to nie – przypominam, że miód zawiera grubo poniżej 0,9% pyłku, więc gdyby ów pyłek był w 100% GMO, to nie spełniałby wymogu znakowania powyżej 0,9%.
    Ale jeśli potraktować ów pyłek jako osobny składnik, to np. 1,2% zawartości w nim pyłku GMO powinno skutkować znakowaniem. Otóż Sąd (czy też Trybunał) Europejski przyjął interpretację drugą, czyli konieczność znakowania.
    W mojej opinii jest to całkowicie arbitralne i dość absurdalne, ale prawo jest prawem.
    Min. Sawicki chce z tego skorzystać i prezentuje takie rozumowanie: jeśli będzie się u nas uprawiać kukurydzę MON810, to pszczoły zaniosą jej pyłek do ula i trzeba będzie znakować miód. A taki miód GMO nie sprzeda się w Europie. Nie będę tego komentował, bo szkoda czasu…

  11. Sierkowitz
    Chyba nie rozumiesz słów, których używasz.

  12. Badania wydane przed drukiem i opublikowane w czasopiśmie Archives of Toxicology wskazuje, że podstawowy składnik Roundup, herbicyd glifosat, jest bardziej toksyczny niż przypuszczano i zdolny jest do uszkodzenia DNA w ludzkiej linii komórkowej po rozcieńczeniu aż do 450-krotnie niższych stężeniach niż obecnie stosowanych w GMO rolniczego.
    Opinia naukowców badających Roundup;
    „(Roundup jest) genotoksyczny po krótkiej ekspozycji na stężenia, poniżej 450-krotnym rozcieńczeniu, używanej dawki do rozpylanie w rolnictwie”

    Cytotoxic and DNA-damaging properties of glyphosate and Roundup in human-derived buccal epithelial cells.
    Koller VJ, Fürhacker M, Nersesyan A, Mišík M, Eisenbauer M, Knasmueller S.
    Source

    Arch Toxicol. 2012 May;86(5):805-13. Epub 2012 Feb 14.

    Department of Internal Medicine 1, Institute of Cancer Research, Medical University of Vienna, Borschkegasse 8A, 1090, Vienna, Austria.

  13. @Adam2222

    Kolejne rewelacyjne badanie toksyczności glifosatu i Roundupu na komórkach in vitro. Nie za bardzo rozumiem sens przeprowadzania tego typu badań, bo nie odzwierciedlają one praktycznie niczego. Komórki w ciele ludzkim, zabezpieczone są przed bezpośrednim kontaktem z różnymi substancjami, w badaniach in vitro nie. Tak więc nie ma to żadnego przełożenia lub niewielkie na warunki „naturalne”. Założę się, że ogromna ilość związków chemicznych, przebadana w ten sposób wywołałaby podobny efekt. Szkoda, że w tym badaniu naukowcy na taki krok się nie zdecydowali, czyli nie użyli jako kontroli innego herbicydu lub substancji o podobnej cytotoksyczności. Wtedy byśmy mieli trochę lepszy obraz tego, czy to sam glifosat ma jakieś nowe właściwości, czy może doświadczenie jest po prostu zaprojektowane tendencyjnie, tak by udowodnić założoną tezę. Podejrzewam, że w tym przypadku chodziło o to drugie.

    Naukowcy zaznaczają również, że sam Roundup jest dużo bardziej toksyczny niż jego składnik aktywny czyli glifosat. Pierwsze zdanie w dyskusji: „Our results show that R (Roundup), but not its active principle G (Glifosat), causes pronounced cytotoxic effects in human-derived buccal epithelial cells.”. Dlaczego? Między innymi dlatego, że zawiera detergenty. Są to substancje, które doskonale rozbijają błony komórkowe. Na codzień w laboratorium stosuję tego typu związki do… rozbijania błon komórkowych, tak by wyizolować znajdujące się w komórkach np. DNA. Badanie czegokolwiek na komórkach in vitro, co zawiera detergenty, jest delikatnie mówiąc błędne.

  14. „Znalazłem nową informację University of Austin z Texasu z badań o wpływie pestycydów na myszy.”

    Ale generalnie na wszystkie myszy ten wpływ czy na te opryskiwane pestycydem?
    Bo trzy pokolenia opryskiwania człowieka raz do roku a;bo więcej pestycydem rzeczywiście mogłoby nie pozostać bez wpływu na jego zdrowie:):):)

  15. Napisał Pan: „Wcale nie dziwi mnie to, że Marcin Rotkiewicz nie odpowiedział na pana pytania (choć nie jestem pewien czy to dobre słowo). Każde Pana podpunkt to temat na dyskusję i być może bardzo szerokie opracowania naukowe, które niestety trudno jest streścić w kilku zdaniach, jak Pan to uczynił. Punktów takich jest 4, a część z nich dotyczy problemów z technologią GMO nie związanych. Tak więc dobrze byłoby rozmawiać o konkretnych zagadnieniach.”
    Problem w tym że to Panowie mianowaliście się ekspertami, piszecie o GMO ale nie analizujecie tematu dogłębnie tylko odnosicie się do jak już nadmieniałem całkowicie pozornej dyskusji nad pozornym problemem. Jak pisałem poprzednio jest to albo wyraz złej woli, albo niekompetencji. Dyskusja nad „naukowymi problemami związanymi z GMO” to temat tyleż odgrzewany co chybiony. Skoro zatem Panowie taką właśnie dyskusje prowadzicie – a unikacie rzeczywistej dyskusji o rzeczywistych problemach – efektywnie – jaki jest jej inny sens niż propaganda i manipulacja? Unika Pan odpowiedzi czy też zajęcia stanowiska w ww. pytaniach/zagadnieniach tłumacząc że są zbyt szerokie. Przypuszczam jednak że rzeczywistym powodem dla których wyrażacie Panowie takie zdanie – jest zwykła niekompetencja – nie umiecie panowie sami takich analiz przeprowadzić ( nic w tym dziwnego – nikt chyba nie jest). Skoro tak – jaki jest sens marszczenia czoła i pisania „to bardzo szerokie zagadnienie” zamiast napisania wprost: nie mam pojęcia bo się nad tym nie zastanawiałem? Chce Pan stworzyć wrażenie że ma Pan jakieś informacje na temat na który brak jakichkolwiek opracowań/twardych danych? Prowadził Pan prywatne badania naukowe w tych tematach czy co? A może chodzi o stworzenie wrażenia że takie analizy istnieją? Wątpię. Premier podpisuje „reformę” emerytalną nie umiejąc jej uzasadnić, ot bo „tak chcą rynki finansowe”. Do dziś nie opublikowano ani jednej oficjalnej analizy w tym temacie. Premier podpisuje ACTA bo „nie ulegnie szantażowi” a po 4 dniach okazuje się że jest przeciwnikiem tego co kazał podpisać, oraz publicznie przyznaje że nie miał pojęcia o co chodzi. A Panowie chcecie nam wmówić że rząd posiada jakieś analizy na temat skutków gospodarczych, finansowych i społecznych związanych z wpuszczeniem do UE/Polski kartelu producentów GMO. Proszę wybaczyć – ma Pan swoich czytelników za idiotów. Proponowałbym także nie przejmować się wyżywieniem Chińczyków. Wszystkim nam by dobrze zrobiło gdyby zajmował się Pan tym co znacznie bliższe – wyżywieniem Polaków. Prosiłbym o oszacowania /analizy na podstawie których twierdzi Pan że GMO rozwiąże jakieś Polskie problemy – np.wysokie cenę żywności w stosunku do zarobków. Ma Pan na to jakieś raporty opracowania wiarygodnych ekonomistów/specjalistów, czy to takie Pana mniemanie?

    Nie wiemy oczywiście jakie te skutki będą – ale można przypuszczać że nie najlepsze. Oczywiście ma Pan rację że problem jest wieloaspektowy i zasługuje na długą dyskusję. Ze swojej strony -widzę osobiście jeden skutek – upadek drobnych gospodarstw produkujących niewielkie ilości produktów żywnościowych, oraz znaczący wzrost cen użytków rolnych. Będą to konsekwencje industrializacji przemysłu rolnego w Polsce. Choć przyniesie to olbrzymie fortuny nielicznym członkom PSL – społecznie ekonomicznie oznacza to katastrofę. Bezrobocie w Polsce oficjalnie wynosi około 15 %, nieoficjalnie z powodu struktury społecznej Polskiej wsi – która jest rezerwuarem taniej siły roboczej głównie dla szarej strefy – można się domyślać że realnie bezrobocie w Polsce to około 20-30% zdolnych do pracy. Znaczna część z tych ludzi nie ma prawa do zasiłków a ich sytuacja życiowa silnie opiera sie na niewielkim gospodarstwie rolniczym w którym na użytek własny produkują niewielkie ilości żywności. Kluczowym dla produkcji GMO jest zyskanie wielkiego areału – a co za tym idzie – wykupienie/upadek owych drobnych gospodarstw. Co sie stanie z tymi ludźmi? Znajdą zatrudnienie w rolnictwie GMO? Ma Pan na to jakieś poglądy czy to jest rzecz która jest Panu obojętna i się Pan nad nią nie zastanawiał? nie znalazł Pan w angielskiej Wikipedii/gazetach z USA na ten temat ani słowa więc pewnie temat nie jest ważny co?

    Czy widział pan analizę ile będzie kosztować kwintal pszenicy po wprowadzeniu upraw GMO w Polsce? Uważa Pan że nie da sie tego obliczyć? Uważa Pan że to bez znaczenia ile? Uważa Pan że takie analizy są niepotrzebne? Nie przeszkadza Panu ich brak a mimo to zabiega Pan o wprowadzenie i właściwy stosunek do GMO w Polsce? Po co my to GMO mamy wprowadzać – by nie być ciemnogrodem i też mieć własne „nowoczesne uprawy”? Ja myślałem że chodzi o korzyści a nie o modę….ale ja nie jestem dziennikarzem/ekspertem tylko zwykłym czytelnikiem co nie lubi wciskania kitu…

    Jakie będą skutki ekologiczne wprowadzenia wielkoareałowych upraw przemysłowych? Jakie będą skutki handlu jałowymi nasionami – w ramach jakich struktur owe nasiona miałyby być rozprowadzane? Jakie regulacje prawne zapobiegają w Polsce stosowaniu dumpingu przy sprzedaży tego typu produktów? Czy firmy takie jak Monsanto mają obowiązek udowadniać rentowność sprzedaży? Żywność nie jest towarem takim samym jak kalkulatory czy telefony komórkowe – to towar znacznie bardziej masowy. manipulacja cenami żywności ma skutki społeczne i polityczne – czy rzad Polski będzie mógł gromadzić zapasy nasion by w razie kryzysu na rynku GMO ( powiedzmy upadku Monsanto) dysponować własną nadwyżką nasion? Czy ktoś analizuje tego typu skutki? Czy powstały jakieś urzędy nadzorujące ten rynek? O tym Wszystkim nic Panowie nie piszecie. Nie ma w Waszych artykułach grafik przedstawiających NASZE Polskie realia – są za to cytaty z prasy zagranicznej – nie bardzo rozumiem po co.

    Chodzi chyba o o argumentacje że skoro w USA tak robią to my też musimy? Dziecinna argumentacja.

    Jeśli Panowie chcecie odgrywać rolę autorytetów – ekspertów – dlaczego żaden z Was – korzystając ze statusu dziennikarza – nie zwracacie sie do strony rządowej o przedstawienie/przeprowadzenie stosownych analiz o które pytam? Dlaczego nie piszecie o ich braku? Nie są Wam do niczego potrzebne bo w zagranicznej prasie już temat omówiono?

    DO redakcji: Czy wyciągacie Panowie jakiekolwiek wnioski z upadku prasy której działanie polega na kiepskim tłumaczeniu tego co piszą w gazetach za granicą? Może najwyższy czas zając się prawdziwym ( i niestety kosztownym) dziennikarstwem dla inteligentnych ludzi którzy nie potrzebują by im ktoś serwował odgrzewane kotlety?

  16. Dodam jeszcze że przedstawiając moje poglądy tak: „Z mojej analizy wynika, że w zasadzie nie jest Pan przeciw GMO, tylko przeciw przemysłowej produkcji żywności na świecie i temu jak obecnie dziś wygląda rolnictwo i to te także oparte na konwencjonalnych odmianach. ” w istocie dopuszcza się Pan manipulacji i jest to nieładny chwyt retoryczny.
    Po pierwsze nie zna Pan moich poglądów na ten temat – gdyż opisywałem moje poglądy ( a właściwie to utyskiwałem na Państwa niekompetencje i brak stosownych analiz) na temat GMO i działalności karteli z im związanych. Nie pisałem o przemysłowej produkcji żywności wcale – ale tu napiszę – aby wyjaśnić że jest Pan w błędzie i nie rozumie tego o czym mówiłem.
    Otóż przemysłowa produkcja żywności klasycznej ( nie GMO) ma różnorodne skutki społeczne, ekologiczne i ekonomiczne wszakże nie jest związana z oliogopolem. Tymczasem GMO – to oligopol. Rynek ten obejmuje niewielką grupę firm, i ma strukturę wyraźnie kartelową – zaś charakter działań korporacji które na tym rynku działają – jest jak najgorszy o obejmuje wszystko to czego po oligopolu można się spodziewać – lobbying, korupcję i działanie przeciwko konsumentom. Dlatego bycie przeciwko przemysłowym uprawom GMO nie ma nic wspólnego z byciem przeciwko produkcji przemysłowej żywności.
    Pisałem wiele razy – napiszę raz jeszcze – GMO powinno być dopuszczalne w Polsce pod kilkoma warunkami a najważniejszy z nich to całkowity zakaz sprzedaży/produkcji jałowych nasion. Korporacja jak Monsanto powinna ponosić całkowitą majątkową odpowiedzialność za skutki stosowania swoich produktów. BADANIA NAUKOWE wskazują na na całkowite bezpieczeństwo żywności GMO – w związku z czym jałowość nasion jest czysto handlową praktyką służąca likwidacji konkurencji. Jednocześnie jest to w moim odczuciu sedno problemu i źródło wszelkich manipulacji.

    To nie jest pomysł na wymyślne fantastyczne prawo. To jest pomysł na właściwą regulację rynku. Problem w tym, ze rządzą nami barbarzyńcy bez kultury niemający pojęcia o tym że tak można chronić swój rynek i społeczeństwo, a nawet należy.

  17. @kakaz

    Dużo słów ale mało konkretów, niestety.

    „Panowie chcecie nam wmówić że rząd posiada jakieś analizy na temat skutków gospodarczych, finansowych i społecznych związanych z wpuszczeniem do UE/Polski kartelu producentów GMO. ”

    Nie ma czegoś takiego jak „kartele producentów GMO”, wiec i analiz Pan takich również nigdy nie zobaczy.

    Jeśli chodzi Panu o analizy ekonomiczne wprowadzenia np. uprawy kukurydzy MON810 w Polsce, to takowe istnieją, zrobione przez samych plantatorów kukurydzy. LINK. Strona 12 i 13. Szacuje się wzrost dochodu rolnika na poziomie 1731 zł/ha.

    „Prosiłbym o oszacowania /analizy na podstawie których twierdzi Pan że GMO rozwiąże jakieś Polskie problemy – np.wysokie cenę żywności w stosunku do zarobków. ”

    Proszę bardzo. Wprowadzenie zakazu stosowania pasz GMO spowoduje wzrost cen żywności o ok. 30%:
    Jeśli w Polsce zostanie wprowadzony zakaz stosowania soi GMO, ceny pasz pójdą w górę
    Podobnie mówią eksperci z BGŻ oraz sam Dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa oraz Raport tegoż instytutu na ten temat. Może Pan również przeczytać raport Komisji Europejskiej dotyczący wpływu stosowania upraw kukurydzy MON810 w Hiszpanii – LINK. Można spodziewać się, że u nas byłoby podobnie.

    Czy o to Panu chodziło gdy pisał Pan: „Ma Pan na to jakieś raporty opracowania wiarygodnych ekonomistów/specjalistów, czy to takie Pana mniemanie?”.

    „Ze swojej strony -widzę osobiście jeden skutek – upadek drobnych gospodarstw produkujących niewielkie ilości produktów żywnościowych”

    Co nie jest problemem związanym z GMO. Do roku 2020 w Polsce zniknie ok. 400 000 gospodarstw rolnych i to nie z powodu GMO, którego jeszcze długo u nas nie będzie. LINK.

    „Czy widział pan analizę ile będzie kosztować kwintal pszenicy po wprowadzeniu upraw GMO w Polsce?”

    A jakie to ma w tej chwili znaczenie, skoro na świecie nie ma żadnej odmiany pszenicy GMO? Da się to obliczyć i nie jest to bez znaczenia, najpierw musimy taką odmianę otrzymać i wiedzieć jaką cechę ze sobą niesie.

    „Jakie będą skutki ekologiczne wprowadzenia wielkoareałowych upraw przemysłowych?”

    A jaki to ma związek z GMO? Czy bez GMO tego typu gospodarstw nie będzie lub znikną?

    „Jakie będą skutki handlu jałowymi nasionami”

    Nie ma takich nasion na rynku, więc i skutków nie będzie żadnych.

    „korzystając ze statusu dziennikarza ”

    Nie jestem dziennikarzem.

  18. @Wojciech Zalewski

    Mam do Pana prośbę – czy mógłby Pan podać nam odsyłacz do pracy naukowej którą Pan skomentował? Z góry dziękuję.

    W międzyczasie mogę rozwiać Pańskie obawy związane z profesjonalizmem grupki konkretnych naukowców. Użyty przez nich model kultury komórkowej to TR146, powszechnie uznawany i sprawdzony w badaniach związanych z przenikalnością substancji przez tkankę nabłonkową jamy ustnej, nie tylko trucizn ale i lekarstw czy szczepionek.

    Ponieważ cała reszta Pańskiego komentarza opierała się na tym fundamencie, pozostaje Panu jedynie podejrzliwość i tendencyjność.

    Autorzy pracy wypowiedzieli się jasno i wyraźnie dlaczego widzieli w niej sens.

  19. ach? nie jest pan dziennikarzem?
    a mnie wydaje sie, ze jest pan dziennikarzem i to niezlym;
    a manipulowac potrafi pan znakomicie, gratulacje!

  20. @Placek

    „Użyty przez nich model kultury komórkowej to TR146, powszechnie uznawany i sprawdzony…”

    Modelu komórek nie krytykowałem. Nawet jeśli jest dobry, to nadal jest to tylko model i nie odzwierciedla realnych warunków panujących w jamie ustnej czy nabłonku jamy ustnej.

    Poza tym nie twierdzę, że glifosat nie jest toksyczny, bo w określonej dawce każda substancja jest toksyczna (nawet te uważane za powszechnie bezpieczne). Tylko o czym świadczą te badania? Rzekomo dawka 450 krotnie niższa niż ta stosowana w rozpylaczach przez rolników jest toksyczna dla komórek nabłonkowych z jamy ustnej.
    Czy stężenie w rozpylaczu odpowiada stężeniu w powietrzu? Czy i w jakiej ilości środek chemiczny trafia z oprysku do jamy ustnej rolnika? Z tego co wiem, to rolnik jedzie (chyba z zamkniętą jamą ustną), traktorem (zwykle zamkniętym), a rozpyla herbicyd za sobą? No chyba, że rolnik popija, np. kanapki, które żona mu przygotowała na drugie śniadanie, roztworem Roundupu z rozpylacza?

    Skoro badamy toksyczność glifosatu, to dlaczego nie odniesiono tego do innych herbicydów? Jedyne co wykazano, to to że w stężeniu X glifosat powoduje takie i takie efekty cytotoksyczne dla komórek nabłonkowych w warunkach in vitro. Ciekaw jestem jakby użyli (jako kontroli) choćby płynu do mycia naczyń, który jak wiemy jest detergentem i z łatwością może dostać się do naszej jamy ustnej, to jakie stężenie wywołałoby podobne efekty jak w doświadczeniu powyższym. Warto by to zbadać, bo być może każdy z nas, codziennie narażony jest na wręcz śmiertelne niebezpieczeństwo.

    Link do publikacji

  21. Wojciech Zalewski
    24 maja o godz. 15:59
    Czy stężenie w rozpylaczu odpowiada stężeniu w powietrzu?
    Czy i w jakiej ilości środek chemiczny trafia z oprysku do jamy ustnej rolnika?
    ……………………………………………………………………………………….
    Histroria z freonami ,stosowanymi masowo ok 30 lat temu dowodzi ,że może być inaczej.

  22. Dziekuję za odpowiedź – wreszcie coś do czego można się odnosić.
    1. dokument w linku, który Pan przytoczył jest nie na temat ( z całego raportu istotne znaczenie ma ledwie kilka zdań). Oszacowano tam wzrost zysków rolników, ale nie oszacowano kosztów społecznych wprowadzenia pozwolenia na uprawę GMO. Np. brak jakichkolwiek informacji czy po wprowadzeniu pozwoleń na uprawę kukurydzy spadną ceny żywności. Brak informacji jak wpłynie taka zmiana na rynek pracy na wsi. Dokument jest napisany w majestatis pluralis, brak jednak informacji kto jest owym „my”. Plantatorzy kukurydzy są w oczywistym stosunku do wzrostu zysków – dokument przedstawiony przez Pana jest zatem interesującym przykładem lobbyingu. Bardzo dobrze że producenci kukurydzy chcą zarabiać więcej – pytałem jednak o rzetelne i obiektywne opracowania o skutkach społecznych – a nie dokument udowadniający że jest ciśnienie by wdrożyć GMO z chciwości. Przyjmując jednak przedstawione kalkulacje za dobrą monetę pragnę zwrócić uwagę na dwa ważne aspekty. Wprowadzenie GMO w przedstawionej kalkulacji oznacza wzrost kosztów nasion z 517 zł do 671 zł za nasiona w przeliczeniu na hektar. Oznacza to, przy przyjętym porównaniu, wzrost kosztów nasion o 20%. Można mieć tu uwagę do kalkulacji że przyjęto że cena nasion GMO za kg jest taka sama jak cena nasion na hektar, podczas gdy w przypadku nasion klasycznych przyjęto że cena na hektar jest większa niż na kg. W przypadku porównania ceny za kg mamy następująca relację: GMO – 670 pln/kg, nasiona klasyczne 470 pln/kg – zatem wzrost ceny to niemal 40% na koszcie nasion. Proszę zwrócić uwagę ze w wyliczeniu pominięto wszelkie inne aspekty poza kwotową różnica w cenie nasion na niekorzyść GMO i hipotetyczną ( bo nie sprawdzoną w warunkach Polskich) płodnością roślin. Jest to niewątpliwie wartościowa, choć całkowicie wycinkowa kalkulacja ( trudno ją nazwać analizą). Przyjęto jak widać dosyć nierealistyczne założenie że cena nasion za kg i w przeliczeniu na hektar jest taka sama dla nasion GMO podczas gdy dla nasion klasycznych się różni. Skąd takie założenia? Gdyby przyjąć, że różnica w wypadku nasion GMO jest taka sama jak w wypadku nasion klasycznych ( wzrost z 470 /kg -> 517/ha ) należałoby przyjąć że nasiona GMO kosztowałyby około 770 zł /ha – autor tabelki nie umieszcza tu żadnego komentarza. Drugi ważny element to fakt że niestety ie wiadomo skąd autor opracowania zaczerpnął informację o cenie nasion GM skoro nie są one dopuszczone do sprzedaży w Polsce.

    Zgadzam sie z tezą że istnieje w Polsce całkiem spora grupa rolników, którzy skorzystają na pozwoleniu na uprawę GMO – to oczywiste. Problemem nie są apele tych co zyskają – gdzie jest informacja o tych co stracą? Nie prosiłem Pana by Pan udowadniał że wprowadzenie GMO przyniesie zyski pewnej części producentów – tylko by przedstawił Pan dokumenty pokazujące jak wpłynie na sytuację ludności na wsi – ludności biednej i często żyjącej na granicy biedy lub ubóstwa. Może Pan nie zauważył ale Polska to nie USA – na wsi i w małych miejscowościach żyje u nas bardzo znaczna cześć społeczeństwa. Podsumowując „raport producentów kukurydzy” – zawiera on interesujące informacje, jak należy się spodziewać optuje za wprowadzeniem GMO, w niejasny sposób wskazuje na możliwe zyski. Jest to jednak szalenie wycinkowy dokument w którym nie wzięto pod uwagę rynku pasz, wraz z całą jego złożonością. Przedstawiona tabelka z kalkulacją zyskowności jest ciekawa, brak jej jednak walorów profesjonalnej analizy – choć niewątpliwie jej publikacja stanowi pewną wartość. Nadal nie jest to opracowanie którego oczekiwałem, choć niewątpliwie są to 2 strony o pewnej wartości merytorycznej ukryte w 22 stronach wątpliwej retoryki.

    2. Pisze Pan: „Do roku 2020 w Polsce zniknie ok. 400 000 gospodarstw rolnych i to nie z powodu GMO, którego jeszcze długo u nas nie będzie” – co się stanie z ludźmi którzy z nich żyją? Czy aby nie jest tak, że GMO którym się Pan zajmuje to jest problem/zagadnienie wielkości łebka od szpilki w porównaniu z tą armią bezrobotnych która się pojawi – a GMO może tylko pogorszyć sytuację? Ponadto odnosząc się do opracowania „producentów kukurydzy” oraz ekspertów Provimi należy zauważyć że „Według badań przeprowadzonych przez Instytut Zootechniki w Krakowie, możliwości zamiany śruty sojowej GMO, jako źródła białka w żywieniu zwierząt jest ograniczone, bowiem dwie trzecie pasz to pasze dla drobiu, z których soję – ze względu żywieniowych – jest trudno wyeliminować. Podobnie jest w przypadku żywienia świń, szczególnie prosiąt i warchlaków. ” – czyli wzrost zyskowności produkcji kukurydzy ma szansę jedynie w bardzo ograniczonym stopniu wpłynąć na sprawę pasz w Polsce – zaledwie na 1/3 rynku, co więcej tą jego cześć którą łatwo zastąpić soją importowaną w całości. Proszę zauważyć że cytuję tu TE SAME badania które Pan przytacza. Soi zdaje się nie będziemy hodować – jesteśmy zatem na rynku pasz SKAZANI NA IMPORT niezależnie od zapewnień „producentów kukurydzy”. Ponieważ pasze GMO są bezpieczne -wydaje się ze ze WZGLĘDÓW SPOŁECZNYCH – dla Polskiego rolnictwa lepsze byłoby całkowite przejście na importowane pasze sojowe – tańsze od produkowanych konwencjonalnie – oraz celowe wspieranie rolnictwa czysto konwencjonalnego w celu utrzymania NISZOWEGO i zyskownego charakteru naszego rynku rolnego wolnego od GMO. Pozwolę sobie na takie hasło: „Polska największym na świecie producentem żywności ekologicznej.” Dlaczego to jest zły pomysł? Skoro i tak nie wyeliminujemy importu soi GMO która zapewnia 2/3 potrzeb paszowych?

    Alternatywnie można by uznać że co najmniej jeden z przedstawionych przez Pana raportów jest błędny – nie jestem ekspertem rynku żywności – po prostu czytam ze zrozumieniem – pozostawiam zatem Panu wyjaśnienie zagadki kto przedstawił nieprawdziwe dane.

    Co do opinii banków i tym podobnych instytucji – nie są to instytucje zaufania społecznego – tylko instytucje nastawione na zysk – a tym samym dokumenty przez nich publikowane są zwyczajnie niewiarygodne.

    W kolejnych dokumentach wypowiadają się eksperci Provimi: „:PROVIMI POLSKA Sp. z o.o. jest czołową firmą w branży rolno-spożywczej w Polsce. Jest liderem w dziedzinie produkcji pasz i żywienia zwierząt. Produkcja pasz prowadzona jest w 11 wytwórniach , rozlokowanych na terenie całego kraju. Oprócz wytwórni pasz, spółka posiada Centralne Laboratorium, mieszczące się w Osnowie (woj. kujawsko-pomorskie) oraz Fermę Doświadczalną w Czapelkach (woj. kujawsko-pomorskie). Obok podstawowej działalności paszowej, PROVIMI POLSKA Sp. z o.o. prowadzi handel krajowy i międzynarodowy towarami rolnymi pochodzenia roślinnego” – zatem firma docelowo bardzo zainteresowana wzrostem zysków które „Szacuje się wzrost dochodu rolnika na poziomie 1731 zł/ha.” jeśli uchylony zostałby zakaz uprawy GMO dla samej tylko kukurydzy. dla takich potencjalnych zysków „eksperci” napiszą Panu że czarne jest białe – byle tylko zechciał Pan takiego zdania w opracowaniu.

    3.Pozwolę sobie zacytować zdanie z przedstawionego przez Pana opracowania na temat Hiszpanii: „Farmers’ advisers, extension eucators and academic researchers suggest that farmers use Bt maize as a sort of insurance against pest damage. However, market uncertainties, low commodity prices, the high price paid for GM technology and seasons with low levels of infestation could turn Bt maize into an investment which adds to the risk. In fact it has been empirically demonstrated that Bt maize can increase risk at the
    margin (Hurley et al., 2004).”

    Dalej autor zwraca uwagę, że: „Fernandez-Cornejo et al. (2003) pointed out that adopters of GM cotton and soybean did so firstly to increase yields through improved pest control, secondly to ccut pesticide costs, thirdly to increase planting flexibility and, finally, for a combination of reasons.” Wynika z tego, ze kluczowym elementem przewagi GMO nad nasionami klasycznymi jest usprawniona kontrola ziaren. Zwraca zatem uwagę fakt, że GMO ma lepsze ziarna niż te dostępne klasycznie. Być może ten sam efekt można by zatem osiągnąć zwiększając jakość selekcji ziaren w przypadku dostawców niestosujących GMO. Proszę zwrócić uwagę, że istnieje tu wielki obszar możliwej poprawy – skoro cena ziaren GMO jest 40% większa niż ziaren klasycznych! Wynikałoby z tego, ze stosując właściwą selekcję być może da się osiągnąć te same efekty – za cenę mniejszego wzrostu kosztu ziaren niż 40%. To bardzo duży margines cenowy! Innymi słowy – nie wiadomo jak przedstawiałaby się płodność i rentowność upraw klasycznych gdyby regulacjami i normami przemysłowymi zażądać wzrostu jakości ziaren siewnych – godząc się na 40% wzrost ich ceny.

    Analizując ekonomiczny efekt uprawy GMO dla „adoptujących technologię” należy zauważyć że:”However, the yield increase obtained by Bt maize farmers in Spain shows clear regional differences and (less marked) temporal differences (see Figure 6). Differences in yield between Bt and conventional maize ranged from -1.3% in Albacete
    in 2003 to +12.1% in Zaragoza in 2002 (Tables 18, 19 and 20 for single-region analysis). These differences were only statistically significant in Zaragoza.” oraz spojrzeć na wykres str 33. Ponieważ jak wynika z raportu „producentów kukurydzy w Polsce” cena ziaren to około 10% kosztów uprawy, zaś różnice w zyskach uprawy GMO w Hiszpanii zmieniają się od -1.3% do +12% – zyskujemy potwierdzenie argumentu że kalkulacja „producentów kukurydzy” jet zaledwie „tabelką” opartą na bardzo uproszczonych danych – w zasadzie niczym więcej poza bardzo luźnym oszacowaniem. Zwrócę uwagę że Hiszpania ma w porównaniu z Polską zupełnie inne warunki klimatyczne – ( z wikipedii) „Hiszpania leży w strefie klimatu podzwrotnikowego […] Średnie temperatury wynoszą 12 °C w styczniu i 25° w lipcu, roczna ilość opadów sięga 250 mm. Madryt, leżący na wysokości 660 m, ma średnie temp. 5 °C w styczniu i 24 °C w lipcu.” Podczas gdy dla Polski – „Średnia temperatura w lecie waha się pomiędzy 16,5 °C a 20 °C, w zimie – między -6 °C a 0 °C. Średnia roczna temperatura powietrza w Polsce wynosi 7-9 °C (poza obszarami górskimi).” Polska leży w strefie klimatu umiarkowanego przejściowego. Całkowicie inne są okresy wegetacyjne. Polska jest krajem o wyjątkowo trudnym dostępie do wody ( na poziomie Turcji). Skoro w Hiszpanii zmienność dochodów sięgała rozpiętości 14% pomiędzy różnymi regionami, może się okazać że w Polsce zrealizuje się raczej „najgorszy Hiszpański scenariusz” niż najlepszy.
    Próbując odnieść raport Hiszpański do sytuacji w Polsce należałoby porównać oba kraje. Jest to praca dla całego zespołu badawczego a nie dla komentatora na blogu. Wymaga to np. badań społecznych. W wypadku Hiszpanii: „77% of the farmers do not like to change.”. Jaki jest wynik dla Polski? Ktoś pytał rolników? Jakieś namiary na stosowne badania?
    Odnosząc się do „tabelki producentów kukurydzy” warto zwrócić uwagę na szacunki dla „płodności GMO” tam przedstawione ( niestety bez podania źródła). Są one kwestią kluczową bowiem skoro ziarna GMO są o 40% droższe zaś pozostałe koszty kalkulacji przyjęto niezmienne, wyliczony zysk – około 1700 zł/ha – jest wynikiem rzekomo większych plonów. Tymczasem w Hiszpanii scenariusz optymistyczny to: „The yield advantage of Bt over conventional maize ranges from 12,1% in 2002 to 11,6% in 2004.” zaś pesymistyczny: „The yield advantage of Bt over conventional maize ranged from -1.3% in 2003 to 1.8% in 2002 and 2004.” W odróżnieniu od „mniemania producentów kukurydzy” mamy tu wgląd w prawdziwe dane. W najgorszym wypadku mieliśmy -1.3% spadku wydajności upraw w najlepszym 12% zysku. Na stronie 14 raportu „polskich producentów kukurydzy” znajdzie Pan oszacowanie z którego wynika, że przyjęto tam iż kukurydza klasyczna daje 86 jednostek płodności podczas gdy GMO 108. Różnica to ponad 25% w stosunku do uprawy klasycznej. Jak to się ma do opracowania z Hiszpanii – wg. którego w niektórych regionach uzyskano SPADEK plonów o 1.3% a w najlepszym przypadku zyski wynosiły 12%? Widać wyraźnie problem braku podania źródeł przyjętych kalkulacji – podany przykłąd sugeruje jednak że uzyskane 1700 zl/ha zysku jest bardzo hipotetycznym wynikiem.
    Zwrócę także uwagę ze w opracowaniu Hiszpańskim w którym brane są pod uwagę 3 regiony Hiszpanii – różnice cenowe ziaren GMO wynoszą 180€ – w najtańszym przypadku i 211€ w najdroższym co daje różnicę 40€ w cenie ziaren pomiędzy regionami. Przy obecnym kursie €/pln jest to kwota rzędu 160 PLN co stanowi prawie 30% ceny przyjętej w kalkulacji „producentów kukurydzy w Polsce”. Skąd zatem wiadomo że cena w Polsce będzie taka a nie inna ? Nie chodzi o podkreślenie „niepewności kursowej” ( co także warto byłoby rozważyć – Monsanto nie ma przecież w Polsce „wytwórni ziaren – będziemy je importować) ale o to że jak widać różnice mogą być bardzo duże ze względu na różnice geograficzne/zaangażowanie dystrybutorów i ich polityki cenowe. Jak widać jakakolwiek rachuba nie uwzględniająca tych czynników ma znikomą wartość ekonomiczną. Zatem jako podstawę powinno się przyjąć, ze nie tyle należy wyliczać zyski producentów przy arbitralnie przyjętych założeniach, co wyliczać widełki płodności i ceny nasion w ramach których osiągniemy JAKKOLWIEK zysk, przy czym nie byłoby źle znormalizować takie wyliczenia np. uznając że opłacalność wprowadzania nowej technologii WYMAGA WZROSTU ZYSKOWNOŚCI upraw powiedzmy na poziomie co najmniej 20% które należałoby traktować jako ‚premię za zysk”. Obawiam się jednak że przy takim poziomie „premii”nie sposób wykazać opłacalności uprawy GMO.

    +++++++++++++++++++++++++++
    Zwrócę także uwagę na to, ze w raporcie Hiszpańskim, a więc opartym na rzeczywistych danych czytamy: „This figure accounts for an average early gain of 60.43 per hectare.” 60€/ha to około 240 PLN /ha. Konia z rzędem temu kto z tych 240 PLN/ha wyliczy 1700 PLN/ha otrzymanym w wyniku kalkulacji „producentów kukurydzy w Polsce”.
    ++++++++++++++++++++++++++
    Widać tu wyraźnie znikomą wartość raportu „producentów kukurydzy”co zresztą rzuca się natychmiast w oczy przy jego przeglądaniu.

    Pozwoli Pan że na tym zakończę analizę dokumentów przez Pana przedstawionych – dotarłem do 36 strony opracowania Hiszpańskiego – może Pan jako osoba zajmująca się GMO niejako zawodowo -mógłby w ramach swoich obowiązków apologety GMO przeanalizować te dane nieco bardziej wnikliwie niż ja zupełny amator zrobiłem dzisiaj w ciągu około1 godziny? Zwrócę uwagę że taka analiza miałaby wielką wartość, zaś jej publikacja w necie nie obciążyłaby nikogo. Zapewniam że znaleźliby się czytelnicy którzy doceniliby taką pracę – w odróżnieniu od dyskusji na bezsensowne tematy – czy kabaczek z genami jest trujący.

    Zachęcam Pana do głębszego poznania problematyki GMO. Wiedza nie gryzie, natomiast pozwala racjonalnie podejmować decyzje. Racjonalność nie polega na wyciąganiu samych pozytywów, ale na krytycznej analizie opinii i znajomości danych. Być może analiza raportów takich jak te które Pan linkuje ( może należałoby je jeszcze przeczytać?) pozwoli Panu w przyszłości wyrobić sobie racjonalny stosunek do problematyki BIZNESU opartego na GMO. W mojej ocenie obecnie Pana stosunek jest czysto emocjonalny a może wręcz ideologiczny – ze wszech sił stara się Pan udowadniać że GMO nie gryzie – ale jest to kwestia poza jakąkolwiek sensowną dyskusją pomiędzy ludźmi nastawionymi racjonalnie do rzeczywistości. Zamiast zajmować się psychoterapią – może by Pan coś napisał o GMO? Rzetelnie? Bardzo chętnie bym przeczytał w Polityce jakiś artykuł na ten temat – na razie brak bowiem w nim tej tematyki, a jej rolę rzekomo spełniają dywagacje dlaczego nie mają racji ci co nie wierzą w badania naukowe……co jest kuriozalne.

  23. Przepraszam – w powyższej mojej wypowiedzi jest „‘premię za zysk” a powinno być oczywiście „premię za ryzyko”.

  24. @kakaz

    „Np. brak jakichkolwiek informacji czy po wprowadzeniu pozwoleń na uprawę kukurydzy spadną ceny żywności.”

    O jakich pozwoleniach Pan pisze? Jeśli chodzi Panu o umowy licencyjne, które rolnicy podpisują ze spółkami hodowlanymi to takie prawo dotyczy również konwencjonalnych odmian. Rolnik nie ma prawa zachować na kolejny rok materiału siewnego jeśli nie podpisał stosownej umowy.

    „Może Pan nie zauważył ale Polska to nie USA – na wsi i w małych miejscowościach żyje u nas bardzo znaczna cześć społeczeństwa.”

    Rzeczywiście Polska to nie USA. USA jest najbogatszym krajem na świecie. Zatrudnionych w rolnictwie jest ok. 1%. Niech Pan spojrzy na kraje wysoko rozwinięte i te biedne (Afryka i Azja). Te, które są bogate i nie cierpią na klęski głodu to te , w których zatrudnienie w rolnictwie jest niskie, natomiast w najbiedniejszych krajach świata odsetek pracujących w rolnictwie często przekracza 50%. Czy walka z bezrobociem ma polegać na utrzymywaniu nieopłacalnych i niewydajnych, drobnych gospodarstw rolnych? I może na koniec cytat:
    „Jak zauważa prof. Waldemar Michna, specyfiką polskiego rolnictwa jest duże rozdrobnienie. Aż ok. 1,2 mln gospodarstw (81 proc. ogółu) nie ma zdolności do zwiększania produkcji i osiągania wysokich plonów. Spadku produkcji nie da się odwrócić bez poprawy struktury agrarnej – twierdzi profesor.” Czy tak mamy zwalczać bezrobocie?

    „…co się stanie z ludźmi którzy z nich żyją?”

    A co ma się stać. Zapewne wyemigrują do miast. Czy to takie istotne utrzymywać tych ludzi na roli? Czasy się zmieniają i po prostu nie potrzeba tylu ludzi w sektorze rolnictwa.

    „Alternatywnie można by uznać że co najmniej jeden z przedstawionych przez Pana raportów jest błędny – nie jestem ekspertem rynku żywności – po prostu czytam ze zrozumieniem – pozostawiam zatem Panu wyjaśnienie zagadki kto przedstawił nieprawdziwe dane. ”

    Na jakiej podstawie? A co z pozostałymi dwoma raportami? A może przedstawi Pan jakieś opracowanie alternatywne? Do tej pory jedynie potrafi Pan wytykać, wg. Pana, błędy, choć i ja nie jestem specjalistą od ekonomiki rolnictwa, więc nie mogę stwierdzić z całą pewnością czy ma Pan rację.

    W nauce jest taka zasada. Jedna publikacja nie świadczy, ze coś jest prawdą. Kolejne publikacje wspierające poprzednią tezę potwierdzają, że ta pierwsza została przeprowadzone właściwie. Tu mamy trzy raporty, każdy opracowany niezależnie, które wspierają się. Mimo wszystko odrzuca Pan wnioski w nich zawarte. Co najśmieszniejsze nie przedstawia Pan nic w zamian. Jedyne na co Pana stać, to wytknięcie że jeden z raportów opracowany jest przez firmę Proviniemi. Może czas na merytoryczne wytykanie błędów, poparte danymi i liczbami, a nie snucie domysłów?

    „Obawiam się jednak że przy takim poziomie „premii”nie sposób wykazać opłacalności uprawy GMO. ”

    Ach jak Pan się skupił i rozpisał nad ekonomicznymi aspektami opłacalności uprawy kukurydzy czy w ogóle GMO w Hiszpanii i również w Polsce. Wniosek jest taki, ze jest to nieopłacalne. Skoro tak, to czym tu się martwić? Rolnicy są jedną z najbardziej pragmatycznych grup zawodowych na świecie. Każdą złotówkę obejrzą dwa razy zanim na coś ją wydadzą. Dla mnie odpowiedź na Pana zarzuty jest jedna, zweryfikuje to życie. Jeśli tak jak Pan pisze nasiona są o 40% droższe i wcale nie dają większych plonów, to żaden rolnik do interesu dopłacać nie będzie. Nikt nasion GMO nie kupi i znikną z rynku. Przynajmniej tak to do tej pory działa.

    Dziwnym trafem rolnicy chcą uprawiać kukurydzę GMO, mimo tego, że jak Pan twierdzi nie opłaca się. Widocznie jesteśmy świadkami powstawania nowego rodzaju rolnictwa, altruistycznego.
    Dziwnym trafem 95% rolników hiszpańskich, którzy w roku 2011 uprawiali kukurydzę MON810, chce nadal ją uprawiać, pozostałe 5% nie podjęło jeszcze decyzji. Co więcej, domagają się wprowadzania kolejnych odmian GMO, tak im się to ie opłaca! LINK.

    Dajmy rolnikom wybór i się okaże czy im to się opłaca czy nie. Myślę, że to najlepszy sposób by sprawdzić czy i jak sprawdzi się uprawa tej kukurydzy w Polsce.

    Zamiast namiętnego słowotoku (szkoda, że ilość nie przekłada się na jakość), które świadczą o nieopłacalności upraw GMO, polecam przedstawić dane liczbowe. Krytykuje Pan przesłane opracowania. Nie potrafi Pan jednak przedstawić nic w zamian.

    „„Polska największym na świecie producentem żywności ekologicznej.”

    A skąd te rewelacyjne dane? Wie Pan co Polska eksportuje przede wszystkim?
    1. Papierosy, cygara i cygaretki, 2. Mięso drobiowe (produkowane na paszach GMO), 3. Czekolada (m.in. lecytyna sojowa), 4. Mięso wołowe (pasze GMO), 5. Mięso wieprzowe (pasze GMO) LINK

    I teraz wprowadźmy zakaz stosowania pasz GMO, które są tańsze od konwencjonalnych. Zostanie nam eksport papierosów i czekolady. Izba producentów mięsa drobiowego bije na alarm, jeśli zakaz wejdzie w życie to mnóstwo ludzi pójdzie na bruk. LINK. Tymi bezrobotnymi Pan się nie przejmuje. LINK

  25. @MR
    „Jeśli potraktować pyłek jako integralny składnik, to nie – przypominam, że miód zawiera grubo poniżej 0,9% pyłku, więc gdyby ów pyłek był w 100% GMO, to nie spełniałby wymogu znakowania powyżej 0,9%.”

    To nie tak. Praktyka jest inna. Wynik procentowej zawartości GMO w produkcie zawsze odnosi się do zawartosci do tego gatunku w badanej próbce, a nie do masy próbki. Bo inaczej nie da się tego zrobić analitycznie.
    Przykład 1: produkt wafle z kremem kakaowym o zwartości 5% soi Roundup Ready. Skład: tłuszcz roślinny, mąka przenna, cukier, mąka sojowa, proszek jajowy, krem (tłuszcz kakowy, kakao, proszek jajowy), konserwanty, woda. Wynik oznacza, że 5% masy soi użytej do wyrobu wafli było genetycznie modyfikowane. Trzeba znakować. Pomimo, że niem mamy pojecia jaki procent masy próbki stanowi mąka sojowa i że być może w masie całego produktu masa soi Roundup Ready jest mniejsza niż 0,9%. Ale w żaden inny sposób nie da sie tego wyliczyć z analiz DNA.
    Przykład 2: ziarno soi, skład 100% ziarno soi; wynik 5% soi Roundup Ready. Wynik oznacza, że 5 procent soi w tej próbce to soja genetycznie zmodyfikowana. Ale skoro soja stanowi 100% produktu, to w tym szczególnym przypadku wynik % ma również przełożenie na masę probki i ten procent staje sie procentem wagowo/wagowym.
    Przykład 3: pasza zawierająca kukurydzę, wynik 0,6% kukurydzy MON810, 0,3% kukurydzy NK603, 0,2% kukurydzy Bt11. Wynik oznacza, że 1,1% kukurydzy użytej w paszy było genetycznie zmodyfikowanej trzeba znakować. Nawet jeśli kukurydzy było w paszy np. 20% masy.
    Przykład 4: też pasza ale zawierająca głównie soję i zanieczyszczona kukurdzą; wynik 0,8% kukurydzy MON810, 0,8% soi Roundyp Ready. Wynik oznacza, że soja i kukurdza genetycznie zmodyfikowana nie przekroczyły 0,9% w odniesieniu do soi i kukurydzy w próbce. Nie trzeba znakować choć prawdopodomnie łączna masa GMO w tej paszy jest większa niż w paszy z przykładu 3.

    Problem z pyłkiem odmian GMO w miodzie jest bardziej złożony i arcyeuropejski w swojej legislacyjnej absurdalności. I chodzi w nim o przedewszystkim o legalną obecność produktu na rynku, a dopiero potem o znakowanie. I dotyczy to tylko niektórych odmian GMO, tych dla których na fazie zgłoszenia wniosku o autoryzacje odmiany na rynku UE, nie zastrzeżono, że częścia jadalną odmiany jest równiez pyłek. No więc dla tych odmian dla których których zastrzezenia o jadalności pyłku nie zrobiono problem jest taki, że jeśli w miodzie obecność pyłku tych odmian sie stwierdzi, to cały miód uznaje się za zanieczyszony pyłkiem, który nie jest przewidziany do spożycia i choć wiadomo, że skoro odmiana jest autoryzowan, to nie jest szkodliwa dla zdrowia, to taki miód trzeba wycofać ze sprzedazy na rynkach UE. Na tej podsatwie w zeszłym roku na rynku niemieckim wycofano wiele ton miodu z obrotu importowanego z krajów trzecich. A jeśli miód jest zawiera odmianę, dla której przy rejestracji o jadalności pyłku nie zapomniano, to wtedy pozostaje pytanie o znakowanie. I to jest problem czysto analityczny, olbrzymiej trudności w uzyskaniu wyniku ilosciowego na dodatek powtarzalnego :-), bo pyłku w miodzie jest tak starsznie mało i na dodatek stanowi mieszanine pyłków wielu roślin i pyłku akurat kukurydzy może byc w tej mieszaninie pyłków znikoma ilość, kilka ziaren na kilogram. I w tym wypadku chodzi o uczynienie odstępstwa z przyczyn analitycznych, żeby ilości dane odmiany genetycznie modyfikowaej kukurydzydzy nie odnosić do ilości kukurydzy, tylko do masy całego pyłku, a wtedy i tak w większości przypadkówa da wynik mniejszy niż 0,9%.
    To jest przykład jak całkiem niezłe prawo o znakowaniu zostało doprowadzone do praktycznego i analitycznego absurdu. UE nie bacząc na koszty takich analiz i ceny miodu i jego małą podaż spowodowaną tak niską liczebnością populacji pszczół, wyrzuca z rynku całe partie dobrego miodu w imię prawożądności.

  26. Proszę P[ana – ja nie odrzucam przedstawionych przez pana raportów, ja tylko zwracam uwagę że jedne z nich twierdzi ze 2/3 rynku pasz w Polsce opiera się na soi, a drugi wieści apokalipse jesli nie zezwolimy na uprawę kukurydzy GMO a powodem tej apokalipsy ma być wzrost ceny pasz. Widać wyraźnie że oba raporty pozostają w niemal sprzeczności – bowiem drugi raport nie wspomina żę apokalipsa związana z kukurydzą dotyczyć możę zaledwie 1/3 rynku pasz w Polsce ( to dużo ale do apokalipsy daleko). Z kolei z pierwszego raportu (2/3 rynku to soja) wynika, ze inwestycję w kukurydze GMO mają bardzo ograniczony skutek bo i tak nie przyniosą nam niezależności gospodarczej w zakresie pasz, bowiem nie wyeliminujemy 2/3 rynku pasz opartego na soi. Osobiście wyciągnąłem dosyć logiczny w moim mniemaniu wniosek, zę nie należny pozwalać na kukurydze GMO, zwiększyć udział soi która i tak jest kluczowym surowcem, i nie podejmować ryzyka i kosztów upraw GMO. Dlaczego to zły pomysł? Jak sam Pan pisze – nie jest pan ekspertem rynku zywności – wnosze z tego że nie jest Pan w stanie ani krytycznie go zanalizować, ani TYM BARDZIEJ argumentować na rzecz GMO w tym obszarze. Możę źle Pana zrozumiałem – ale mam wrażenie że w przypływie szczerości – napisał Pan cos bardzo istotnego – „choć i ja nie jestem specjalistą od ekonomiki rolnictwa, więc nie mogę stwierdzić z całą pewnością czy ma Pan rację. ” Dobrze byłoby gdyby cykl artykułów o GMO opatrzyła Pan taka uwagą wstępna – „nie znam się na temacie o którym piszę” dodając „mam pewne rozeznanie w tematyce jaka dotyczyła GMO przed 20 laty kiedy spierano się o jego szkodliwość”:.

    Przedstawiona przez PANA kalkulacja zysków gmo w Hiszpanii stwierdzą zę zyski w najlepszym przypadku sa na poziomie 12%/ Rozumiem że to skomplikowana analiza – ale proszę jeszcze raz to przeczytać.
    Ponadto – nie odrzuciłem pańskich raportów – odniosłem się do nich krytycznie i wyciągnąłem inne wnioski na podstawi tych samych danych. Pan sam je zacytował. To z danych które PAN podlinkował wyciągnąłem wyniki wg. których raport „polskich producentów kukurydzy” jawi się jako dziecinna kalkulacja nie oparta na realnych danych ( 25% płodności vs płodność w zakresie -1.3% do 12.3% w Hiszpanii w wypadku realnych upraw ) Być może dobrym krokiem z Pańskiej strony byłoby dokonać teraz krytycznej analizy raportu polskich ;lobbystów by obalić ich przekonanie o 2 krotnie zawyżonej płodności. A może oni opierają swoje wierzenia na jakichś danych? jakich? Nie interesuje to Pana? Nie jest Pan w stanie przeczytać ze zrozumieniem i porównać 3 źródeł które sam Pan podał w dyskusji jako wiarygodne. nie umie Pan porównać 3 liczb z tych raportów. A na dodatek nie jest Pan ekspertem rynku żywności. To po co Pan pisze o GMO? GMOBiektywnei? To chyba literówka – brakuje kilku liter – prawda?..

    Na koniec – problemem Polski nie są prymitywni obywatel, czy ciemnogród. Problemem tego kraju sa ćwierćinteligenci którzy pieprzą bez sensu ( polecam Harry Frankfurt „on Bullshit” – słowo pieprzyć nie jest tu użyte jako obraźliwe ale odnosi się bezpośrednio do publikacji Frahkfurta). Piszę Pan o tym że najlepiej byłoby gdyby mieszkańcy wsi przenieśli się do miast – i że struktura polskiego rolnictwa jest zła. To prawda. ale jeśli uważa Pan że rozwiązaniem tego problemu jest katastrofa społeczna spowodowana głupimi działaniami rządu polegającymi na braku ochrony części społeczeństwa przed działaniem korporacji ( co nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem, wolny rynek mielibyśmy gdyby na rynku GMO działało w Polsce 200-500 firm w tym z 150 polskich) to stawia się Pan w gronie koranistów i nie bardzo rozumiem dlaczego publikuje Pan w piśmie tradycyjnie uznawanym za neutralne społeczno-polityczne. Nigdzie na świecie osoba propagująca „terapie szokowe” typu neoliberalnego nie znajdzie poklasku – tego typu poglądy społeczno-ekonomiczne zdyskredytował nawet sam Friedman w odruchu bólu sumienia na starość – a i intelektualna wartość takich poglądów zaczyna być wątpliwa. Słowem – ujawnia pan stronę swojej osobowości którą nie tylko należałoby leczyć ale i której pasuje się wstydzić.

  27. Sporo literówek – – najważniejsza – zamiast koranistów powinno być korwinistów. (spellchecker mi podpowiedział i kliknąłem – przepraszam) Pierwsze mogłoby być komplementem-neologizmem – drugie jest z pewnością obelgą.

  28. @kakaz

    „Przedstawiona przez PANA kalkulacja zysków gmo w Hiszpanii stwierdzą zę zyski w najlepszym przypadku sa na poziomie 12%/ Rozumiem że to skomplikowana analiza – ale proszę jeszcze raz to przeczytać.”

    Mam wrażenie, że to Pan chyba nie doczytał, ale za to skrzętnie wyciąga Pan liczby pozbawione kontekstu. 12% nie dotyczy zysków, a wzrostu plonów. Czy 12% to mało? Jeśli chodzi o hodowlę zbóż to bardzo dużo. Słusznie zauważył Pan, że w dwóch z badanych regionów różnice nie były istotne statystycznie. Co nie musi dziwić ponieważ sami autorzy napisali, iż wpływ na to mogły mieć różne czynniki (które Pan zignorował), np. szkodnik nie wystąpił, brak odpowiedniej odmiany na rynku dostosowanej do lokalnych warunków – w czasie badań w Hiszpanii były dostępne tylko dwie odmiany kukurydzy GMO (obecnie jest ich znacznie więcej).

    Zignorował Pan również dane o tym, że w każdym z regionów zysk netto z upraw kukurydzy GMO był wyższy od upraw konwencjonalnych, choć były spore różnice zależnie od regiony, co wynika z wyżej opisanych czynników. Średni zysk z hektara był wyższy o 63€ (zakres od 3,17€- 135€).

    W samym roku 2004, uwzględniając powierzchnię upraw oraz zysk rolników przyczyniło się to do wzrostu dochodów o 3,5ml €.

    Zignorował Pan również informację o redukcji zużycia insektycydów, która była prawie o połowę mniejsza (0,86 dla konwencjonalnych upraw, 0,32 dla GMO). Czy to nie istotnie, nie tylko z punktu widzenia środowiska, ale również zmniejszenia wydatków na chemię? A czy mniejsza ilość oprysków nie przekłada się również na mniejsze zużycie paliwa, redukcję emisji CO2 do atmosfery?

    „Być może dobrym krokiem z Pańskiej strony byłoby dokonać teraz krytycznej analizy raportu polskich ;lobbystów by obalić ich przekonanie o 2 krotnie zawyżonej płodności.”

    Zawyżonej? Być może nawet zaniżona to jest ocena. Wszystko zależy od warunków i tego czy szkodnik występuje w danym, roku czy nie. Niech Pan sobie poczyta o szkodach wyrządzanych przez Omacnicę prosowiankę. Może ona wyrządzić straty w plonie do nawet 40% LINK. Szacuje się, że omacnica w Polsce wyrządza szkody o wartości ok. 700 mln złotych.

    „Osobiście wyciągnąłem dosyć logiczny w moim mniemaniu wniosek, zę nie należny pozwalać na kukurydze GMO, zwiększyć udział soi która i tak jest kluczowym surowcem, i nie podejmować ryzyka i kosztów upraw GMO. ”

    W Pana mniemaniu, jest tutaj chyba kluczowym sformułowaniem. Może Pan w końcu przedstawić jakieś rzetelne opracowanie dotyczące rzekomego „ryzyka upraw” kukurydzy MON810 oraz kosztów uprawy kukurydzy MON810?

    Jeśli nie to myślę, ze czas chyba zakończyć tą jałową dyskusję. Jak Pan zauważył nie jestem specjalistą od ekonomiki rolnictwa i opinie swoje wyciągam z lektury opracowań przez owych specjalistów opracowanych (Instytut Ekonomiki Rolnictwa, analitycy BGŻ, analitycy Provimi) czy choćby praktyków takich jak Pan Szymańczak. Rozumiem, ze dla Pana to „lobbyści”, etc. Mimo wszystko bardziej zawierzam im.

css.php