XXI wiek stawia przed ludzkością wiele nowych wyzwań. Szacuje się, iż liczba ludności do roku 2050 będzie wynosić około 9 miliarów. Tak więc w niedługim czasie zwiększy się o prawie dwa miliardy w stosunku do stanu obecnego. Niestety Ziemia jest tylko jedna, a ilość gruntów ornych jest dosyć ograniczona i nie będzie mogła być znacząco zwiększona bez wyrządzania krzywdy naturze. Nasuwa się więc pytanie, w jaki sposób zaspokoić wciąż rosnące zapotrzebowanie ludzkości na pożywienie? Można to osiągnąć poprzez zwiększenie wydajności upraw oraz wykorzystanie obszarów, do tej pory uważanych za nienadających się na uprawy (np. gleby o wysokim zasoleniu). Jednym z rozwiązań może być zastosowanie inżynierii genetycznej w wytwarzaniu nowych odmian roślin, które dawałyby większy plon lub mogłyby poradzić sobie w niekorzystnych warunkach. Niestety, obecnie stosowane technologie budzą kontrowersje oraz nie do końca zrozumiałe i uzasadnione obawy. Istnieje więc potrzeba rozwoju takich technik, które nie budziłyby tak skrajnych reakcji. Rozwiązaniem może być zastosowanie intra- i cisgenezy w modyfikacji genetycznej zbóż.
Obecnie uprawiane genetycznie modyfikowane zboża, zostały wytworzone za pomocą transgenezy. Technika ta polega na modyfikacji roślin, poprzez umieszczenie w nich genów organizmów zazwyczaj niespokrewnionych, takich jak bakterie, wirusy czy odległe filogenetycznie gatunki roślin. W tym celu projektowane są kasety ekspresyjne zawierające geny oraz elementy regulatorowe (promotory, terminatory) obcych organizmów. Takie konstrukty są klonowane do odpowiednich regionów DNA bakterii (T-DNA) Agrobacterium tumefaciens, a następnie są umieszczane w roślinie za pomocą transformacji genetycznej. Zmodyfikowane rośliny są selekcjonowane poprzez wprowadzenie genów markerowych, kodujących oporność na antybiotyki lub herbicydy.
Dwie nowe techniki, czyli wspominana wyżej intrageneza oraz cisgeneza, działają w analogiczny sposób. Różnica polega jednak na tym, iż do konstrukcji kaset ekspresyjnych wykorzystywane są geny oraz elementy regulatorowe tego samego lub blisko spokrewnionego gatunku roślin.
Jak pokazały badania Eurobarometru z roku 2010, opinia społeczna jest negatywnie nastawiona do transformacji genetycznej obcym DNA, uważając ją za mało naturalną. Takich obaw respondenci nie przejawiali, gdy zapytano ich o wykorzystanie intra- i cisgenezy do modyfikacji roślin. Wydaje się więc, iż może to być sposób na pogodzenie potrzeby stosowania nowoczesnych technologii w rolnictwie i obaw społeczeństwa dotyczących GMO.
Cisgeneza jest to genetyczna modyfikacja roślin, do których wprowadzono jeden lub więcej genów pochodzących z tego samego gatunku lub gatunku blisko spokrewnionego. Wprowadzane cisgeny są dokładnymi kopiami naturalnie występujących genów, zawierających również „naturalne” regiony regulatorowe. Rośliny takie nie zawierają żadnych transgenów, np. genów oporności na antybiotyki. Technika ta wydaję się być najbardziej zbliżona do tradycyjnych technik hodowli. W tym ma jednak przewagę, iż poprzez używanie cisgenów, unikamy wprowadzania wielu niepożądanych elementów do genomu gospodarza, tak jak ma to miejsce podczas krzyżowania roślin.
Intrageneza różni się od cisgenezy konstrukcją kaset ekspresyjnych. Różnica polega na tym, iż intrageny, w porównaniu do cisgenów, nie są wierną kopią naturalnych genów. Są to zazwyczaj chimeryczne konstrukcje zawierające różnego typu rearanżacje w sekwencji kodującej naturalnych genów oraz zawierające elementy regulatorowe blisko spokrewnionych gatunków. Intrageny są klonowane do DNA bakterii Agrobacterium tumefaciens, poprzez zastąpienie T-DNA bakterii, tak zwanym P-DNA (DNA pochodzenia roślinnego). Takie rośliny również nie zawierają genów markerowych warunkujących oporność na antybiotyki i herbicydy).
Istnieje duże zapotrzebowanie na zboża wytwarzane nowoczesnymi technologiami, które nie budziły by kontrowersji. Cis- i intrageneza wydają się spełniać te warunki. Intrageneza wydaje się być techniką bardziej elastyczną niż cisgeneza, dzięki której można mieć większą kontrolę nad wprowadzanymi genami. Możliwe jest również wykorzystanie zjawiska interferencji RNA, za pomocą którego można „wyłączyć” ekspresję genu występującego w roślinie, np. odpowiedzialnego za produkcję szkodliwych substancji.
Nowe technologie wymagają również uregulowania ich kwestii w międzynarodowym prawie. Na dzień dzisiejszy, nie ma żadnych regulacji, co już doprowadziło do tego, iż jedna odmiana trawy nie została dopuszczona do uprawy z tego powodu. Niestety nasze prawo jest tak skonstruowane, iż skupia się na metodzie uzyskania danej rośliny, a nie na rodzaju wprowadzanej modyfikacji czy cechy.
21 lutego o godz. 9:01 26
GMO – gigantyczny przekret, podstep ktorego celem jest zawlaszczenie prawa wlasnosci do produktow zywnosciowych.
GMO Foods and Intellectual Property: The Ultimate Food Fight
http://www.youtube.com/watch?v=OGRBq5fjFjc
21 lutego o godz. 10:05 32
No ciekawe są te nowe techniki. Ich zaletą jest niechybnie brak genów markerowych, które budzą kontrowersje specjalistów, ze względu na potencjalny poziomy tranfer genów i potencjalny wpływ na pule genowe naturalnych populacji. Ale jak w takim razie przeprowadza się selekcję transformantów? (cisformantów? :-))
Obawiam się jednak, że te nowe techniki niewiele zmienią w odbiorze GMO. One są próbą znalezienia racjonalnej odpowiedzi na niektóre argument przeciew GMO spod znaku „obce, więc złe DNA”. A sprzeciw społeczny względem GMO ma u podstawy atawistyczny lęk przed tym co nowe, i co obce, co jest z „innego plemienia”, a więc jest z natury rzeczy irracjonalny. Zdecydowana większość przytaczanych kontrargumentów jest wtórna, jest próbą racjonalizacji tego lęku. Te lęki są umiejętnie podsycane i zaprzęgane przez różne grupy interesu, próbujące zbić kapitał polityczny. Wszak łatwiej jest rozbudzić emocje i zgromadzić ludzi „przeciw czemuś” niż „za czymś”.
21 lutego o godz. 10:10 33
Andrzej
21 lutego o godz. 10:00
Panie Zalewski, niech pan tu uczciwie oswiadczy kogo pan reprezentuje? Polityka zachowuje sie wysoce nie etycznie bo zatrudniajac adwokata GMO Polityka zajmuje stanowisko.
Sprawa GMO nie dotyczy tylko techologii a raczej konsekwencji jej zastosowania.
21 lutego o godz. 10:43 36
@BaKoRo
„Ale jak w takim razie przeprowadza się selekcję transformantów?”
Z tego co mi wiadomo, geny markerowe stosuje się na etapie transformacji genetycznej, później się je usuwa. Nie chciałem jednak się zbytnio rozpisywać na ten temat.
„A sprzeciw społeczny względem GMO ma u podstawy atawistyczny lęk przed tym co nowe, i co obce, co jest z „innego plemienia”, a więc jest z natury rzeczy irracjonalny.”
Według badania Eurobarometru tylko 33% badanych akceptowało transgenezę, gdy zapytano o cis- i intragenezę okazało się, że 66% byłoby to w stanie zaakceptować. Więc jednak może to być jakiś sposób na uspokojenie opinii publicznej. choć osobiście uważam, iż najlepszy sposób to po prostu edukacja.
@axiom1
Reprezentuję siebie i jeśli mi wolno tak mówić to również część społeczności naukowej oraz obywateli, którzy powinni wiedzieć czym jest GMO. W ramach wyjaśnienia, Polityka mnie nie zatrudnia.
21 lutego o godz. 11:32 40
Wojciech Zalewski
21 lutego o godz. 11:07
Jak pan uzasadni fakt ze po wprowadzeniu do sprzedarzy GMO w USA w 1994 do tej pory nie ma identyfikacji tych produktow na polkach skepowych ani zadnej informacji na etykietach !!! Kupujacy nie wie czy kupuje GMO.
Obama obiecal taka informacje ale sceptycy wiedza ze to pusta obietnica. Nalezalo by najpierw sprawdzic kto finasuje jego kampanie wyborcza.
Dodam ze na opakowaniach zywnosci dla psow informacja co jest w srodku jest prawnie wymagana. Dlaczego producenci GMO sie wstydza swoich produktow ?
Polecam jeszcze raz moj komentarz; axiom1 21 lutego o godz. 9:01
bo to najwazniejsza konsekwencja GMO.
21 lutego o godz. 11:41 41
@axiom1
To jest tylko moje osobiste zdanie, ale chciałbym Panu powiedzieć, iż uważam że znakowanie GMO nie jest potrzebne, bo niby po co? Tylko zwiększa koszty.
Rozumiem, że powinniśmy znakować GMO dla wiedzy konsumenta, który chce mieć wybór i w tym kontekście również jestem za znakowaniem.
Produkty pochodzące bezpośrednio od GMO da się przetestować na zawartość GMO. Jak jednak odróżnić mięso świni karmionej GMO, a niekarmionej GMO? Nie jest to możliwe do rozróżnienia. Czyli co, jednak trzeba zgodzić się na nieznakowanie? To trochę jak z tymi zakazami upraw GMO w Europie. Zakaz uprawy jest bo rzekomo szkodzi, ale importuje się 90% pasz GMO, bo… nie szkodzi? Hmmm…
21 lutego o godz. 12:02 42
Wojciech Zalewski
21 lutego o godz. 11:41
Porcedury McDonalda i KFC sa tak szczegolowe ze dokladnie opisuja co kurczak moze a czego nie moze jesc. Tak samo postepuja respektujace sie rzeznie. Tak wiec swinia karmiona GMO powinna byc znakowana i zywnosc z niej pochodzaca.
Cel tego postepowania jest oczywisty. Zniszczyc producentow naturalnej zywnosci. Po czym producenci GMO beda dyktowac co i jak jesc.
W dalszym ciagu unika pan komentarza do komentarza axiom1 21 lutego o godz. 9:01
21 lutego o godz. 12:14 43
@axiom1
Zdaje się, że w Unii Europejskiej jest nakaz znakowania GMO. Czy widział Pan oznakowane mięso w sklepie, że jest GMO, czy kurczaki? Zaręczam, że zdecydowana większość jeśli nie wszystkie są karmione GMO.
Co do żywności ekologicznej. Czy nie powinien o tym decydować rynek i konsument? Jeśli będą chętni na kupno tego rodzaju żywności to i będzie rolnictwo ekologiczne. Może paradoksalnie wprowadzenie GMO i znakowanie, zwiększy obroty rolników ekologicznych, bo obecnie ludzie uważają, że GMO nie jedzą i nie zwracają na to uwagi. Gdyby wiedzieli, że uprawiamy GMO, to chętniej szukaliby ekologicznej żywności? Może. A co z ludźmi, którzy chcieliby jeść GMO? Mamy im odebrać do tego prawo?
W Hiszpanii uprawia się GMO, zdaje się od roku 2002, jakoś nie zniszczyło to rolników ekologicznych.
Nie unikam komentarza, do Pana komentarza, nie za bardzo rozumiem, do czego mam niby się odnieść?
21 lutego o godz. 12:32 44
@axiom1
Trudno jest dyskutować z insynuacjami (każdy kto ma pozytywne nastawienie do GMO jest finansowany przez wiadomo kogo) oraz z paranoją dot. spiskowej teorii dziejów (wszystkie korporacje z Monasanto na czele dążą do osiągnięcia władzy nad światem, zniszczenia lokalnych społeczności, do zdobycia jak najwiekszej ilości klientów by ich zniewolić, a na końcu zagłodzić całe narody). Oczywiście, że korporacje mają ciągoty do zdobywania monopoli, ale to nie wiąże się wyłącznie z GMO, ale dotyczy wszystkich branż rynku. Trzeba ich zwyczajnie pilnować, nie poprzez sprzeciw dla konkretnej technologii, tylko porzez tworzenie prawnych i ekonomicznych mechanizmów wspierania konkurencji i zwalczania monopoli. Własnie zwiększenie środków na badania nad tworzeniem GMO, tworzeniem nowych odmian GMO pro publico bono w jednostkach naukowych, sprzyjanie powstawaniu kolejnych firm biotechnologicznych zajmujących się tworzeniem i komercjalizacją nowych odmian znacząco osłabi pozycje wielkich koncernów w tej brażny i ograniczy ich możliwosci zdominowania rynku (w zapewne niecnych celach).
21 lutego o godz. 12:59 45
@Wojciech Zalewski
Egzekwowanie znakowanie produktów GMO we wszystkich krajach UE kosztuje sporo i obciąża kieszeń podatnika. Zawsze powstaje pytanie czy nie można by tych pieniędzy wydawać lepiej np. na monitorowanie jakiś parametrów żywności i pasz istotnych z punktu widzenia zdrowia konsumentów np. obecności pestycydów czy mykotoksyn. Ale nie można także powiedzieć, że te pieniądze wydawane na monitoring GMO są wyrzucone w błoto. Jakie są korzyści:
– Konsument ma informacje dot, produktów i dzieki temu ma wybór.
– Państwa i naukowcy mają informacje ile i jakich odmian GM znajduje się na rynku UE, z których krajów są sprowadzane itd. Te informacje mają taką samą wartość jak wszystkie inne dane dotyczące rynku. Można śledzic i wyliczać, określać wpływ na gospodarkę, prognozwać, dostosowywać prawo itd. Krótko mówiąć wiedzieć, a nie snuć domysły.
– Oznaczanie GMO okazało się technicznie znacznie bardziej złożone niż to z początku wyglądało i sprawa ma tendencję do komplikowania się wraz ze zwiększaniem się liczby wprowadzanych odmian. Przyspieszyło to gwałtowanie rozwoj technik diagnostycznych opartych o PCR i stworzenie unijnych standardów jakości dla takich metod. Krótko mówiąc było dodatkowym impulsem dla rozwoju diagnostyki molekularnej opartej o techniki genetyczne i jej wyjścia z jednostek naukowych „pod strzechy” czyli do podmiotów państwowych i prywatnych. I teraz to dalej promieniuje i przyspiesza rozwój metod i zastosowań do oznaczeń innych, może ważniejszych nawet parametrów.
W mojej ocenie bilans zysków do kosztów wychodzi na plus.
21 lutego o godz. 13:00 46
„Nie unikam komentarza, do Pana komentarza, nie za bardzo rozumiem, do czego mam niby się odnieść?”
Do prawa ‚intelektualnej wlasnosci’ produtow zywnosciowych i konsekwencji
To jest glownym celem polityki GMO, rzadow i korporacji. Kontrol swiata po przez kontrolowanie zrodel zywnosci. Po przez zawlaszczenie praw autorskich produkow rolnych/zywnosciowych.
Nie ptrafie zrozumiec panskich wywodow. Bo nie maja sensu.
Konsumer mial by wybor gdyby GMO produkty byly znakowane. Poniewaz nie sa znakowane konsumer nie ma wyboru bo nie wie co kupuje. Przeciez to oczywiste.
Jest jeszcze jeden powod. Wiadomo ze produkty artykulow zywnosciowych w USA i UE sa dofinasowywane. W USA od 1923 roku a w Uni od lat 1950-ych. Na rynkach rolno-zywnosciwych nie ma czegos takiego jak wolny rynek.
Jest natomiast obluda. Kazdy obywatel tzw zachodu dostaje zapomoge zywnosciowa i chwali sie wolnym rynkiem.
Wiadomo rowniez ze GMO jest bardzo wysoko dofinasowywane. To jest dumping. Sprzeczne z prawem. Zapomogi dla rolnictwa sa rowniez sprzeczne z prawem. Mam na mysli prawo USA gdzie dumping i przerozne sposoby monopolizacji sa wedle prawa scisle zabronione. To prawo jest olewane od czasow Reagana.
A wiec konsumer nic nie wybiera. Konsumer jest manipulowany i sterowany zapomogami, oznakowania GMO zywnosci nie ma, konsumer nie wie co kupuje a glownie kieruje sie cena.
Nie myslmy ze wszystko jest OK dlatego ze Hiszpania pozwolila na GMO w 2002.
Osobnym tematem jest, dlaczego rzad USA narzuca na inne kraje przyjecie GMO. Kraje sa wrecz szantazowane. To rowniez podwaza panska teorie o wolnym wyborze.
Obiektywnie, duzo zostalo opublikowane na temat GMO Np na stronie http://www.globalresearch.ca/index.php?context=searchResult
Autorzy sa zgodni GMO to zanieczyszczenie zywnosci.
„Battle of the Bees”: EU High Court rules on GMO Contamination; Opens Door to Biotech Liability – by Rady Ananda – 2011-09-14
GMO Deregulation: An Act of War – by Barbara H. Peterson – 2011-07-19
Lawsuit seeks to invalidate Monsanto’s GMO patents – by Rady Ananda – 2011-04-02
Genetically Manipulated Crops: The GMO Catastrophe in the USA. A Lesson for the World – by F. William Engdahl – 2010-08-18
Mounting Opposition to GMO Crops: The World’s People Reject Genetic Pollution of Food and the Environment – by Rady Ananda – 2010-08-17
Impending GMO Contamination of the Food Chain – by The National Organic Coalition – 2010-04-05
Consumer Protection: GMO Contamination of Organic Food – 2010-03-02
Stop Monsanto’s GMO Contamination – 2010-02-14
GMO Scandal: The Long Term Effects of Genetically Modified Food on Humans – by F. William Engdahl – 2009-07-29
Unsafe Genetically Modified Food – by Stephen Lendman – 2009-04-03
Will Wheat-Killer Fungus be used to spread GMO wheat? – by F. William Engdahl – 2008-03-30
GMO and Morgellons Disease – by Barbara H. Peterson – 2008-03-27
Death of the Bees: GMO Crops and the Decline of Bee Colonies in North America – by Brit Amos – 2008-03-25
Unleashing GMO Seeds: „Food is Power” – by Stephen Lendman – 2008-01-19
GMO Seeds: ‚MNCs Gaining Total Control Over Farming’ – by Anil Netto – 2007-12-12
„Doomsday Seed Vault” in the Arctic – by F. William Engdahl – 2007-12-04
„Doomsday Seed Vault” in the Arctic – – by F. William Engdahl – 2007-12-04
WTO, GMO and Total Spectrum Dominance – by F. William Engdahl – 2006-03-29
21 lutego o godz. 13:08 47
BaKoRo
21 lutego o godz. 12:32
Tak jest ale eventualnie najwieksi gracze wszystkich wykupia.
Potrzebna jest debata na temat GMO i stworzenie prawa stosowalnosci. Potrzebne jest prawo regulujace ‚intelektualne wlasnosci’ do modyfikowanych produktow, kartofli, pomidorow, itp,…
21 lutego o godz. 13:21 48
Drogi Autorze,
czy GMO to rzeczywiście najwłaściwszy kierunek poszukiwań sposobów nakarmienia świata ? Opinie są… powiedzmy że podzielone w tym temacie. A może ani cis-, ani intrageneza czy inne mambo-jumbo biotech ?
Wykarmienie świata to przede wszystkim sprawiedliwa dystrybucja żywności i wyłączenie jej z zakresu międzynarodowych umów handlowych sprzyjających jedynie spekulacji gruntami rolnymi, produktami żywnościowymi oraz sprzyjająca rynkowemu dyktatowi subwencjonowanych produktów rolnych produkowanych przez rolników z krajów bogatej Północy, z którymi rolnicy z krajów, których nie stac na subwencje nie są w stanie konkurować. GMO to jeden z instrumentów tego dyktatu, gdyż w ślad za nim idzie industrializacja rolnictwa: energochłonny proces produkcji żywności, szkodliwy dla środowiska i człowieka, ale diablo dochodowy dla potentatów agrobiznesu. Nawet z agrotechnicznego punktu widzenia GMO nie spełnia na dłuższą metę obietnic, jeśli policzyć koszty związane z obsługą techniczną tych roślin.
Innymi słowy preambuła Pańskiego wpisu to typowa mantra wielkiego agrobiznesu, którą Pan powtarza.
Celowo czy bez zastanowienia – na to pytanie to chyba Pan musi samemu sobie odpowiedzieć.
21 lutego o godz. 13:30 49
@axiom1
Przyznam, że momentami się już gubię w Pana argumentacji. Być może pewne kwestie, szczególnie rozwiązania prawne są poza moją kompetencją. Punkt wyjścia jest jednak taki, iż traktujemy GMO jako „nienaturalne” tylko dlatego, iż używamy do tego celu inżynierii genetycznej. Czy nie byłoby prościej przyjąć zasadę, iż nowa odmiana genetycznie modyfikowana jest tym samym co nowa odmiana wyhodowana za pomocą krzyżowania? Rozwiązałoby to wiele problemów. Przypominam również, iż tradycyjne odmiany zbóż są również chronione prawem autorskim.
Co do wspierania rynku. Czy uprawy GMO są w Unii Europejskiej tak bardzo wspierane? Z tego co wiem największe dopłaty są zdaje się, do rolnictwa ekologicznego, które zapewne nie wytrzymałoby konkurencji z tradycyjnym, czyli to również dumping?
@Jacobsky
Nie mowie, iż GMO to jedyne wyjście, bo nim nie jest. Brak żywności również nie jest jedynym problemem. Dodać należy zmiany klimatyczne, kurczące się zasoby wody, zwrócenie się krajów w stronę bioenergii, często uzyskiwanej z roślin. Rolnictwo również musi się do tego dostosować, chyba oczywiste. Ale jak to zrobić? Od zawsze jest to cel hodowli roślin, by dostosować je do otaczającego środowiska, uzyskać pożądane cechy i sprostać oczekiwaniom. Nigdy do tej pory ludzkość nie rozwijała się w takim tempie jak obecnie, rolnictwo powinno za tym nadążyć. Z pomocą przychodzi inżynieria genetyczna. Możemy robić to samo, tylko znacznie szybciej i efektywniej, plus daje nam nowe możliwości. Dlaczego z tego nie skorzystać? Nikt, nie mówi że GMO to recepta na głód, itd. Pewne jest jednak to, iż może znacząco złagodzić zjawiska tego typu.
Rozumiem, że krytyka jest podstawą działalności organizacji walczących z GMO. Jakie jednak rozwiązania problemów przed którymi już niedługo staniemy przedstawiają nam te organizacje, w zasadzie żadnych?
21 lutego o godz. 13:34 50
Od zarania dziejów człowiek obserwował naturę i kombinował, jak mieć dużo do jedzenia i się nie narobić. Wyhodował sobie różne odmiany zbóż, warzyw i owoców, rasy bydła, koni, psów i kotów, wyszukane odmiany roślin ozdobnych i pięknie kwitnących. Czerpał przy tym z bogactwa już istniejących genomów. Rezultaty były różne. Jedne rośliny i zwierzęta produkowały potomstwo o tym samym, nowym genomie, inne – wracały do form wyjściowych, jeszcze inne – pozostawały sterylne. Osioł chętnie się krzyżował z klaczą, ale kto chciał mieć młode muły, musiał ciągle na nowo krzyżować osła z koniem. I tak jest nadal. Kto chce mieć np. szlachetne róże czy jabłonie, musi rozmnażać je wegetatywnie.
Jak ja sobie posieję marchewkę nantejską, to będę mieć wspaniałą, soczystą, pełną witamin marchew. Jeśli jednak zostawię ją w ziemi na drugi rok i zbiorę z niej nasionka, to w trzecim roku urośnie z nich dzika marchew o białych korzeniach. Już jestem uzależniona od koncernu produkującego nasiona marchwi nantejskiej. Mnie to nie przeszkadza i nie martwi, bo koszt paczuszki nasion nie rujnuje mi budżetu.
Uprawiam też pomidory, 18 odmian tradycyjnych. I fakt, że nasionka z moich pomidorów co roku produkują takie same rośliny i owoce cieszy mnie bardzo i daje poczucie małej niezależności.
W gorszej sytuacji są chłopi kupujący ziarno na siew. Zachęceni nową wydajną odmianą, odporną na choroby lub szkodniki kupują ją od producenta czyli koncernu Monsanto, który opatentował 90 procent roślin genetycznie manipulowanych. Kupującym zabrania się zatrzymywania części zbiorów na przyszłe zasiewy, nieposłusznym wytacza procesy sądowe. Poza tym dąży się celowo, by drugie pokolenie tych roślin było niezdolne do kiełkowania i chłopi byli zmuszeni do corocznego zakupu materiału siewnego, co firmie zapewnia stały zbyt i zysk. Przy okazji giną stare odmiany i genetyczne bogactwo ubożeje, za to rosną monokultury z wszystkimi znanymi problemami.
Nie chodzi mi wcale o to, czy jedząc GMO sobie zaszkodzimy czy nie, problem jest znacznie szerszy, niż bezpośrednie hipotetyczne problemy zdrowotne.
Argument o konieczności wyżywienia ludzkości za pomocą GMO nie jest dla mnie wiarygodny. Dlaczego w takim razie Unia wprowadza kwoty na produkcję mleka, mięsa, cukru itd. i obniża ceny, aby się chłopi pohamowali z produkcją?
Kto to wszystko zje?
Biedni?
A kto zapłaci?
Produkcja żywności to nie problem. Dystrybucja i wypłacalni konsumenci, to jest problem 😎
21 lutego o godz. 14:02 51
Wojciech Zalewski
w ostatnim zdaniu Pan się myli. Owszem, istnieją rozwiązania alternatywne: rolnictwo biodynamiczne dla przykładu – metoda, która pozwala podnieść wydajność produkcji rolnej bez uwikłania rolnika w system obowiązkowych zakupów coraz droższych nawozów czy genetycznie zmodyfikowanych odmian, które są i pozostaną własnością korporacji, a nie rolnika. Istniejące koncepcje alternatywne to nie są wymysły aktywistów anty-GMO, ale poważnych znawców agronomii nie mających nic wspólnego z aktywizmem, ale dostrzegających próżność obietnic produkowanych przez apostołów agrobiznesu na skalę globalną.
21 lutego o godz. 14:17 52
„…Nigdy do tej pory ludzkość nie rozwijała się w takim tempie jak obecnie…”
A dlaczego?
Bo postęp medycyny i szczepienia? Bo papież zabrania prezerwatyw?
Bo dawno nie było wielkich epidemii i wojen światowych?
Bo karmiona junk-foodem i bezrobotna nie ma lepszego zajęcia jak telewizja i seks?
Bo ciągle jeszcze ma co jeść i wodę?
Bo konsumuje GMO?
21 lutego o godz. 14:59 53
Żargon techniczny modyfikacji genetycznej niczego mi nie wyjaśnił.Pisałem o tym wcześniej.Wręcz przeciwnie.Wzbudza niecne podejrzenia.Pewnie nieuzasadnione, lecz obecne.Czekam na Pana odniesienie się do aspektów wdrażania GMO ważnych społecznie i ekonomicznie w Polsce.Także pisałem o tym wcześniej .Taka upierdliwośc starcza.
Pozdrawiam
21 lutego o godz. 15:06 54
Powtórzę po raz n-ty: napiszcie że w tej sprawie chodzi tylko o pieniądze (wasze) – i od tej pory nie napiszę przeciw GMO ani jednego słowa. Skończmy z tą hipokryzją.
21 lutego o godz. 15:12 55
@Jacobsky
„rolnictwo biodynamiczne” – wykorzystujące energię płynącą z kosmosu.
Dobrze, spróbujmy wykorzystać i takie metody, nie mam nic przeciwko. A czas pokaże, która z metod się sprawdzi.
@nemo
Dziwnym trafem to nie kraje rozwinięte się najszybciej rozwijają, tylko biedne, czyli te bez „junk-foodów”, z wojnami i epidemiami.
@micjur
Może na sam początek:
http://www.ppr.pl/artykul-pasze-bez-sruty-sojowej-to-drozsza-produkcja-miesa-166722.php
21 lutego o godz. 15:37 56
Wojciech Zalewski,
„rolnictwo biodynamiczne” – wykorzystujące energię płynącą z kosmosu.
Autorze, znowu powtarza Pan dogmaty krytyków agronomii opartej nie na industrializacji rolnictwa, ale na wykorzystaniu oddziaływania pomiędzy uprawami, glebą i ich bezpośrednim środowiskiem biologicznym, a nie kosmicznym, jak tego chcą krytycy.
Idąc w podobny kierunek argumentacji, reprezentuje Pan z punktu naukowego ludzi, których krytycy nazywają uczniami czarodzieja z Oz: próbujecie posklejać ADN i z różnych kawałków, a potem zobaczymy co z tego wyjdzie. Pan może to ubrać w bardzo naukowe terminy i metody, nadać aure w pełni opanowanej metody (przy okazji: jestem biologiem molekularnym z wykształcenia i w ciągu swego zycia zawodowego posklejałem to i owo na poziomie molekularnym), opanowanej nie od strony kuchni laboratoryjnej i powodzenia na poziomie molekularnym, ale póki co problem pozostaje ten sam: nikła przewidywalność rezultatów, jakie produkują zaprojektowane in silico konstrukcje jesli chodzi nie tylko funkcjonowanie zmodyfikowanego organizmu jako całości, ale również o skutki biologiczne jego wprowadzenia do środowiska. Po co więc licytować się na przymiotniki (energia z kosmosu v\s molekularna alchemia) ?
21 lutego o godz. 15:39 57
Strasznie Pana poirytował ten biodynamiczny Jacobsky 😉
Do prowadzenia blogu „Polityki” to trzeba mieć nerwy. I argumenty 😎
Rozwój = przyrost ludności?
Znam z autopsji kraj afrykański z tykającą bombą demograficzną, bo połowa 26-milionowej ludności nie osiągnęła tam 15 lat, a klasyczne „gospodarstwo” to jest kobieta z 6 dzieci i… 1 kurą. Plus spłachetek ziemi pod uprawę słodkich ziemniaków, bananów, prosa. Nie głodują, ale mają niedobór białka, który odbija się na rozwoju mózgu, a więc i wynikach edukacji. Nie mają nic na sprzedaż, nie mają pieniędzy na zakupy, nie mają pracy… Niebawem ta szóstka będzie miała swoje dzieci…
Zaproponujemy im GMO? Albo kurczaki z Europy po dumpingowych cenach? Żeby im się nie opłaciło hodować własnych i wieźć rowerem na odległy targ, gdzie stoi już chłodnia z drobiem z europejskiej fabryki?
21 lutego o godz. 15:46 58
@Jacobsky
„problem pozostaje ten sam: nikła przewidywalność rezultatów, jakie produkują zaprojektowane in silico konstrukcje jesli chodzi nie tylko funkcjonowanie zmodyfikowanego organizmu jako całości”
No to niech Pan powie nam, jakie „przewidywalne” skutki powoduje tradycyjne krzyżowanie? Skoro jest Pan biologiem molekularnym, to za pewne pan wie, iż krzyżowanie, to nic innego jak próba umieszczenia cechy (genu) jednej rośliny, w drugiej. Robi się to poprzez łączenie tysięcy genów w najbardziej nieprzewidywalny sposób jaki można sobie wyobrazić. Rozumiem, iż to Panu nie przeszkadza? Dlaczego tradycyjnych odmian nie chcemy badać i testować?
21 lutego o godz. 15:56 59
FAO informuje (maj 2011):
na świecie co roku wyrzucamy 1,3 mld ton jedzenia – 1/3 produkowanej żywności.
W Polsce prawie 9 mln ton. Piąta pozycja w Unii po GB, D, F, NL.
21 lutego o godz. 15:57 60
@Jacobsky
a może po prostu dajmy rolnikom wybór – jak ktoś chce, niech uprawia biodynamicznie. Jeśli jednak ktoś woli rośliny transgeniczne, to niech ma prawo je wysiewać.
PS. Mam wrażenie, że część dyskutantów zachowuje się jak ekotrolle internetowe – zakrzyczeć, oskarżyć o agenturalność (a raczej Monsantoralność), wpisać chwytliwe hasełka, metodą ctrl C i ctrl V przekopiować z stron anty-GMO jakieś rzekome spisy publikacji naukowych. A nie można by tak merytorycznie i spokojnie podyskutować? Może warto skonfrontować swoje slogany z rzetelną wiedzą, bo Pan Wojtek takową posiada.
21 lutego o godz. 16:07 61
@nemo
Na pierwszy rzut oka to bardzo prosto brzmi – podzielmy się tym, co wyrzucamy i czego mamy w nadmiarze. Jest jednak sporo ale – nie wszystko, co wyrzucamy nadaje się do przekazania (łatwo psujące się produkty); ktoś musi zapłacić i zapewnić transport tej żywności (bardzo istotny koszt); przekazywanie żywności oznacza też uzależnienie od niej obdarowywanego. Może więc mniej produkujmy – tzn. my w bogatych krajach.
A poza tym nie rozumiem argumentów: po co nam GMO. Jeśli bowiem oznacza ono mniej chemii (transgeniczna kukurydza), większą bioróżnorodność i redukcję degradacji gleby (transgeniczna kukurydza – patrz raport niemieckiego ministerstwa nauki http://www.gmo-safety.eu/news/1388.igw-genetically-modified-biosafety-research.html), mniejszą degradację gleby (transgeniczna soja – patrz raport Narodowej Akademii Nauk USA), mniejsze zużycie wody (właśnie zatwierdzono w USA 2 odmiany roślin odporne na susze), to dlaczego nie stosować takich roślin?
21 lutego o godz. 16:20 62
@BaKoRo
bardzo trafne i mądre komentarze
21 lutego o godz. 16:20 63
Do czego właściwie dąży GMO? „Zwiększenie wydajności upraw” to dosyć niejasne określenie. Zwiększenie masy zbiorów z hektara, a nawet kaloryczności ziemniaka, nie musi iść w parze ze zwiększeniem zawartości składników odżywczych, która i tak zależy w dużym stopniu od gleby. Holenderskie truskawki może i są większe, ale smak i zapach nie ten… Ilość po prostu nie idzie w parze z jakością.
21 lutego o godz. 16:26 64
MR,
przecież mówię: problemem jest dystrybucja żywności i pieniądze, żeby za nią zapłacić.
Mniej chemii, bo wystarczy Roundup?
Co z rezystencjami?
21 lutego o godz. 16:39 65
@nemo
Kukurydza BT czy bawełna BT nie ma nic wspólnego z Roundupem.
O jaką rezystencję pytasz? Chwasty, szkodniki?
21 lutego o godz. 16:53 66
What about food chain sustainability?
Zachowanie płodnej gleby uprawnej dla przyszłych pokoleń, ochrona przed erozją, degradacją chemiczną i biologiczną i zabetonowaniem – to są najważniejsze wyzwania dzisiejszego rolnictwa.
21 lutego o godz. 16:56 67
@nemo
Problem marnowania żywnosci jest duży, z tym sie zgodzę, ale rozważ dwie sprawy. Jedna to powiedzmy taka, iz nie da się wszystkiego skonsumować w 100%, to troche jak z energią elektryczną i stratami podczas przesyłania tej energii. Po prostu jest i będzie.
Po drugie, nawet jeśli niewykorzystaną zywność uda nam sie dostarczyć potrzebującym, czy jest jej na tyle dużo, że wystarzczy dla kolejnych dwóch miliardów osób, które już niedługo pojawia się na naszej planecie?
@nemo
Czy np. ulepszanie roślin właśnie w celu zredukowania zużycia chemii (rośliny z genem Bt) lub stosowanie tej mniej szkodliwe (odporne na glifosat) nie jest korzystne? Technologia powiedzmy jest stosunkowo nowa, zaczekajmy jeszcze trochę i będą pojwaiać się inne domiany, odporne na suszę, zasolenie (już się nad takimi pracuje), mające polepszona właściwości odżywcze, jak choćby Złoty Ryż. Możliwości są ogromne.
21 lutego o godz. 17:06 68
@Wojciech Zalewski
byłabym wdzięczna za odpowiedź na moje pierwsze pytanie – o to, które cechy GMO są promowane.
Kolejne dwa miliardy ludzi wraz z poprzednimi siedmioma miliardami będą musiały się zapanować nad swoją reprodukcją – bo niedługo nie będzie miejsca, żeby koło siebie usiąść. Oraz ograniczyć konsumpcję mięsa.
21 lutego o godz. 17:12 69
Szanowny Panie Zalewski
Czy wie Pan kto to jest Madelyn Spirnak, czym się zajmuje i jakie miała zadania do wykonania w Polsce?
21 lutego o godz. 17:21 70
@Kwiaton
Chodzi o to jakie cechy wprowadza się do roślin. Obecnie właściwie wszystkie komercyjne rośliny mają dwie cechy, albo odporność na glifosat (herbicyd) lub zawierają geny kodujące białka Bt, sąto insektycydy działające tylko na niektóre gatunki szkodników.
Istnieją też liczne inne projekty, jeszcze nie skomercjalizowane lub dostępne na mała skalę. Np. Złoty Ryż z genem prowitaminy A lub np. polska odmiana lnu (stworzona przez Prof. Szopę z Wrocławia), kótrą wykorzystuje się do produkcji opatrunków.
Intensywnie pracuje się nad odmianami odornymi na suszę, tak by mogły być uprawiane w niekorzystnych warunkach. Zapewne o wielu nie słyszałem, jest tego na prawdę sporo.
Możliwości są ogromne, czasem ograniczone wręcz pomysłowością naukowców.
21 lutego o godz. 17:22 71
Szanowny Panie Zalewski
– Czy wie Pan, że Szwedzi nie dopuścili do tego, by kukurydza z Polski nie mogła być do nich eksportowana bo znaleźli w niej ziarna zmodyfikowanej?
– Czy uważa Pan, że próba przemycenia GMO do Polski pod przykrywką „ustawy o nasiennictwie” (tak ACTA w dokumencie o rybołówstwie) i bez debaty publicznej jest w porządku wobec społeczeństwa+
– Czy uważa Pan, że zachwaszczenie naszego rolnictwa przez GMO zaszkodzi czy nie polskiemu eksportowi płodów rolnych?
– Czy wie Pan o badaniach w Rosji na ssakach, które wykazały, że w trzecim pokoleniu tracą one zdolności rozrodcze?
21 lutego o godz. 17:29 72
@Nemer
Ad.1 Tak, mogą sie zdarzać takie przypadki, szczególnie zpowodu braku w Polsce regulacji dotyczących upraw i postępowania z GMO.
Ad.2 Wprowadzenie zasad obroty nasionami wymaga od nas prawo Unijne. Czy będzie zakaz czy nie musimy takie prawo wprowadzić.
Ad.3 Nie wiem co oznacza „zachwaszczanie”. Myślę, iż jest to wyolbrzymiane. W Hiszpani rolnictwo GMO, tradycyjne oraz ekologiczne koegzystują obok siebie i tragedi nie ma. Choć zapewne będą sie zdarzać przypadki typu ten ze Szwecje, szczególnie w obliczu braku regulacji.
Ad.4 Badania Pani Ermakovej nigdy nie zostały opublikowane w żadnym recenzowanym czasopismie naukowym. Co jest wyznacznikiem rzetelności badań. Jednym słowem nie można ich zweryfikować, bo Pani Ermakova nie chce udostępnić metodyki i szczegółow badań.
21 lutego o godz. 17:44 73
Rośliny odporne na glycofosfat to na przykład kukurydza RR, rzepak RR, soja RR….
RR = Roundup Ready czyli odporne na maczugę herbicydową Roundup.
Kukurydza Bt jest odporna na omacnicę prosowiankę czyli szkodnika niszczącego kolby. A co z chwastami w takiej uprawie?
Kwiaton,
otóż to. Mniej się rozmnażać i mniej jeść. Większości w krajach „rozwiniętych” to dobrze zrobi. A ci „rozwijający się” i produkujący soję dla naszych świń i bydła niech uprawiają coś dla siebie i swoich zwierząt. Dla nas produkują już i tak kawę, kakao, owoce, przyprawy…
21 lutego o godz. 17:47 74
Pozostawiam biologom molekularnym spory fachowe .Na zasadzie redukcji idiotyzmu ogólnego.Z linku Zalewskiego ,odnośnie uwarunkowań ekonomicznych stosowania GMO w Polsce ,wynika ,że uchwałą Biura Politycznego,stosowanie i odpowiedni import soi modyfikowanej,są zakazane ! Import i stosowanie trwa zaś w najlepsze bowiem to jest jedyne sensowne rozwiązanie utrzymujące hodowlę.
Biuro,nie Biuro,cieszę się,że idiotyzm zarządzających,kruszy się pod presja ekonomiczną.Soi nam trzeba,modyfikowanej,w wielu dziedzinach gospodarki !
21 lutego o godz. 17:51 75
No dobrze. Złoty Ryż to pewnie świetny wynalazek sam w sobie. Niestety, potwierdził obawy przeciwników GMO – pierwsza rzecz, jaką zrobił wynalazca, to zaprotestował przeciwko udostępnianiu go za darmo. Po licznych walkach prawnych udało się go udostępnić na licencji humanitarnej i teraz chłop indyjski ma liczyć ile zarabia na rok, żeby wiedzieć, czy jeszcze mu wolno z niej korzystać. Tymczasem wystarczy zapewnić dzieciom większą ilość warzyw i owoców, bo bez nich i tak będą niedożywione. Złoty Ryż rozwiąże tylko problem karotenu.
To może być fantastyczny wynalazek i ma śliczny kolor, ale środki na jego stworzenie mogły zostać lepiej spożytkowane na rozwiązanie tego samego problemu. Zdaję sobie sprawę, że naukowcy nie przepadają za czynnikiem ludzkim, który mataczy, ciąga po sądach, chce generować zyski i kombinuje, jak by tu wykorzystać naukowe odkrycia do produkcji broni masowej zagłady, odbierając pracy naukowej urok, ale czynnika ludzkiego nie można ignorować.
Przykro mi, ale ignorowanie zagadnień prawnych i społecznych przy dyskusji o GMO czyni ją bezużyteczną, nie tylko nieobiektywną.
Wygodniej jest zakładać, że obiekcje wobec GMO wyrastają z ignorancji ciemnego ludu i dotyczą tylko ich szkodliwości biologicznej, ale to nieprawda – te obiekcje są dużo bardziej złożone. Mam nadzieję, że Gospodarz je uwzględni.
21 lutego o godz. 18:07 76
MR,
o rezystencję chwastów na glifosat (Roundup) na przykład. „Science” informuje, że w ciągu 10 lat od zapoczątkowania stosowania tego herbicydu stwierdzono już co najmniej 12 gatunków chwastów odpornych na jego działanie.
Mój sąsiad spryskał Roundupem panoszące się w jego czarnych porzeczkach, a za moim płotem, pokrzywy. Zrobił to niezbyt ostrożnie, bo z wiatrem w moim kierunku.
Rezultat? Pokrzywy zniknęły, ale w ich miejsce wyrosła niesłychanie wysoka trawa podobna do krzyżówki owsa z perzem, moje kwitnące właśnie maliny obumarły, szlag trafił czarne porzeczki (owoce) na moich dwóch krzakach przy płocie, jego krzaki porzeczek obumarły kompletnie… Głupio mu teraz, ale winą obarcza sprzedawcę w sklepie, który doradził mu skuteczny środek na pokrzywy 🙄
21 lutego o godz. 18:35 77
Jak zabić kukurydzę RR
To nie tytuł thrillera.
21 lutego o godz. 19:15 78
Przywołany w dyskusji przykład wstrzymania przez Szwecję importu polskiej kukurydzy sprzedawanej jako „non GMO” z powodu znalezienia niewielkiej zawartości odmian GM jest ewidentym przykładem na to jak Polska gospodarka traci na tym, że boi się GMO tak jak diabeł święconej wody i wszczyna larum przy każdej próbie prawnego uregulowania tej kwestii. W Polsce uprawiać GMO nie wolno, ale jednocześnie nie stworzono systemu nadzoru nad tym czy GMO faktycznie nie rośnie na na polach. Jednocześnie polski rolnik może pojechać turystycznie do Niemiec i w bagażu prywatnym przywieźć worek legalnie kupionego ziarna kukurydzy Bt i w wielkiej tajemnicy oczywiście, wysiać je na swoim polu, a nastepnie wprowadzić takie ziarno na rynek bez koniecznego oznakowania. Nikt go za rączkę nie złapie. I tak najprawdopodobniej doszło do zanieczyszczenia kukurydzy uprawianej w Polskce. I teraz uwaga. Import został wstrzymany nie dlatego, że kukurydza była genetycznie modyfikowana i Szwedzi tak bardzo sie jej wystraszyli, tylko dlatego, że sprzedawaliśmy ją jako „non GMO” po cenie jak za „non GMO”, a więc sprzedawaliśmy produkt zafałszowany. Zwyczajnie stracili zaufanie do naszego systemu kontroli jakości. Nikt nie lubi być oszukiwany, czy to było celowe działanie z naszej strony czy nie ma tu drugorzędne znaczenie. A przecież moglibyśmy legalnie uprawiać kukurydzę GMO i ją sprzedawać jako GMO, po odpowiedniej cenie. I równocześnie moglibyśmy uprawiać kukurydzę niezmodyfikowaną zachowując zasady kooegzystencji. Tylko musimy wreszcie pójść po rozum do głowy i wszystkie kwestie związane z GMO uregulować spójnie i w sposób praktyczny. Możemy także dalej się obrażać na GMO i odprawiać egzorcyzmy w stylu „stref wolnych od GMO” i fundować sobie straty takie, jak te z przykładu.
Nie da się Polski odciąć od reszty światowej gospodarki i zrobić z niej krainy sielskiej szczęśliwości, spichlerza Europy, w którym matka natura gania po łąkach z bosonogą sierotką Marysią, a płodna gleba rodzi dorodne plony ze starych dobrych, tradycyjnych odmian, dzięki biodynamicznej sile woli jej roztropnych mieszkańców. I ani robak, ani owad, ani grzyb, ani wirus tych upraw nie tknie, bo przecież już dawno takie zjawiską wyeliminowała osiągnięta ekologiczna, błogosławiona równowaga. Takie myślenie to jest utopią, jest przyrodniczo niespełnialne, wie to każdy liznął chociaż podstaw biologii, ekologii czy rolnictwa. Takich strategii budowania marki polskiego rolnictwa nie da sie obronić na dłuższą metę, to jest ślepy zaułek.
21 lutego o godz. 19:41 79
@Kwiaton
Nie wiem skad czerpiesz informacje na temat Złotego Ryżu ale są błędne. Jest całkowicie na odwrót. Byłem w zeszłym roku na konferencji w Krakowie, na której wykład miał Prof Potrykus, wynalazca Złotego Ryżu i że tak powiem mam informację z pierwszej ręki. Złoty Ryż powstał w organizacji non-profit. Niestety rządy nie wyciągneły reki do naukowców, a Ci aby sfinansować wprowadzenie ryzu do upraw musieli wejść w kooperację z firmą Syngenta, która de facto finansowała dalsze etapy. Mimo tego, iż Syngenta stała sie właścicielem odmiany, umowa jest tak skonstruowana, iż odmiana ta będzie udostępniana na cele humanitarne za darmo rolnikom.
Do tej pory utopiono miliony dolarów w walkę z niedoborem witaminy A w krajach azjatyckich. Niestety nie jest to takie proste, powiedzieć dać im marchewkę, z różnych względów. Ryż jest o tyle dobrym wyjściem, że to coś jak ziemniaki w Polsce, dla ponad połowy społeczeństaw ryż to podstawa egzystencji. Genialne wręcz w swej prostocie, nie wiem dlaczego mamy tego nie wykorzystać? Tylko dlatego, że bogaci i najedzeni europejczycy mówią nie?
@nemo
Znów strzał w kolano. Uodparnianie sie na chwasty nie jest niczym nowym i jest to problem, który pojawił sie wraz z wprowadzeniem chemii do rolnictwa.
Tak, mamy obecnie 20 biotypów roślin odpornych na glifosat. A wiesz ile mamy chwastów odpornych na pozostałe herbicydy… 352.
Sam na swojej działce używam Roundupu co rok, kilkukrotnie. Pryskam wokół drzewek, krzewów, wszystkie maja sie dobrze. Po pierwsze, kto robi oprysk w czasie silnego wiatru? Już nawet nie mówię o zmniejszonej skutecznosci, ale choćby narażaniu się na chemię jak źle zawieje. Poza tym nie sądzę, aby nawet silny wiejący wiatr mógł spowodować szkody o których piszesz. A sytuacja tylko świadczy o braku umiejętnosci obchodzenia się z chemią przez sąsiada i tyle, nie ma to nic do dyskusji o GMO.
21 lutego o godz. 19:48 80
@Kwiaton
Tak jak napisał Pan Zalewski większość dotępnych na rynku odmian ma wprowadzone cechy odporności na glifosat (RoundupReady) rzadziej na glufosinat (LiberyLink), ponadto białka z serii Cry czyli różne warianty białek z rodziny Bt o toksycznym dzialaniu dla owadów żerujących na takich uprawach przy jednoczesnym braku toksyczności dla ptaków i ssaków. Ale są już pojedyncze przykłady odmian o cechach mających żywieniowe znaczenie. Zalegalizowany w UE ziemniak Amflora ma zmodyfikowaną strukturę skrobi (obniżoną zawartość amylozy), co powoduje, że takie ziemniaki lepiej sprawdzają się podczas smażenia. W kolejce oczekuje także na legalizację np. odmiana soi DP305423, która zawiera kwasy omega-6 w zwiększonej ilości, zatem olej sojowy z takiej odmiany będzie miał podwyższoną zwartość tych kwasów w swoim składzie, a więc będzie „zdrowszy”.
21 lutego o godz. 19:51 81
@BaKoRo
Bardzo trafne spostrzeżenia. Najgorsze jest w tym wszystkim to, iż tego prawa nie wprowadzamy tylko dzięki działalnosci przeciwników GMO. Za co czekaja nas spore kary finansowe. Zdaje sie, że nawet przeciwnicy nie rozumieją, iż aby wprowadzić zakaz upraw GMO, musimy najpierw dostosować nasze prawo do Unijnego, dopiero wtedy możemy skorzystać z opcji wprowadzenia zakazu. Płaczemy nad cofniętym transportem kukurydzy, ale to jak piszesz wynika z braku regulacji dotyczących znakowania, segregacji, transportu, itd. Zapewne coraz częściej będą sie zdarzać takie sytuacje.
21 lutego o godz. 19:58 82
@BaKaRo
Amflora nie jest przeznaczona do spożywania, to odmiana przemysłowa, z obniżoną zawartością amylozy, której usuwanie jest i czasochłonne, i kosztowne, a pogarsza ona własciwości skrobii.
W kolejce czeka również na zgodę nowa odmiana ziemniaka firmy Bayer „Fortuna”, odporna na zarazę ziemniaczaną, jedną z najpoważniejszych chorób tej rośliny.
21 lutego o godz. 20:05 83
BaKoRo
21 lutego o godz. 19:15
Polskie rolnictwo mozna obronic po przez eliminacje dyskryminacji polskiego rolnika w Uni. Polski rolnik otrzymuje mniej niz jedna trzecia zapomogi rolnika zachodniego. W 2004 Unia obiecala Polsce wyrownanie zapomog w ciagu 2-3 lat. I nie maja zamiar tego zrobic. W 2010 Sarkozy zapowiedzial ze Francja nigdy sie na to nie zgodzi. Polska jak zawsze zostala wydymana z przyzwoleniem politykow wasali. Polska powinna wprowadzic system ochronny by wyrownac te dyskryminacje.
GMO natomiast jest tylko kosztowna fantazja. Ambicja naukowcow i amunicja politykow zadnych zawladnieciem swiata po przez kontrol ‚praw autorskich’ zywnosci. GMO nie ma szansy stanac na swych wlasnych nogach ekonomicznych. Bez dotacji by nie istnialo. Ani nie ma szansy rozwiazac problemow zywnosci swiata. Wrecz przeciwnie pogorszy je.
Argumentacje autora sa bezpodstawne. Fakt ze ludnosci przybywa a zasoby sa ograniczone. Wypadalo by wiec propagowac planowanie rodzin glownie w krajach III Swiata. Nie marnowac zywnosci. A przedewszystkim zlikwidowac zapomogi dla rolnikow na zachodzie. Wtedy powstanie ekonomiczny sens rozwoju rolnictwa w calym swiecie. Kraj ktory ma ambicje wolnosci i niepodleglosci nie moze zasmiecac swej produkcj rolnej przez GMO.
Komorowski dobrze zrobil ze zablokowal GMO. To nawet nie powinno dojsc do Komorowskiego, ale osly w Sejmie, zaprzysiezeni na Konstytucje glosowaly ‚za GMO’ na rozkaz partyjnych dyktatorow co jest nie konstytucyjne. I zaden z nich nawet nie ma pojecia czym jest GMO.
Obserujac swiat wnioskuje ze GMO nie ma szansy. Nawet najbiedniejsze z biednych krajow nie daja sobie tego narzucic.
21 lutego o godz. 20:24 84
micjur
21 lutego o godz. 17:47 pisze:
„… uchwałą Biura Politycznego,stosowanie i odpowiedni import soi modyfikowanej,są zakazane ! Import i stosowanie trwa zaś w najlepsze bowiem to jest jedyne sensowne rozwiązanie utrzymujące hodowlę.
Biuro,nie Biuro,cieszę się,że idiotyzm zarządzających,kruszy się pod presja ekonomiczną.Soi nam trzeba,modyfikowanej,w wielu dziedzinach gospodarki !”
Z tego co wiem, to import soi modyfikowanej odbywa się bez przeszkód ponieważ jest moratorium na zakaz jej sprowadzania, które będzie jeszcze obowiązywac ok 2 lat. Ponieważ w Polsce jest zapotrzebowanie na soję niemodyfikowaną, powstała grupa inicjatywna biznesowa zamierzająca ją sprowadzać z Brazylii czy „skądśtam” ale się okazało, ze jest to niemożliwe ponieważ możliwości przeładunkowe naszych portów zostały zablokowane kontraktami na przeładunek soi modyfikowanej, więc pomysł upadł.
W ten sposób, chciał nie chciał, nie ma już żadnego wyboru, co cieszy pewnie dostawców soi modyfikowanej. Tego typu metody stosowane przez dostawców soi modyfikowanej niewiele się różnią od metod dojścia do majątku Rokefelera, który zatrudniając bandytów nasyłał ich na transporty kolejowe ropy konkurentów izapewnił sobie kontrakty jako solidny kontrahent.
Ale to takie sobie dywagacje oszołoma, któremu śnią się możliwości wyboru bo nie ma mentalności pańszczyźnianego chłopa godzącego się na wszelkie rozwiązania PANA, który jest mądry, piękny i z pewnością wykształcony, to musi mieć rację.
21 lutego o godz. 20:26 85
Przepraaaaaaszam za kursywę.
Panie Zalewski, a co z moim pytaniem o Panią Madelyn Spirnak?
21 lutego o godz. 20:57 86
@axiom1
„GMO natomiast jest tylko kosztowna fantazja. Ambicja naukowcow i amunicja politykow zadnych zawladnieciem swiata po przez kontrol ‘praw autorskich’ zywnosci. GMO nie ma szansy stanac na swych wlasnych nogach ekonomicznych. Bez dotacji by nie istnialo.”
Szanowny Panie, to dopiero jest zaklinanie rzeczywistości. W 2011 roku GMO było uprawiane na 160 milionach hektarów w 29 krajach na świecie. W tym roku areał upraw w krajach rozwijających sie po raz pierwszy wyrównał się z areałem w krajach rozwiniętych. GMO uprawiją takie kraje jak Chiny, Indie, Pakistan, Filipiny, RPA, Egipt, Kostaryka, Kolumbia, Paragwaj, Urugwaj, Argentyna, Chile, Meksyk. Czy naprawde chce nam Pan wmówić, że te kraje stac na to by dopłacac rolikom do upraw GMO, że GMO nie daje ekonmicznych podstaw egzystencji stosującym je rolnikom. To dlaczego co roku, po rzekomych stratach finansowych ponownie zakupuja ziarno i obsiewaja nim swoje pola? Areał upraw w 2011 roku zwiekszył się o 8% w stosunku do areału z roku 2010. Dlaczego od 15 upraw te areały co roku rosną? Jak to jest możliwe, skoro ta technologia przynosi rolnikom straty? Może mi Pan to wyjaśnić?
Proszę się obudzić i jeszcze raz rozejrzeć po świecie. GMO nie jest mżonką naukowców tylko już rzeczywistością w rolnictwie i przemyśle spożywczym. Z nami czy bez nas. Ale kupować i tak będziemy, bo chcemy konkurencyjnie produkować mięso i potrzebujemy pasz.
@Wojciech Zalewski
Tak racja, Amflora jest pomyślana dla przemysłu, ale jej obecność w żywności jest również dopuszczona, tak na wszelki wypadek, gdyby się w niej znalazła, na wskutek wymieszania się partii surowca.
21 lutego o godz. 21:05 87
BaKoRo
21 lutego o godz. 10:05
A sprzeciw społeczny względem GMO ma u podstawy atawistyczny lęk przed tym co nowe, i co obce, co jest z „innego plemienia”, a więc jest z natury rzeczy irracjonalny. Zdecydowana większość przytaczanych kontrargumentów jest wtórna, jest próbą racjonalizacji tego lęku. Te lęki są umiejętnie podsycane i zaprzęgane przez różne grupy interesu, próbujące zbić kapitał polityczny. Wszak łatwiej jest rozbudzić emocje i zgromadzić ludzi „przeciw czemuś” niż „za czymś”.
Jakie grupy interesu? (Ciekawe „Kto za protestami stoi” i „Kto zbija kapitał polityczny”, tak?)
Racjonalne myślenie najłatwiej nazwać „atawistycznym lękiem”, by przedstawić tych, którzy maja wątpliwości jako prymitywów odrzucających postęp bo płynie z „obcego plemienia” tak?
To jest argumentacja pod jakże wymownym tytułem „GMObiektywnie”?
Przecież to kabaret!
Jakimże trzeba być megalomanem by sądzić że tego typu argumentacja nie jest przeciwskuteczna?
BaKoRo
21 lutego o godz. 19:15
Nikt nie lubi być oszukiwany…”
Proszę najpierw przeczytać co się samemu napisało!
21 lutego o godz. 21:38 88
@Nemer
Jak to jakie grupy interesu?
Partie polityczne, od sasa do lasa. Nie zuważył Pan, że w od kilku już kampani wyborczych w ostatnich dwóch tygodniach ich trwania, zawsze wypływa temat GMO, i każda partia próbuje zapunktować u wyborców deklarując gorliwie swój sprzeciw?
poza tym różne grupy rolników i organizacji pozarzadowych, ekologiczno-patriotyczno-parareligijnych, którzy jasno wyrażają, że to co jest w interesie ich grupy jest także w interesie Polskiej gospodarki. Polskie grupy interesu ujawniły w trakcie konsultacji społecznych do nowej ustawy o GMO:
http://orka.sejm.gov.pl/SQL.nsf/zgloszprojall?OpenAgent&6&2547
Nikogo nie nazwałem prymitywem, to Pana słowa. Mechanizm reagowania lękiem na nieznane jest charakterystyczne dla więkoszości populacji homo sapiens. To naturalny mechnizm, cecha adaptacyjna do środowiska z czasów kiedy jeszcze mieliśmy futro. Tak poprostu z nami jest. Nie dotyczy to tylko reakcji na GMO, chociaż są takie zmiany i wyanalzki, których obawiamy sie wyraźnie mniej. Na to nakłada się kontekst lokalny: niski kapitał społeczny w Polsce, brak zaufania do państowych instytucji, naukowców, specjalistów, ludzi z formnalnymi kwalifikacjami i doświadczeniem zawodowym. Nie ma w tym żadnej pogardy, to tylko stwierdzenie faktu.
21 lutego o godz. 21:53 89
Z @axiomem kochani jeszcze nikt nie wygrał, to człowiek renesansu, na wszystkim się zna, choć w jego komentarzach wieje wyłącznie sprzeciwem wobec czegokolwiek. Jeśli ktoś stwierdzi, że czekolada jest zdrowym elementem diety, ona natychmiast włączy w to ponadnarodowe spiski producentów kakao i szajki dentystów.
Przeglądając blogi, można pomyśleć, że @axiom jest genetycznie zmodyfikowanym organizmem, węszącym spiski na wszystkich istniejących blogach POLITYKI.
Na wakacje w wieku chłopięcym zawsze jeździłem do dziadka na wieś i wiem, że ziarno pod zasiew kupował wyselekcjonowane i odpowiednio zaprawione, bo mu się to po prostu opłacało. Tak samo postępował z hodowanymi zwierzętami, liczyły się tylko sztuki rasowe i wyselekcjonowane. Świat zrobił jednak krok do przodku i dzisiaj to samo można otrzymać za pomocą bardziej zaawansowanych technik. Nie wiem, czy dzisiaj polski plantator i hodowca mogą liczyć na te bardziej zaawansowane technologicznie odmiany roślin i ras zwierząt.
21 lutego o godz. 22:44 90
21 lutego o godz. 21:38 pisze Pan i podaje link:
„Polskie grupy interesu ujawniły w trakcie konsultacji społecznych do nowej ustawy o GMO:
http://orka.sejm.gov.pl/SQL.nsf/zgloszprojall?OpenAgent&6&2547 „
Ta strona dysputy, z podanego linka działa oficjalnie.
To teraz ja Pana pytam – A co Pan wie o drugiej stronie, o tych, którzy działając zaprogramowani przez amerykański lobbing próbowali wbrew przepisom unijnym!, podkreślam, wbrew przepisom unijnym (tak twierdzi v-ce minister SW Mikołaj Dowgielewicz) w ustawę „o nasiennictwie” wcisnąć furtkę otwierającą drogę dla pochodu GMO bez kontroli. Dlaczego jak z ACTA próbowano wyjść przed unijny szereg? Dlaczego zwolennicy GMO w naszym Kraju, w tym posłowie próbowali to zrobić jak przestępcy, po cichu i bez konsultacji.
Jest Pan pewien, że zrobili to darmo i bez nacisków? Czy może dzieje się tak samo jak z ustawą o telekomunikacji przed „prywatyzacją” TPSA, kiedy to świat się dowiedział, że w polskim parlamencie ustawa kosztuje tylko 3 miliony dolarów?
Co Pan wie na temat akcji amerykańskiego lobby prowadzonej w kierunku werbowania dziennikarzy do prowadzenia działań propagandowych na rzecz GMO?
Tym się różnimy, że ja kombinatorom i łapówkarzom nie wierzę, nie ufam tym, którzy chcą ze mnie zrobić idiotę i niech Pan wybaczy ale ani Pańskie argumenty ani autora bloga nie są – moim zdaniem – wystarczające bym był przekonany do tego, by godzić się na niszczenie możliwości rozwoju w moim Kraju podstaw do prowadzenia eko-produkcji rolnej, na którą w tak szybkim tempie rośnie zapotrzebowanie. Mam tyle siły ile wynosi moja kartka wyborcza ale mam też listę tych posłów i senatorów, którzy głosowali jak Ciemniak. Znaczy Grażyna Ciemniak, była posłanka. Uważam ich za szkodników i mego głosu nie dostaną nigdy. I nie z jakichś obaw i strachów, jak to Pan raczy sugerować w swoich wpisach a z rozsądku i prostego, „chłopskiego rozumu”.
22 lutego o godz. 0:01 91
„Znów strzał w kolano”? Moje, pańskie, czyje?
Strasznie Pan nerwowo reaguje, ale to pewnie debiutancka nerwowość i konieczność wykazania aktywnością przed szefami i sponsorem 😉
Wiem, Pan reprezentuje siebie, nie żaden PIB, ani jego sponsorów, „Polityka” również Panu nie płaci.
Zadziwiający jest zatem ten iście miczurinowski żar i gdyby nie te „strzały w kolana”, pomijanie niewygodnych pytań i inne uwagi świadczące o dość aroganckim traktowaniu komentatorów Pańskiego blogu, to można by prawie nabrać sympatii do młodego entuzjasty, któremu jeszcze kiedyś otworzą się oczy…
„Przy interwencji człowieka możliwe jest zmuszenie każdej formy zwierzęcia lub rośliny do znacznie szybszych zmian, w kierunku pożądanym przez człowieka. Dla człowieka otwiera się więc obszerne pole najpożyteczniejszej dlań działalności”
(Iwan Miczurin)
Sorry za złośliwość, ale w co strzela Pan pisząc: „Uodparnianie sie na chwasty nie jest niczym nowym”? 😉
22 lutego o godz. 0:19 92
@ Wojciech Zalewski
Mój błąd – teraz doczytałam, że Syngenta wkroczyła później. Co w praktyce niewiele zmienia. Jestem przekonana, że Potrykus wierzył, że zbawia świat i cierpi z powodu całej sytuacji. Sądzę też, że się myli, nawet jeśli ryż jest bezpieczny. Dwie surowe marchewki dziennie powinny w istocie załatwić sprawę, podczas gdy ryż trzeba jeszcze ugotować. No chyba, że ktoś ma deficyty żelaza i pasożyty, które upośledzają wchłanianie. Na to też znajdzie się modyfikacja genetyczna?
Prosto i węzłowato – jeśli nie zapobiegnie się suszom, złoty ryż na nic się nie przyda. Jeżeli się zapobiegnie – nie będzie potrzebny.
Umowa licencyjna wydaje mi się mocno wątpliwa, zwłaszcza jeśli chodzi o koszty dostarczania tego cuda do mieszkańców slumsów.
Bajki o sytym zachodzie i trzecim-świecie-którego-wszystkie-problemy-zaraz-rozwiążemy-swoim-genialnym-wynalazkiem może opowiadać tylko ktoś, kto nie tylko nie widział pomocy rozwojowej na oczy, ale nawet o nie próbował się o niej nic dowiedzieć.
@BaKoro
Dzięki, to nawet udało mi się przeczytać 🙂 Chodziło mi raczej o to, co tracą w wyniku modyfikowania, bo wydaje mi się mało prawdopodobne, że nic. Tak w służbie obiektywizmu.
22 lutego o godz. 6:21 93
Panie Wojciechu.
Dla mnie problemem nie jest GMO jako takie. Problem jest sposób jego lansowania i niepoliczalne skutki prawno-ekonomiczne idące w ślad za wprowadzaniem GMO do polskiego rolnictwa. Problemem jest też spiskowy sposób wprowadzania prawa sprzyjającego GMO. Niestety przypomina mi to sprawę ACTA, jako żywo. Niech Pan więc nie dziwi się narastającemu oporowi przeciwko zakusom korporacji biotechnologicznych, które w pogoni za zyskiem gotowe są opatentować wszystko, co jemy, pijemy, czym oddychamy, przestrzeń, w której żyjemy, a nawet koło – australijski urząd patentowy opatentował ostatnio także KOŁO.
Rozumiem Pana fascynację aspektami naukowymi, też jestem pasjonatem nauki, niemniej jednak zwracam uwagę na to, że gdyby za rozwojem internetu stało Monsanto, tak jak stoi za GMO jako korporacyjny prekursor tego kierunku nauki, dzisiaj internet nie byłby tak wszechobecny i nie wpływałby na nasze życie w takim wielkim stopniu, bo użytkownicy byliby drenowani z gotówki jak sieć zardzewiałych wodociągów z wody.
A co do osobistego stosowania roundoupu przez Pana, to chciałbym powiedzieć tylko tyle, trawestując jednego z bohaterów Misia, Barei,: – Nie bój, nie bój. Skutki Cię dopadną.
Ja raz wypróbowałem i od tej pory obiecałem sobie, że nigdy więcej. Z polskimi rolnikami zaczyna się dziać to samo, co z rolnikami UE. Zaczynają unikać jedzenia tego, co przeznaczają na sprzedaż.
22 lutego o godz. 6:54 94
@Kwiaton
A czy normalnego ryżu nie gotuje się? Proszę uwierzyć, iż próbowano różnych sposobów, dostarczano tabletki i to również nie przyjęło się. Problem dotyczy najczęściej niedożywionych, biednych osób, które nie mogą, nie mają warunków do uprawy warzyw. Czasem jedynym posiłkiem jaki zjedzą jest miska ryżu. Ważne jest aby wykorzystać przyzwyczajenia kulinarne i możliwości uprawy tych ludzi. Dlatego ryż jest dobrym pomysłem. Zapewne nie zredukuje to problemu do zera, bo jest sporo ludzi, które ryżu po prostu nie jedzą, ale jak nie spróbujemy to się nie dowiemy, co nam to szkodzi?
@nemo
Przepraszam jeśli nerwowo reaguję, lub jeśli Pan to tak odczytuwa. Jednak czasem nie mogę słuchać/czytać już niektórych zarzutów pod kierunkiem GMO, np. to że powodują powstawanie „superchwastów”. Problem znany w rolnictwie od momentu wprowadzenia chemii. Za to dzięki organizacjom zwalczającym GMO, idzie w świat przekaz, że to wina GMO… Nie dziwmy się, że muszą powstawać blogi jak ten 🙂 Tak, zdanie „Uodparnianie się na chwasty nie jest niczym nowym” rzeczywiście niefortunnie skonstruowane.
@Nemer
Nie znam Pani Spirnak.
22 lutego o godz. 7:18 96
Jeśli ktoś nie ma wątpliwości na czyja rzecz lobbuje POLITYKA niech porówna stronę główną http://www.monsanto.pl z logo niniejszego bloga. Skrajne lenistwo ogarnia najbardziej opiniotfuczy tygodnik. W temacie „kochane GMO” jak nie Solska to teraz Zalewski. Brawo!
22 lutego o godz. 7:34 97
”Ważne jest aby wykorzystać przyzwyczajenia kulinarne i możliwości uprawy tych ludzi.”
No piękne po prostu. Teraz wiem, o co chodzi z tym GMO. Będziemy uprawiani jak ludzie bateryjki w Matrix’ie.
PS.
Znajomość z panią Spirnak-Szpinak plami i nie służy propagandzie GMO :-).
22 lutego o godz. 7:45 98
@Stary Polak z PRL-u
Rozumiem, iż tradycyjna odmiana rośliny, która zawierałaby zwiększone ilości prowitaminy A, nie budziłaby Pana kontrowersji? A powiem Panu, że powstała taka odmiana, poprzez tradycyjne krzyżowanie.
22 lutego o godz. 7:53 99
Wolę prostą przaśną marchew. Przyjemnie chrupie i ma prozdrowotne konotacje bez konieczności sięgania po sztuczne modyfikacje genetyczne.
22 lutego o godz. 8:16 100
@Stary Polak z PRL-u
Mam nadzieję tylko, iż zdaje Pan sobie sprawę, że ta „prosta, przaśna” marchew już niewiele jest podobna do formy dzikiej, z której powstała dzięki latom zabiegów hodowców marchwii.
22 lutego o godz. 8:44 103
”Mam nadzieję tylko, iż zdaje Pan sobie sprawę, że ta „prosta, przaśna” marchew już niewiele jest podobna do formy dzikiej, z której powstała dzięki latom zabiegów hodowców marchwii.”
Owszem wiem, ale wiem też, że nie zawiera dziwnych genów.
A poza tym – dziwnym trafem – nie odniósł się Pan do daleko poważniejszych kwestii, które podniosłem w swoim pierwszym wpisie. Mam nadzieję, że wzorem poprzedników nie będzie Pan unikał dyskusji o istocie problemu. Miło jest pisać o odkryciach, ale wrogość wobec GMO nie bierze się stąd, że są odkryciem. O skutkach polityki patentowej Monsanto mogą Panu opowiedzieć całe tabuny amerykańskich rolników oskarżanych o naruszenie praw własności tylko z tego powodu, że ich pola zostały skażone GMO przez sąsiadów. Polityka zapewne nie obiecała, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie się pisać o GMO. Stąd zdziwienie, że Pan się dziwi i nie potrafi przyjąć do wiadomości argumentów z innej półki.
GMO jest tą dziedziną, której narodzinom towarzyszyły bardzo nieetyczne zagrania korporacyjne. Tego odium w dobie internetu nikt już nie jest w stanie zdjąć z GMO.
22 lutego o godz. 8:54 104
Kapitalna jest argumentacja entuzjastów GMO (choćby w osobie autora bloga), iż ludzkość od zarania dziejów modyfikowała już to marchew, już to wyższe organizmy – np. krowy w kierunku mleczności. Jeśli tylko autor udowodni, że Egipcjanie ongiś wszczepiali geny foki grenlandzkiej w uprawiane zboża, a Inkowie podrasowywali lamy genami kartofli – ja sypię głowę popiołem (szczególnie dziś) i milczę już w temacie GMO dozgonnie. Technologie GMO z faktycznym, odwiecznym krzyżowaniem odmian ma się tak jak bomba neutronowa do maczugi neandertalczyka.
22 lutego o godz. 9:32 109
Wstyd mi, że wykształcił Pana UWM w Olsztynie.
22 lutego o godz. 10:56 114
@Ulka
Tego typu „merytorycznymi” komentarzami wystawia Pani świadectwo wyłącznie sobie, nie Panu Zalewskiemu.
@Burak
Inkowie z chęcią by wszczepili gen foki, gdyby potrafili i gdyby miało to sens. Na pewno woleliby to, niż żmudną metodę selekcji. Opowiadanie o tym, że te geny są ludzkie, a te focze czy roślinne jest dowodem Twojego braku elementarnej wiedzy. Jeśli z szympansami mamy 98% wspólnego DNA, to my jesteśmy szympansi czy oni ludzcy. Jeśli człowiek dzieli z rośliną 40% genów, to ta roślina jest w połowie ludzka, czy może my jesteśmy półroślinami. I jeszcze drobiazg pokazujący, jak transfer genetyczny zachodzący w naturalny sposób przełamuje bariery królestw – oto doniesienie z 2011 roku: “Northwestern Medicine researchers have discovered the first evidence of a human DNA fragment in a bacterial genome – in this case, Neisseria gonorrhoeae, the bacterium that causes gonorrhea. Further research showed the gene transfer appears to be a recent evolutionary event”
22 lutego o godz. 11:59 119
@MR, wyrazy szczególnego współczucia. Ty już żyjesz w świecie, gdzie takie dziki czy sarny w najgorszą zimę nie chcą żreć przemysłowej marchwi uprawianej m.in. przy użyciu herbicydów, które – w skrócie – „leżą” obok technologii GMO. Autentyk z tą marchwią, mam z tym do czynienia; ta z własnych ogródków „znika”. Twój świat to świat zlany do nieprzytomności randapem, bo choćby taka kukurydza GMO (także w Polsce) jest roundup-ready. W Twoim świecie wszyscy są oczywiście pewni, iż herbicydy są obojętne dla ssaków. W Twoim świecie prawie wszyscy biotechnologowie pracują dla koncernów. Nieliczni tylko są niezależni. Koncerny na lobbing i PR mogą przeznaczyć kwoty dowolne. Kwoty ograniczone jedynie dobrym smakiem w mediach. Głos niezależnych naukowców to ledwo pisk myszy. Niemniej możesz być zupełnie spokojny – Twój świat już jest zwycięski. Koniec końców maksyma mówiąca o wypieraniu dobrego pieniądza przez pieniądz zły jest prawdziwa.
22 lutego o godz. 12:13 121
@Burak
Formułuje Pan tak radykalne sformułowania, choć widzę brak choćby elementarnej wiedzy o temacie. W Polsce nie uprawia się kukurydzy Roundup-Ready, ani w żadnym europejskim kraju (choć hiszpańscy rolnicy chcą ją uprawiać).
W Polsce i Europie możemy uprawiać kukurydzę MON810 z genem białka Bt, która jest odporna na szkodnika omacnicę prosowiankę.
22 lutego o godz. 12:50 129
Panie Wojciechu! Mnie wypada się więccieszyć, że Pan ma tak doskonałe rozeznanie w przedmiocie. Ja nie muszę bom już dość stary i nie mnie przyjdzie się zmagać za jakiś ze skutkami uwolnienia GMO do natury.
Co do dostępu do zabronionych nasion mam jakby inną wiedzę. Np. na Żuławach już parę ładnych lat temu uwolniono rzepak GMO. Jest Pan w tej kwestii zorientowany?
22 lutego o godz. 13:01 131
Ziemia jest w stanie wyżywić wszystkich ludzi! Przecież już teraz się za dużo produkuje. Wystarczy popatrzeć ile jedzenia jest przez zachodnie kraje marnowane. A na świetnych glebach rośnie tzw biopaliwo…
22 lutego o godz. 13:06 132
@berliner
„A na świetnych glebach rośnie tzw biopaliwo…”
Tylko za tym biopaliwem optowały te same organizacje, które teraz sprzeciwiają się GMO.
22 lutego o godz. 14:35 134
W stylu dowcipu typu Erewań: A u was Murzynów biją. Chyba nie zanadto, jeśli idzie o autora bogu.
23 lutego o godz. 14:08 192
To fakt że wg. wszelkich na chwilę obecną dostępnych statystyk będzie „nas” w roku 2050 9 miliardów (+ – 1, jakoś nie mogę ręczyć że doczekam 😉 ) Po pierwsze liczba Europejczyków spadnie, Amerykanów tych z północy przybędzie jedynie nieco, Azjatów przybędzie i owszem nieco ponad 20 procent. Będzie się „działo” głównie w Afryce. Skoro więc do tego czasu poradzimy sobie (jako Europejczycy i mieszkańcy krajów rozwiniętych) z problemem marnotrastwa żywności, pozyskaniem energii ze źródeł innych niż rośliny spożywcze, niedożywieniem w UE (wbrew pozorom problem istnieje) „Oni” też dadzą sobie radę.(?) Potrafimy latać w kosmos, krzyżować słonia z orzeszkiem ziemnym damy radę i z tymi łamigłówkami. Może zbędne jest nasze mesjanistyczne podejście do tematu wszak i tak nie damy nikomu nic za darmo (?), no chyba że obawiamy się że ktoś „przyjdzie” wyjadać nam z miseczek a żywopłoty z ligustru z toksynami szkaradnicy nas obronią. A na poważnie, gadanie o tym wyżywianiu Świata dzięki GMO traktuję z dużą rezerwą, choćby z perspektywy skali marnotrastwa żywności w „cywilizowanych krajach”. Cudzysłów nie bez powodu. Jeszcze jedno do autora, bloga czyta się dobrze. Raz jeszcze podziękowania za podjęcie tematyki. Pozdrawiam.
23 lutego o godz. 19:49 205
szanowni panstwo,
argument przeciwny GMO,to jego wplyw na srodowisko.Badania tego tematu musialyby trwac kilkadziesiat lat(ciekawe,w jaki sposob).Tylenol,DDT ,te przyklady nakazuja mi byc ostroznym.Z drugiej strony ,czy nie hamujemy dobrze pojetego postepu,czy zyski cywilizacyjne-nie finansowe nie przekrocza kosztow?Te i inne pytania,zadaje sobie,jako humanista i poczatkujacy pszczelarz,z uwaga obserwujac wszystkie komentarze.
29 lutego o godz. 14:30 570
Witam,
Takie pytanie techniczne, czy jest możliwość włączenia wyświetlania pełnej treści wpisu w kanale RSS? Na niektórych blogach Polityki to działa, na niektórych nie. Byłoby super gdyby tutaj zadziałało 🙂
Pozdrawiam
29 lutego o godz. 14:46 573
@waltharius
Nie mam (chyba) na to wpływu. Może skontaktuj się z administratorem portalu?